Parodią domu szlacheckiego, pozbawioną konkretu Bożej podszewki, są bardziej abstrakcyjne i groteskowe obrazy dworów w tekstach Witolda Gombrowicza. Ferdydurke czy Pornografia odsłaniają ciemne tajemnice domów ziemiańskich i puste rytuały: szlacheckie wartości rodzinne, szlachecka pobożność okazują się jedynie martwym schematem, grą „przeciwko komuś”, np. przeciw ludowi, który może zaatakować dwór:
Za nim wytoczył się Hipolit i parł cielskiem naprzód, niezłomny, konsekwentny, wiedząc,że jutro mogą go zarżnąć jak świnię – parł żywiołowo, na przekór nienawiściom,ponury i zrezygnowany. Dziedzic! Czy jednak i on był dziedzicem po to tylko, żeby czymś innym nie być?
Nawet msza jest „zarzynana”, a wizyty rodzinno-towarzyskie też noszą znamiona gry, konwencji, niczego więcej („No co, zajdziemy do proboszcza? – pytał Hipolit, ale zaraz mruknął: – Po co?”). Postaci wydają się karykaturami samych siebie:
On czy nie on? Uderzyła mnie i odstręczyła nabrzmiała czerwoność jego lic, rozsadzająca...I w ogóle wyglądał jak rozsadzony spuchlizną, która powodowała wyolbrzymienie w nim wszystkiego, rozrośnięcie się na wsze strony, rozbyczenie okropne cielska, które było jak wulkan ziejący mięsem... I w butach z cholewami wyciągnął łapska apokaliptyczne, a oczy wyzierały mu z ciała jak przez lufcik.
Dialogi, które toczą się przy domowym stole, są miałkie i nic niewnoszące („Niezwykle przemyślany. Zacny i prawy. Wyjątkowej czystości moralnej. Wdał się w matkę. Niezwykła kobieta.”). Dom szlachecki w wojennych warunkach rozpadu wartości, w które nie wierzą już nawet sami ziemianie, sprawia wrażenie teatralnej dekoracji:
Gdy zaś wyszliśmy po śniadaniu na dziedziniec – dom, biały, piętrowy, z facjatkami w ujęciu świerków i tuj, ścieżki klombów – który oszołomił jak nieskalane zjawisko z dawnego, już tak odległego, przedwojnia... I w swej dawności nie naruszonej zdawał się być prawdziwszy od teraźniejszości... a jednocześnie świadomość, że to nieprawda, że on kłóci się z rzeczywistością, czyniła go czymś w rodzaju teatralnej dekoracji... więc w końcu ten dom, park, niebo i pola stały się zarazem teatrem i prawdą.
(Witold Gombrowicz, Pornografia)