profil

Czy nakazy serca mogą być ważniejsze od zobowiązań? Zaprezentuj swój sąd na ten temat, odwołaj się do historii Tristana i Izoldy, ale wykorzystaj również inne teksty kultury

poleca 88% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Miłość nie jest skarbem, który się posiadło, lecz obustronnym zobowiązaniem.” - stwierdził Antoine de Saint-Exupry. Czy nakaz serca ma prawo zwolnić człowieka ze zobowiązań i często zrujnować życie innym, a czasem sobie samemu?
Moim zdaniem niekiedy zobowiązania bywają ważniejsze, a głosem serca powinniśmy się kierować tylko wtedy, gdy nie skrzywdzimy innych. Nie można przecież budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu.
Ostatnio coraz powszechniejszym scenariuszem wspólnego życia jest taki schemat: Mężczyzna i kobieta kochają się. Potem się pobierają, czasem mają dzieci. Żyją przez jakiś czas szczęśliwie, po czym jedno z nich oznajmia drugiemu, że znalazło szczęście u boku innego człowieka. Mówi, że z miłością się nie dyskutuje, nie ma na nią lekarstwa i… po prostu odchodzi. Okazuje się, że wypowiadając słowa: „Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny…” nie do końca znał ich znaczenie.
Przykładem tragicznych skutków, wynikających z „pójścia za głosem serca” może być historia Anny Kareniny z powieści Lwa Tołstoja.
Anna miała męża i kilkuletniego, ukochanego synka, gdy zakochała się w hrabim Wrońskim i przyznała do zdrady mężowi. W latach 80. XIX. stulecia rozwody nie były sprawą prostą. Mąż Anny zabrał chłopca do domu swej siostry, gdyż „niewierna żona nie mogła wychowywać dziecka”. Anna była zrozpaczona z powodu rozdzielenia z synem, nie potrafiła szczęśliwie żyć w związku z Wrońskim. Dodatkowo, jako „niewierna” nie miała prawa do uczestniczenia w życiu towarzyskim.
Oddzielenie od syna, życie w czterech ścianach, sprawiły, że Anna straciła chęć do życia i rzuciła się pod pociąg.
Należy zadać sobie pytanie, czy warto było, dla tych kilku chwil szczęścia z Wrońskim, stracić syna, stabilizację, spokój i w końcu życie…Uważam, że nie warto.
Innym literackim przykładem są „Dzieje Tristana i Izoldy” z powieści Charles’a Marie Joseph’a Bdier. Tristana i Izoldę po przypadkowym wypiciu eliksiru miłosnego, łączy uczucie tak silne, że staje się ono przyczyną ich dramatycznych losów.
Rycerskiego Tristana gnębi poczucie zdrady wobec monarchy, miota się pomiędzy poczuciem honoru i obowiązku moralnego, a ślepą miłością. Izolda cierpi jako niewierna żona. Moc namiętności łamie jednak wszelkie przeszkody i zobowiązania.
Czy dzieje dwojga kochanków, których miłość złączyła aż po grób, pozwalają nam wysnuć wniosek, że nakazy serca są ważniejsze od zobowiązań? Myślę, że ich tragiczny koniec może przeczyć tej tezie.
W obydwu historiach bohaterom nie udało się „żyć długo i szczęśliwie”. Ich wielka miłość nie była w stanie zwyciężyć przeciwności losu.
Dlaczego tak się stało? Przecież podobno „Amor vincit omnia” (miłość wszystko zwycięża). Jak widać nie zawsze. Czasami postanowienia podjęte w zgodzie z własnym sercem, nie znajdują urzeczywistnienia w realnym świecie. Okazuje się, że to, co sobie ułożyliśmy jest niemożliwe do zrealizowania. Pod wpływem chwilowego impulsu podjęliśmy decyzję na resztę życia, nie patrząc na niedociągnięcia naszego „planu”. Tak jak Anna i Wroński nie pomyśleli o tym, że mąż może zabrać jej syna i nie zgodzić się na rozwód, albo Tristan i Izolda, którzy nie przewidzieli, że ktoś może odkryć ich romans.
Dlatego sądzę, że nawet największego uczucia nie warto stawiać ponad podjęte wcześniej zobowiązania, gdyż najczęściej nie kończy się to szczęśliwie dla żadnej ze stron.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty