profil

Świat jako labirynt, teatr, sen...Która z koncepcji mówienia o świecie jest najbliższa twojemu sposobowi postrzegania rzeczywistości?

poleca 85% 182 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Sofokles

Kiedy rodzi się ludzkie szczenię wszystko jest niezwykłe. Pierwszy krok, pierwszy kieł, pierwsze odgłosy. Potem następuje jeszcze bardziej niezwykły okres - tym razem dla niego. Jego życie będzie odtąd nieustanną szkołą. Codziennie uczyć się ono będzie, jak żyć. Z dnia na dzień poznawać będzie otaczający go świat. Do czasu. Przyjdzie bowiem kolejny z okresów. Wtedy zrozumie, że rzeczywistość jest niczym więcej jak tylko nędzną bieganiną. Bieganiną za sławą, pieniądzem, własnymi sprawami. Nie pomyśli wówczas o przerwie. Nie będzie miało na to czasu! W pogoni za sprawami życia codziennego nie zastanowi się nad sensem czegokolwiek. Tym bardziej sensem istnienia. Wyjątki zdarzać się będą coraz rzadziej - ot, ludzkie plemię. Mimo wszystko wielokrotnie obserwuje się, że ludzie jednak próbują odgadnąć, skąd się wzięli, skąd wziął się świat. Filozofowie przyrody w VI w. przed Chrystusem twierdzili, że nic nie może powstać z niczego, a do stworzenia czegokolwiek potrzebna jest jakaś „pierwotna materia”. I tak określali ją jako wodę, powietrze, mgłę, „bezkres” czy też oczywiście cztery pierwiastki życia, czyli po prostu znane wam żywioły. Wszystkie spostrzeżenia jednak zależały od okresu oraz kultury, w której powstawały. W różnych kulturach na różne sposoby próbowano wytłumaczyć genezę życia. I tak w mitach kosmogonicznych świat rodzi się w wyniku walki między pierwszymi bogami. W Biblii natomiast świat powstaje z nicości i pustki, ale według konkretnego porządku - planowo, i co najważniejsze - za pomocą słowa. Czy jednak to jest takie ważne, jak i gdzie „zrodził” się świat? Kohelet mówił, że wszystko i tak jest marnością. I rzeczywiście, czy ważne jest dla ludzkości, czym jest pustka, albo co to jest świat? Chyba jednak jest.

W dotychczasowej twórczości ludzkiej jest sporo o labiryncie. Trochę mniej natomiast o jego wymiarze metaforycznym. Labirynt bowiem to szukanie - ciągłe szukanie rozwiązania, wyjścia, odpowiedzi. Wśród was jest wielu ludzi, którzy błądzą po zakamarkach tego świata, nie chcąc poznać jego zagadki. Zadowalają się tym, czego doznają wśród jego krętych korytarzy - bronią się przed głębszym poznaniem świata. Nie chce im się, a może nie chcą lub się boją odgadnąć, jak dojść do prawdy. Lecz są również tacy (i chwała Bogu), którym to błądzenie nie daje spokoju, chcą dowiedzieć się choćby szczątkowej prawdy o strukturze tego labiryntu, w którym przyszło im żyć. Obecnie różne religie i filozofie na swój sposób szukają właściwego rozwiązania. Każdej z nich wydaje się, że obrała tę właściwą drogę. I to jest najgorsze na świecie. Każdy myśli, iż to właśnie on ma rację. A czy możecie powiedzieć, że jakakolwiek z religii świata jest najprawdziwsza? Chyba nie. Każda z nich bowiem ma coś z prawdy i coś wymyślonego. Nie powinno się jednak odwracać się od religii, gdyż - jak mówi Kant - tam, gdzie doświadczenie i rozum nie wystarczają, powstaje pustka, którą może wypełnić właśnie wiara religijna. Czy zatem człowiek wymyślił religię, aby wyjaśnić rzeczy niewyjaśnione i wytłumaczyć niewytłumaczone? Prawdy raczej nigdy nie poznacie. Gdy tylko zaczynasz w coś wierzyć, myślisz, że właśnie to jest prawdą, okazuje się, że ktoś inny znalazł lepsze rozwiązanie, które doprowadzi was wszystkich do wyjścia. Nigdy nie możecie uznać czegoś za pewnik, gdyż nie jesteście w stanie zrozumieć tajemnicy istnienia. Ludzki rozum nie jest w stanie również wydać żadnego pewnego wyroku. Dlatego też ciągle błądzicie, mając złudną nadzieję, że tym razem to musi być prawda. To ciągłe błądzenie ma swą arystotelesowską przyczynę celową - różne religie różnie to określają, ale w każdej chodzi o wieczne szczęście, które jest wyjściem z tej gmatwaniny zaułków i ślepych uliczek, proponowanych wam przez świat. Do tego wyjścia dążycie wszyscy, czy tego chcecie, czy nie. Każdy na swój własny sposób. Wygrają ci, którzy pozostaną nieugięci. Świat to labirynt dla ludzi silnych psychicznie, którzy potrafią walczyć z przeciwnościami. Świat to inaczej idealny romantyczny organizm, którego mechanizmy uzupełniają się nawzajem i zupełnie jak bohaterowie filmu „13 duchów” uzależnieni jesteście od procesów zachodzących w tej konstrukcji. Czy możecie więc tak bezpiecznie przyznać, że sensem wszystkiego jest szczęście wieczne i idealna miłość? Czy czasami nie wmówiono wam pewnych postaw? Być może żyjecie w błędzie. Co jeśli ciągle wciąż się mylicie? Być może wasze życie nigdy nie było podparte właściwymi motywami egzystencji. A może chodzi o to, że doszukujecie się rozwiązania zagadki na siłę, może nie ma żadnego „po śmierci”...

Chrześcijanie twierdzą, że człowiek jest na Ziemi za karę - za grzech pierworodny i że doczesność jest niczym, a po śmierci (wyjściu z labiryntu) osiągnie wieczne szczęście i miłość nieporównywalną z tym, co daje wam doczesność. Świat jest więc zatem metaforą Jaskini Platona - to co czeka was po śmierci, jest nieporównywalnie piękniejsze do tego, co spotykacie w labiryncie. Według religii chrześcijańskiej nie macie prawa przyspieszyć „wyjścia” poprzez samounicestwienie, gdyż jest to grzech wykluczający możliwość doznania ideału. Bóg wyznaczył zatem zasady gry, ale to od was zależy, w jaki sposób przez tę zagadkę przebrniecie.

Hinduista powiedziałby, że sensem istnienia jest ciągła wędrówka duszy (metempsychoza). Do połączenia się duszy z bytem (przez pokonanie czasu i przestrzeni) nie wystarczy jedno życie. Dusza ludzka dąży więc do ideału. Tego typu wędrówkę Budda nazwał reinkarnacją, której rodzaj uzależnił od wpływu uczynków doskonałych w życiu poprzednim. Po śmierci dusza przechodzi z ciała na inną narodzoną istotę, celem tej wędrówki jest oczyszczenie się duszy od zmaz i ulepszanie siebie, aż do osiągnięcia pełnej doskonałości moralnej. Będąc na Ziemi, nie możemy nigdy zakładać co jest w „zaświatach”. Jest to dla was nieosiągalne. Ludzie jednak próbują na różne sposoby poznać ten ideał, który na nich tylko czeka. Jednym z takich sposobów jest niewątpliwie medytacja, dzięki której mistyk może doświadczyć namiastkę Boga. Dusza staje się wtedy częścią siesiusowego ideału, w którym się zatraca, przestając być indywidualnością. Bez względu na to w jaki sposób będziecie chcieli poznać zagadkę labiryntu, zawsze dojdziecie do tego, że to nie wy byliście najważniejsi (zupełnie jak Ziemia kiedyś, dopóki Kopernik z Galileuszem nie „uświadomili Jej”, że coś innego jest w centrum - nie ona, nie wy).

Spójrzcie na waszą planetę z nieco innej perspektywy. Teatr od zawsze kojarzył się z rozrywką. Jeżeli chodzi o świat, to wasze przedstawienie jest niewątpliwie rozrywką dla Kogoś, bynajmniej nie dla was. W „Mitologii” bogowie bawią się ludzkim życiem, jesteście dla nich kukiełkami, którymi można dowolnie manipulować. Świat jest jedną wielką sceną, na której rozgrywają się tragedie i komedie. Wasze życie jest wyreżyserowane, nie macie na niego wpływu, mimo „zagwarantowanej” wolnej woli, przeznaczenie i tak da o sobie znać. Prędzej czy później odegracie ostatnią scenę waszej marnej sztuki. A może odwrotnie - świat jest takim teatrem, do którego wszyscy pchają się drzwiami i oknami, aby zobaczyć najnowszą premierę. Ta premiera rozpoczyna się za każdym razem, kiedy tylko urodzi się człowiek. Dla niego rozpoczyna się bowiem sztuka, w tym momencie pojawia się na scenie jako aktor. Ważne jest to, aby sztuka ta stała się bezcennym dziełem, wspominanym z zachwytem. Mimo że pozornie nie macie wpływu na kolejne akty tego dramatu, to musicie zagrać ją najlepiej jak potraficie, aby widzowie was pokochali. Wasze życie jest sztuką podzieloną na akty, które uzupełniają się nawzajem. Musicie dbać o to, aby każdy z nich był jak najlepszy. Nie możecie zlekceważyć żadnej części waszego życia, gdyż całość stanie się nie warta uwagi. „Jesteście bowiem tacy, jakimi widzą was inni, a nie takimi, jak o sobie myślicie”. To oni bowiem będą o was mówić i was pamiętać, to oni wydadzą o was recenzję. Wspomniany już hinduizm niezwykle trafnie określa rolę człowieka i jego duszy na świecie. Jesteście aktorami, którzy za każdym razem, przechodząc reinkarnację, wcielają się w inną postać. Nadajecie nowego znaczenia temu światu, tej sztuce - samemu nie licząc się zbytnio. Według tego powieść Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” nabiera znaczenia o kontekście teatru ulicznego. Tym razem to mieszkańcy Moskwy są aktorami, którzy paradoksalnie nie znają scenariusza i robią jedynie to, czego wymaga od nich Woland. Żyją nie mając wpływu na swój los, zupełnie jak w „Iliadzie”. Czy świat jest więc teatrem? Nędzną rozrywką, nic nieznaczącą zabawką? Wasz rozum nie pozwala wam tak myśleć. Niemożliwe jest dla was, abyście byli jedynie kpiną reżysera. Istnieją w twórczości ludzi tacy bohaterowie, którzy przeciwstawili się narzuconemu scenariuszowi. Antygona na przykład w obronie godności brata położyła na szali swoje życie. Zbuntowała się nakazom wychodzącym od władzy. Nie chciała być jak inne marionetki. Również mickiewiczowski Konrad nie chce przybierać narzuconej mu woli Boga. Buntuje się przeciwko Jemu. Takim buntownikiem przeciwko ogólnemu systemowi był także Roskolnikow. Życie proponowane Rodionowi przez społeczeństwo było sprzeczne z jego Daimonionem.

Znany jest wam jednak los aktora, który nie chce grać według woli reżysera. Nie gra w ogóle. I choć żyje w zgodzie z samym sobą, to dla innych nie ma jakiejkolwiek wartości. Pamiętajcie, jednocześnie, że aktorzy nie zawsze byli popularni. Na początku dziejów teatru był to zawód wyśmiewany i niejako zhańbiony. Czy zatem jesteście jedynie marionetkami w rękach Kogoś zacniejszego od śmiertelnika, który z was drwi? Czyżbyście się aż tak mylili co do waszego miejsca we wszechświecie...?

A jeśli życie jest tylko snem? Nawet nie waszym! Czyimś snem... Może cały ten świat jest zwykłym „elektromagnetycznym impulsem w głowie jakiegoś Majora”. Czyżbyście aż do tego stopnia nie mieli wpływu na wasze życie? Pocieszające dla was jest jedynie to, że nie każdy potrafi pokierować swoim snem - w ten sposób wiecie, że i ten Ktoś (bynajmniej dopóki sen trwa) również nie ma na was wpływu. Jeżeli przyjmiecie sen o świecie za pewnik, to docenić powinniście takich twórców jak bracia Wachowski, Jostein Gaarder czy chociażby autor „Niekończącej się opowieści”. Oprócz nich kilku ludzi również trafnie stwierdziło, iż powiedzenie „nie uwierzę, dopóki nie zobaczę” jest w tym momencie bez pokrycia, gdyż (skoro to sen) i wtedy nie możecie być pewni tego, co serwują wam zmysły. Novalis napisał kiedyś, że „świat staje się snem, sen staje się rzeczywistością”. To kolejny dowód na to, że nawet wy sami zaczynacie wątpić w to, co dotychczas było pewnikiem. I dobrze. Kiedy tylko zaczniecie szukać czegoś więcej niż to, co już ktoś znalazł, odkryjecie, że ta „tajemna droga wiedzie do wnętrza”, do wnętrza każdego z was, a prawda kryje się w was samych. Człowiek jest bowiem tak skonstruowany, aby była w nim odpowiedź na zagadkę istnienia. Do tego wniosku zbliżył się Coleridge, pytając: „Gdyby człowiek mógł we śnie przejść przez raj i dostałby kwiat na dowód, że jego dusza rzeczywiście tam była, i gdyby przebudziwszy się, dostrzegł kwiat w swojej dłoni, ach, co wtedy?". A może świat to właśnie taki kwiat, który powoli rozchylając przed nami swe płatki, ukazuje nam całe piękno. Musimy tylko być cierpliwi i uważni, aby nie przegapić tej chwili, mimo, że trwa ona całą wieczność. Jeżeli ujrzymy sam środek świata, będziemy mogli się przebudzić z tego letargu.

Jeżeli ktoś z was postanowi na chwilę się „zatrzymać” i zastanowić nad sensem czegokolwiek, dojdzie do wniosku, że albo nic nie ma sensu, albo sens ten jest precyzyjnie obmyślony. Każdy z was przy narodzinach został bowiem obdarzony umysłem. Umysł ten to najdokładniejsze z urządzeń, jakie oko ludzkie kiedykolwiek zobaczy. Dlatego to właśnie w nim kryje się odpowiedź na zagadkę istnienia. Nie powiem wam, jak działa świat. To byłoby nie w porządku. Powiem tylko jedno - świat jest labiryntem - najtrudniejszą z szarad, do której rozwiązania każdy z was został stworzony. Każdego dnia, błądząc po meandrach życia, uczycie się czegoś nowego, a każde takie doświadczenie wzbogaca was i powoli odkrywa przed wami rąbek tajemnicy, rozwiązania tej krzyżówki. Wiecie już od jakiegoś czasu, że oprócz was istnieją również siły, które sprowadzają was na manowce tej wędrówki, sprawiają, tak jak Odyseusz błądzicie po bezdrożach wciąż zataczając błędne koło. Jeżeli jednak pokonacie te wertepy i przezwyciężycie dżunglę przeciwieństw, zrozumiecie, że to wszystko, czego doświadczyliście, otworzyło wam oczy. Gdybyście znali odpowiedź na „dzień dobry”, wasze życie byłoby nudne i tym bardziej pozbawione sensu. Dlatego też ludzie sędziwi wiekiem i doświadczeni życiem są niezwykle bliscy rozwiązania łamigłówki istnienia, powoli stają się dla nich jasne poszczególne elementy tej układanki. Hegel miał zatem rację, że ludzkość powoli dociera do coraz to bliższych prawdzie wniosków. Ważne jest więc nie to, w jakiej kulturze się wychowałeś, i czy jesteś oddany tym wzorcom. Ważne jest, do czego doszedłeś w ciągu całego swojego życia, jakie wnioski mógłbyś przekazać innym. Innymi słowy, ludzie postrzegają świat przez pryzmat narzuconych im idei, wzorców czy dogmatów. Aby zrozumieć świat i go poznać, musicie pozbyć się tego pryzmatu, który być może jest nie słuszny i tylko zniekształca, obraz ograniczając wasze możliwości poznania. Musicie sami na własną rękę dojść do celu, a nie uczyć się tego od innych. Chrześcijaństwo uznało, że wszystkie religie poszukują odpowiedzi na pytania o tajemnicę ludzkiej egzystencji i dlatego odnosi się do nich z tolerancja. Wy również nie potępiajcie kogoś tylko dlatego, że twierdzi coś innego. Właśnie dlatego powinniście darzyć go uznaniem. Bo na własną rękę próbuje znaleźć wyjście z tego wspólnego wam wszystkim labiryntu, bez mapy przygotowanej przez poprzednich badaczy. Mimo to podświadomie kierujecie się przyjętymi przez innych normami. I dobrze. Może kiedyś zrozumiecie, co On miał na myśli... I jeszcze jedno. Pamiętajcie, że nie wszystko jest takie pewne. Ernest Bryll stwierdził, że nie ma rzeczy białych i czarnych, nic nie jest dobre albo złe. Dlatego to co objawi przed wami świat, wypośrodkujcie. Zdystansujcie się do tego. Wtedy obiektywnie będziecie mogli powiedzieć, czym jest świat. A i tak będzie to wasza subiektywna opinia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 13 minuty