profil

„Są utwory dawno temu napisane, lepiej odpowiadające naszym oczekiwaniom niż utwory świeżej daty”. Skomentuj tę opinię na wybranych przykładach

poleca 85% 1463 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kolejne okresy literackie stawiały bardzo różnorodne wymagania swoim twórcom. Na kształt dzieł wpływ miały wydarzenia historyczne, estetyczne preferencje epoki, a także osadzenie pisarza w konkretnych realiach społecznych. Wymienione wyżej elementy nie wyczerpują oczywiście całej złożoności problemu. Nie wolno zapominać o indywidualnych cechach poszczególnych twórców. Jeżeli spojrzymy na literaturę w sposób całościowy, w pełnej różnorodności jej przejawów możemy wskazać utwory, które bardziej niż inne odpowiadają naszym oczekiwaniom. Owe wymagania rozumiem jako coś bardzo osobistego, a więc możliwego do omówienia jedynie przez pryzmat własnych preferencji. Kiedy przyjmiemy takie założenie, nabiera sensu stwierdzenie, że „są utwory dawno temu napisane, lepiej odpowiadające naszym oczekiwaniom niż utwory świeżej daty”.
Utwory, które powstawały w latach powojennych, obfitują w pełne wulgarności wyrażenia i zwroty. Mam tu na myśli między innymi twórczość Marka Hłaski czy też późniejszą, Tadeusza Konwickiego. W przypadku wymienionych wyżej autorów, wiązało się to z potrzebą ukazania ponurej rzeczywistości PRL. Wulgarność była w ich utworach niejako usprawiedliwiona, stanowiła integralną część świata przedstawionego. Obelżywe słownictwo pojawia się na kartach autobiograficznej powieści Janusza Głowackiego pt. „Z głowy”, nieustannie towarzyszy czytelnikowi w czasie lektury „Wojny polsko-ruskiej” Doroty Masłowskiej. Bez wątpienia i tu zabieg ten służy spotęgowaniu realizmu w kreacji postaci. Lecz właśnie owa postępująca brutalizacja otaczającej nas rzeczywistości sprawia, że w książce szukam nie jej przedłużenia, lecz raczej swego rodzaju ucieczki. Oczekuję, że lektura przeniesie mnie w lepszy świat subtelnych wzruszeń. Utworem, który chciałabym w tym momencie przywołać jest „Złoty kubek” Teofila Lenartowicza. Bez wątpienia jest to jeden z najbardziej wzruszających rodzimych wierszy. Poeta zawarł w nim zarówno romantyczną cudowność, jak i polską malowniczość. Spojrzenie na ubogiego sierotę wplótł w pełną urody ludową potoczystość. To pejzaż o niespotykanej głębi i sile wyrazu. Rozpacz graniczy w nim bowiem ze świętością, ból, z ciszą sielskiego poranka, a jasne spojrzenie dziecka ze łzą anioła. Przenosimy się jak gdyby w sferę rajskiej świętości, gdzie ubogie dziecko zbiera strząśnięte przez aniołów złote jabłka. Prosi też złotnika-cudotwórcę o wykonanie fantastycznego kubka: - Złotniczeńku, zrób mi kubek, / Tylko proszę zrób mi ładnie. / Zamiast uszka ptasi dzióbek, / Moją matkę zrób mi na dnie, / A po brzegach naokoło / liść przeróżny się zaświeci, / A po bokach małe sioło, / A na spodku małe dzieci.” Po złożeniu owego nietypowego zamówienia odzywa się złotnik, powtarzając treść prośby niczym refren ludowej piosenki. Pyta też o przeznaczenie misternego naczynia. Wzruszająca w swej naiwności jest odpowiedź: „Sam Pan Jezus i anieli / I Maryja, i dziewice.” Romantyczny poeta z pozornie błahego tematu uczynił treść wzniosłą, wyciskającą łzy z oczu nie tylko złotnika, lecz także większości czytelników. Jest to jak gdyby mały, przystępnie napisany traktat o dobrej naturze i najczystszym, uświęcającym zawierzeniu. Do „Złotego kubka” powracam często również dlatego, że w poezji preferuję prostotę przekazu, w odróżnieniu od skomplikowanej metaforyki większości współczesnych wierszy refleksyjnych.
Idealność opisywanego świata, skontrastowana ze smutkiem życia niewinnej istoty, łączy się z szerszym systemem bajkowych krain tamtego okresu – krajobrazami okolic Pornic Juliusz Słowackiego czy też nadniemeńskimi pagórkami Adama Mickiewicza. Postać narodowego wieszcza nie została tu przywołana bez powodu. Był on mistrzem realizacji estetycznej funkcji literatury. Fachową analizę umiejętności twórcy w tej dziedzinie przeprowadził Stanisław Ignacy Witkiewicz w szkicu pt. „Mickiewicz jako kolorysta”. Bez wątpienia fenomen malowania słowem wart jest sięgnięcia do literatury doby romantyzmu. Wydaje się, że zawarte w „Panu Tadeuszu” opisy natury nie znajdują sobie równych w dorobku twórców późniejszych. Zachwycają, oddziałują na wyobraźnię i uświadamiają, że piękno owej przyrody pozostało niezmienne, trzeba jedynie umieć je docenić. „- Był sad.- (...)Tu kapusta, sędziwe schylając łysiny, / Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny; / Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu, / Wysmukły bób obraca na nią tysiąc oczu;” (PT, ks.II w.403,406-409). Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim doskonale zastosowany zabieg personifikacji. Łysina (kapusty), losy (jarzyny), warkocz (marchwi) to elementy związane z człowiekiem. Mamy wrażenie jakby poeta wciąż czuwał i bez ustanku przetwarzał przesuwające się w jego wyobraźni obrazy. Uwidacznia się to szczególnie w scenie, gdy Tadeusz przekonuje Telimenę i Hrabiego o wyższości polskiego krajobrazu nad włoskim: „U nas dość głowę podnieść ileż to widoków! / Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków! / Bo każda chmura inna, na przykład jesienna, / Pełznie jak żółw leniwa, ulewą brzemienna” (PT. ks.III w.634-637). Pełen piękna i ekspresji opis przyrody staje się pretekstem dla przekazania głęboko patriotycznej treści. Również fakt nasycenia utworu elementami patriotycznymi spełnia moje oczekiwania względem literatury. Wydaje się bowiem, że zbyt mało we współczesnej twórczości prezentowania pozytywnych wzorców oraz szacunku dla historii i tradycji. W „Panu Tadeuszu” odnajdujemy takie wzruszające sceny jak koncert Jankiela, obrazujący dzieje ostatnich lat rzeczpospolitej szlacheckiej – od uchwalenia Konstytucji 3 maja po powstanie kościuszkowskie i przybycie wojsk Napoleona na Litwę.
Jak wynika z obserwacji literatury na przedziale wieków, pewna jej część powstawała (i nadal powstaje) z myślą o szeroko pojętej dydaktyce. Poszczególne epoki różnie rozumiały i realizowały owo przeznaczenie. Od literatury tego typu oczekuję błyskotliwości i dosadności, która płynęłaby z jasności konstrukcji. Do prawdziwych i rzadkich arcydzieł polskiego oświecenia należą „Satyry” i „Bajki” Ignacego Krasickiego. Wydają się one w sposób mistrzowski spełniać powyższe oczekiwanie. Nie ma w nich natrętnego moralizatorstwa, które wielu utworom tej epoki odbierało lekkość i wdzięk. Twórca nie jest naiwny, nie wierzy do końca w możliwość uleczenia świata.. Daje się raczej poznać jako poeta - filozof, który bada zagadki ludzkiej natury, śmiech natomiast ocala go przed rozpaczą. Jako przykład ilustrujący tę opinię przywołać można ostatni wers satyry pt. „Pijaństwo”. Wysłuchawszy z pokorą wywodu o pożytkach trzeźwości, bohater żegna się słowami: „Bądź zdrów! Gdzież idziesz? Napiję się wódki!” Kwintesencją dosadności wynikającej z lapidarności i prostoty są „Bajki”. Ich rzeczywistość to świat brutalny, w pewnym sensie skrzywiony. Pesymistyczny obraz triumfu okrucieństwa i przemocy łagodzi jednak humor bajek. Talent autora przejawia się tu w umiejętności opowiedzenia całej historii w kilku zdaniach, a także celnego jej spuentowania. Przykładem mogą być utwory takie jak np. „Dewotka” czy też jeszcze bardziej zwięzły „Jagnię i wilcy”. „...(Dewotka) mówiąc właśnie te słowa...i odpuść nam winy / Jako i my odpuszczamy, biła (służebnicę) bez litości. / Uchowaj , Panie Boże, takiej pobożności!”. W drugim ze wspomnianych utworów w czterech zaledwie wersach znajdziemy gotową sentencję, zwięzły dialog i krótką zaskakującą puentę.
Analiza koncepcji filozoficznych pokazuje, że od czasów najdawniejszych dręczyły ludzi pytania o przyczynę sprawczą, absolut, postawę jaką należy zająć wobec Boga oraz własnej przemijalności. ”Człowiek jest trzciną najsłabszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą” – pisał Błażej Pascal twierdząc, że jedynym ratunkiem dla człowieka jest wiara, choć przeczy ona rozumowi. Jej brak pozbawia bowiem ludzkie życie sensu. Problem ten pozostaje aktualny również i dziś, człowiek niezmiennie targany jest wątpliwościami wynikającymi z dwoistości jego natury. Uważam, że literatura jest doskonałym miejscem na poruszanie problematyki tego typu. Oczekiwać można od niej w pewnym sensie pomocy w kształtowaniu światopoglądu.
Wspomniane wyżej kwestie doszły do głosu ze szczególnym nasileniem w intelektualnej poezji metafizycznej doby baroku. „Panie, co jest człowiek? Co za godność jego? / Abyś go nawiedzał, zaż dostojen tego?”- oto pytania dręczące Sebastiana Grabowieckiego, autora „Setnika rymów duchownych”. Poeta dostrzegał słabość i grzeszność człowieka, nie popadał jednak w skrajny pesymizm. Wręcz przeciwnie, pełno jest w jego twórczości radości istnienia. Ani myśl o nieuchronnym końcu, ani też świadomość istnienia pod czujnym okiem Boga nie odbierały poecie radości życia. Ze spokojem oczekiwać należy na łaskę stwórcy, którego jedno słowo potrafi rozwiązać wszystkie sprzeczności świata. Na uwagę zasługują typowe dla stylu Sebastiana Grabowieckiego kontrasty: „Ja drżę - gorącem inszy zmordowani, / a z strachów równan być mogę do lodu / przed ogniem, w którym trwają potępieni” . Bez wątpienia jest to poezja stosunkowo trudna, wymagająca od odbiorcy intelektualnego zaangażowania. Zazwyczaj jednak, dla poruszanego tematu szukał artysta barokowy niebanalnej formy...
Powyższe przykłady przywołałam w celu potwierdzenia wstępnej tezy, że „są utwory dawno temu napisane, lepiej odpowiadające naszym oczekiwaniom niż utwory świeżej daty”. Z pewnych względów wydały mi się wyjątkowe, wyróżniające się na tle literackiego dorobku minionych epok, lepiej trafiające w mój gust. Nie znaczy to, że utwory inne uznać można za gorsze. Tak opinia byłaby krzywdząca, po prostu nieprawdziwa. Wspomniane przykłady miały natomiast pokazać, że z indywidualnych dla każdego powodów, warto dać się porwać urodzie dawnego słowa...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut