profil

Moje refleksje wywołane wierszem Wisławy Szymborskiej, pt. ”Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”

poleca 85% 524 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wiersz Wisławy Szymborskiej pt. „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej” jest o zwykłej kobiecie- nauczycielce, która zginęła ratując z ognia czwórkę dzieci.

Płonący dom. Po drugiej stronie ulicy tłum gapiących się na rozprzestrzeniający się żywioł ludzi i ona. Młoda, niewysoka, szczuła kobieta, też chce zobaczyć co się dzieje. Kiedy jest już dostatecznie blisko słyszy, dobiegający z zajętego już całkowicie przez ogień budynku, dziecięcy płacz i rozpaczliwe wołanie o pomoc. Bez wahania, ku zdziwieniu innych rusza w ogień.
„A ty dokąd”- zadaje pytanie również zaskoczony podmiot liryczny.„Tam już tylko dym i płomień”.
„Tam jest czworo cudzych dzieci,
- idę po nie!”- odpowiada ona, nie zatrzymując się.
„Wynosi je w ramionach,
zapada w ogień po kolana,
łunę w szalonych włosach ma.”
Ludwika Wawrzyńska zginęła, ale dzieci ocalały.

Wydarzenie to skłania do refleksji nad samym sobą. Jakie są moje możliwości? I jakie są możliwości innych ludzi? Czy zrobiłabym to samo co bohaterka Wisławy Szymborskiej? Najlepsza odpowiedź byłaby taka: Na pewno zrobiłabym to samo co Ludwika. Ale tak naprawdę to słowo „na pewno” zamienia się w „nie wiem”. I mogę tylko odpowiedzieć słowami poetki:

„ Nikt mnie dotychczas
nie wzywał na pomoc,”
a przecież „ tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono”

Może stałabym w tym tłumie i czekała bezradnie aż płacz dzieci w końcu umilknie. Ludwika Wawrzyńska słyszała wołanie o pomoc. Czy inni tego wołania nie słyszeli? Może nie chcieli. Z całego tłumu to ona- słaba na pozór kobieta- okazała się najsilniejsza, najodważniejsza, najbardziej ludzka.
Przecież „o człowieku świadczą nie puste słowa, ale konkretne działanie.”
Każdy zrozumiałby matkę rzucającą się w ogień za swoimi dziećmi. Ale rodzicielki tych dzieci nie było. Może wyszła właśnie po zakupy, kiedy wydarzyła się ta tragedia, a może nie miała tyle siły ani odwagi aby skoczyć w ogień, tak jak zrobiła to nasza bohaterka. Tym bardziej heroiczny wydaje się czyn Ludwiki Wawrzyńskiej, gdyż bezinteresownie narażała swoje życie dla „cudzych” dzieci. Na pewno nie myślała wtedy o chwilach chwały ani o żadnej innej nagrodzie. Wiemy tylko, że bardzo kochała dzieci, przecież z zawodu była nauczycielką.

Podmiot liryczny dziwi się
„Więc jak to,
tak odwyknąć nagle
od siebie?
od porządku dnia i nocy?
od przyszłorocznych śniegów?
od rumieńca jabłek?
od żalu za miłością za miłością,
której nigdy dosyć?

W jednej chwili wszystko to przestaje mieć znaczenie. Dla Ludwiki liczą się tylko one, niewinne i bezbronne wobec tego okrutnego żywiołu, który już wydał wyrok, dzieci. „Nie żegnająca, nie żegnana
na pomoc dzieciom biegnie sama”

Dopiero reakcja człowieka w trudnej sytuacji przedstawia jego rzeczywistą wartość. Dlatego nie wiem czy słowa, w których zapewniałabym teraz, że uczyniłabym to samo, co ona, nie okazałaby się pusta.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty