Psychologizm w literaturze jest to skłonność do traktowania w utworach literackich postaci przede wszystkim w kategoriach psychologicznych, gdy uwarunkowania społeczno-obyczajowe i historyczne schodzą na drugi plan. Pisarz zmierza do odtworzenia przeżyć wewnętrznych, ukrytych motywacji, kompleksów, obsesji, marzeń sennych, trudności w kontaktowaniu się z innymi ludźmi, źródeł określonego sposobu reagowania na świat zewnętrzny. W „Cudzoziemce” Marii Kuncewiczowej, jak w typowej powieści psychologicznej, wszystkie opisane zdarzenia podlegają rytmowi odczuć głównej bohaterki – Róży, przedstawione są przede wszystkim jej przeżycia wewnętrzne, marzenia i kompleksy.
Główna bohaterka została przedstawiona w powieści z różnych stron i w wielu różnorodnych sytuacjach. Wydarzenia nie układają się chronologicznie, lecz według wspomnień i refleksji związanych z przeszłością, do których Róża powraca pod wpływem przypadkowych skojarzeń lub bodźców zewnętrznych. Cała akcja toczy się w ciągu jednego dnia, w czasie którego czas teraźniejszy przeplata się ze światem wspomnień z przeszłości, w dniu tym Róża przeżywa swoje życie na nowo, skupia w nim swoje wszystkie przeszłe noce i dni, marzenia, rozczarowania, sprzeczności, emocje.
Główna bohaterka jest osobą skłóconą z życiem, kapryśną, władczą, złośliwą, napastliwą i egocentryczną. Nie może znaleźć swojego miejsca w społeczeństwie, gdyż tułając się przez całe swoje życie, z powodu rosyjskiego akcentu nie jest mile widziana wśród rodaków i nazywana cudzoziemką. Brak korzeni i skrystalizowanego poczucia narodowego wywarły niebagatelny wpływ na psychikę Róży. W Rosji przyznawała się, że jej przodkowie po kądzieli walczyli o wolną Polskę, wśród Polaków natomiast irytowała się i chwaliła rosyjskie porządki. Ta jej przekora wrogo nastawiła do niej otoczenie. Jednak była obca nie tylko wśród społeczeństwa, ale też w kręgu swoich najbliższych – wśród rodziny. Jej osobowość
została wypaczona przez niezrealizowane ambicje i marzenia – zarówno zawodowe, jak i miłosne.
Róża marzyła o karierze skrzypaczki, jednak jej talent został zmarnowany z powodu niesumienności nauczycieli. Bohaterka przeżyła bardzo głęboko również pierwszą nieszczęśliwą miłość. Temu uczuciu pozostała wierna przez całe swoje życie, nie mogła i nie potrafiła zapomnieć Michała, a jego zdrady jako faktu nigdy nie chciała wewnętrznie uznać. Małżeństwo z innym człowiekiem, Adamem, nie przyniosło jej ani ulgi ani zadowolenia, nigdy nie uznała go za godnego siebie partnera, mimo że Adam kochał ją bardzo, zachwycał się nią i jej urodą.
Bohaterka miała dwa imiona – Róża i Ewa (Ewelina), – przez co przeżyła jakby dwa życia: „pierwsze krótkie i prawdziwe; drugie wymyślone, długie, nadto długie… Pierwsze – kwiat, miłość i nieszczęście. Drugie: szacunek ludzki, honor, powolna śmierć duszy”. Róża zdawała sobie sprawę z tego, że żyje marzeniami i wspomnieniami: „Żebym tej okropnej pustki w sercu nie nosiła. To całe moje życie było takie nędzne (…) Siebie zadręczyłam i celu nie osiągnęłam. A wszystko przez zawziętość w tęsknocie niedorzeczną…”. W czasie ostatniej rozmowy córką rzekła: „trzebaż było właśnie albo zabić mnie, albo obudzić z dzieciństwa mściwego, w którym zastygłam, kiedy Michał ledwo rozkwitniętą porzucił”. Róży wydawało się, że nie żyła wcale. Podczas pobytu we Włoszech w Ostii powiedziała do syna: „myślałam, że tutaj śmierć niestraszna! (…) wszędzie zawsze straszna dla człowieka, który urodził się i nie żył. Nie żył wcale! Rozumiesz ty – nie żył? (…) Władyś, jakże ja będę umierać, kiedy nie żyłam ja wcale?”.
Róża przez swój trudny charakter stała się postrachem rodziny i bezwzględnym tyranem łamiącym wolę męża i swoich dzieci. Miała przykry stosunek zarówno do Adama, jak i do syna Władysława, wybitnego dyplomaty, Marty i zięcia Pawła, chłodnego naukowca, a nawet do Zbyszka, małoletniego wnuczka, w dręczeniu swojej najbliższej rodziny znajdowała szczególne upodobanie. Jej grymasy i żądania wobec najbliższych były nieraz bezwzględne i okrutne. Często ostrym i brutalnym słowem wywoływała burzę, a później nic nie dostrzegała i nie uznawała złych konsekwencji swojego postępowania. Jej nieustanne ataki złośliwości przeplatane były niespodziewanymi wybuchami rozpaczy. Dokuczała najbliższym z powodu egocentryzmu i w celu zachowania swojej niezależności od innych członków rodziny. Była przykra zarówno jako żona, jak i matka, i babcia, jednak potrafiła wnieść pewien blask w szare życie i dzieci pragnęły z nią kontaktu, mimo że czuły się wyczerpane i zmęczonego jej wizytach i żegnały ją z pewną ulgą. Bezskutecznie pragnęła znaleźć w synowskiej miłości zadośćuczynienie za utracone w młodości uczucie, a w talencie muzycznym córki – za własne zmarnowane zdolności. Z biegiem lat jej rozgoryczenie potęgowało się coraz bardziej, stawała się coraz bardziej złośliwa i nieszczęśliwa.
Pod koniec życia Róża dochodzi do równowagi i pogodzenia się z losem, następuje u niej oczyszczenie psychiczne: „To, na co zawsze czekałam, przyszło teraz (…) ja dzika byłam, mnie obchodziła muzyka i mój ból, moja tęsknota i tajemnice”. „Tak przyjemnie patrzeć na świat, kiedy serce dobre… Właściwie, mało ja świata zaznałam.”. Okropność swojego postępowania Róża zrozumiała w czasie wizyty u doktora Gerharda w Królewcu, gdy przemówił on do niej tak jak niegdyś jej ukochany. Kiedy utożsamiła głos lekarza z głosem Michała, nastąpiło „Odblokowanie” jej psychiki, to w pewnym sensie zamknęło koło jej życia i przemieniło na lepsze. Przemiana ta dotyczy tylko ostatnich paru godzin jej życia, gdyż jeszcze w trakcie ukazanych odwiedzin u Marty terroryzuje wszystkich dookoła. Róża uważała, że tylko lekarz mógł jej pomóc, uświadomić i wyjaśnić podłoże jej niedomagań: „on jeden nie zląkł się mnie. On jeden nie słuchał słów moich, tylko serca posłuchał. On jeden dzieciństwo w starym moim sercu zobaczył. Nie perswadował nic, nie walczył ze mną, nie obrażał się i nie pochlebiał: głupie ręce skrępował, językowi złemu kazał milczeć – serca słuchał i męczarnie jego zrozumiał”. Kiedy doktor nauczył ją niezbędnego do życia uśmiechu mówiąc: „Następnym razem proszę przyjść uśmiechniętą: dla pani uśmiech – to życie”, wówczas zrozumiała, czym jest w życiu uśmiech mówiąc Marcie: „Ani ambicja, ani sztuka, ani podróże, ani bogactwo – uśmiech jest niezbędny do życia”. Obudzona do normalnego życia, uleczona, stała się dobra, serdeczna, cicha i zrozumiała, że całe jej życie było jedną wielką niedorzecznością.
Powieść Kuncewiczowej stanowi doskonałe studium psychologiczne kobiety, posiadającej wysokie ambicje i aspiracje. Na końcu Róża, kiedy już zrozumiała swój błąd, przeprasza najbliższych i postanawia wyjechać do doktora Gerharda, dzięki któremu uświadomiła sobie własne problemy oraz przezwyciężyła niezadowolenie i frustrację. Ostatnie chwile bohaterki to czas, gdy przeszłość stanęła jej przed oczyma w luźnych, niepowiązanych fragmentach. Wszystko zlewa się ze sobą: postaci, zdarzenia, słowa, muzyka. Rozbrzmiewa najważniejszy dla niej koncert D-dur Brahmsa, Który zawsze sprawiał jej wiele kłopotów, ale na łożu śmierci może już go zagrać.