profil

Jak i gdzie zimują zwierzęta - hibernacja

poleca 85% 863 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nie bardzo wiadomo, skąd wziął się ton pogróżki w powiedzeniu: „ja ci pokażę, gdzie raki zimują”, bo wbrew pozorom, nie jest to miejsce, ani przesadnie odległe, ani nieznane, ani szczególnie niebezpieczne. Po prostu raki zimują tam, gdzie normalnie żyją – w norach wydłubanych w gliniastym brzegu rzeki, albo w kryjówkach na dnie zbiorników wodnych. Nie jest to zimowanie w bezruchu - od czasu do czasu rak wystawia z nory szczypce i poluje na drobne rybki, które nie bacznie się do niego zbliżą. W zimie nie widać również żab ani węży, aby więc uprzedzić wasze pytania odpowiem sam.
Przede wszystkim zarówno płazy jak i gady z nastaniem jesiennych chłodów zapadają w stan odrętwienia. Dopóki temperatura się nie podniesie trwają w stanie snu zimowego, nie wykazując śladów życia. Zanim jednak nadejdą chłody zwierzęta wyszukują stosowne kryjówki w norach ziemnych itp. Ciekawe, że niektóre gatunki żyjące na lądzie zimują w wodzie i na odwrót – przebywając w wodzie na zimę wyszukują sobie schronienia na brzegu. Większość żab spędza zimę na lądzie najczęściej w swoich dotychczasowych kryjówkach. Niektóre ( jak np mała ropuszka o nazwie grzebiuszka) na początku października pogłębia tylko swoja norkę w ziemi, aby nie zamarznąć. Natomiast żyjąca na drzewach mała zielona żabka rzekotka zimuje na dnie zbiorników wodnych. Żaby wodne zimują zarówno w wodzie, zagrzebane w mule, jak i w kryjówkach na lądzie. Najbardziej odporna na chłód jest żaba trawna, gdzie podczas lekkiej zimy spotyka się ją w lesie nawet w grudniu. Budzi się też wcześnie – na początku marca, gdzie tu i ówdzie leżą jeszcze płaty śniegu. Z żabami, a ściślej mówiąc z pewna ropuchą wiąże się pewna ciekawostka, która brzmi jak anegdota choć to szczera prawda. Ropucha jak wiadomo nie jest uosobieniem piękna trzeba wiec mieć dużo odwagi, aby gatunkowi wymarłej archaicznej ropuchy nadać miano, które uwiecznia własną zonę !! Tak postąpił węgierski zoolog G.J.Fejervary klasyfikując szczątki znalezionej w 1917r. ropuchy jako nowy gatunek nadając na jej cześć imię swej żony Marii. Na usprawiedliwienie tego niezbyt szarmanckiego Węgra trzeba dodać, ze jego żona była również wybitnym herpetologiem ( dział zoologii zajmujący sięgadami i płazami ).
A jak zimują ślimaki ?? Najbardziej znany ślimak winniczek, którego nazwa wskazuje, że jego ulubionym miejscem życia są winnice, przygotowuje się do zimowania już na początku października. Zwierzęta staja się ociężałe, przestają jeść i zaczynają szukać schronienia. Wpełzają wtedy pod mech albo w sterty opadłych liści, wygrzebując w ziemi otwór tak, aby zmieściła się w nim muszla skierowana otworem ku górze. Gdy ślimak już się tak ułoży chowa ciało do skorupy, a wejście zamyka pokrywa ze stwardniałego śluzu pozostawiając tylko mały otwór do oddychania. Potem cofa się jeszcze dalej w głąb muszli i stawia drugą, trzecią, czwartą ściankę działową. Znajdowano nawet sześć takich pokrywek. Ślimak zapada w sen zimowy nawet na sześć miesięcy.
Od dawna fascynuje ludzi sen zimowy zwierząt stałocieplnych, ssaków, które posiadły umiejętność oszczędnego przetrwania niesprzyjającej pory roku. Zwierzęta zapadające w sen zimowy dopuszczają do znacznego ochłodzenia ciała. Zwalnia się rytm pracy serca, wolniej oddychają, nie jędzą i nie pija przez wiele miesięcy. Np. jeż w lecie ma normalną temperaturę ciała nieco niższą niż człowiek – ok. 34C, ale gdy jesienią temperatura spada do 15C zwierzę staje się senne, a przy dalszym spadku temperatury zapada w stan zwany hibernacją. Jego ciało zachowuje się prawie jak martwy przedmiot – utrzymuje mniej więcej temperaturę otoczenia, ale tylko do pewnej granicy. Jest nią 6C. Ochłodzenie poniżej tej temperatury groziłoby jeżowi śmiercią, więc prędzej obudzi się niż zamarznie.
Człowiekowi też by się czasem przydała taka umiejętność… Niestety już przy obniżeniu temperatury ciała do 34C zaczynają się zaburzenia wzroku i słuchu. Przy 30C przestają funkcjonować zmysły i zanika uczucie bólu. Tętno spada do 40 uderzeń na minutę, rozszerzają się źrenice i gwałtownie spada ciśnienie krwi. Pojawiają się przy tej temperaturze zaburzenia świadomości, co czasem powoduje ze zamarzający człowiek rozbiera się zamiast wkładać dodatkowy sweter. Pojawia się także otępienie i senność. Taki człowiek, jeśli jeszcze może się poruszać, to z powodu zawrotów głowy i sztywniejących mięśni sprawia wrażenie pijanego. Przy 27C ustaje oddychanie, przy 18C dochodzi do migotania serca, wreszcie przy 10C system nerwowy przestaje przewodzić jakiekolwiek bodźce. Tak wiec stanowczo nie możemy zapadać w sen zimowy.
W literaturze medycznej opisano przypadki powrotu do życia ludzi, u których stwierdzono temperaturę ciała obniżoną do 18C. Tyle właśnie wykazał termometr, gdy po nocy spędzonej pod gołym niebem przyniesiono do domu ciało trzyletniego szwedzkiego chłopca Christiera Jacobsona. Jego serce uderzało zaledwie 8 razy na minutę, ale po kilku godzinach w szpitalu po ogrzaniu i masażu serca odzyskał przytomność, zapytał na wstępie, czy może już iść do domu. Mniej szczęścia miał czteroletni Jimmy Tontlewicz, który 15 stycznia 1984r. ślizgając się po jeziorze Michigan w Chicago załamał lód i znalazł się pod wodą. Gdy po 20-stu minutach przebywania pod lodem wyciągnięto go na brzeg wydawało się, ze już nie żyje. Serce i płuca nie pracowały, a jednak w szpitalu po upływie 1,5 godziny jego serce zaczęło ponownie bić. W wypadku tym stracił jedynie ( co ciekawe ) pamięć, tak wiec jako czterolatek musiał na nowo uczyć się chodzić, jeść, pic.
Lekarzy, szczególnie zaś chirurgów interesuje możliwość oziębiania ciała pacjenta podczas skomplikowanych operacji, ponieważ ochłodzone tkanki potrzebują do życia mniej tlenu. W normalnej temperaturze ciała krążenie krwi dostarczającej tlen do tkanek mózgu można zatrzymać bez szkody dla organizmu na 3-5 minut, natomiast przy oziębieniu ciała do temp. ok. 15C można zatrzymać krążenie na ok. godzinę. Kriochirurgia ( chirurgia zimna ) robi ostatnio wielkie postępy. Japoński neurochirurg Tatsujuki Kudo ochładzał mozgi swoich pacjentów do 6C i to w dość wyrafinowany sposób – pompując w nie płyn zastępczy zamiast krwi. W godzinę po operacji i po ponownym napełnieniu mózgu świeżą krwią pacjenci doktora Kudo wracali do przytomności bez komplikacji i poważniejszych objawów ubocznych.
Ciekawe na co liczył Amerykanin James Bedford, gdy przed śmiercią ( która nastąpiła w styczniu 1967r. ) przygotował sobie chłodną uroczystość pogrzebowa. Jego ciało zostało mianowicie zamknięte w hermetycznym metalowym pojemniku i zanurzone w płynnym azocie, to znaczy oziębione do temp. –196C. Bedford, który zmarł na raka płuc ( nie palcie papierosów !! ) miał nadzieje, że w tym stanie zamrożenia jego chore ciało doczeka czasu, gdy nauka nie tylko rozwiąże problem raka, ale i hibernacji. Czy tak istotnie się stanie niewiadomo. Dzisiejsza wiedza na ten temat karze powątpiewać w „zmartwychwstanie” pana Bedforda, ponieważ zamrożenie wody w komórkach żywych organizmów powoduje ich zniszczenie na skutek tworzących się wewnątrz kryształków lodu. Widać to wyraźnie na mrożonych owocach. Zamrożone truskawki wyglądają jak żywe, ale po odmrożeniu nie maja niestety jędrności świeżych owoców. Ponieważ ich wewnętrzna struktura uległa w czasie zamrażania zniszczeniu. Ta perspektywa nie odstrasza jednak naśladowców doktora Bedforda. Za jego przykładem poszło już kilku innych bogatych Amerykanów, chcących doczekać lepszych czasów.
Prostsze od człowieka organizmy żywe, bakterie czy wirusy, mogą w stanie anabiozy, czyli życia utajonego trwać bardzo długo. Jest to niekiedy możliwe w wypadku większych istot żywych. W syberyjskiej kopalni złota w rejonie magadańskim koparka wydobyła pewnego dnia bryłkę lodu z zamrożonym zwierzęciem podobnym do jaszczurki. Włożono ją do wody i gdy lód się rozpuścił zwierzę ożyło. Był to rzadki już dzisiaj gatunek syberyjskiego kątozęba. Kiedy metodą archeologów zbadano jego wiek okazało się, że ów zwierz „zmartwychwstał” po ok. 100 latach zamurowania w lodzie.
Chociaż zamrożenie ludzkiego ciała na razie nie rokuje większych szans na „zmartwychwstanie” to bez wątpienia da się przez wiele lat przechowywać w lodówce ludzkie zarodki. Więc kto wie ??… Może w ten sposób zapewnimy „nieśmiertelność” przynajmniej naszym genom.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut