profil

Romans rycerski

poleca 85% 239 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyło sobie plemię złośliwych gnomów. Wszyscy byli tam szczęśliwi z wyjątkiem rodziny Lepperów. Byli to władcy tej krainy. Powodem ich smutku był brak dziecka. Zrozpaczona rodzina postanowiła zwrócić się o pomoc do maga. Mag ów, słynący z wielkiej mądrości, przyrządził dla nich eliksir, dzięki któremu mieli doczekać się potomka.
Gdy minęło dziewięć miesięcy, na świat przyszedł ich syn, któremu dali na imię Balcerowicz. Chłopiec był jednak bardzo brzydki. Dorośli twierdzili, że wygląda jak człowiek. Wtedy stary Lepper zadecydował: „Balcerowicz musi odejść!!”. Zapadła decyzja, że chłopczyk zostanie puszczony na rzekę w wiklinowym koszu z pełnym obciążeniem, tj. w pieluchach i z kamieniem ważącym 50 kg. Jednak, gdy mag dowiedział się co Lepperowie chcą uczynić z jego dziełem, rzucił czar, aby kosz nigdy nie zatonął.
Balcerowicz był niesiony nurtem rzeki wiele dni. Karmiły go nimfy wodne, które poprosił o to mag. Po 21 dniach wędrówki mały Balcerowicz został wyłowiony przez kobietę robiącą pranie w rzece. Kobieta ta była człowiekiem, więc Balcerowicz nie wydał się jej brzydki. Ową kobietą była Jakubowska, wierna służąca króla Millera.
Chłopiec dorastał w miłej, przyjaznej atmosferze razem ze swoją matką w małej izbie niedaleko królewskiej kuchni. Balcerowicz był uroczym i wesołym dzieckiem. Miał bardzo wielu kolegów, z którymi lubił się bawić.
Ich ulubioną zabawą było zdejmowanie korony królowi, gdy ten śpi.
Niestety, Balcerowicz zawsze przegrywał (i kilkakrotnie zastał skazany na zakucie w dyby). Drugim ulubionym zajęciem Balcerowicza było przypatrywanie się turniejom rycerskim. Najbardziej lubił, kiedy krew tryskała na białe suknie dwórek. Jego największym marzeniem był udział w jednym z takich pojedynków.
Pewnego dnia na dworze króla Millera zjawiła się jego bratanica o prześlicznym imieniu Buzkowa. Była to kobieta pełna wdzięku, miała prześliczne, długie włosy, gęsto rozsiane piegi i przecudownej urody zielone oczęta. Kiedy przekraczała progi zamku swojego stryja, ujrzał ją Balcerowicz i zakochał się w niej bez pamięci. Z wyrazu oczu Buzkowej można było wyczytać, iż odwzajemnia ona uczucie, jakim obdarzył ją Balcerowicz. Zakochany młodzieniec pobiegł za nią do sali tronowej i zaczął podsłuchiwać pod jej drzwiami. Okazało się, że owa niewiasta była bratanicą króla. Przyjechała do niego, ponieważ jej ojciec zginął w tragicznym wypadku. Otóż jego woźnica prowadził po pijanemu i wjechał na drzewo. Millerowi nie podobało się to, że przybyła mu jeszcze jedna osoba do wyżywienia i jął się zastanawiać, jak się jej pozbyć.
Tymczasem romans dwojga kochanków się rozwijał. Doszło nawet do tego, że królewna zaczęła pokazywać się z Balcerowiczem publicznie. W ten sposób królowi Millerowi doszło jeszcze jedno zmartwienie: jak pozbyć się księżniczki, a jednocześnie sprawić aby trzymała się z dala od parobka bez pieniędzy? Król myślał o tym całymi dniami i nocami. Omal nie popadł w ciężką chorobę. Zakochani byli za to w siódmym niebie! Przechadzali się w świetle księżyca po królewskich parkach, snuli plany na przyszłość. Pojechali także na wycieczkę dookoła królestwa. Planowo miała ona trwać trzy dni. Nie było ich tydzień. Bóg raczy wiedzieć, jakich grzechów się dopuścili!
Gdy Balcerowicz i Buzkowa wrócili z wycieczki, dotarła do nich wiadomość, że król organizuje turniej o rękę niewiasty. Młodych ludzi bardzo zasmuciła ta wiadomość, gdyż oznaczało to ich rozstanie. Królewna będzie musiała poślubić zwycięzcę potyczki, a na pewno nie byłby to Balcerowicz, gdyż jako zwykły robotnik nie miał prawa brać udziału w walce. Zresztą nawet gdyby miał takie prawo, to nie miał zbroi.
Pewnego wieczoru, gdy Balcerowicz przechadzał się po lesie, ukazała mu się postać starca.
- Kim jesteś?- zapytał przerażony młodzieniec
- Jestem magiem z twoich rodzinnych stron. Czuwam nad tobą od urodzenia. - odparł starzec
- Przecież w tym królestwie nie ma żadnego czarnoksiężnika!
- Cóż, widzisz, bo ty nie jesteś stąd.
- Jak to?!
- To zbyt skomplikowane, żeby ci to wyjaśnić. Wypij ten eliksir, a przypomnisz sobie wszystko, co się z tobą działo od dnia twoich narodzin.
Napalony młodzieniec wyrwał flakonik z miksturą starcowi z rąk i wypił całą zawartość buteleczki. I wtedy się zaczęło. Balcerowicz zaczął mieć dziwne wizje. Widział swoich rodziców wkładających go do kosza, kamień leżący obok niego i karmiące go nimfy.
- Teraz już wszystko pamiętam! Ale jednego nie rozumiem. Dlaczego do mnie przyszedłeś?
- Ponieważ potrzebujesz mojej pomocy.
- A niby w jaki sposób możesz mi pomóc?
- Patrz!
Mag dotknął Balcerowicza magiczną różdżką i jego łachmany zamieniły się w lśniącą zbroję a kij trzymany w ręce zamienił się w pozłacany miecz.
- To cudowne!
- Teraz już możesz wziąć udział w turnieju.
- Dziękuję, starcze!
Podczas turnieju dzielny młodzieniec radził sobie bardzo dobrze. Balcerowicz kosił wszystkich swoich przeciwników, jacy się tylko napatoczyli. Młody rycerz tak świetnie wymachiwał swym orężem ,że aż doszedł do finału i go wygrał. Król Miller, gdy zobaczył zwycięzcę pojedynku, pomyślał: „Wygląda na bogatego. Może nie tylko zabierze ode mnie tego darmozjada Buzkową, ale także pomoże mi załatać dziurę w moim budżecie?”
Wtedy bohaterski rycerz pokazał swoją twarz. Królewna nie dowierzała własnym oczom! Czy to na pewno jej ukochany, czy może omamy wywołane tęsknotą? Jej nie pewność jednak minęła, gdy wojownik podszedł do niej i zaczął ją całować. Tak. To był smak ust jej kochanka! Ten jedyny niepowtarzalny smak rozkoszy i spróchniałych zębów. Miller uświadomiwszy sobie, że Balcerowicz wygrał turniej, zasępił się bo pomyślał: „co?! Mam oddać Buzkową temu nędzarzowi?! Przecież on nie tylko nie pomoże mi załatać mojej dziury, ale ją powiększy!” Wtem przyszła mu do głowy wspaniała myśl. Wstał i powiedział:
- Dzielny rycerzu! Dowiodłeś swego męstwa w pojedynku. Mam jednak nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż ta oto niewiasta siedząca u mego boku jest warta najdzielniejszego męża w królestwie.
- Ależ oczywiście królu! Ta białogłowa jest przecież skarbem nie tylko dla ciebie, lecz także i dla mnie.
- Skoro tak, to powinieneś zrozumieć moją decyzję, która brzmi: jeśli chcesz poślubić moją bratanicę, musisz zabić smoka Belkę, który pustoszy zachodnią część mego państwa. Jeśli go nie pokonasz, to nie oddam ci ręki pięknej Buzkowej. Aby udowodnić śmierć smoka, przynieś mi jego trzy zęby.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, królu.- odparł Balcerowicz i odszedł ze spuszczoną głową na zachód. Królewna krzyczała za nim, lecz on się nie odwrócił, gdyż nie chciał aby ktokolwiek widział łzy spływające po jego policzku.
Gdy rycerz wrócił do domu, zdjął swą zbroję i runął załamany na łóżko. Myślał, że już wszystko stracone. Przecież Belka jest od niego dziesięciokrotnie większy, a poza tym zieje ogniem, który przepala najgrubsze pancerze. Kiedy Balcerowicz tak leżał, ujrzał za oknem zadziwiająco jasne światło. Pomyślał, że to elfy znów mają jakieś święto lasu. W tym momencie jednak przypomniał sobie, iż to święto było dwa dni temu! Zaintrygowany młodzieniec wybiegł na zewnątrz, aby się przekonać co to jest. Okazało się, że był to mag trzymający świetlistą tarczę.
- Witaj, magu. – zaczął młodzieniec.
- Witaj. Obserwowałem twe poczynania na turnieju. Jesteś dzielnym mężem, ale smoka bez mojej pomocy nie pokonasz.
- Skąd wiesz o smoku?!
- Przecież mówiłem, że cię obserwowałem. Dlaczego mnie nie słuchasz?
- Mniejsza o to. W jaki sposób chcesz mi pomóc?
- Oto tarcza z promieni słonecznych. Uchroni cię ona przed oddechem Belki.
- Doceniam twoje chęci, ale sama tarcza nie wystarczy do pokonania tego potwora. Przydałoby się jeszcze parę wskazówek jak z nim walczyć.
- Cóż, nie wiem, co ci poradzić, ale mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. Oto jest cudowna mikstura. Natrzyj nią swój oręż, a każdy kogo zadraśnie padnie martwy w ciągu dziesięciu sekund.
- Dzięki za wszystko, przyjacielu.
Nazajutrz dzielny rycerz przyodział się w swoją zbroję, natarł tarczę i miecz miksturą od czarodzieja i ruszył w kierunku jamy smoka. Bohater szedł wieli dni i po drodze zatrzymywał się w wielu miejscach. Pewnego dnia zawitał do gospody, w której właśnie przebywał król Miller wracający z polowania.
- Kogóż to widzą moje królewskie oczu? Przecież to Balcerowicz! Czyżbyś chciał pokonać smoka?
- Witaj, o panie. Tak, właśnie zdążam w kierunku jamy smoka. Dla miłości Buzkowej jestem gotów zaryzykować życie! A poza tym mam nadzieję, że moja misja zakończy się sukcesem nie tylko dlatego, abym mógł poślubić księżniczkę, lecz dla wyzwolenia ludu uciemiężonego przez Belkę(że o połowie królestwa nie wspomnę) !
- Nadzieja matką głupców. Ale każda matka swe dziecię kocha.
- Pozwól królu, że już odejdę.
- Ależ naturalnie! Przecież musisz zregenerować siły przed pojedynkiem z bestią.
Z samego rana Balcerowicz ruszył w dalszą drogę. Był bardzo niespokojny, gdyż zgodnie z jego obliczeniami w samo południe miał dojść do jamy smoka. Po kilku godzinach wędrówki, młody rycerz stanął u wlotu jaskini Belki i zaczął krzyczeć:
- Hej, smoku! Jam jest Balcerowicz, twój pogromca! Pokaż swój gadzi pysk i walcz ze mną!
W tej samej chwili z jaskini doleciał przeraźliwy ryk potwora a zaraz za nim gorący podmuch ognia. Jednak w ostatniej chwili młody rycerz zdołał się zasłonić tarczą podarowaną mu przez czarodzieja
- Tylko na tyle cię stać? Wyłaź z tej nory bestio!
Potwór nie pozostał głuchy na wołanie Balcerowicza i wyszedł z jamy. Dzielmy rycerz nie zastanawiając się długo, uderzył smoka swym mieczem. Belka zachwiał się raz, potem drugi, a następnie upadł. Niestety, przewrócił się na rycerz i złamał mu nogę. Dzielny bohater resztkami sił zdołał wypełznąć spod olbrzymiego cielska i wyłamać trzy zębiska z paszczy smoka. Następnie zaczął się czołgać w kierunku domu. Był jednak tak słaby, że zdołał dotrzeć jedynie do płynącej nieopodal rzeki, gdzie stracił przytomność.
Obudził się w ciepłej, małej chacie z opatrzoną nogą.
- Witaj, rycerzu. Jestem pustelnik Hausner.
- Bądź pozdrowiony, pustelniku. Co ja tutaj robię?
- Znalazłem cię nieprzytomnego nad brzegiem rzeki gdy szedłem po wodę. Opatrzyłem ci nogę. Masz szczęście, że znam lecznicze mikstury. Dzięki temu twoja noga nie będzie się goiła miesiąc tylko trzy dni. A teraz wybacz mi, ale muszę iść nakarmić leśne zwierzęta.
Gdy tylko Hausner wyszedł, w izbie pojawił mag.
- Jak się czujesz, Balcerowiczu?
- Dziękuję, dobrze. Dlaczego mnie nie ocaliłeś przed tym wypadkiem?!
- Miałem ważniejsze rzeczy do roboty, a poza tym powinieneś mi być wdzięczny!
- Ja? Niby czemu?
- A jak myślisz, kto wylał pustelnikowi wodę z wiader?
- Aha. W takim razie dziękuję. Lepiej szybko znikaj, zaraz tu wejdzie pustelnik!
- Masz rację. Żegnaj więc i zdrowiej szybko!
Gdy minęła trzydniowa kuracja, Balcerowicz wrócił do zamku.
Król Miller był bardzo zdziwiony widokiem rycerza:
- Co?! Ty żyjesz?!- Mówił, a raczej krzyczał władca.
- Nie tylko żyję, ale także pokonałem smoka Belkę. A oto trzy zęby z jego cuchnącej siarką gęby na dowód mego męstwa!
- Ach, kochany! Nareszcie mażemy być razem!- wtrąciła Buzkowa i rzuciła się kochanemu na szyję.
- Nie tak szybko! Wprawdzie udowodniłeś, że jesteś odważny, ale przecież nie jesteś szlachcicem!
Wtedy sala tronowa wypełniła się przedziwnym światłem i pojawił się mag.
- Drogi królu!- powiedział- ten oto młodzieniec jest potomkiem królów gnomów z rodziny Lepperów. A oto świadectwo jego urodzenia.
Królewna była zaskoczona. „Jak to?! Mam poślubić gnoma? Nigdy!”. Na szczęście mag odczytał jej myśli i rzucił na nią czar, aby zapomniała o czym była mowa przed chwilą.
- Moja bratanica ma poślubić gnoma? No trudno. Przynajmniej ma pieniądze i pomoże mi zredukować moją dziurę budżetową. Ślub odbędzie się za cztery dni!
- zawyrokował król Miller.
Gdy nadszedł dzień zaślubin odbyło się huczne weselisko. Stoły uginały się pod ciężarem jadła i trunków. Specjalnie na tą okazję upolowano 100 dzików, 200 dzikich kaczek i ubito 50 cieląt.
I ja tam byłem, miód i mleko piłem (wódki jeszcze nie znali) .

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut

Teksty kultury