profil

Akademia Krakowska za panowania Jagiellonów

Ostatnia aktualizacja: 2022-01-09
poleca 85% 1845 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kazimierz Wielki zakładając uniwersytet pragnął – wedle słów wiekopomnego aktu erekcyjnego a dnia 12 maja 1364 roku, – aby ta najwyższa instytucja naukowa Polski „wydała mężów dojrzałością rady znakomitych”. Celem tego uniwersytetu była przede wszystkim służba państwu, zwłaszcza w dziedzinie prawa i dyplomacji, pomoc w zjednoczeniu społeczeństwa i skupienia go wokół władzy królewskiej. Założenie uniwersytetu w wiekach średnich było niełatwą sprawą. Aby móc to uczynić potrzebne było pozwolenie najwyższych czynników kościelnych. Toteż do ówczesnej siedziby papieża do Awinionu, Kazimierz Wielki jeszcze w 1363 roku wysłał posłów i uzyskał od papieża Urbana V potwierdzenie dla swych postanowień. Był to drugi po Pradze uniwersytet w Europie środkowej.

„Studium Generalne już dawno, mianowicie za czasów sławnej pamięci Kazimierza, króla polskiego... rozpoczęte, lecz z powodu pewnych przeszkód nie kontynuowane... w mieście Krakowie... odnowiliśmy i na nowo ufundowaliśmy”, mówi Jagiełło w jednym ze swoich przywilejów dla Uniwersytetu Krakowskiego. Ale nie od razu i niełatwo do tego doszło. Ówczesne położenie polityczne polsko – litewskie państwa było bardzo trudne. Jagiełło choć mógł zrozumieć propagandową wartość uniwersytetu, zagrożony na Litwie przez sojusz Witolda z Krzyżakami, nie czując się dość pewnie i w Polsce musiał łożyć przede wszystkim na wojsko i zjednywać sobie rycerstwo, wówczas jeż krytycznie usposobione wobec kleru. Z drugie strony ci, którzy dążyli do odnowienia uniwersytetu, zwłaszcza wychowankowie Studium Praskiego wraz z mistrzem Mateuszem, mimo odwoływania się do przywileju Kazimierzowskiego, wyobrażali sobie tę uczelnię już inaczej, na wzór Pragi i Paryża, pod władzą biskupa i z teologią na czele, co nie mogło podobać się panom świeckim. Aby uruchomić studium teologii trzeba było zezwolenia papieża, co w ówczesnej sytuacji politycznej, wobec oszczerstw rzucanych na Jagiełłę, katolika zaledwie od 4 lat, przez Krzyżaków, Habsburgów i Luksemburgów nie było rzeczą łatwą. Toteż na razie uzyskano tylko jakąś ogólna obietnicę królewską i zalecenie wydane biskupowi uposażenia chlebem duchownym trzech katedr, zalążka przyszłego Studium. Istniały, więc trzy skromnie wyposażone katedry, niezależnie od tego, czy wykłady na nich odbywały się stale czy ulegały przerwom.

Bulla papieża Bonifacego IX zezwalająca na skutek próśb króla Władysława i królowej Jadwigi na otwarcie przy Uniwersytecie Krakowskim Wydziału Teologicznego, datowana na 11 stycznia 1397 roku, jest wynikiem dawniejszych starań i zarazem najkorzystniejszej od 10 lat sytuacji politycznej państwa Jadwigi i Jagiełły, osiągniętej w 1396 roku. Jest to też jeszcze jeden sukces dyplomatyczny tego państwa, że Bonifacy IX, w przeciwieństwie do Urbana V, nie wyraża żadnych zastrzeżeń i nadaje mającemu powstać wydziałowi te same prawa, jakie ma Studium Generalne w Paryżu.

Argumenty za odnowienie uniwersytetu wzbogacono nowym: potrzebą kształcenia w teologii Litwinów. Chodziło o osiągnięcie pełnej chrystianizacji Litwy przy pomocy wykształconego kleru narodowości litewskiej. Nie mniej ważnymi zadaniami teologów – Litwinów miało być przeciwdziałanie wpływom schizmy wśród książąt i bojarów litewskich, stworzenie rodzimej hierarchii kościelnej i skuteczne zaprzeczanie krzyżackiej wersji o trwałości pogaństwa w tym kraju. Królowa zaczęła gromadzić potrzebne fundusze. Ściągnięto przy udziale Rady Miejskie Krakowa mistrza Mateusza, już wówczas rektora w Heidelbergu. Można podziwiać gotowość z jaką rzuca on wszystko, składa obowiązki rektorskie w ręce młodszego praskiego kolegi i spieszy do Krakowa. Ale i tym razem nie doszło do otwarcia Studium i Mateusz wrócił do Heidelbergu. Można się tylko domyślać, że stanęły przed nim przeszkody zbyt wygórowane, zdaniem króla, wymagania organizatorów bądź spór o kanclerstwo przyszłej uczelni. Wydaje się, że biskup krakowski chciał mieć uniwersytet całkowicie pod swoją władzą i że napotkał ostry sprzeciw ze strony kancelarii królewskiej, za którą twardo stanął król. Zatarg odbił się również i na kancelarii królowej. Zniecierpliwionej Jadwidze podsuwa nową radę jej nadworny kaznodzieja – Jan Szczekna. Skoro są trudności z uruchomieniem Studium w Krakowie, trzeba stworzyć odpowiednie warunki dla kształcenia Litwinów – teologów w Pradze, więc ufundować dla nich osobną, dobrze wyposażoną bursę. Przywilej królowej w stosunku do bursy przewiduje ogromny nakład w stosunku do tego, co później otrzymał Uniwersytet Krakowski. Zakupienie domu w Pradze i 250 grzywien groszy praskich rocznie czynszu na utrzymanie, musiałoby kosztować przy najkorzystniej prowadzonych transakcjach do trzech i pół tysięcy grzywien gotówką. Królowa nie cofa cię jednak przed tak wielkim wydatkiem – widocznie nie mniej przeznaczała na Studium Krakowskie. Już parę miesięcy po nadejściu do Krakowa wspomnianej bulli Bonifacego IX, Szczekna zaopatrzony w odnośne pisma Jadwigi i jakąś część gotówki uzyskał od króla Wacława IV obszerny przywilej zezwalający na tę fundację. Właściwy dokument fundacyjny Jadwigi, bardzo pięknie zredagowany, wyrażający troskę królowej o nawrócenie Litwy, wystawiono po powrocie kaznodziei, przytaczając w nim dokument króla czeskiego.

Nastąpiła ciąża królowej i drobniejsze fundacje oraz świadczenia z nią związane, ale i plan ufundowania jednego czy dwóch kolegiów w stolicy musiał dojrzewać, skoro po śmierci Jadwigi tak stosunkowo szybko go zrealizowano. Wielkim wstrząsem dla dworu, wyższego kleru i przyszłych profesorów zamierzonego Studium była gorączka połogowa, długotrwała agonia i śmierć młodej królowej. Nie mniejszy wstrząs musiał odczuć Jagiełło, skoro oświadczył chęć złożenia polskiej korony. Tym większej wagi nabrał testament Jadwigi zalecający poddanym wierność królowi, a królowi – odnowienie uniwersytetu. Na ten cel przeznaczyła pozostawione pieniądze, szaty i klejnoty. Egzekutorowie pospieszyli się, aby wykonać wolę zmarłej – mimo nie załatwionych sporów kompetencyjnych – nim osłabnie wrażenie wywołane jej śmiercią. Fundusz pozostawiony przez nią, uszczuplony jałmużnami nie był zbyt wielki. W każdym razie był to kapitał zakładowy dość skromny, nawet łącznie z darem króla Władysława stwierdzonym w przywileju fundacyjnym.

W rok po śmierci królowej dom przy ulicy Św. Anny – pierwsze kolegium, zwane Kolegium Królewskie, także artystów, a po otwarciu Kolegium Mniejszego w 1449 roku Kolegium Większe (Maius) – było gotowe przynajmniej na tyle, że można było na nim prowadzić zajęcia uniwersyteckie, a więc zainaugurować Studium. Informuje o tym krótka zapiska zapewne uczyniona współcześnie w zagubionej księdze najstarszych statutów uniwersyteckich.

Zapiska o inauguracji studiów w 1400 roku, przepisana w latach dwudziestych XV w.
Z notatki dowiadujemy się również, że w dniu św. Magdaleny, tj. we czwartek 22 lipca 1400roku król uroczyście ustanowił Collegium almae universitatis Studii Cracoviensis, zaś cztery dni później tj. poniedziałek 26 lipca rozpoczął wykłady sam biskup krakowski i kanclerz uniwersytetu lekcją z prawa kanonicznego. Dalsza zapiska mówi, że przedtem w sobotę 24 lipca pierwszy rektor Studium Krakowskiego, doktor dekretów Stanisław za Skarbimierza rozpoczął wpisy. Listą wpisów rozpoczynają członkowie honorowi i dobrodzieje uniwersytetu z królem na czele. Na liście honorowych członków widnieją po królu: biskup Piotr Wysz, biskup włocławski Mikołaj Kurowski, Jan Tęczyński jako egzekutor testamentu królowej i wielki dobrodziej uniwersytetu, Klemens z Moskarzewa podkanclerzy królestwa polskiego. Najprawdopodobniej Kurowski i Moskorzowski znaleźli się tam przede wszystkim z racji współudziału w wystawieniu dokumentu fundacyjnego. Natomiast dalej dopisywano na tej karcie późniejszych dobrodziejów i protektorów Studium. Na innej karcie spisano prałatów i kanoników, na następnej plebanów, którzy złożyli datek pieniężny na rzecz uniwersytetu. Między nimi znajdują się późniejsi fundatorzy kolegiatur, Jan Szafraniec i Nowko, scholastyk mgr Otto Marcinowic, Jan Krystyn z Wodnik oraz Mikołaj syn Andrzeja z Bystrej. Specjalnie wyróżniono Piotra Tęczyńskiego, który według tej zapiski miał na początku wiele się trudzić dla uniwersytetu. Nie wiadomo czy wszyscy z nich wpisali się od razu, czy niektórych nie dopisano w ciągu następnych czterech lat. W każdym razie można w nich widzieć grono przyjaciół pierwszych mistrzów i uniwersytetu, którzy mu udzielali wsparcia i poparcia.

Nie wiadomo też, ilu studentów zapisało się tego pierwszego dnia, a ilu przybyło w czasie drugiego. W każdym razie zapisało się ich stosunkowo dużo, bo 203, przeciętna liczba wpisów w 10 następnych latach wynosiła 85. Więcej niż połowę stanowili miejscowi, Małopolanie. Nie brakowało też Ślązaków. Niektórzy przenieśli się na dalsze studia z Pragi do Krakowa. Byli między wpisanymi starsi ludzie świeccy jak i również duchowni na stanowiskach. Około połowa studentów pochodziła ze wsi, a więc byli to zapewne synowie szlacheccy lub synowie sołtysów, druga połowa to mieszczanie.

Z tych pierwszych uroczystych dni zachowała się mowa wygłoszona przez pierwszego rektora, misternie zbudowana na cytacie z Apokalipsy. Mówca porównuje cztery wydziały uniwersytetu do czterech zwierząt apokaliptycznych. Przedkłada jakby program nauk, które mają tu być wykładane, określając cel i przydatność każdej z nich. Wychwala teologię i prawo, uczy leczyć społeczeństwo, tak jak medycyna uczy leczyć ciało. Ze sztuk wyzwolonych omawia gramatykę, retorykę, logikę, arytmetykę, geometrię jako sztukę mierzenia, muzykę jako sztukę harmonii, teorykę (astrologię) jako sztukę poznawania przyszłości z jej przyczyn. Monastyka ma uczyć o życiu zakonnym, ekonomia o rządzeniu domem, polityka o życiu dużych zbiorowości ludzkich.

Ale najważniejszy akt datowany w tymże dniu 26 lipca 1400 roku to przywilej fundacyjny króla Władysława Jagiełły. Zredagowany przez notariusza królewskiego Mikołaja z Sandomierza, pod nadzorem Mikołaja Kurowskiego i Klemensa Moskorzowskiego, przejmuje całe partie z dawnego przywileju Kazimierza Wielkiego. Powtarza z tego dyplomu z niewielkimi odchyleniami i poprawkami większość dyspozycji, przywileje oraz immunitet nadany uniwersytetowi, wolność od ceł i ochronę przyjezdnych obcych studentów, zabezpieczenie ich przed wyzyskiem i rabusiami, ustępy o jurysdykcji rektora, a sądzeniu członków uniwersytetu według prawa rzymskiego i o zatwierdzeniu egzaminów i stopni naukowych przez kanclerza królewskiego. Wprowadza jednak bardzo istotne dodatki i zmiany. Przede wszystkim we wstępie podnosi jako główny cel fundacji pełną chrystianizację Litwy. W przepisach szczegółowych opuszcza wzmianki o się na uniwersytetach bolońskim i padewskim, o hospicjach dla studentów. Natomiast włącza nadanie domu przy ulicy Św. Anny przeznaczonego na lektoria uniwersyteckie i mieszkania dla mistrzów. Obdarza ten dom pełnym immunitetem i prawem jakie posiadają kościoły. Nadaje profesorom kolegiatom pensję 100 grzywien rocznie, pobieraną z cła krakowskiego z klauzurą zabezpieczającą terminową wypłatę. Na samym końcu znajduje się bardzo ważny dla dalszych losów krakowskiego Studium. Aby uzyskać ze strony biskupa zrzeczenie się pretensji do kanclerstwa uniwersytetu, król mianował go konserwatorem Studium. W jego ręce oddaje dysponowanie dochodami, wyznaczanie płac profesorskich i mieszkań w kolegium. Oddawało to profesorów w całkowitą zależność od biskupa, znacznie większą nią zależność od kanclerza.

Uposażenie Studium podane w dokumencie fundacyjnym nie mogło wystarczyć; było raczej wstępem do dalszych nadań. Rozpoczęła je darowizna uczyniona przez cały ród rycerski. Wyniknęła ona niewątpliwie z inicjatywy bliskich królowej Jadwidze Tęczyńskich i prawdopodobnie za starania w tej sprawie uniwersytet był tak wdzięczny Piotrowi Tęczyńskiemu. Nadawcą był ród Toporów na czele z rodziną Tęczyńskich i kanclerzem Zakliką z Mydlnik, przedstawicielem drugiej gałęzi tego rodu. Posiadali oni połowę prawa patronatu małej kolegiaty Świętego Idziego, ufundowanej przez ich wspólnego przodka. Druga połowa prawa patronatu należała do opactwa w Sieciechowie. Kolegiata liczyła tylko 3 kanonie i jedną kustodię. Nadanie obejmowało więc dwa prebendy stosunkowo niewielkie, ale o dochodach łatwo ściągalnych z folwarków, wsi i dziesięcin w okolicach Krakowa. Otóż wspomniani panowie, rezygnując z prawa nadania tych prebend członkom swego rodu, zwrócili się później w 1400 roku za pośrednictwem króla do papieża z prośbą o wcielenie tej kolegiaty do uniwersytetu. Bonifacy IX bullą z 10 maja 1401 roku wyraził zgodę i w połowie XV w. paru profesorów prawa otrzymało prebendy u św. Idziego.

Dokument Władysława Jagiełły z 15 VI 1401 roku, nadający Akademii kolegiatę św. Floriana

Jeszcze za rektoratu Stanisława ze Skalbmierza, uniwersytet osiągnął ważniejsze nadania beneficjów. Oparcie wyposażenia Studium o beneficja kościelne, chleby duchowne, zamiast o pensje królewskie i pomoc miasta wyniknęło przede wszystkim z powołania Wydziału Teologii. Poza tym Kościół od XIV w. tak wzbogacił się na dziesięcinach coraz silniej wykorzystywanych i egzekwowanych, a zarazem tak niewłaściwie używał swych bogactw, że w społeczeństwie świeckim narastały coraz silnie tendencje sekularyzacyjne. Król Jagiełło nie spieszył się więc z nową kosztowną fundacją. Dochody królewskie w okresie zbrojeń przed wielką wojną z Krzyżakami pochłaniał w pierwszym rzędzie konflikt z Zakonem. Dlatego najwygodniejszą formą uposażenia zarówno dla króla, jak i dla biskupa było przekazanie nowej instytucji jakiejś części synekur kościelnych, którymi dysponowali. Rzecz ta w zasadzie musiała być zdecydowana już wcześniej, przed otwarciem Studium, ale widocznie uzgadniano nie bez trudu, co ma ustąpić król, a co biskup, skoro oba przywileje nadawcze, królewski i biskupi, wystawiono dopiero 15 czerwca 1401 roku.

Król cedował swoje prawo do obsadzania dwóch prelatur oraz czterech kanonii w kolegiacie Świętego Floriana na Kleparzu, tj.: czapelskiej, siepietnickiej, jasielskiej i niegłowickiej, oraz trzech beneficjów stanowiących uposażenie kancelarii dzielnicowych: wielkopolskiej, łęczyckiej i sieradzkiej. W sumie nadanie królewskie obejmowało dziewięć prebend.

Biskup ofiarował dwie kanonie w kapitule katedralnej. W potwierdzeniu tego nadania w 1404 roku określono dokładniej, że mają to być kanonie dzierżone wówczas przez Zbigniewa Zbigniewowicza i Jana Szafrańca, czyli karniowska i łętkowicka. Ponadto Studium otrzymało od swego kanclerza trzy beneficja połączone z obsługą kościołów: parafialnego w Luborzycy oraz dwóch kościołów rektoralnych: Świętej Marii Magdaleny i Świętego Wojciecha. Dawało to łącznie pięć prebend, z których dochody wedle potwierdzenia z 1411 roku nie przekraczały 170 grzywien czystego srebra. Mimo, że brak jest współczesnego otaksowania prebend świętofloriańskich, można przyjąć, że darowizna królewska była znacznie większa od biskupiej. Ponadto król istotnie tracił prawo dysponowania nadanymi prebendami, podczas gdy biskup jako konserwator uniwersytetu w pewnym stopniu wciąż je zachowywał. Była to jakby powtórna fundacja królewska i nic dziwnego, że dokument Jagiełły, wydany tym razem przez ręce kanclerza Zakliki, jest bardzo uroczysty i powtarza cały obszerny wstęp i motywacją nadania z dokumentu fundacyjnego.

Stosunek króla Jagiełły do uniwersytetu szybko się zacieśnia. Świadczy o tym między innymi list wystosowany w 1404 roku do papieża Bonifacego IX w sprawie zatwierdzenia nadań, dokonanych na rzecz krakowskiej wszechnicy, pełen uznania i pochwał dla działalności jej profesorów.

Uniwersytet odwdzięcza się królowi, teraz już prawdziwemu fundatorowi, podkreślając jego zasługi, a zapominając rychło pierwszym fundatorze, królu Kazimierzu. Dowodem wdzięczności dla króla był też wybór na drugiego z kolei rektora Litwina, krewniaka królewskiego, kustosza kapituły krakowskiej, Jana księcia drohiczyńskiego, który zmarł zresztą przed końcem kadencji.

Zmiany wprowadzone w ustroju uniwersyteckim, nowe uposażenie, nade wszystko zaś obdarzenie Krakowskiej Wszechnicy beneficjami, umieszczające ingerencję papieską w ich rozdawnictwo, wszystko to wymagało sankcji głowy Kościoła, gdyż inaczej łowcy ekspektatyw mogli znacznie utrudnić i opóźnić objęcie przyznanym profesorom prebend. Otrzymanie tej sankcji okazało się jednak nie łatwe i dopiero papież Jan XXIII zatwierdził dnia 28 lipca 1410 roku oba przywileje fundacyjne króla, zaś przeszło rok później nadanie pięciu pebend przez biskupa. Na razie nadania te nie sprawiły jednak poprawy bytu profesorów. Dało im jedynie eksperatywy, prawo na objęcie prebend i odnośnych dochodów po śmierci dotychczasowych posiadaczy. Były one nadane właściwie wyłącznie teologom, krzywdząc najliczniejszy, najbiedniejszy i najpracowitszy Wydział Sztuk Wyzwolonych. Z obu dokumentów królewskich z lat 1401 i 1404 roku wynika mianowicie, że tak jak prebendy tak i pensja 100 grzywien rocznie była przeznaczona dla teologów. Podobnie pierwszy dokument nadawczy biskupa z 1401 roku dotyczy wyłącznie teologów, powtarzając dosłownie formułę nadania królewskiego. Widocznie fundatorzy liczyli, że prawnicy i medycy będą mieli inne dochody, a Wydział Sztuk utrzyma się z opłat studenckich, co już w pierwszych larach okazało się nierealne. Toteż następne dokumenty brzmią już inaczej. Powtórzenie nadania biskupa z 1403 roku przeznacza owe 5 prebend dla uniwersytetu jako całości, bez wzmianki o teologach. Dochody z nadanych beneficjów mają być obracane na pożytek uniwersytetu według zarządzania samych profesorów, pod warunkiem,, że obowiązki kościelne związana z beneficjami będą spełniane przez nadających się do tego duchownych. Podobną ewolucję przechodzi przeznaczenie prebend królewskich. Ordynacja z 1409 roku mówi, że zostały one nadane całemu uniwersytetowi i że ten, kto którąś z nich otrzyma, powinien pracować według wymagań tego fakultetu, więc przewiduje nadanie ich mistrzom ze wszystkich wydziałów. Ordynacja z 1411 roku omawia już specjalnie obowiązki mistrzów sztuk, nawet takich, którzy nie będą jednocześnie studiować na jednym z wyższych wydziałów. Widać, że Wydział Filozoficzny nabiera coraz większego znaczenia w ciągu tego pierwszego okresu, zyskuje dla siebie salarium królewskie oraz obietnicę udziału z przyszłych dochodach z prebend. Lukę w uposażeniu mistrzów tego najliczniejszego wydziału starają się wypełnić skromne fundacje prywatne. Stanowią one dowód, że tak kler jak światlejsze jednostki spomiędzy rycerstwa i mieszczaństwa odczuły potrzebę utrzymania uniwersytetu. Przykład takiej fundacji dali czterej bracia Szafrańcowie, głównie za sprawą Jana Szafrańca, świeżo mianowanego kustosza katedry Krakowskiej. Ufundowali oni w jesieni 1402 roku na części wsi Trątnowice w Krakowskiem altarię w katedrze pod wezwaniem Św. Bartłomieja. Fundacja ta została potwierdzona.

W pierwszym spisie dobrodziejów uniwersytetu zalecanych modłom wspomniano o kasztelanie krakowskim Janie Tęczyńskim i jego małżonce Annie. Następny z wymienionych tu zapisów, to testament Jana syna Stobnera na rzecz katedry matematyki i astronomii. Został on zrealizowany i wywarł nader korzystny wpływ na rozwój tych nauk na naszym uniwersytecie. O fundatorze wiemy tylko tyle, że był mieszczaninem krakowskim i studiował w Pradze. Dzięki tej mieszczańskiej fundacji, Kraków zaczął się wyróżniać między środkowoeuropejskimi uniwersytetami jako posiadający stałą katedrę astronomii. Trwale utrzymała się też inna, choć skromnie uposażona katedra, ufundowana przez syna Stanisława z Lelowa – Tomasza. Był to dawny nauczyciel szkoły katedralnej. Wpisany do metryki uniwersyteckiej w 1400 roku między plebanami, należał od początku do przyjaciół Studium, tym silniej z nim związany, że dzierżył do śmierci jedną z prebend nadanych uniwersytetowi przez biskupa. Uroczystym aktem z dnia 24 lipca 1406 roku zapisał swój dom na ulica Grodzkiej – zakupiony niedawno za 120 grzywien, zwany domem Cienkiej Katki – na rzecz mistrza, który miał wykładać gramatykę i retorykę i jednocześnie obsługiwać w katedrze wawelskiej ołtarz pod wezwaniem ŚŚ. Marii Egipcjanki i Aleksego, modląc się za duszę fundatora. W 1415 roku Beata wdowa po marszałku Dymitrze z Goraja nadała Kolegium królewskiemu część wsi Boszczyn, zapewne litując się nad skromnym wiktem magistrów. Posiadłość ta została później rozszerzona przez kupno i istotnie zaopatrywała kolegiatów w żywność. Ostatnia datowana darowizna w pierwszym piętnastoleciu to nadanie przez Mikołaja Niemierzę z Krzelowa, brata Katarzyny Tęczyńskiej altarii katedralnej W. Świętych. Ufundowana przez Niemierzę jeszcze w 1403 roku na wsi Węgrzyce pod Wieliczką, z potem dodatkowo uposażona dochodami kaplicy Świętej Elżbiety w Kobierzynie przez Piotra z Marcinowic, była ona obciążona różnymi obowiązkami, m.in. głoszeniem kazań w języku polskim w katedrze.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (10) Brak komentarzy

Dobry tekst, ale nie na ściągę, bo uczy myślenia, rozwija no i wymaga. Osobiście dziękuję za informację o Zaklice z Mydlnik. Pozdrawiam autora tekstu. Autora!!!

przyda sie na polaka!!:D:D

noo mysle ze naprawde to jest za długie i mi sie tego nie chce czytać!!! ;] nie moga pisać krocej!!!....;]

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 17 minut