profil

Ania z Zielonego Wzgórza -streszczenie

poleca 85% 2744 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

- Cóż to, Mateuszu? - wybuchnęła. - Gdzież jest chłopiec?

- Nie było tam chłopca - odpowiedział Mateusz nieśmiało. - Była tylko ona.


Maryla zobaczywszy Anię zirytowała się stwierdzając, że to jakaś pomyłka, że przecież starali się o chłopca. Tak więc dziewczynka została u nich, ale tylko na jedną noc, później miała zostać odesłana z powrotem do Domu Dziecka. Jak Maryla i Mateusz postanowili, tak też zrobili. Maryla pojechała z Anią do Domu Dziecka, by wyjaśnić całą sprawę. W czasie drogi rezolutna i egzaltowana Ania zaczęła opowiadać Maryli o swoim życiu, o swej niedoli, zaczęła się żalić, że całe życie spędzała w poniewierce. Gdy dotarły na miejsce właścicielka Domu Dziecka zaczęła przepraszać Marylę za owo zamieszanie. Postanowiła jednocześnie umieścić Anię w innym domu. Lecz Maryli zrobiło się żal dziewczynki, wzruszyła ją historia jej życia. Postanowiła się nią zaopiekować, dać jej dom w zamian za pomoc w gospodarstwie. W ten sposób Ania trafiła na Zielone Wzgórze.

Wszyscy mieszkańcy miasteczka zwanego Avonlea byli bardzo zaintrygowani pomysłem przygarnięcia przez Cuthbertów sieroty, toteż raz po raz przychodził do nich ktoś z wizytą. Najpierw jednak przyszła przyjaciółka Maryli - pani Małgorzata Linde. Lecz Ania na pierwszy rzut oka nie spodobała się Małgorzacie. Przyjaciółka skrytykowała pomysł Maryli, a i samą Anię. Stwierdziła, że Ania jest wyjątkowo brzydka. Dziewczynka nie pozostała dłużna. Życie nauczyło ją walczyć o swoje i bronić swej godności, tak więc i ona nakrzyczała na Małgorzatę. Obydwie panie nie zdawały sobie sprawy z tego, jaki tupet i charakter posiada ta chuda, uboga dziewczynka. Maryla rozwścieczona chciała, by Ania przeprosiła panią Linde. Ania długo się wahała, ale w końcu przeprosiła kobietę. I w ten sposób Ania wprowadziła tyle szumu i ruchu w zastany świat Maryli i Mateusza. Przez cały swój pobyt na Zielonym Wzgórzu, które było odcięte od miasteczka, Ania nie miała możliwości poznawania nowych koleżanek. Więc Maryla postanowiła zabrać Anię i poznać ją z jej rówieśnicą - Dianą Barry, mieszkającą na Sosnowym Wzgórzu. Dziewczynki od razu się polubiły. I zostały dozgonnymi przyjaciółkami. Ania jak wszystkie dzieci uczęszczała na szkółkę niedzielną. Raz na rok szkoła organizowała doroczny piknik. Ania, za pozwoleniem Maryli oczywiście wybrała się na ten piknik. Mieli być tam wszyscy uczniowie szkółki niedzielnej wraz z rodzicami. Rozsądna zawsze Maryla niestety zgubiła cenną broszkę - pamiątkę po matce. "Niechcący" wszystkie podejrzenia padły na Anię, wskutek czego nie mogła się już wybrać na ów piknik. Ale mądry Mateusz odnalazł w porę zgubioną broszkę, która przyczepiła się najnormalniej do ubrania Maryli. Ania została oczyszczona z zarzutów, Maryla przeprosiła Anię, a ta uszczęśliwiona pobiegła na piknik.

Nadszedł pierwszy dzień szkoły. Gdy Ania zjawiła się w szkolnej ławce zauważyła pewnego chłopca. Był to Gilbert. Przez cały dzień przeszkadzał Ani na lekcjach, w końcu rozbawiony widokiem jej włosów krzyknął za nią: "Marchewka!". Ania się zirytowała i uderzyła Gilberta. Została oczywiście ukarana przez nauczyciela i musiała opuścić klasę. Od tej pory Ania i Gilbert nienawidzili się.

Pewnego dnia Ania zaprosiła do domu na podwieczorek swą przyjaciółkę - Dianę. Niestety, zaszła fatalna pomyłka, Ania podała na podwieczorek zamiast soku wino i obydwie dziewczynki upiły się alkoholem.

Matka Diany oburzyła się bardzo i zabroniła Dianie kontaktować się z Anią. Dziewczynki wymyślały przeróżne fortele, ale nie specjalnie one się udawały. Jednak pewnego dnia okazało się, że zarówno Ania, jak i Diana pozostały w domu bez rodziców. Wtem do drzwi Ani zapukała zdyszana Diana - jej malutka siostra zachorowała i nie ma jej kto pomóc, a sytuacja wyglądała na dramatyczną. Ania szybko zareagowała i uratowała małe dziecko. Przydało jej się doświadczenie wyniesione z dawnego życia, kiedy to poniewierała się u różnych rodzin, pilnując im dzieci. Teraz przynajmniej mogła pomóc dziecku w chorobie.

Od jakiegoś czasu w miasteczku przebywał nowy pastor z żoną. Ania bardzo ich polubiła, zwłaszcza panią pastorową. Dziewczynka bardzo chciała zaprosić pastora na podwieczorek. Maryla wyraziła zgodę. Ania miała własnoręcznie upiec ciasto, po czym okazało się, ze upiekła owszem, ale dodała do niego kropli walerianowych.

Był sierpień. Diana postanowiła zaprosić do siebie koleżanki ze szkoły. Przyszła również Ania. Zaczęły grać w "wyzywankę". Dziewczynki po kolei wyzywały się do trudnych zadań. Tak też Józia wyzwała Anię, by ta przeszła po dachu. Ania - dziewczynka bardzo honorowa - od razu poleciała na dach, ale tu przezwyciężył strach i bark zręczności i Ania spadła z dachu. Złamała nogę i to stało się głównym powodem rozpoczęcia roku szkolnego miesiąc później.

Wychowawcą klasy była pani Stacy. Nauczycielka pragnęła urządzić z uczniami koncert na Boże Narodzenie. Ania miała zagrać pokaźną rolę w owym widowisku - rozpierała ją więc duma z tego faktu. Gdy więc zbliżały się święta, Mateusz chciał sprawić niespodziankę Ani i kupić jej modną sukienkę z bufiastymi rękawami. Koncert wypadł doskonale, a sama Ania aż jaśniała na scenie.

Ania jednak miała kompleks swoich rudych włosów. Od zawsze śmiali się z niej, drwili, nie mogła się pogodzić z kolorem swoich włosów i jak to Ania - popełniła kolejne głupstwo. Gdy Maryla wyszła do miasta, przez przypadek akurat wtedy zaglądnął do domu wędrowny handlarz i zaoferował Ani farbę do włosów. Obiecywał, że włosy Ani będą kruczoczarne. Gdy jednak Ania je zafarbowała, okazały się zielone. Nie było rady, zielone włosy są gorsze od rudych - trzeba było ściąć. Były to czasy, kiedy kanonem było noszenie długich włosów przez kobiety, więc Ania z krótkimi włosami jawiła się jako dziwoląg. Nigdy nie czuła się równie paskudnie jak wtedy i nigdy już potem nie narzekała na swe włosy.

Swego czasu Anię zafascynował wiersz "Eleine". Chciała odegrać rolę bohaterki, ale znowu pomysł Ani spalił na panewce - o mało co nie utonęła w jeziorze. Na ratunek udał się jej Gilbert. Zła wprawdzie Ania nie miała wyjścia i musiała się zgodzić na pomoc oferowana przez wroga. Chłopiec chciał zakopać topór wojenny i nawiązać przyjaźń z Anią, ale urażona duma dziewczynki nie pozwoliła jej na to. Wprawdzie żałowała tego, bo uważała Gilberta za inteligentnego chłopca, ale duma była silniejsza.

Był ostatni rok szkoły . Ania i Gilbert walczyli ze sobą o palmę pierwszeństwa w nauce. Co rusz prześcigiwali się w swych osiągnięciach. Z tym pędem do nauki, który był motywowany przez niechęć do siebie i chęć popisu, nauczycielka pani Stacy miała prawdziwe utrapienie z parą swoich zdolnych uczniów. W końcu urządziła dzieciom specjalne dokształcające zajęcia, a których mogły się wykazać swą wiedzą i przygotować na kolejne etapy nauczania i doskonalenia się. Na koniec roku szkolnego Ania miała wygłosić wiersz. Zrobiła tą recytacją furorę. Oklasków nie było końca.

Zaczęła deklamować, a jej jasny, słodki głos docierał do najbardziej oddalonych kątów sali, dochodził tam bez najlżejszego drżenia lub załamania. Odzyskała w zupełności pewność siebie, a silna reakcja po krótkotrwałym osłabieniu woli sprawiła, iż deklamowała tak pięknie, jak nigdy przedtem. Gdy skończyła, w sali rozległ się grzmot oklasków.


Ania przygotowywana przez nauczycielkę marzyła o seminarium nauczycielskim. Tak więc nie mogła się doczekać wyjazdu do Charlottetown - miasta, gdzie miała się dalej uczyć. Trafili tam razem - Ania i Gilbert - i znów konkurowali ze sobą o najlepsze wyniki. Ania była prymuską, choć musiała się teraz więcej uczyć i więcej wymagać od siebie. Czasami nie było jej lekko, ale radziła sobie dzielnie. Pierwszy rok zakończył się sukcesem dla Ani, jak i Gilberta - obydwoje dostali wyróżnienia za wzorową naukę: Ania - stypendium, a Gilbert - medal.

Ania marzyła o studiach w Redmont. Miała olbrzymi dylemat - czy zostać na gospodarstwie z Marylą i Mateuszem, czy kontynuować naukę. Gdy tak rozmyślała nad swoją przyszłością, zdarzyło się coś strasznego - zmarł Mateusz. Nikt nie mógł w to uwierzyć. W to, że odszedł tak szybko, nagle. Ania była zdruzgotana. Maryla surowo ją wychowywała, ale to Mateusz pierwszy pokochał Anię, pierwszy dał jej tyle ciepła. Wraz ze śmiercią Mateusza coś się w życiu Ani skończyło. Już nie była małą, przygarniętą dziewczynką. Wyrosła na dorosłą, mądrą kobietę i najwyższy czas był, by zauważyła, ze jej bliscy nie są niezniszczalni i że w końcu kiedyś odejdą.

W tej sytuacji nie miała sumienia, by zostawić Marylę samą, pogrążoną w żałobie. Postanowiła zostać na Zielonym Wzgórzu. Dzięki tej tragedii także stosunki Ani z Gilbertem ociepliły się. Już nie byli tak zaciętymi wrogami jak w dzieciństwie. Gilbert również zrezygnował ze studiów i postanowił zostać nauczycielem na miejscu.

- Teraz więc będziemy przyjaciółmi! - zawołał Gilbert wesoło. - Stworzeni byliśmy na przyjaciół, Aniu. Tyś się długo opierała przeznaczeniu. Wiem, że będziemy mogli niejednokrotnie pomagać sobie wzajemnie. Masz przecież zamiar dalej się uczyć, prawda? Ja zamierzam to samo. Chodźmy, odprowadzę cię do domu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut