profil

„Oto dokonane dzieło, gdyby tylko wiedzieli za jaką cenę.” Czesław Miłosz. Oceń drogi życiowe bohaterów literackich, którzy starali się urzeczywistnić wyznawane przez siebie wartości.

poleca 85% 107 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski Sofokles Adam Mickiewicz Gustaw Herling Grudziński Inny Świat

Na przełomie wieków literatura, tak światowa, jak i polska prezentowała nam koleje życia, trudności i zmagania niezliczonej ilości bohaterów, bohaterów tak różniących się przecież od siebie i w tak różny sposób starających się urzeczywistnić to, co uważali za wartości nadrzędne w swoim życiu. Czytamy o losach postaci fikcyjnych powstałych jedynie na potrzebę danego utworu literackiego, ale również autentycznych osób żyjących w przeszłości, bądź nawet i w czasach teraźniejszych, będących jak my ludźmi z krwi i kości. Niemal każdy bohater swoim postępowaniem chciał coś osiągnąć, udowodnić, że jest w stanie dokonać czegoś wielkiego. Motorem napędowym tych działań były różne aspekty życia ludzkiego: miłość, wiara, walka dobro, lecz również chęć zemsty, wyzysk i niepohamowana żądza władzy. Spoglądając jednak na cytat Czesława Miłosza zawarty w temacie pracy, zauważamy, iż poeta zwraca uwagę na coś jeszcze, na cenę jaką należy zapłacić za „dokonane dzieło”. A cena ta przecież była niekiedy bardzo wysoka, wręcz najwyższa z możliwych, gdyż tyczyła się samego życia bohatera. Jednocześnie nasuwa się nam pytanie: czy było warto poświęcić się dla sprawy? Czy cena owa nie była zbyt wysoka? Niezwykłość literatury polega właśnie na tym, że odpowiedzi na te pytania pozostawia się czytelnikowi. Skłania się go do rozważań nad zachowaniem bohaterów i słusznością ich działań. Nie jest łatwym zadaniem spojrzeć oczami bohatera na sprawę, zrozumieć powód jego poczynań, wykreować jego portret psychologiczny, tym bardziej, że literatura prezentuje nam tak przebogaty wachlarz różnorodnych osobowości.

Studiowaniem nad psychiką ludzką zajmowali się już starożytni twórcy. Utworem, który podkreśla jak wielką cenę zapłacić można za nieugiętość i chęć dowiedzenia swoich racji jest „Antygona” autorstwa greckiego tragika Sofoklesa. Tłem akcji jest konflikt pomiędzy tytułową bohaterką a jej wujem, władcą Teb, Kreonem. Jego źródłem stała się sprawa pochówku brata Antygony, Polinejkesa, uznanego przez Kreona za zdrajcę. Tragizm głównych bohaterów wynika z konfrontacji ze sobą dwóch równorzędnych wartości nie dających się ze sobą pogodzić. Siostra pragnie zgodnie z boskim prawem pochować zmarłego brata, gdyż jak twierdziła, każdemu człowiekowi bez względu na to co czynił za życia należy się pogrzeb. Kreon zaś, chcąc być wzorowym i nieugiętym władcą bezsprzecznie, pod groźbą kary śmierci, zabrania pochówku. Twierdzi, iż szczęście mieszkańców leży w szczęściu miasta, a Polinik uznany za zdrajcę musi być srogo ukarany, aby jego los odstraszył innych od popełnienia podobnych mu czynów.

Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie po czyjej stronie leży słuszność? Czy dumnej córy królewskiej, nie godzącej się na pohańbienie rodziny, która pomimo tego iż wiedziała co ją czeka, jednak pochowała zmarłego brata? Czy może władcy, który rozkazem chce budować autorytet, budzić strach, którego ambicja jednak przerasta rozwagę? Osobiście uważam, na co zresztą nakierowuje nas sam Sofokles, iż w tym konflikcie racje Antygony przeważają. Zdrajca jest zdrajcą, ale był też ukochanym przez siostrę bratem. Przeciwstawiając się pochówkowi Kreon przeciwstawił się boskim prawom, a żaden człowiek nie posiada władzy nad zmarłymi. Władca Teb w końcowej części utworu zrozumiał ostatecznie swój błąd, lecz było już za późno. Antygona nie chcąc zginąć w hańbiący sposób popełniła samobójstwo, co uczynił również jej narzeczony, syn Kreona, Hajmon. Aby przelać kielich tragedii dowiedziawszy się o śmierci syna, samobójstwo popełnia również żona Kreona, Eurydyka.

„Antygona” ukazuje jak bardzo krwawa może być droga do urzeczywistnienia swoich wartości, wartości słusznych, aczkolwiek nie każdemu zrozumiałych. Bohaterka dokonała swego, pochowała brata i choć poczyniła zgodnie z własnym sumieniem to jednak, wbrew wszystkiemu, musiała srogo za to zapłacić. Utwór Sofoklesa odznacza się swoją uniwersalnością. Obrazuje odwiecznie, nierozwiązane napięcie między prawem jednostki do wolności a ograniczającymi ją zasadami państwa, którego przecież wciąż doświadczają ludzie żyjący w państwach komunistycznych.
Miłość do bliźniego oraz poszanowanie dla świata i natury to jedne z tych wartości, które odnajdujemy w Nowym Testamencie i w osobie Jezusa Chrystusa, będącego dla chrześcijan Bogiem pod postacią człowieka. Życie mesjasza, o którym dowiadujemy się z kart Biblii to droga pełna udręki i cierpienia. Cierpienia za ludzkość, aby ta mogła cieszyć się po śmierci radością życia wiecznego. Jezus nauczając chciał pokazać jak można żyć w zgodzie z Bogiem i bliźnimi. Choć nie czynił zła, był wręcz wzorem do naśladowania, to jednak tak Jego jaki i innych chrześcijan prześladowano za wyznawaną wiarę. Wartości o jakich nauczał zawarte są w przypowieściach biblijnych, parabolach, których w Nowym Testamencie możemy odnaleźć około czterdziestu. Są to zwięzłe, zmyślone historie opisywane prostym językiem postulujące zasady oraz reguły życia jakie wyznacza człowiekowi Bóg. Co ważne posiadają dwa znaczenia: dosłowne i głębsze – symboliczne. W ten właśnie sposób w przypowieści „O synu marnotrawnym” Jezus naucza o miłości ojca do syna, z kolej w tej „O miłosiernym Samarytaninie” głosi o miłości do bliźniego, jaką powinien odczuwać każdy człowiek, zwłaszcza do bliźniego w potrzebie, nieważne jakiej by nie był narodowości czy rasy.
Patrząc na historię Jezusa zastanawiamy się, co takiego uczynił ten człowiek, że został skazany przez Piłata i lud na ukrzyżowanie? Czy wyrządził komuś krzywdę? Obraził kogoś? Może Chrystus był aż zanadto dobry w czasach w jakich żył. Może ówcześni Mu ludzie nie byli gotowi zrozumieć nauk jakie ze sobą niósł. Tutaj znów przywołuje na myśl karę jaką Jezus otrzymał za swoje czyny, karę którą, wydaje mi się, że każdy uznałby za niesłuszną. Bity, dręczony i wyśmiewany zmarł w mękach ukrzyżowany na Golgocie. Wydarzenie to nie było tylko Jego osobistą tragedią. Na śmierć Jezusa patrzyła przecież Jego matka Maria. Widząc cierpienie swego jedynego Syna, wiedziała że nie może mu w żaden sposób pomóc. Jezus swoją całą egzystencją ukazał jak należy żyć w zgodzie z Bogiem. Udowodnił, że pomimo wszelkich przeszkód można trwać dalej w swoich wartościach. Nie wyrzekł się wiary, nie prosił nikogo o pomoc. Sam na swoich barkach dźwigał brzemię, dlatego właśnie jest wzorem i nieosiągalnym ideałem dla wszystkich chrześcijan.

Pisząc na wstępie o wartościach, które wyznawali różni bohaterowie literaccy wspomniałem o miłości. Nie miałem na myśli jednak tylko uczucia jakie wiąże dwoje ludzi, ale również miłość do ojczyzny, dbanie o jej losy, ogólnie pojęty patriotyzm. Zagrożenie bezpieczeństwa rodzinnego państwa popycha niekiedy do działania przeciwko sobie, wbrew wyznawanym przez siebie zasadom etycznym i moralnym.
Do działań takich zmuszony został tytułowy bohater powieści poetyckiej Adama Mickiewicza pt.: „Konrad Wallenrod”. Choć utwór tyczy się walki narodowowyzwoleńczej czasów autora, to jednak, ze względu na carska cenzurę, akcja powieści przeniesiona została w, tak popularną w epoce romantyzmu, scenerię średniowiecza. Mickiewicz opowiada historię Litwina, który jako dziecko został schwytany przez wojska krzyżackie. Stał się ulubieńcem mistrza zakonu Winrycha, który to nadał mu imię Wolter Alf. I choć imię miał niemieckie jego dusza płonęła miłością do Litwy, a miłość tą podsycał swymi pieśniami Halban, litewski wajdelota, który tak samo jak chłopiec wiódł żywot jeńca. Przebywając wśród wrogów bohater poznał styl oraz technikę walki Krzyżaków, aby po latach jako giermek jednego z rycerzy zakonnych, Konrada Wallenroda, zamordować go i podszyć się pod jego osobę. Był to plan plugawego podstępu godzący w średniowieczny etos rycerski. Bohater wiedział o tym, lecz zrozumiał że jest to jedyny sposób na pokonanie liczniejszej i lepiej uzbrojonej armii krzyżackiej. Jedyny sposób na ocalenie ojczyzny, której bezpieczeństwo było pierwszorzędną racją. Plan owy powiódł się. Już jako Konrad Wallenrod, Walter został wielkim mistrzem zakonu i miał poprowadzić Krzyżaków na wojnę z Litwinami. Dowodząc wojskami nieprzyjaciela, robił to celowo nieudolnie, dawał się wciągać w liczne pułapki zastawiane przez przeciwnika, aby ostatecznie ponieść klęskę. Klęskę, która była jednocześnie zwycięstwem. W zachowaniu Wallenroda zauważamy tragiczny konflikt natury moralnej. Aby ratować słabą i nękaną licznymi najazdami Litwę, bohater musiał stać się lisem, którego bronią był podstęp i zdrada. Będąc mistrzem zakonnym zaprowadził on ludzi, którzy mu ufali na pewną śmierć. Miłość do ojczyzny była na tyle silna, aby przezwyciężyć strach, lecz polityczne zwycięstwo stało się jego wewnętrzną klęską. Jedyną drogą ocalenia choć krzty godności stało się samobójstwo. Konrad przedkłada losy ojczyzny nad osobiste szczęście i miłość jaką darzy go Aldona. Wiedział, że nie będzie potrafił żyć z piętnem tego co uczynił, dlatego postanowił odebrać sobie życie.
Historia Litwina patrioty po raz kolejny ukazuje nam jak wielką cenę trzeba niekiedy zapłacić za swoje czyny. Ceną tą nie było tylko samo odebranie sobie życia, lecz również zrezygnowanie z własnego szczęścia dla dobra rodzimego kraju. Bohater nie zaznał tak upragnionej miłości, a przecież nikt nie zmuszał go do takiej postawy. Rezygnując z własnej dumy i honoru sam jeden sprzeciwił się potędze krzyżackiej, poświęcił się dla sprawy. Ratując Litwę niszczy jednak samego siebie.
Prometejska postawa Wallenroda stała się dla wielu Polaków wzorem do naśladowania. Ukazała, iż podstęp staje się niekiedy jedyną bronią w niesprawiedliwej walce z tyranem.

Z walką o wolność ojczyzny, lecz w nieco odmiennej formie łączy się dramat, również autorstwa Adama Mickiewicza, pt.: „Dziady” część III. W utworze tym prezentowana jest czytelnikom walka bierna, mająca bardziej charakter filozoficzny niż fizyczny. Gustaw z II części „Dziadów” przechodzi metamorfozę i już jako Konrad staje do symbolicznej walki z samym Bogiem. Wygłaszając swój dramatyczny monolog, nazwany przez autora „Wielką Improwizacją”, stawia siebie, artystę, na równi ze Stworzycielem. Świadomy swej mocy żąda władzy nad ludźmi. Improwizacja jest dla niego momentem próby. Tylko w starciu z Bogiem może ocenić swoje siły. Jego bunt spowodowany jest miłością do rodaków cierpiących pod zaborem tyrana. Chce przywrócić narodowi polskiemu wolność i niestraszne jest mu poświęcenie za to nawet życia. Mniemanie o jego własnej sile, o mocy jego pieśni jest tak wielkie, że wyzywa Boga na pojedynek „na serca”. Zarzuca mu brak miłości i troski o ludzi. Twierdzi iż:

„Kłamca, kto Ciebie nazwał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością”.
Bohater uwierzył, że mierząc się z Bogiem, może polepszyć los swoich rodaków.
Niczym Prometeusz walczący z bogami o dobro ludzkości, tak Konrad walczył ze Stwórcą o wybawienie narodu polskiego z rąk zaborców. Nie uzyskując od Niego odpowiedzi zaczyna grozić, iż krzyknie że nie jest On ojcem świata, ucieczką dla cierpiących, lecz Jego obojętność stawia go na równi z samym... „carem” dopowiada diabeł. Wycieńczony tak wielkim wysiłkiem Konrad pada nieprzytomny.

Mickiewicz poprzez „Wielką Improwizację” ukazuje, odmienny od dotychczasowych, sposób walki o niepodległość. Konrad nie chwyta za broń, nie morduje, lecz swoją siłą, jako wybitnej jednostki, mocą swojej pieśni chce, nie wyprosić, lecz wywalczyć wolność rodaków. Nie baczy na konsekwencje, jest w stanie poświecić siebie dla dobra ogółu.

Patrząc z realistycznego punktu widzenia u bohatera doszukać się można czegoś na kształt choroby psychicznej. Nikłe są szanse, aby poczynania Konrada faktycznie miały jakiś sens i coś zmieniły, lecz liczy się jego gest i poświęcenie. Nie porównałbym tu sposobu walki Konrada z tyranem do działań innych bohaterów, bo nie narażał on bezpośrednio swojego życia. Intencje jednak były te same, a może nawet w przypadku mickiewiczowskiego „romantycznego geniusza” siła woli była większa, gdyż odważył się przeciwstawić samemu Bogu. Inni walczyli ciałem, Konrad zaś duszą i umysłem. Z trudnością przychodzi czytelnikowi zinterpretować jego działania, zrozumieć cel jego walki, ale czyż nie taki właśnie był Konrad z III części „Dziadów”? Nie rozumiany przez ludzi, którzy nie byli w stanie pojąć głębi jego myśli:
„Nieszczęsny kto dla ludzi głos i język trudzi
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie,
Myśl z duszy leci bystro (...)
Gdzie pędzi, czy się domyślą?”

Wielu bohaterów literackich, w tym wspomniany wcześniej Konrad z III części „Dziadów” pragnęło coś sobie udowodnić, sprawdzić czy są na tyle silni, aby dokonać czegoś wielkiego, w ich imieniu. Do grona tego należy Rodion Raskolnikow, główny bohater powieści psychologicznej Fiodora Dostojewskiego pt.: „Zbrodnia i kara”.

Poznajemy go jako byłego studenta prawa, nieco ekscentrycznego, ubogiego młodzieńca zamieszkującego ciasną klitkę w Petersburgu nieopodal Placu Siennego.
Dostojewski zwraca szczególną uwagę na portret psychologiczny Rodiona, na jego spojrzenie na rzeczywistość oraz wartości jakimi kieruje się w życiu. Poznając bohatera zauważamy jak bardzo „dusi” się on wewnętrznie. Boleśnie przeżywa niemożność spełnienia się. Był ambitny i wrażliwy, lecz realizację planów życiowych ograniczała jego kondycja społeczna. Użala się nad losem swoim i swojej rodziny. Odczuwając niesprawiedliwość świata postanawia coś zmienić. Nie godzi się na taki jego kształt, co zapewne popycha go do popełnienia zbrodni. Co ważne Raskolnikow wyznawał pewną ideologię, bliską filozofii Szopenhauera. Na podstawie obserwacji dzielił ludzi na dwie warstwy: jedną z nich byli przeciętni obywatele, nic nie znaczący szarzy ludzie stworzeni ku temu, aby służyć klasie wyższej, drugą warstwę stanowiły wybitne jednostki, wyjęte spoza prawa, nie ograniczone żadnymi normami, tak prawnymi, jak i moralnymi. Planując morderstwo lichwiarki Raskolnikow chciał przekonać się czy należy do warstwy rządzącej, pchającej świat do przodu, czy do szarej masy, motłochu będącego jedynie „budulcem”. Brutalnie zamordował siekierą lichwiarkę oraz jej siostrę Lizawietę. W momencie uderzenia w bohaterze coś pękło, zaburzyło jego i tak mocno nadszarpnięty stan psychicznej nierównowagi. Nie zabrał z mieszkania kobiety tego co zaplanował, motał się po mieście w szalonym amoku, odizolował się zupełnie od rzeczywistości. Co dziwne nawet po zbrodni wciąż wierzył, że zgładził jedynie „plugawą wesz”, że jako człowiek silny rozumem i duchem miał do tego prawo. Dopiero rozmowy z oficerem policji Porfinym Pietrowiczem uświadomiły mu stan faktyczny i musiał w końcu pogodzić się z klęską. Raskolnikow dokonał wyboru, wyboru, którego nie można w żaden sposób usprawiedliwić.
Zbrodnia jest zbrodnią i musiał ponieść za nią karę. Karę nie tylko prawną (skazany na 7 lat katorgi), lecz i moralną jaką były senne koszmary, ciągła obawa i strach przed milicją. Udowodnił sobie, że wartości jakie wyznawał są nie do zrealizowania w rzeczywistym świecie. Czy jednak nie przesadził? Czy życie ludzkie miało tak małe znaczenie w jego oczach? Treść powieści pokazuje, że zbyt późno zrozumiał swój błąd. Oby po świecie chodziło jak najmniej osób pokroju głównego bohatera „Zbrodni i kary”. Skłaniam się w swych rozważaniach do cytatu Antoniego Kępińskiego, iż:
„Absolutna wolność człowieka, skończyłaby się chaosem”

Czy łatwo ocenić postępowanie kogoś, kto dąży do realizacji utopijnych planów, nieważne jak bardzo humanitarnych, krzywdząc przy tym najbliższych? To pytanie zadać można każdemu kto zapoznał się z historią dr Tomasza Judyma, głównego bohatera powieści Stefana Żeromskiego pt.: „Ludzie bezdomni”.

Przyszłość stała przed młodym lekarzem otworem. Był wykształcony, wolny i miał przed sobą cel. Obserwując życie najniższych klas społecznych, ich biedę i zaniedbanie postanowił nie stać obojętnie i zmienić zastany stan rzeczy. Niedoświadczony doktor nie przypuszczał chyba jednak jak ciężkie zadanie przed sobą postawił. Chcąc wdrożyć nowe pomysły i idee, które mogłyby pomóc biedocie, zastał środowisko konserwatystów i dusigroszów, patrzących jedynie na to jak duży zysk mogą osiągnąć. Mimo wszystko Judym nie poddał się, był nonkonformistą umiejącym przeciwstawić się otoczeniu, zwłaszcza będąc przekonanym o słuszności swoich poglądów. Zadajmy więc pytanie czy bohater „Ludzi bezdomnych” był idealistą wypełniającym pozytywistyczne hasła, czy może wręcz fanatykiem zamkniętym w swoim własnym świecie, podążającym jedynie sobie zrozumiałymi ścieżkami? Aby ukazać swą ofiarność całkowicie poświęca się wartościom, które wyznaje. Niczym romantyczny bohater, przeniesiony do epoki pozytywizmu, odrzuca miłość Joanny Podborskiej, co ciekawe miłość odwzajemnioną. Ma świadomość, że jego własna walka pozbawiona jest sensu, że swoją postawą prezentuje utopijne ideały. „Ludzie bezdomni” to powieść otwarta, nie dowiadujemy się jak dalej potoczyły się losy młodego lekarza. Przypuszczam jednak, iż niewiele osób dałoby Judymowi szansę na spełnienie swych planów, nie w świecie pełnym zła i oportunizmu. Może gdyby była to bajka, historia zakończyłaby się happy endem, ale w realnym świecie za wyznawane ideały dr Tomasz zapłacił poniżeniem i niezrozumieniem. Czy postąpił dobrze? I tak, i nie. Doceniam w nim jego upór, bezkompromisowość i siłę woli, ale jednocześnie cechy te mieszają się z brakiem rozwagi, a może po prostu młodzieńczą naiwnością. Przypominają mi się słowa Kazimierza Przerwy- Tetmajera w wierszu „Koniec wieku XIX”, które oddają sytuację Judyma:
„Walka? ...Ale czy mrówka wrzucona na szyny
może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?”
Owszem chce szerzyć piękne idee, ale czas chyba jeszcze nie ten.

Przypatrując się utworom powstałym ponad wiek temu, analizujemy historie fikcyjnych postaci, uwikłanych w takie czy inne wydarzenia, prezentujących przeważnie wartości przypisywane epokom w jakich dzieła z ich udziałem powstały. W literaturze odnajdujemy jednak również prawdziwe historie walki o idee, walki jeszcze nie tak bardzo odległej. Czasy II wojny światowej nie zostały zapomniane
i zapewne nigdy nie zostaną. Dzięki autorom takim jak Gustaw Herling- Grudziński z wielką szczegółowością ukazane jest nam życie w rosyjskich obozach pracy – łagrach. Życie, które było ciągłą walką o przetrwanie, o zachowanie choć krzty człowieczeństwa.

W swojej powieści pt.: „Inny świat” autor opisuje wydarzenia, których był świadkiem. Łagry były to obozy pracy, miejsca zsyłek więźniów skazywanych niekiedy za wyimaginowane zbrodnie. Ich celem było dostarczanie darmowej siły roboczej, doszczętne wyeksploatowanie człowieka, który traktowany był jak zwierzę. Czterdziestostopniowe mrozy, niekiedy dwudziestogodzinne dni pracy jak i niewiarygodnie niskie racje żywnościowe sprawiały, jak twierdzi autor, iż niewielu przeżywało tam dłużej niż 2 lata. Proces degradacji i wynaturzenia kwitł. Chęć przeżycia za wszelką cenę pozbawiła więźniów wrażliwości na cierpienia innych. Egzystencja w łagrze sprowadzała się do potrzeb fizjologicznych i walki o byt. W „Innym świecie” poznajemy Grudzińskiego jako moralistę, starającego się zachować resztki godności, nie poddającego się ogólnemu pesymizmowi. Jednakże opierając się na swoich doświadczeniach autor apeluje, iż nie można sądzić człowieka za czyny, których dokonał w nieludzkich warunkach. To co przeżył w obozie nauczyło go wiele o człowieku i jego naturze. Pomimo ciągłego upodlania nie tracił nadziei, bo wiedział, że jeśli tutaj się podda, to nie będzie umiał powrócić do normalności, gdy będzie wolny, że stanie się strzępkiem tego kim był kiedyś. Narrator- bohater ukazuje w swoim utworze, iż nawet w nieludzkich warunkach można było zachować godność, podjąć chociaż próbę uratowania podstawowych wartości ludzkich. Przedstawiając nam postać Kostylewa, ukazuje upór i sprzeciw przeciwko systemowi. Bohater ten, aby wyrazić swój bunt opalał w ogniu dłoń, nie pozwalając aby się zagoiła. „Nigdy rozumiesz, nigdy nie będę już dla nich pracował”. Wolał popełnić samobójstwo niż stać się narzędziem w rękach władz. Oczywiście postawa Kostylewa była symboliczna, ale udowodnił nią, że pomimo całego tego procesu degradacji jest miejsce na zachowanie godności. Czy samobójstwo jest formą sprzeciwu? W łagrach tak! Bo tam był to jedyny pozostały więźniom akt człowieczeństwa i wolności. Kulminacyjną częścią utworu jest epilog. Ukazuje spotkanie, wolnego już Grudzińskiego, w Rzymie w 1945 roku, z poznanym jeszcze w więzieniu w Witebsku Żydem z Grodna. Dawny współwięzień zwierza mu się z tego, iż będąc w obozie, aby ratować siebie, obciążył fałszywymi zeznaniami czterech niemieckich komunistów za co zostali rozstrzelani. Żyd oczekiwał prostego słowa... „rozumiem”, ale autor „Innego świata” będąc już 3 lata na wolności, przyswoiwszy się już do życia poza murami łagru nie zdobył się na to. Wstał i odszedł.

Scena ta jest bardzo wymowna. Bohater dowiódł swoją postawą, że pomimo warunków w jakich znajduje się człowiek zawsze można walczyć o własną godność. Niekiedy cena jest bardzo wysoka, jak w przypadku Kostylewa, ale jest to jedyny sposób, aby móc później żyć „po ludzku”, nie dręczyć się jak Żyd z Grodna wyrzutami sumienia.

Literatura na przełomie wieków dostarczyła czytelnikom wiele przykładów bohaterów dążących do urzeczywistnienia wyznawanych przez siebie wartości. Walka, cierpienie, wyrzeczenia, a nawet śmierć... to wszystko towarzyszyło tym, którzy sprzeciwiali się tyranii, biedzie czy niesprawiedliwości. Walczyli o nią, tak w fikcyjnym świecie literackim, jak i w tym prawdziwym, otaczającym nas na co dzień. Ich działanie było niekiedy z góry skazane na niepowodzenie, ale pokazywali że można walczyć w imię prawości pomimo niesprzyjających warunków. Poświęcali honor, miłość innych, życie osobiste, aby dążyć do realizacji swych idei.

Do mnie osobiście najbardziej przemawia literatura faktu. Pisarze mogą kreować niezliczonych, pięknych bohaterów, wplątywać ich w zawiłe intrygi, ale to historie tych najbliższych nam, żyjących gdzieś obok, najgłębiej zapadają w sercu. Człowiekowi XXI wieku wydaje się nieprawdopodobne jak ktokolwiek mógł przeżyć pobyt w łagrze lub getcie. Ale samo przeżycie nie jest tu wszystkim, ludzie ci musieli na nowo przystosować się do życia na wolności, ukryć nawyki nabyte za czasów okupacji. Właśnie to zadziwia mnie najbardziej. Pomimo nacisku i prób zdemoralizowania, ci ludzie przetrwali i żyją bądź żyli wśród nas. Nie poddali się, nie zostali złamani, walczyli o przetrwanie nie tylko ciała, ale i ducha. Ducha, w którym kryje się człowieczeństwo, którego posiadają niekiedy więcej niż ci urodzeni już po wojnie, którzy nie zaznali głodu i cierpienia.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 20 minut