profil

Z pamiętnika Zofii Horeszkówny.

poleca 85% 114 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

20 VI 1811 AD
Wszystkich mych tajemnic powierniku, drogi pamiętniku!

„Niecodzienne spotkanie”
Doprawdy ciągle jeszcze płonę rumieńcem, po tym, co dzisiaj mnie spotkało. Jak ci wcześniej wspominałam oczekiwaliśmy od dawna gościa. Wuj wiele mi o tym młodzianie opowiadał, ciągle tym ciekawość moją podsycając. Już mi jego wyobrażenia prawdziwymi się wydawały i nie sposób było odróżnić ich od mary. Przeto z niecierpliwością wielką wyczekiwałam Jego przybycia. Dzionek cały upłynął mi zwyczajnie. To ptactwo karmiłam, to dzieci bawiłam i oczywiście mego ogródka doglądałam. Na wieczór Ciotka mi przykazała podziać się ładnie, aby na wypadek, gdyby gość mnie zoczył, nie odstraszyć go swoim wiejskim wyglądem. Czyż ja jak chłopka wyglądam? Przecie ja pana wysokiego przyrodzenia! Obietnicy danej Cioci nie złamałam i jeszcze z rana przygotowałam ładną suknie. Ale jakże to w odświętnym stroju w polu bawić? Przecie tak nie można. Tak, więc suknię w izbie zostawiłam i całe popołudnie uważnie wyglądałam przybycia pana Tadeusza. W pewnej chwili ujrzałam, że służba odprowadza dwukonną brykę. Pomyślałam: zali to bryczka młodego pana, trza, więc się do powitania gotować! Z radością i podnieceniem pobiegłam do dworu, przez otwarte okno wskoczyłam do izby i złapałam suknię. Już miałam począć ją ubierać, gdy (o Najświętsza Panienko) młodzieńca w swej izbie ujrzałam. Ze strachu i zadziwienia suknia z rąk mi wypadła. Krzyknęłam wzywając Boga pomocy i nie wiedząc co robić, uciekłam jak mogłam najprędzej. Dopiero będąc już bezpiecznie ukryta, z ulgą odetchnęłam i zadałam sobie sprawę, iż owym nieznajomym musiał być pan Tadeusz. Odczekawszy chwilę wróciłam do dworu. Pokój zdał się pusty, drzwi były jeszcze uchylone – zapewne młody pan je tak pozostawił, ale dla spokoju serca poczęłam, sprawdzać wszystkie kąty czy zali młodzian się gdzieś nie ukrył. Gdy się upewniłam o swoim bezpieczeństwie, szybko ubrałam suknię i pobiegłam do cioci po radę. Moja opiekunka mnie uspokoiłam i pocieszała, iż Tadeuszek pomyśli, że jakąś wiejską pannę widział, a nie młodą szlachciankę, że zapomni. Oczywiście nie oszczędziła mi uwag o tym żem się guzdrała i żem sama sobie winna tego niegodnego szlachcianki sromu.
Teraz próbuje sobie przypomnieć jak wyglądał Tadeusz, gdyż w całym tym zamieszaniu niezbyt dobrze mu się przyjrzałam. Rzuciło mi się w oczy, że jest niezwykle przystojnym mężczyzną. Dobrze zbudowany i bardzo przystojny – dokładnie taki jak go sobie wyobrażałam. Musze przy najbliższej sposobności dokładniej mu się przyjrzeć! Ciocia właśnie jest na z Nim na uczcie i zapewne bliżej go pozna. Jak tylko wróci do siebie, dokładnie ją o Niego wypytam!


Tego samego dnia (noc)

Ach ta Cioteczka! Jak zwykle wszystko według jej planów musi się układać. Rzekła mi jeno, że nie czas mi jeszcze o chłopcu opowiadać. Iż dowiem się sama jak go bliżej poznam. Kiedy? Jeszcze nie wie, lecz gdy przyjdzie pora, aby mnie światu pokazać, poznam i Jego. Na tym zakończyła i iść spać kazała. Jestem oburzona! Przecie jużem nie mała dziewczynka. Raz mi Stryjek powiada, iż o ślubnym kobiercu trza myśleć, a tu ma Opiekunka wszystkiemu zaprzecza i czekać karze. Ale trudna rada – Cioci muszę słuchać. Zrobię o rozkaże. Tera późna pora i świeca już gaśnie, więc trza iść spać. Dobranoc mój drogi.





Dwa dni później:

„Wstęp na salony – otwarty”
Uff. Dzisiejszy dzionek bez mała zaliczyć mogę do najciekawszych w moim życiu. Zdarzeń miało miejsce bez liku, przeto zacznę od początku. Na dzisiejszy poranek, Stryjaszek zaplanował polowanie. Zatem z samiuśkiego świtu, obudził mnie wielki gwar i zamieszanie. Wszystka młodzież sposobiła się do wyprawy, a ja z ukrytego zakątka mego ogródka, przyglądałam się temu niecodziennemu zjawisku. Przyznam szczerze, iż w głębi serca miałam zamiar Tadeusza zoczyć, jednak nigdzie go nie zauważyłam. Rozglądnęłam się uważniej, nigdzie ani śladu młodego Pana. Wtem do głowy wpadła mi myśl, że może zapał. Pobiegłam to sprawdzić i ku swojemu zaskoczeniu ujrzałam go spokojnie śpiącego na sianie. Ależ śmieszne było to zjawisko, młody Pan w galowym stroju, na sianie ciągle się wiercąc, przysłaniał jak mógł swe oczy ręką, broniąc się tym sposobem od słońca. Zdał się jako mały chłopczyna, który całą swoją mocą walczy z porankiem. Uradowałam się niezmiernie, gdyż w końcu był to dogodny moment, aby go bliżej obejrzeć. Jest to młodzian kształtny i wyskoki, ma szerokie, widać silne barki, twarzy rumianej, rysach męskich acz łagodnych. Wielki żal w sercu miałam, żem wtenczas nie mogła oczu jego zobaczyć, lecz jeszcze dziś przy innej okoliczności to uczyniłam, o czym za chwile opowiem. Obserwacje me przerwał nagły ruch młodzieńca. Niewidomo, kiedy się przebudził i hożo ku drzwiom skoczył. Na moje szczęście szybkom zareagowała i schowałam się za ścianką. Potem cisza zapadła, lecz pewnam była, że mnie zoczył. Bardzo się zlękłam cóż o mnie pomyśli, żem go podglądać przyszłam albo, co innego. Zatem odczekawszy chwile, trwożnie do okienka zapukałam i jak umiałam najspokojniej, przypomniałam mu o polowaniu, po czym szybko umknęłam. Znów Najświętsza Panienka nade mną czuwała, bom zdążyła się schronić między chmielowymi liśćmi, nim Tadeusz przez okno wyskoczył i począł mnie szukać. Zatem szczęściem tym uradowana wróciłam do swej izby. I codziennym mym zajęciom się oddawałam, do czasu, gdy nieoczekiwanie pasienie ptactwa Ciocia mi przerwała. Jednak za to, co w tej chwili usłyszałam wszystkie swoje kurki chętnie bym oddała. Oznajmiła mi uroczyście, że czternasty rok zaczynam i żem już dorosła do wyjścia na świat. Zatem najwyższa pora bym z gośćmi się poznała i w ich towarzystwie spędziła nieco czasu. Oszołomiona radością nie wiedziałam, co robić czy śmiać się czy płakać. Ciocia jednak szybko sprowadziła mnie na ziemię, wezwała pokojowe i służącą dziewkę, aby przygotować mnie na wieczór pomogły. Umyłam się jak najszybciej mogłam, bo woda była nieprzyjemna, chłodna. Następnie Ciocia użyczyła mi wybornej perfumy, pomadą namaściła, włosy utrefiła, a służąca w tym czasie gorset sznurowała. Chyba to najgorsze było ze wszystkich cierpienie, gdy tak ściśnięta czułam, iż zaraz omdleję. Jednak po chwili się z tym oswoiłam i bacznie w zwierciadle oglądałam, co też wyczynia ze mną Cioteczka. Muszę jednak przyznać, iż efekt mnie samą zaskoczył. Wyglądałam prześlicznie! Przygotowania zakończyły się tuż przed powrotem myśliwych. Gdy usłyszałam gwar i rżenie koni zaczęłam lekko się denerwować, gdyż wiedziałam, iż zacznie się mój pierwszy „publiczny występ”. Przed wyjściem Cioteczka pouczyła mnie abym nie narobiła jej wstydu i była miła dla Pana Hrabiego.
Pierwszą osobą, której przedstawiła mnie Ciocia był pan Tadeusz. Rada była, iż w końcu ujrzał mnie w odpowiednim stroju i sprzyjającej ku temu okoliczności. Jednak młody Pan zaprawdę dziwnie się zachowywał, nic mi nie odrzekł, to bladł to się rumienił. Może był to wynik ciężkich przeżyć na polowaniu może, co ińszego. Czy poznał, któż odgadnie?! Może mu się nie spodobałam… Trudno orzec! W każdym razie do końca uczty ospały był i nierad ze wszystkiego. Zali czy nie inny miał być ten młodzian? Jednak się tym zbytnio nie frasowałam, gdyż inny gość chętnie dotrzymywał mi towarzystwa. Był to pan Hrabia. W pierwszej chwili dotarło do mnie, że to ten, z którym w ogrodzie się spotkałam i którym ci tyle opowiedziałam. On również mnie poznał i wiele śmiechu było, gdy mi opowiadał, iż za nimfę mnie wziął. Na początku niewiele mówiłam i tylko jego opowieści słucham. Zaiste człek to interesujący. Przystojny, dobrze wychowany, wykształcony, ze sztuką obeznany. Po wielu krajach odbył podróże i wiele mi o tym opowiadał. Uśmiechał się ciągle i mi usługiwał. Niezmiernie tego pana polubiła i rada bym była więcej z nim pogwarzyć, lecz się zaczęło wielkie zamieszanie. Bo klucznik zamku – Gerwazy, okazał się niezwykle butny, sprzeciwił się woli Wuja i pana Podkomorzego, a do pomocy wezwał pana Hrabiego i w ten sposób rozpętał niemała bijatykę. Zakończyła się tym, że pan tajesz u obronie pana Sędziego wyzwał Hrabiego na pojedynek. Tym dowiódł swej odwagi, lecz mi wielką przykrość sprawił, gdyż dwóch tak lubych memu sercu mężów jutro stanie w szranki. Zali to nie głupota taką sprzeczkę kończyć pojedynkiem. Ciocia także bardzo zlękniona, rzekłabym umyślnie w ramiona pana Hrabiego omdlała. Muszę ja poprosić, żeby mnie, kiedy tej sztuki nauczyła, gdyż jest ona niezwykle przydatna. Niestety tym razem nie zmieniła nic i pojedynek jak ustalono, odbędzie się jutro. Będę się dziś gorąco modliła do Najświętszej Panienki, aby nikomu żyda się nie stała. Przeto kończę na dziś. Dobranoc mój drogi.


Święto Najświętszej Panny Kwiatowej
„Wielkie zaręczyny’
Dzisiejszy dzień zaczął się, jak co roku od nabożeństwa ku czci Najświętszej Panienki. Po zakończonym obrzędzie wystąpił pan Podkomorzy, to znaczy pan Marszałek i zaczął swoje przemówienie. Wspominał wszystkie waleczne czyny śp. Jacka Soplicy, uświadamiał wszystkim jak znamienitym był on Polakiem, a na zakończenie zawiesił na jego grobie odznaczenia. Bardzo się wzruszyłam słuchając tej mowy, gdyż jeszcze świeża jest w moim sercu rana po stracie ks. Robaka. Po tej ceremonii wszyscy zgromadzeni łącznie z panami oficerami, (których wczoraj ci opisała) ruszyli do naszego dworu. Czekając na biesiadę znalazłam chwilkę aby porozmawiać z moim lubym Tadeuszkiem. Nadal nie mogę uwierzyć, że końcu jesteśmy razem, a jemu nic poważnego się nie stało. Radość moja jest tym większa, iż po dzisiejszej rozmowie pewna jestem, żem się nie omyliła, bo mój wybranek szczerze mnie lubuje. Pytał mnie czy iść chcę jeszcze za niego, czy szczerze, czy aby nie ze starszych woli? Ja mu na to wszytki: wyjawiłam, co naprawdę czuje, jak to było w Wilnie, jakem się za niego modliła. Przyszło mi to z trudem, bom przecie nieśmiała, ale z mego pana taki spokój bije, takie zaufanie i bezpieczeństwo, że gdy tylko ujął moją dłoń, poczułam, że mogę się przed nim zupełnie otworzyć, bo jest mi tak bliski jak ja sama sobie. Zaiste muszę w tej osobie być zakochana.
Po powrocie do dworu miałam nowe zadanie. Jako stary obyczaj karze, wzięłam snop ziela i każdemu z gości dawałam trochę ziela. Byłam bardzo zawstydzona, gdyż wszyscy uważnie mi się przyglądali i z powagą całowali me dłonie. Jednak zaprawdę zaczerwieniłam się dopiero, gdy jenerał Kniaziewicz pocałował mnie w czoło i postawił na stole, w wszyscy chórem „brawo” zawołali. Jedni prosili abym głowę podniosła, inni bym w wokół się obróciła i strój zaprezentowała. Tylko jedno mnie niezmiernie radowało, że raz jeden racje miałam ja nie Ciotka! Rano posprzeczałyśmy się, w co mam się przyodziać. Ona chciałabym modną suknię przywdziała, a ja nasz narodowy stój żniwiarki. Długa była z tym rozprawa, aż końcu płaczem, (bo jak wiesz niedawno się tego wyuczyłam) wymogłam swoją rację. Ciocia wydała zgodę, lecz wcześniej oznajmiła, że ona się do mnie nie przyzna i jedynie sobie i kochankowi memu działam na szkodę. A tu jak na złość cioci, stroju mego urodę wszyscy podziwiali. Widowisko to przerwało dopiero przybycie pana Asesora z panną Hreczeszanką, a w chwilę później przybył na Wojski i rozpoczął ucztę. Ja i Tadeusz niestety nie zasiedliśmy za stołem, gdyż zwyczaj staropolski każe młodym włościanom, gościom usługiwać. Uwagę wszystkich skupiał nasz wspaniały serwis, który pan Wojski specjalnie na tę okazję przygotował. Gdy goście zaczynali posiłek, On prawił o tym, co oznaczają na tym serwisie poszczególne persony. Gdy skończył przemowę wniesiono potrawy. Dań było tyle choćby i połowy wymienić nie zdołam, więc wspomnę tylko o kilku, był: rosół, barszcz królewski, kontuzy, blemasy, figatele, draganty, pinele i ryb bez liku. Dalszy przebieg uczty przerwało niespodziewane przybycie pana Macieja z Dobrzynia, którzy przybył rozmówić się ze starym znajomym jenerałem Dąbrowskim. Wiele rzeczy powiedziano, lecz ja niewiele z nich rozumiem, wiem tylko, że zakończono pięknym gestem. Pan Gerwazy wręczył swą broń jenerałowi Kniaziewiczowi. Potem przyszedł moment długo oczekiwany, końcu przybyła Ciocia ze swoim narzeczonym panem Rejentem. Gdy weszła jam gości opuściła, gdyż mnie Tadeuszek poprosił na słowo. Miał bardzo szlachetne postanowienie przyznać wszystkim naszym ziemianom wolność i oddać im ziemie, która dotąd do Sopliców należała, a tym samym po ślubie moją się stanie. Pytał, jakie mam zapatrywanie na tę sprawę. Oczywiście z radością się zgodziłam, gdyż uważam, że każdy człek ma prawo do wolego życia, a skoro ubożsi będziemy, ja łez nie będę lała, gdyż pracy się nie boje. Niespodziewanie do naszej rozmowy mój klucznik się wmieszał, z pomysłem się zgodził, lecz oburzył się szczerze, gdy usłyszał żem pracować chciała i wyjawił nam długo skrywaną tajemnicę. Przeto okazało się, iż w zamku leży przez Niego pilnowany, kufer Stolnika – mego dziada, który pozwoli nam w spokoju żyć i dostatku. Na zakończenie zaproponował, abyśmy uwalniając chłopów nadali im nasze herby szlacheckie. Ogłosiwszy to pospólstwu, wśród głośnych wiwatów ruszyliśmy do tańca. Jednak zanim zaczęliśmy Wuj poprosił, żyda Jankiela, aby nam zagrał coś na zaręczyny. On wzbraniał się długo i dopiero na mą prośbę przystał i wydał koncert, jakiego nigdy jeszcze nie słyszałam. Na zakończenie wszyscyśmy do poloneza stanęli, ja w pierwsze parze z panem Podkomorzym. Lecz za chwilę już inny był przy mym boku, inny, jeszcze inny, od tylu mężów niemal mi się w głowie zakręciło, gdy w końcu poczułam dłoń znajomą, tę najmilszą mą jedyną, dłoń Tadeuszową. Była bardzo zmęczona i dalszych tanów zrezygnowałam, udałam się z moim oblubieńcem gościom wina dolewać. I tak przy muzyce i głośnych wiwatach, moja uczta zaręczynowa dobiegała końca. Jedni odchodzili inni zostawali, jednak ja bardzo zmęczona tym usługiwaniem, cicho niezauważona wymknęłam się. Na dobranoc padłam Tadeuszowi w ramiona, pożegnałam go, on czule dłoń mi ucałował i spokojnej nocy życząc, do dworu mnie doprowadził.

W taki oto sposób zaręczyny moje i najznamienitsza uczta na Litwie, końca dobiegły. Teraz jestem już nie Horeszkówną, lecz Zofią Sopicową. Cieszy mnie niezmiernie ta zmiana gdyż mam u swego boku najlepszego na Litwie młodziana – Tadeusza. Kocham go nad życie i wierności mu wiecznie dochowam. Już nie mogę się doczekać kiedy na kobiercu mu przysięgę złożę. Tak kończę zapis dzisiejszy. Życzę dobrej nocy!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 13 minuty

Teksty kultury