profil

Koncepcja ludzkiego losu w literaturze wybranych epok

Ostatnia aktualizacja: 2021-06-08
poleca 85% 176 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ludzie od początku istnienia zastanawiali się „po co”. Po co zostali stworzeni, przez kogo, jak i, jeżeli odpowiedzi na te pytania nie istnieją, po co się nad tym w ogóle zastanawiają. Szczególnie nurtowały i, do dziś, nurtują człowieka pytania o powód, z jakiego został stworzony, oraz o cel istnienia. Dlaczego akurat tego najbardziej chcemy się dowiedzieć? Cóż, każdy z nas potrzebuje celu do wykonywania jakichkolwiek czynności. Jedynie szaleńcy robią coś zupełnie bez powodu (choć w większości przypadków powód jednak istnieje - zapewnienie sobie rozrywki).

Jednak, przez wieki ludzie nie tylko głowili się nad tymi pytaniami. Wysuwali również wiele odpowiedzi na nie, opierając się na faktach historycznych, kulturze, czy prawach fizyki. Każda epoka w dziejach charakteryzowała się jedną, przewodnią koncepcją (nie były to odpowiedzi ani dokładne, ani pewne) losu ludzkiego. Koncepcje te miały duże odwzorowanie w sztuce, a co za tym idzie, literaturze, która bardzo długo stanowiła najlepszy nośnik wartości filozoficznych i edukacyjnych.

Warto zaznaczyć, iż, pod wpływem wyżej wymienionych idei, kolejne epoki stanowiły kompletne przeciwieństwo swych poprzedniczek (średniowieczna stanowiła odwrotność antycznej, renesansowa odwrotność średniowiecznej itd.). Właśnie celem udowodnienia tego, postaram się opisać kilka następujących po sobie okresów historycznych.

Zanim jednak zacznę, pragnę uściślić pewną kwestię. Otóż opisywał będę wyłącznie aspekt europejski. Nie mam wystarczającej wiedzy by nawet wspominać o kulturze, czy pomysłach celu istnienia, które rozwinęły się w innej kulturze, np. w Azji, a które były - choćby z powodu braku takich jak dziś środków łączności i przekazu - kompletnie różne od europejskich.

Jako pierwszy przedstawię antyk. To w nim powstała i rozwinęła się sztuka, to tu człowiek zaczął tworzyć i zastanawiać się nad sobą. W okresie tym powstało kilka tzw. nurtów filozoficznych, z których każdy starał się prezentować najlepszy sposób na życie właściwe. Pierwszy z nich, stoicyzm, mówił, iż istnieje tylko jedno, prawdziwe dobro – cnoty. Zapewnia ją przestrzeganie pewnych oczywistych zasad moralnych. Ponieważ cnota stanowi jedyny cel, wszystko inne nie jest warte większych emocji. Owszem, można korzystać z dóbr otaczającego świata, jednak z umiarem. Zawsze należy w pierwszej kolejności uważać na zachowanie cnoty. Na tym nurcie opierał się inny – cynizm. Cynicy również wyznawali cnotę za jedyne dobro, ale w znaczeniu bardziej dosłownym. Odrzucali oni wszystkie inne twory materialne, uznając, że cnota sama w sobie wystarczy do zachowania pełnego szczęścia. Epikurejczycy natomiast nakazywali życie w szczęściu. Szczęście zapewniało, w ich mniemaniu, życie bez cierpienia. Co za tym idzie – by żyć szczęśliwie (w domyśle – dobrze), wystarczy unikać bólu i trosk. Ostatni z nurtów, sceptycyzm, głosił, że ludzie nie są w stanie poznawać zasad kierujących nimi ani ich światem, gdyż warunki, w jakich dokonywane są obserwacje zawsze będą się różnić od naturalnych. Sceptycy odnotowywali i opisywali jedynie to, co, działo się konkretnie w danej chwili. Przedstawiali sam efekt końcowy, nie zwracając uwagi na, i tak nie pojmowalne, przyczyny.

Lecz, istnienie szkoły sceptyków nie zmienia faktu, iż antyk jest epoką, w której ludzie starali się poznać siebie i świat ich otaczający. Stanowi wręcz swoisty dowód, bo gdyby poznanie świata rzeczywiście nie było wtedy „popularne”, to czy powstałby oddzielny nurt filozoficzna, próbująca się temu przeciwstawić? Ludzie w tych czasach pragnęli również cieszyć się poznawanym otoczeniem i znaleźć jak najwspanialszą drogę ku temu. Przykładem literackim dowodzącym obu tych stwierdzeń są mity, które w dość przystępnej i interesującej formie pokazują hipotetyczne dzieje świata, ludzi i innych istot zamieszkujących Ziemię. Trzeba powiedzieć, że są to utwory fantastyczne i występują w nich różne niespotykane stwory, jednak obrazuje to tylko do jakiego stopnia zależało człowiekowi na poznaniu siebie. Poza tym, dla nas dziś jest to fantastyka, lecz starożytni Grecy i Rzymianie wyznawali mity mniej więcej tak jak dziś chrześcijanie Biblię. By w pełni ugruntować moje stanowisko, wspomnę jeszcze o dialogach platońskich, będących zapisami rozmów Sokratesa, filozofa greckiego, z mieszkańcami Aten. W rozmowach tych, myśliciel zadawał rozmówcom pytania, po czym tak manipulował słowami, by jego partner sam zajął stanowisko sprzeczne z początkowym. W ten sposób Sokrates próbował nauczyć się jak najwięcej o ludziach i świecie, przekazując od razu uzyskaną wiedzę swym towarzyszom rozmów. Z utworów tych można było czerpać wiele wiedzy i tematów do rozważań, co czyni z nich kolejny dowód, obrazujący stosunek starożytnych do otaczającego nas świata.

Po tym okresie nastały długie czasy średniowiecza, nazywane dziś przez wiele osób „mrokiem”. Powód stosowania takiej nazwy jest łatwy do wywnioskowania, po zapoznaniu się z przedstawioną przeze mnie, kilka akapitów wyżej, tezą. Otóż, w średniowieczu ludzie kompletni zapomnieli o celach postawionych w antyku. Tu zaprzestano poznawania świata. Ludzie czerpali wiedzę o świecie z Biblii i nie uznawali innych źródeł, zaś osoby duchowne stały się największymi mędrcami i filozofami. Biorąc pod uwagę wartości intelektualne, nie wyszło to, jak łatwo wywnioskować, ludzkości na dobre.

Duchowni, opierając się na Biblii, głosili, że należy żyć w ubóstwie, wyzbyć się wszystkich materialnych dóbr i fizycznych zachcianek, a skupić się na modlitwie i wyznawaniu Boga. Bowiem tylko miłość do Boga pozwalała na przejście, po śmierci, w życie wieczne, a przywiązanie do jakichkolwiek aspektów świata materialnego mogło załamać wiarę w jedyną wartość – religię.

W literaturze epoki przewodnim motywem był tzw. dance macabre, taniec śmierci, głoszący równości wszystkich wobec śmierci. Każdy człowiek, bez wyjątku, musi umrzeć. Po co więc przejmować się, czy ktoś jest bogaty, czy biedny, głupi, czy mądry, piękny, czy brzydki. I tak każdy umrze. Nazwa tej idei wywodziła się z malowideł, ukazujących szeregi ludzi wszystkich warstw społecznych kroczące za personifikacją śmierci. Motyw ten ukazywany był nawet w ulicznych „inscenizacjach” malowideł. Przykładem utworu literackiego, który prezentuje ten że motyw jest wiersz „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”. W dziele tym, możny człowiek spotyka Śmierć, rozkładające się ciało kobiety, i prowadzi z nią rozmowę, chcąc dowiedzieć się, przede wszystkim, jak jej w przyszłości uniknąć. Jednak, z odpowiedzi Śmierci na pytania Polikarpa wynika, że ma ona moc nieskończoną i nikomu nie będzie dane przed nią umknąć. Przesłanie utworu jest więc dość ponure, tak jak i ogólne zasady, jakimi człowiek, podług słów duchowieństwa, powinien się kierować w życiu.

Nie trudno dostrzec, jak bardzo koncepcje losu ludzkiego dwóch wymienionych epok nie zgadzają się ze sobą. Pierwsza mówi o poznaniu świata i cieszeniu się nim, druga natomiast przedstawia, z góry, bez żadnych obserwacji, zarys informacji o nim, twierdząc, że i tak nie wart jest zainteresowania i poznania. Jedna dąży do intelektualnego zrozumienia, druga polega na ślepej wierze. Niestety, mniej więcej tak będą układać się kolejne okresy historyczne. Co drugi, licząc od antyku, będzie się skupiał na świecie i objęciu go rozumem, licząc natomiast od średniowiecza, epoki zajmowały się będą głównie światem innym, nieznanym i, pomagającym w wyobrażeniu go sobie, uczuciami. Dodatkowo, te opierające się na rozumie sprawiają wrażenie optymistycznych i wesołych, podczas gdy zwracające się ku sercu są tajemnicze i mroczne. By podkreślić słuszność tych słów, przybliżę idee dwóch kolejnych okresów historycznych.

Po średniowieczu nastały czasy renesansu czyli odrodzenia (po francusku „renaissance” znaczy „ponowne narodziny”). Nazwane zostały tak, gdyż odrodziła się w nich kultura antyczna. Ludzkość lubowała się w sztuce i z chęcią poznawała historię tego okresu. Jednak oprócz sztuki, również koncepcje antyczne przyjęły się na nowo. Ludzie znów pragnęli poznawać świat, rozkwitła nauka, a sztuka przesyłała dużo pogodniejsze treści.

W renesansie zredukowana została również rola Kościoła katolickiego, a to za sprawą zapoczątkowanej przez Marcina Lutra reformacji. Był to jeden z najważniejszych prądów epoki, który za cel ustanawiał usunięcie wszystkich błędów i korupcji z Kościoła, organizacji mającej na celu wyłącznie służenie ludziom nauką i pomocą. W wyniku ruchów reformacyjnych utworzyło się wiele odłamów protestanckich, reprezentujących odmienne od katolicyzmu poglądy, a wreszcie i sam katolicyzm został zreformowany. Nie usunęło to, niestety, wszystkich możliwości manipulacji z tejże organizacji, zmniejszyło jednak na pewien okres jej wpływ na mentalność ludzką.

Drugim bardzo ważnym prądem renesansu, ściśle związanym z reformacją, był humanizm. Głosił on miłość i chęć poznania człowieka. Zgodnie z tym prądem człowiek znów zapragnął poznania i, mimo, że skupiał się na sobie samym, powrócił też do odkrywania tajemnic świata. Znane do dziś hasło humanistów mówi: „Nic co ludzkie nie jest mi obce”, a przecież świat nas otaczający również jest, w pewnym sensie, naszym.

Oczywiście, literatura nie pozostała głucha i ślepa na zmiany wokół zachodzące. W Odrodzeniu powstało wiele wspaniałych dzieł, szczególnie popularne w tym okresie były treny i fraszki. Jednym z utworów wyjątkowo dokładnie oddających renesansową koncepcję ludzkiego losu jest hymn „Czego chcesz od nas, Panie” Jana Kochanowskiego. Podmiot liryczny zwraca się w nim do Boga, dziękując mu za stworzenie świata, za obdarowanie go ciałem, za przyszykowanie mu tu dostatecznej ilości jadła, za piękno przyrody. Jednym słowem, „ja” mówiące dziękuje Najwyższemu za otaczający nas świat. Wiersz ten aż kipi od szczęścia i błogości, jaką przeżywa podmiot, jest jednak również pełen czci względem Pana. Przesłanie utworu jest prawie dosłowne z treścią – należy być wdzięcznym Bogu za ten wspaniały świat i cieszyć się każdą sekundą obcowania z nim. Człowiek nie musi już nawet zastanawiać się, po co tu jest i co go czeka. Niech po prostu cieszy się z tego, jak został nagrodzony przez wyższe siły. Bez względu, za co jest to nagroda.

Widać więc, że renesans bardzo zbliżony jest do antyku. Szczęście, który wzbudza w czytelniku przedstawiony wyżej utwór, przywodzi wręcz na myśl ideę epikurejczyków – życie w radości i bez bólu. Skoro więc koncepcje istnienia ludzi z obu tych okresów są zbliżone, obie muszą być podobnie (czyli bardzo) różne od tej ze średniowiecza.

renesans, wedle opisanej przeze mnie zasady, zawiera w sobie odwrotność zasad wyznawanych w kolejnym okresie historycznym – baroku. Ten, charakteryzował się, owszem, wielkimi odkryciami (m.in. teleskopu, czy mikroskopu), ale również negacją możliwości poznania świata przez człowieka (sceptycyzm zaczerpnięty ze starożytnej Grecji) i przywróceniem kultu Boga, a co za tym idzie, władzy duchowieństwa.

To właśnie Bóg stał się, ponownie, ośrodkiem zainteresowania. Tym razem jednak, myśliciele nie ustalali z góry jego istnienia, a zastanawiali się czy jest i dawali na to dowody. Przykładowo Kartezjusz uznaje istnienie istoty wyższej od człowieka, opierając się na fakcie, iż ludzie wciąż zastanawiają się nad jego istnieniem. Według niego człowiek jest zbyt niedoskonały, by samemu wymyślić koncepcję istnienia istoty o tyle lepszej. Poza tym, w baroku rozpoczęła się otwarta walka z reformacją (kontrreformacja), która ostatecznie zburzyła renesansową harmonię. By pozbyć się heretyków, Kościół katolicki przejął monopol na edukację i utworzył zakony jezuitów, które miały likwidować niewiernych. Oprócz tego, katoliccy duchowni stworzyli tzw. indeks ksiąg zakazanych, na który wpisywano wszystkie pozycje literackie, który wyrażały choćby niepewność istnienia Boga, lub przeczyły jakimkolwiek słowom Biblii i, przede wszystkim, księży. Z tego powodu wspomniane przeze mnie wynalazki nie miały, w praktyce, dużego wpływu na rozwój ludzkości w tej epoce. Ludzkość raczej – jak w średniowieczu - powoli cofała się; w baroku doszło, na przykład, do upadku piśmiennictwa.

Tak więc, barok głównie charakteryzował się chaosem – Kościół zaprzeczał odkryciom, ludzie byli mordowanie bez powodu (lub bez ujawnienia takiego), dodatkowo, do wiadomości publicznej raz po raz przenikały niepewności co do istnienia Boga, jedynej siły, w którą wierzyło i w której pokładało siłę społeczeństwo. Tak, jak pokazuje to Mikołaj Sęp-Szarzyński w swych sonetach. Przykładowo w pierwszym z sonetów, opatrzonym tytułem „O krótkości i niepewności żywota człowieczego” podmiot liryczny ubolewa nad tym, jak w młodości nie zdawał sobie sprawy z krótkości i ulotności życia. Żałuje, że marnował wtedy czas na głupotki, zamiast skupić się na tym, co dzieje się wkoło. Może żałuje, że nie zrobił nic, by zmienić sytuację, a teraz nie starcza mu już sił? A może chce pokazać, że nic nie jest dziś pewne i trzeba całe życie uważać na to, co się robi, bo możliwe, że zaraz się ono skończy. Jednym słowem – wiersz przepełniony jest smutkiem i tęsknotą. Możliwe, że jest to tęsknota za poprzednią epoką, gdzie wszystko było spokojniejsze. W sonecie czwartym natomiast, p.t. ”O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem”, „ja” mówiące opisuje zło, które nas otacza. Stwierdza, że jest ono wszędzie, nawet w nas samych – nawet my je stanowimy:

„(...)Ten nasz dom - ciało, dla zbiegłych lubości
Niebacznie zajźrząc duchowi zwierzchności,
Upaść na wieki żądać nie przestanie. (...)”.

Jako jedyne dobro, jedynego sprzymierzeńca i podporę przedstawia Boga:

„(...)Królu powszechny, prawdziwy pokoju,
Zbawienia mego jest nadzieja w Tobie!(...)”.

Tak więc tylko w Panu nadzieja na przetrwanie walki ze światem. A może na przetrwanie tych dziwnych czasów?

Nie można nie stwierdzić, że barokowa koncepcja losu ludzkiego, jak średniowieczna, skupiona jest na uczuciach i wartościach spoza naszego świata. Tu świat nie jest już tylko drogą przed życiem wiecznym. Tu jest wrogiem, polem bitwy z diabłem i z samym sobą. Człowiek musi ją przetrwać, wytrzymać ból i niegodziwości, by, pozostając wiernym Bogu, móc opuścić tę arenę i udać się na wieczne odpoczywanie w raju.

Czy więc nie jest prawdą moja teza na temat odwrotności kolejnych okresów historycznych i ich idei, również tych, dotyczących naszego celu w życiu? Barok przecież nie mógłby powstać, gdyby nie renesansowa reformacja. Po co komu odrodzenie, skoro po antyku nie ma czasów mroku? Dzięki moim opisom uwidoczniła się jeszcze odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Czemu po wieku odkryć musi nastać taki, w którym wszystkie zostaną spalone? Otóż, jeśli po jednej epoce przychodzi następna, to musi opierać się na odwrotnych niż poprzednia zasadach. Bo skoro nastała nowa, to dlatego, że poprzednia była nieodpowiednia, lub po prostu znudziła się. A skoro poprzednia była niedobra, to należy spróbować czegoś odwrotnego. Dzięki temu, nauczyciele mogę tłumaczyć następstwo epok wykresem sinusoidy: u dołu wykresu są te tajemnicze i poszukujące innego świata okresy historyczne, natomiast skupiające się na tym, co jest i wykorzystaniu tego – u góry. Niemożliwe jest, by wykres ten był linią prostą, bo wtedy trwalibyśmy cały czas w jednej epoce, a, jak to się mówi, „czasy się zmieniają”.

Dobrze, ale skoro kolejne epoki można wyczytać z prostego wykresu, to jaką stanowi dzisiejsza? Sam często się nad tym zastanawiałem, ale o zdanie spytałem dopiero niedawno. Odpowiedź, jaką uzyskałem, była zaskakująca, jednak, nie pozbawiona wyjaśnień, dzięki czemu pojąłem ją i mogę przekazać w tej pracy. Otóż czasy współczesne nie mogą być zaliczone do żadnego z dwóch opisanych przeze mnie rodzajów epok. Powodem tego są – wspomniane już przeze mnie – dzisiejsze środki komunikacji i nośniki treści intelektualnych. Jeszcze sto lat temu Europa była odizolowana, kulturowo, oczywiście, od reszty świata. Czasem prowadzono wojny, handlowano z krajami spoza kontynentu. Jednak, kultura odległych nacji była traktowana najwyżej jako coś dziwnego i egzotycznego, nigdy jako coś wartego uwagi. Dziś natomiast, dzięki rozwojowi radia, samochodu, Internetu i samolotów, każdy ma dostęp do Koranu, Tybetańskiej Księgi Zmarłych i miliardów innych pozycji, ukazujących historię, mentalność i kulturę dotąd nieznane w Europie. Nie stanowiłoby to jeszcze problemu, gdyby korzystano z całej tej wiedzy wyłącznie dla rozrywki, by poznać inny punkt widzenia. Jednak, tak naprawdę, nie da się. Po pierwsze, dlatego, że rola książki jako nośnika treści intelektualnych i kulturalnych spada, a obok niej wyrastają potęgi jak telewizja czy Internet. A poza tym - każde inne niż nasze zdanie musi mieć swoje przyczyny, dowody. Wielu może pozostać przy własnych przekonaniach, jednak co dziesiąty, czy co setny odbiorca zmieni swój światopogląd. Przemieszanie się kultur jest widoczne, choćby w tym, jak wzrosła ludzka tolerancja. Jest również widoczne w nowo-zaistniałym zjawisku, jakim jest terroryzm.

Wnioskować należy z tego, że owe nagłe zetknięcie się wielu światów ma swoje dobre i złe strony. Jednak, jaki będzie tego efekt? Czy grozi nam koniec świata? Moim zdaniem, nawet jeśli, to jeszcze nie dziś. Uważam, że dziwne zjawisko, jakim jest niemożność postawienia czasów współczesnych po jednej ze stron wykresu, ukazuje nam początek nowej ery w dziejach ludzkości. Zmianę konstrukcji świata ludzi. Wystarczy zwrócić uwagę na czas, jaki rozwijała się Ziemia przed pojawieniem się człowieka i czas, jaki minął odkąd się narodziliśmy. Niemożliwe wydaje mi się, by te dwa przedziały czasowe miały się aż tak różnić. Wydaje mi się natomiast, że od teraz, jeżeli nie postanowimy pozbyć się dzisiejszych cudów techniki, kultura będzie już ziemską, nie zaś na przykład europejską. Powoli stajemy się ludźmi, nie zaś Polakami, czy Europejczykami. I, jeżeli się nie mylę, będziemy nimi jeszcze wystarczająco długo, by pewien młody człowiek mógł kiedyś napisać o koncepcji ludzkiego losu w kulturze Zjednoczonego Świata.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut