profil

Życiowe motto Dulskiej – "Brudy trzeba prać we własnym domu".

poleca 85% 751 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gabriela Zapolska

Czy życiowe motto Dulskiej – „Brudy trzeba prać we własnym domu” należy jednoznacznie zanegować? Co sądzisz w powszechnym we współczesnej kulturze publicznym praniu brudów?

Gabriela Zapolska w komedii pt. „Moralność pani Dulskiej” przedstawia czytelnikowi życie i problemy mieszczaństwa w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Ludzie będący przedstawicielami tejże grupy społecznej zazwyczaj byli obłudni, naiwni, zacofani, ograniczeni, a przede wszystkim głupi. Komedia Zapolskiej nosi podtytuł „Tragikomedia kołtuńska” i rzeczywiście główna bohaterka, tytułowa pani Dulska wywodzi się z kołtunerii. Jest także posiadaczką wszystkich wcześniej wymienionych cech. Cały problem polega na tym, iż Dulska posiada pewne motto życiowe, a mianowicie: "na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nic nie wiedział". Nie byłoby w tym nic złego, jeśli bohaterka nie traktowałaby go jako głównego wyznacznika działań w swoim życiu. Jednak przez takie myślenie Dulska jest nieszczęśliwa, (choć nie zdaje sobie sprawy, co jest powodem jej nieustających problemów), a jednocześnie cierpi jej rodzina: mąż, dwie córki i syn. Sprawia, że jej bliscy stają się podobni do niej, a przez to jej światopogląd zatacza coraz szersze kręgi. Można pokusić się o stwierdzenie, iż własnym, niezmiennym charakterem terroryzuje całą swoją rodzinę. Sęk tkwi jednak w tym, iż jej ofiarami nie są tylko najbliżsi. Jest właścicielką kamienicy, wynajmuje pokoje. Wszystko dobrze się układa do czasu, kiedy mieszkańcy nie zwracają uwagi ludzi obcych, płacą soje powinności w odpowiednim czasie i nie mają żadnych zastrzeżeń co do warunków życia w wynajmowanym mieszkaniu. Jednak, gdy tylko zaczynają „sprawiać kłopoty”, przez które zwracają na siebie, a tym samym na Dulską uwagę innych, są usuwani po wcześniejszym wysłuchiwaniu obelg i głupstw, jakie Dulska przez swoją nieświadomość wygaduje. Mam na myśli nieświadomość własnej tragicznej śmieszności, która ostatecznie doprowadza do nieszczęścia. Bohaterka budzi w nas jednak nie tylko śmiech. Wrażliwy czytelnik współczuje jej, iż żyje w nieświadomości, tego, że swoim zachowaniem krzywdzi innych ludzi, nawet najbliższych. W gruncie rzeczy nie wiem jednak, czy osoba taka jak ona zasługuje na współczucie.
Wróćmy jednak do sedna sprawy, a mianowicie do „prania brudów we własnym domu”. Myślę, iż aby dobrze przeanalizować ten problem rozważania należy poprowadzić w kilku kierunkach. Uważam, iż najlepszym rozdzieleniem jest w tym wypadku podział ze względu na wielkość problemu („brudu”). Mam na myśli zarówno to, jak negatywny czyn został potępiony, oraz jak dużej liczby osób dotyczy. Uważam, iż ta sprawa powinna być rozpatrzona również pod względem tego, czy osoba, o której się mówi nie czuje, iż jej prywatność została naruszona.
Na początku zastanówmy się nad problemem „negatywnego czynu”. Niestety nie jest to łatwy problem do rozwiązania. Sęk tkwi w tym, iż nie wszyscy ludzie myślą podobnie. Dla kogoś wielką zbrodnia będzie kradzież torebki, dla innej osoby pobicie, a dla jeszcze kogoś będzie to „dopiero” morderstwo. Myślę jednak, iż każdy powinien rozpatrzyć ten problem myśląc o czymś, co go właśnie porusza. Osobiście spróbuję przedstawić sprawę „prania brudów” na przykładzie, który myślę, że dla niektórych jest chlebem powszednim. Wyobraźmy sobie, iż mieszkamy w bloku, w „nieciekawej” dzielnicy miasta. Mówiąc o „nieciekawej” dzielnicy mam na myśli dzielnice opanowane przez agresywnie nastawionych „typów” lub całych ich grup. Wychodząc w jakiejkolwiek sprawie z domu prawdopodobnie będziemy zmuszeni przejść obok buntowniczo nastawionej osoby bądź grupki. Ludzie ci, będący często pod wpływem alkoholu lub narkotyków w najlepszym wypadku tylko nas zwymyślają. Gorzej, jeśli zaczepią, wezmą pieniądze lub inne drogocenne rzeczy, albo nawet pobiją. Pojawia się wtedy problem: co teraz począć? Jeśli będziemy się bronić, to możemy być pewni, iż gdy następnym razem, gdy pojawimy się pod blokiem dopadnie nas większa grupa osób i prawdopodobnie skończy się to jeszcze gorzej niż zakończyłoby się nasze pierwsze spotkanie, w razie natychmiastowego poddania się. Nie jesteśmy oczywiście jedynymi mieszkańcami bloku. Dzięki temu nie jesteśmy osamotnieni w walce z naszym problemem (bez wątpienia nie ma osoby, która akceptowałaby opisane powyżej zachowanie). Jednak nawet w tej sytuacji nie mamy możliwości dobrego rozwiązania tejże sprawy, która to właśnie jest brudem. Przecież nie ruszymy do otwartej walki (nawet w większej grupie osób), nie będziemy typom z klatki przemawiać do rozsądku, bo nie odniesie to pożądanego skutku. Nie będziemy także uważać, (bądź udawać), iż taka sytuacja jest normalna. Jeśli zwrócimy się o pomoc do policji mało prawdopodobne jest, abyśmy osiągnęli oczekiwany rezultat (zniknięcie agresorów spod bloku i dzielnicy). Nie chcę teraz pisać się na temat metod działań policji w tym zakresie, zaznaczę tylko, iż uważam je za karygodne i śmieszne. W każdym razie nie odnoszą skutków, a często nawet pogarszają całą sytuację, poprzez wywołanie chęci zemsty w pełnych gniewu, uprzykrzających nam codzienne życie osobnikach. Przejdźmy teraz do rozwiązania problemu. Zasygnalizujmy mediom o sytuacji, jaka ma miejsce pod naszym blokiem. Piszmy do gazet, telewizji, radia. Z pewnością nie będziemy pierwsi, którzy borykają się z takim problemem. Właśnie od rozwiązywania i rozmawiania o tego typu sprawach są media. Teraz w gazetach czyta się między innymi o takiej sytuacji istniejącej w wielu dzielnicach. W radio, (podobnie w telewizji) słucha się, (ogląda) doniesień o ludzaich pobitych przed bandy oprychów grasujących na osiedlach. Jeśli chodzi o telewizję pojawia się tutaj sprawa tak zwanych talk – show’ów. Są one znienawidzone przez jednych, uwielbiane przez innych. Osobiście program tego typu oglądałam może dwa razy. Jednak z reklam wiem, o czy rozmawia się w takich programach. Poruszane są w nich tematy, o których słyszymy w wiadomościach, problemy, o których powszechnie wiadomo, że istnieją, a mimo to nikt nie robi nic w celu rozwiązania ich, a choćby zmniejszenia. Uważam, że bardzo dobrze, iż chociaż ktoś się takimi rzeczami zajmuje. Myślę, iż takie programy bardzo dużo mówią o społeczeństwie, w którym żyjemy, o aktualnej sytuacji istniejącej w różnych środowiskach, o problemach, które nas poruszają. Dla niewtajemniczonych należy opisać, na czym takie programy się opierają. Talk-show’y posiadają określony temat, na który dyskutuje się w trakcie danego odcinaka. W studio zbierają się osoby zainteresowane daną sprawą, mające coś do powiedzenia na poruszany temat, nierzadko osoby bezpośrednio dotknięte omawianą sytuacją. Wtedy rozpoczyna się dyskusja. Programem kieruje osoba prowadząca. Udziela ona głosu obecnym na nagraniu, prowadzi rozmowę po wyznaczonych torach, zadaje pytania, nakłania do wypowiedzi, wyciąga wnioski. Czasami do studia zapraszani są ludzie znani większej publice: aktorzy, piosenkarze, prezenterzy czy to telewizyjni, czy radiowi. Zazwyczaj wyróżnione są dwie osoby, które stoją na przeciwnych stanowiskach, mają różne zdania na dany temat i ich bezpośrednio dotyczy poruszany problem. Mówią o swoich doświadczeniach i przeżyciach. Wracając do przedstawionego tematu, do agresywnych bandytów spod bloku. W tym, konkretnym przypadku potrzebnymi do podniesienia stopnia zainteresowania programem byłyby dwie osoby: agresor i poszkodowany. Obie strony prezentowałyby woje racje. Agresor prawdopodobnie mówiłby, że postępuje tak, jak postępuje, dla zwrócenia uwagi na biedną część społeczeństwa. Nie da się ukryć, iż takie osoby najczęściej pochodzą z marginesu. Poszkodowany tymczasem opowiadałby o swoich negatywnych doświadczeniach.

Myślę, iż ten, przedstawiony wyżej, przykładowy problem jest także ważny ze względu na swoją szkodliwość społeczną. Nie chcę pisać o zastraszonych dzieciach i osobach starszych. Jeśli dochodzi do pobicia, może dojść także do morderstwa, nawet niezamierzonego. Ale czy morderstwo było zamierzone, czy nie, zawsze pozostaje morderstwem. Uważam, iż jeśli sprawa jest tej wagi, jeśli chodzi o czyjeś życie, które może być lub jest zagrożone, należy zrobić wszystko, aby temu przeciwdziałać. W tym wypadku nagłaśnianie jest bardzo wskazane, ponieważ tylko, jeśli tej sprawie będzie przeciwna większość społeczeństwa, problem będzie można zniwelować. Podsumowując, uważam, że w sytuacjach, w których wchodzi ludzkie życie lub zdrowie, należy publicznie prać brudy.

Rozpatrzmy teraz sprawę anonimowości, bądź ujawnianiu danych osób, o których w negatywnym wydźwięku mówi się publicznie. Moje zdanie jest w tej sprawie jednoznaczne: bez zgody tejże osoby dane nie powinny być ujawnione publicznie. Ponownie wracając do wcześniejszego przykładu. Ludzie uprzykrzający „normalnym” mieszkańcom codzienne życie, to najczęściej, (jeśli nie w 100%) ludzie młodzi, nieuczący się i niepracujący. Ktoś może powiedzieć, iż ujawnienie ich danych będzie miało charakter dydaktyczny, sprawi, iż w tej osobie wzbudzi żal, świadomość winy. Prawdopodobnie tak też by się stało. Ale są przecież inne sposoby, dzięki którym można osiągnąć taki sam cel. W wypadku ujawnienia danych osoba ta traci wiarygodność. Tutaj też można by powiedzieć, że to przecież bardzo dobrze, przynajmniej ma nauczkę. Jednak każdy z nas się zmienia. Dana osoba po publicznym przedstawieniu w mediach, w niekorzystnym, negatywnym świetle jest osobą przegraną. Jeśli nie pójdzie do więzienia, to prawdopodobnie nie znajdzie pracy, będzie wytykana palcami na ulicy. A przecież ona także ma prawo się zmienić na lepsze. Jednak wtedy może już być za późno. Wtedy historia się powtórzy. W tej osobie narodzi się ponownie gniew, zazdrość o pieniądz i bogactwo, chęć zemsty. A przecież nie to chcieliśmy osiągnąć.

Wróćmy jednak do sedna sprawy. Uważam, iż publiczne debaty na temat jakiegoś, określonego postępowania jak najbardziej powinny się ono odbywać. Jednak tylko w wypadku prania „ważnych brudów”. Nie powinno się „trąbić” o rzeczach, które interesują tylko małą grupę osób, bądź tak prawdę nikogo. Mam tu na myśli sprawy błahe, które nikomu tak naprawdę nie są w stanie poważnie przeszkadzać. Przecież nikt nie chce słuchać na przykład o tym, że pies pani Janiny został otruty. We wspomnianych talk-show’ach niestety czasami są poruszane takie właśnie problemy. Dotyczą one często spraw uczuciowych. Do studia przychodzi para i opowiada o swoim prywatnym życiu. Oczywiście, jeśli sprawia jej przyjemność mówienie o swoich osobistych, żeby nie powiedzieć intymnych problemach, to nie ma w tym nic złego. Jednak nie popieram tego, ponieważ uważam, iż takie programy o takiej tematyce służą tylko i wyłącznie zaspokajaniu ludzkiej potrzeby – ciekawości. Jesteśmy ciekawi, jak żyją inni. Jeśli oglądamy taki program, niczego się nie dowiadujemy. Jest to pranie brudów konkretnych osób, ale nie potrzebne. Jeśli plama jest mała nie potrzeba dużo proszku, aby ją skutecznie usunąć. Tak samo, jeśli problem istnieje w małej skali, lub w znikomym stopniu zagraża człowiekowi, nie ma potrzeby go nagłaśniać. To może przecież przynieść nawet zły skutek uboczny, a mianowicie podsunięcie głupiego pomysłu innym osobom, które chcąc zwrócić na siebie uwagę zaczną postępować podobnie jak poprzednicy. Jednak oczywiście uważam, iż powinniśmy sami działać w celu usunięcia go.

Podsumowując, uważam, iż nie można jednoznacznie zanegować motta pani Dulskiej, mówiącego, iż brudy trzeba prać we własnym domu, ponieważ istnieją argumenty będące za i przeciw. Zgadzam się z nią, jeśli chodzi o upublicznianie danych, które może komuś zaszkodzić, a także, w wypadku, w którym problem jest błahy. Jestem mu przeciwna, jeśli sprawa dotyczy ludzkiego życia lub zdrowia, ponadto, gdy dotyczy większej liczby osób. Publiczne „pranie brudów” może więc przynieść zarówno korzyści, jak i negatywne skutki. Uważam także, iż nie musi ono polegać na usunięciu problemu. Publiczne pranie brudów powinno się odbywać także tylko w wypadku, jeśli rozważamy postępowanie obu stron. Nie można jednoznacznie kogoś potępić, jeśli się go wcześniej nie wysłuchało. Jeśli więc publicznie przedstawi się motywację dwóch stron, to pranie brudów uważam za jak najbardziej pozytywne. Nie dość, iż przyczynia się do zniknięcia problemu, to jeszcze przestawia całemu społeczeństwu dana sprawę, a społeczeństwo to staje się świadome siebie, swoich problemów. Zadaniem publicznego prania brudów jest nagłośnienie danej sprawy, przedstawienie jej ze wszystkich punktów widzenia, dotarcie do jak największej liczy odbiorców i uświadomienie odpowiednim instytucjom istnienia i wagi problemu. Samym już usunięciem problemu powinny zająć się odpowiednio przeszkolone w tym celu organy, na przykład wspomniana wcześniej policja. Jednak co zrobić, jeśli te instytucje nie reagują na apele? Myślę, iż nie ma tu dobrej odpowiedzi. Trzeba po prostu dalej afiszować swój problem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 11 minut

Teksty kultury