profil

Pisarze drugiej połowy XIX w. próbują realizować zasadę typowości "wcielając to co ogólne w to co jednostkowe".

poleca 85% 364 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Charles Dickens

Henryk Markiewicz dowodzi, że pisarze II połowy XIV w. próbują realizować zasadę typowości "wcielając to co ogólne, w to, co jednostkowe". Na wybranych przykładach dowieź słuszności bądź niesłuszności tej opinii.

Druga połowa XIX w. to okres bujnego rozwoju kapitalizmu, okres klasowej segregacji i wszechwładzy pieniądza. W literaturze to czas autorów "podglądaczy" i "eksperymentatorów", okres dominacji dwóch stylów: realizmu i jego bardziej radykalnego odłamu - naturalizmu. Zgodnie z teorią o sinusoidzie epok znów zmieniła się funkcja literatury i tak jak w klasycyzmie, czy renesansie miała być przede wszystkim użyteczna. Miała analizować rzeczywistość, pokazywać ją, pozwalać na wyciągnięcie wniosków i skłonić do poprawy. Można by powiedzieć, że realizowała starożytną zasadę mimesis, tyle że na miejscu antycznego dramatu pojawiła się powieść.

To co łączy większość realistycznych utworów i wyróżnia je spośród innych zauważył Henryk Markiewicz. Powiedział o nich, że "wcielają to co ogólne, w to, co jednostkowe". Przedstawiają jedną postać, która skupia w sobie cechy całej grupy społecznej, do której należy. Postać ta będzie mieszkała w takim miejscu, w jakim mogło by mieszkać milion innych osób, będzie nosiła takie ubrania, jak tenże milion i podejmie takie same jak on decyzje. Bohater nie jest jednostką wyróżniającą się z tłumu. Przestaje ważne być to jak się nazywa z jakiego miasta pochodzi. Podświadomie traktujemy go nie jako osobę, ale jako pewną "ikonkę", miniaturę, która w najbardziej skondensowany sposób przedstawia nam ogromne grupy społeczne.

Jako jeden z pierwszych zasadę tą stosuje Balzac. W swojej powieści "Ojciec Gorriot" skład bohaterów dobrany jest przede wszystkim tak, żeby jak najpełniej przedstawić gwałtowne zmiany zachodzące w społeczeństwie. Ludzi przemijającej epoki reprezentuje tytułowy Gorriot, ludzi dopiero uczących się nowych zasad, wchodzących w nowe realia przedstawia Rastignac, "symbolami" grupy już zakorzenionej w świecie wczesnego kapitalizmu, kultu pieniądza, dominacji miast są: pani Vauquer, Vautrin i córki Gorriota. Tezę Markiewicza potwierdza dodatkowo specyficzny sposób charakterystyki, przez tzw. zabieg milieu. Polega to na przedstawianiu postaci za pomocą przedmiotów, których używa, pomieszczeń, w których mieszka, ludzi, z którymi przebywa.

Swoje "ikonki" stworzyli też dwaj późniejsi autorzy: Charles Dickens i Bolesław Prus. Obaj chcieli przedstawić całościową wizję pozytywistycznego społeczeństwa swoich miast, Anglik Londynu, Polak Warszawy. W ich powieściach zawsze spotkamy jednego, najbardziej charakterystycznego przedstawiciela swojej grupy społecznej. Od robotnika, przez burżuja po arystokratę. Od żyda, przez katolika do protestanta.

Zasadę wcielania rzeczy ogólnych, w rzeczy jednostkowe realizują też polscy noweliści, z Sienkiewiczem na czele. Najważniejsze było zasygnalizowanie problemu, przekazanie postulatów pracy organicznej, pracy u podstaw. Dopiero na drugim planie stoją postacie jako osobowości. W "Szkicach węglem" Sienkiewicz posunął się wręcz do użycia specyficznych nazw i nazwisk. Wieś, w której rozgrywa się akcja, w której nie znajdziemy ani jednego naprawdę wykształconego człowieka, nazywa się Barania Głowa, główny intrygant to Zołzikiewicz, a prosty, naiwny wójt ma na nazwisko Burak.

Ciekawy zabieg zastosował Dostojewski w "Zbrodni i Karze". Miasto, miejsce akcji, przedstawione jest tu w pełni realistycznie, poza jednym szczegółem: autor różnym miejscom nadał nazwy takie jak ulica W-ska, czy plac S-ski. Moim zdaniem ma to zuniwersalizować akcję przedstawioną w książce. Czytelnik może wyobrazić sobie, że opisana historia to nie tylko nieistotny ciąg zdarzeń, gdzieś daleko w Rosji, ale pewna prawidłowość. Coś co za chwile może powtórzyć na jego oczach.

Drugą osobliwością tego dzieła jest występowanie pewnych "serii postaci". Dostojewski w przeciwieństwie do poprzednich autorów przedstawia nam po dwóch, trzech bohaterów z tej samej klasy, o wielu wspólnych cechach, o podobnej historii, różniących się w szczegółach. Poprzez taki zabieg, zarówno same postacie, jak i grupy przez nie reprezentowane stają się wiarygodniejsze. Można to porównać do patrzenia przez kamerę. Kiedy mamy tylko jeden punkt widzenia, powstaje płaski, dwuwymiarowy obraz, ale jeśli popatrzymy z trzech różnych miejsc, bez problemu możemy stworzyć prawdziwszy obraz trójwymiarowy.

W literaturze realistycznej znaleźć możemy wiele, wiele więcej przykładów na poparcie tezy Markiewicza. Postaci-reprezentantów w swoich powieściach używają również: Tołstoj, Flaubert czy de Maupassant.

Pozostaje mi tylko zadać pytanie dlaczego pisarze tamtego okresu tak lubili "wcielać ogóły w jednostki" ? Odpowiedzi znalazłem kilka. Po pierwsze, trzeba odwołać się do popularnego pozytywistycznego filozofa, Hipolita Taine'a. W swoim traktacie "Rasa, środowisko, moment" pokazuje jak bardzo każdy człowiek zdeterminowany jest przez swoje otoczenie. Zgodnie z tą teorią, ale idąc od jej "końca" pisarze drugiej połowy XIX w., pokazując jednostkę, byli w stanie przedstawić całe jej środowisko. Po drugie taki sposób przedstawienia problemu jest ciekawszy, zrozumiały dla znacznie większej rzeszy ludzi, trafiający do wyobraźni. To wszystko sprzyjało funkcji, jaką miała spełniać wtedy literatura, funkcji, której naczelną zasadą była użyteczność. Trzecim czynnikiem była panująca w tamtych czasach struktura społeczna. Powstanie nowych, wyraźnych klas znacznie ułatwiało takie ujęcie problemu.

Wydawałoby się, że metoda taka ma same zalety, ale zawsze pozostanie jeden poważny problem: przez takie przedstawianie rzeczywistości, XIX wieczna powieść zwierciadło staje się krzywym zwierciadłem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury