profil

Misja pojednawcza.

poleca 89% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jak wyglądaloby spatkanie z Marsjanami? To pytanie ludzie często sobie zadawają. A tak W ogóle, to czy Marsjanie naprawdę istnieją? Oczywiście! Udowodni mam to pan Wacuś Księżycowaty...
-Siedziałem sobie wygodnie na Księżycu, aż tu nagle przeleciał kolo mnie statek kosmiczny. Obcy, najwyrażniej mnie zobaczyli, gdyż natychmiast zawrócili i podążali w moją stronę. Ze strachuz grzytałem zębami. Statek zatrzymałsię tuż przy mnie. Wysiadły z niego Dziwne, poczwarne, zielone ufoludki, jednak wyglądały całkiem sympatycznie więc poziom adrenaliny nieco zmalał Po chwili wódz potworków powiedział:
-Czy wy być Zie-mia-na-mi?
-Tak jestem z planety Ziemia
-Do-brze sie skla-dać, bo my po-trze-bo-wzc czło-wie-ka . My mieć misja i po-trze-bny byc czło-wiek.
-Pomogę wam, jeżeli powiecie mi dokladnie co mam robić
-Nie ga-dac wsia-dać do UF-LO-PA!

Wtedy padło na mnie oślepiające światło i po chwili znalazłem się w środku statku kosmicznego. To było po prostu niesamowite. Mimo, że strach opanował mnie do reszty, nie mogłem oderwać zwroru od tak zadziwiającego urządzenia. Nagle wielkie żelazne wrota otworzyły się. Wszedł posłaniec przywódcy steorków i kazałm iść za sobą. Ja posłusznie wykonałem polecenie. Prowadzili mnie przez długie kręte korytarze. Próbawałem jakoś zacząć rozmowę, zadając głupiw pytania: Jakie macie tu żarcie, czy wy w ogóle coś jadacie? Czy jest tu na statku żelazko, które samo prasuje? Na pewno znajduje sie tu wszystko o czy ludzie tylko marzą..Cha! Ale telefonu komórkowego nie macie!
To ostatnie zdanie powiedziałem z przekonaniem, ale chyba bardzo rozzłościłó Marsjanina, gdyż zrobił się cały czerwony.Teraz już milczałem.
Po długim czasie dotarliśmy do ogromnych drzwi. Gdy się rozsunęły na końcu wielkiej sali jrzałem siedzącego na tronie wodza któy rzekł:
-Zie-mia-ni-nie my chcieć po-wie-rzyć ci mi-sja zje-dno-cze-nia pla-ne-ty Zie-mia i pla-ne-ty Mars.
dopiero wtedy strach minął
-Jestem do waszej dyspozycji.
-Ja sie cie-szyć, że ty sie zga-dzać.
Póżniej zaprowadzono mnie do malutkiego pokoiku. Na środku stało krzyśło i dziwaczny kask. Kazali mi go założyć i usiąść. Wtedy Zacząłem robić sie senny. Śnio mi sie że zielone ufoludki wprowadzają moje myśli do mózgów innych ludzi..Po prostu chcieli żeby inni myśleli tak jak ja. Po przebudzeniu nie siedziałem juz w małym pokoiku na krześle lecz w ogromnym pomieszczeniu w którym ściany obłożone były srebrem i złotem, a żyrandole buly z różnokolorowych brylantów. NA głowie miałem przepiękną koronę z dziwnym diademem w kształcie dwóch połączonych planet. Wtedy nie wiadomo skąd pojawił się przy mnie wódz ZAcząl mi dziękować. Oznajmił ze misja zakończyla sie pomyślnie i wszyscy ludzie uważają Marsjanów za miłe i dobre istoty. Nagle zmienił mu się wyraz twarzy i powiedział:
-Ale te-le-fo-ny ko-mór-ko-we ma-my!
Potem uśmiechnął się żąrtobliwie i podarował mi nowej generacji telefon komórkowy. Podziękowałem i po chwili znalazlem się na mioim ukochanym księżycu.

Tak trzeba przyznać że to wspaniała historia. Jednak bylaby o wiele bardziej niesamowito gdyby tylko nie byla snem...:)

PS. pozdrowienia dla moich kochanych ufosiów! (A.S,K.Ł,K.L,M.B,M.B,D.B,.............)

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 2 minuty