profil

Opis uczuć z wydarzeń w "Ikar" Iwaszkiewicza z mojego punktu widzenia.

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ikar

Stałam na rogu ulicy, przystępując z nogi na nogę. Zniecierpliwiona czekałam na spóźniający się tramwaj. Włożyłam zziębnięte dłonie do kieszeni płaszcza i rozejrzałam się wokół siebie. Chłodny powiew wiatru zawijał mi prosto w twarz, zadrżałam z zimna, tuląc zaczerwienione policzki do bawełnianego szala. Szybko odwróciłam wzrok, wbijając go w swoje podniszczone buty. Jęknęłam cichutko, mając nadzieje, że w końcu będę miała przyjemność usiąść, może nie wygodnym, acz na pewno ciepłym pojeździe. Szum ulicy okropnie mnie drażnił, a początkowe zniecierpliwienie przerodziło się w niedorzeczny gniew. Niedługo potem przyjechał tramwaj na co podniosłam oczy i westchnęłam przeciągle. Nie mój, jechał w inną niż ja, stronę. Ogarnęła mnie melancholia, a zarazem zniecierpliwienie. Pięciominutowe spóźnienie, przeradzało się w półgodzinny wyczekiwanie, a każdego ranka miałam nieodpartą chęć wykrzyczeć kierowcy prosto w twarz jego niepunktualność.
Maszyna odjechała, a ja zauważyłam młodego chłopaka idącego z książką w ręku. Czytał, a tytuł lektury bardzo mnie ciekawił. Nie zważając na dobre wychowanie wbiłam wzrok w młodzieńca i obserwowałam to, co miało nastąpić. Nie zważając na nic, szedł i czytał, a świat wokół niego wydawał się nie istnieć. Nagle chłopak nie zdając sobie sprawy z tego co robi ruszył krok naprzód. Rozległ się pisk opon, a młodzieniec przerażony odskoczył ze strachem w oczach. Karetka gestapo zatrzymała się obok sprawcy zamieszania, a mi serce podskoczyło do gardła. Widziałam jak chłopak, roztrzęsiony i zdenerwowany, tłumaczy gestapo co się stało. Pokazuje na książkę jakby chciał powiedzieć: To ona, nie ja.

Ale dla nich te słowa są bezwartościowe. Każą pokazać papiery, na co młodzieniec trzęsącymi się rękoma wyjmuje i podaje dokumenty. Chwytają go za ubranie, i płaczącego, wpychają siłą do karetki. Odjechali, a ja patrzę na twarze ludzi. Ale one są obojętne, bez żadnej mimiki ukazującej zgrozę zdarzenia, które się przed chwilą wydarzyło. Nic. Pustka. Nikt nie zauważyła tego co się stało. Nazwałam chłopca Michaś, jakoś tak do niego pasowało, było tak niewinne jak on. Przed oczami ujrzałam jego matkę stojącą nad gotującym się żurkiem, ojca wracającego z pracy i wycierającego buty w wycieraczkę. I uświadomiłam sobie, że oni nigdy nie dowiedzą się co stało się z ich synem,. Zdruzgotana, z łzami w oczach, odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Zrezygnowałam z podróży.

Stałam na rogu ulicy, przystępując z nogi na nogę. Zniecierpliwiona czekałam na spóźniający się tramwaj. Włożyłam zziębnięte dłonie do kieszeni płaszcza i rozejrzałam się wokół siebie. Chłodny powiew wiatru zawijał mi prosto w twarz, zadrżałam z zimna, tuląc zaczerwienione policzki do bawełnianego szala. Szybko odwróciłam wzrok, wbijając go w swoje podniszczone buty. Jęknęłam cichutko, mając nadzieje, że w końcu będę miała przyjemność usiąść, może nie wygodnym, acz na pewno ciepłym pojeździe. Szum ulicy okropnie mnie drażnił, a początkowe zniecierpliwienie przerodziło się w niedorzeczny gniew. Niedługo potem przyjechał tramwaj na co podniosłam oczy i westchnęłam przeciągle. Nie mój, jechał w inną niż ja, stronę. Ogarnęła mnie melancholia, a zarazem zniecierpliwienie. Pięciominutowe spóźnienie, przeradzało się w półgodzinny wyczekiwanie, a każdego ranka miałam nieodpartą chęć wykrzyczeć kierowcy prosto w twarz jego niepunktualność.
Maszyna odjechała, a ja zauważyłam młodego chłopaka idącego z książką w ręku. Czytał, a tytuł lektury bardzo mnie ciekawił. Nie zważając na dobre wychowanie wbiłam wzrok w młodzieńca i obserwowałam to, co miało nastąpić. Nie zważając na nic, szedł i czytał, a świat wokół niego wydawał się nie istnieć. Nagle chłopak nie zdając sobie sprawy z tego co robi ruszył krok naprzód. Rozległ się pisk opon, a młodzieniec przerażony odskoczył ze strachem w oczach. Karetka gestapo zatrzymała się obok sprawcy zamieszania, a mi serce podskoczyło do gardła. Widziałam jak chłopak, roztrzęsiony i zdenerwowany, tłumaczy gestapo co się stało. Pokazuje na książkę jakby chciał powiedzieć: To ona, nie ja.

Ale dla nich te słowa są bezwartościowe. Każą pokazać papiery, na co młodzieniec trzęsącymi się rękoma wyjmuje i podaje dokumenty. Chwytają go za ubranie, i płaczącego, wpychają siłą do karetki. Odjechali, a ja patrzę na twarze ludzi. Ale one są obojętne, bez żadnej mimiki ukazującej zgrozę zdarzenia, które się przed chwilą wydarzyło. Nic. Pustka. Nikt nie zauważyła tego co się stało. Nazwałam chłopca Michaś, jakoś tak do niego pasowało, było tak niewinne jak on. Przed oczami ujrzałam jego matkę stojącą nad gotującym się żurkiem, ojca wracającego z pracy i wycierającego buty w wycieraczkę. I uświadomiłam sobie, że oni nigdy nie dowiedzą się co stało się z ich synem,. Zdruzgotana, z łzami w oczach, odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Zrezygnowałam z podróży.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy