profil

Totalitaryzm i faszyzm w III Rzeszy Niemieckiej.

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dziennikarz: Jestem dziennikarzem „Swastyki Pomorza”. Na imię mi Hermann von Klinkerhoffen. Chciałbym zadać panu kilka pytań dotyczących organizacji naszego państwa.
Adolf Hitler: Bardzo proszę.
D.: Jaka jest koncepcja państwa Adolfa Hitlera?
H.: Konkretniej proszę.
D.: Mam na myśli sfery życia obywateli, politykę zagraniczną itp.
H.: Wszystkie podstawowe założenia znajdzie pan w moim dziele „Mein Kampf”.
D.: Jak wyobrażał pan sobie dojście do władzy? Czy sposób w jaki pan to zrobił w pełni pana zadawala?
H.: O tak, w pełni. Moim celem było przekonanie jak największej ilości obywateli, że mój program to jedyna słuszna droga, że tylko w ten sposób uda nam się wyjść z kryzysu (co zresztą okazało się prawdą). Nie chciałem dojść do władzy poprzez pucz, choć i tę drogę rozważałem, ba, nawet podjąłem się próby. Wynik puczu był niestety mocno niezadowalający. Doskonale pan wie, że Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników skompromitowała się w 1923 roku. Mogę stwierdzić, ze pucz monachijski był błędem. Dwa lata w więzieniu pozwoliły mi poukładać wizję państwa i dojścia do władzy. Stwierdziłem, że naród sam musi zadecydować, czy jest gotów poprzeć mnie i mój program.
D.: W takim razie dlaczego istniały Sturmabteilungen (bojówki NSDAP, w skrócie SA – przyp. red.)?
H.: Ponieważ społeczeństwu trzeba było pomóc w podjęciu decyzji, o której przed chwilą mówiłem (śmiech). A tak poważnie, był to jakiś sposób wyrażania swojego poparcia dla mnie.
D.: Ale to były bojówki paramilitarne. Za ich sprawą często dochodziło do burd i bójek ulicznych.
H.: Szczerze powiem, że taka organizacja musiała istnieć, aby „niezdecydowanych” przekonać do moich poglądów. Przynależność do tej organizacji była dobrowolna. Bardzo dużo ludzi przystąpiło do niej, co wskazywało jak wielką popularnością cieszyły się moje idee.
D.: Później ta organizacja została rozwiązana. Dlaczego?
H.: Ponieważ działacze stali się mocno niewygodni. Zauważyłem, że wiele moich poglądów nie było zrozumianych. Dość powiedzieć, że młodzi działacze SA próbowali doprowadzić do drugiej rewolucji lub przechodzili na stronę komunistów, twierdząc, że Ja, Hitler zdradziłem rewolucję. Śmieszne. Nie wytrzymałem i podjąłem decyzję o siłowym rozwiązaniu tej organizacji, czego następstwem była „noc długich noży” (29/30 VI 1934 – przyp. red.). Decyzja okazała się trafna, gdyż miejsce SA zajęły Schutzstaffeln (Sztafety Ochronne, w skrócie SS – przyp. red.). Była to organizacja bardziej elitarna i w całości zależna ode mnie.
D.: Wróćmy do zdobycie władzy...
H.: Właśnie o tym chciałem powiedzieć. Społeczeństwo zadecydowało, że dość ma już nieudolnych rządów, że czas na radykalne zmiany. W 1933 roku wybrano moją partię, a prezydent Hindenburg powierzył mi stanowisko kanclerza. Po miesiącu, poparcie dla mojej partii wynosiło już 44%. Przypomnę, że drugie wybory odbyły się po spaleniu Reichstagu, tragicznym wydarzeniu dla Niemiec. W marcu ogromną większością głosów przyznano mi (tzn. Radzie ministrów) specjalne prawo wydawania ustaw i uchwalania konstytucji. Mogłem nadać państwu kształt, o jakim marzyłem od dawna.
D.: To już nie miało nic wspólnego z demokracją.
H.: A po co miało mieć? Tak naprawdę demokracja sprawia, że władza nie jest stabilna i co chwila któraś z partii wprowadza swoje tzw. Ulepszenia, które tak naprawdę osłabiają państwo. Proszę spojrzeć, do czego doprowadziła demokracja. Państwo pogrążało się w kryzysie. 6 milionów ludzi nie miało pracy. Czy to można nazwać sukcesem? Nie sądzę. Wracając do sprawy rządów. W połowie 1933 roku podjąłem decyzję o rozwiązaniu partii wrogich ideowo, co w praktyce oznaczało, że na wokandzie może pozostać tylko i wyłącznie NSDAP, jedyna partia, która gwarantowała, podkreślam „gwarantowała” sukces i lepszą przyszłość. Po roku zostałem jedynym rządzącym, gdyż prezydent Hindenburg umarł. Zostałem oficjalnie nazwany „wodzem i kanclerzem Rzeszy”, a państwo miało się nazywać III Rzesza Niemiecka, aby ludzie wiedzieli, że nowe państwo będzie czymś zupełnie innym, niż „zgniła” Republika Weimarska.
D.: Pomówmy teraz o organizacji państwa. Kto był odpowiedzialny za rządy?
H.: To było czterech moich zaufanych współpracowników: marszałek Rzeszy Hermann Goring, Joseph Goebbels, – odpowiedzialny za propagandę, Rudolf Hess – mój „zastępca” oraz Heinrich Himmler – stojący na czele SS i policji.
D.: Co może powiedzieć pan o obyczajowości?
H.: Ach! Chodzi panu o swastykę itp., tak? Więc dobrze. Znakiem III Rzeszy stała się, jak już wspomniałem, swastyka – znak święty, starogermański znak ognia. Miało to symbolizować moc, potęgę i siłę. Oficjalnym powitaniem stało się „Heil Hitler”, co miało podkreślać mój wkład w potęgę i siłę Rzeszy. Podczas oficjalnych pochodów uczestnicy mieli odczuwać wspólnotę „krwi i ziemi”. Wszyscy obywatele mieli stać się jednością. Ta jedność miała być całkowicie zależna ode mnie. „Hitleryzm” miał być swego rodzaju religią, a ja miałem być bogiem.
D.: Nie wszyscy stali jednak po pańskiej stronie. Jak pan zapobiegał buntom i spiskom?
H.: Powstała tajna policja – Gestapo. Zaczęto zakładać obozy koncentracyjne...
D.: Trochę to brutalne.
H.: Ale skuteczne. Nikt nie mówił, że droga do świetlanej przyszłości jest szeroką autostradą. Gestapo zajęło się marksistami, liberałami, Kościołami, elementami antysocjalnymi i w końcu, co najważniejsze, Żydami, którzy w największym stopniu utrudniali rozwój III Rzeszy. Najbardziej elitarne stanowiska w policji objęli członkowie SS, moi najbardziej zaufani współpracownicy. To oni zajęli się organizowaniem obozów koncentracyjnych. To dzięki nim mogliśmy tak szybko usunąć skazę żydowską z naszego państwa.
D.: No właśnie kwestia Żydów. Co oni takiego zrobili, że byli aż tak tępieni?
H.: Panoszyli się wszędzie, zawierali małżeństwa z aryjczykami, co prowadziło do osłabienia nasze rasy. Zatruwali życie aryjczykom i zabijali ducha ekonomicznego w obywatelach III Rzeszy. Stanowili zarazę, którą trzeba było jak najszybciej wytępić. Właśnie dlatego w 1935 parlament wydał ustawy norymberskie, które pozbawiły Żydów praw politycznych i zakazały zawierania małżeństw niemiecko-żydowskich, które jak już wspomniałem prowadziły do rozkładu społeczeństwa „panów”. Stwierdziłem, że władzę w państwie sprawować mogą jedynie ludzie czyści rasowo, dlatego nakazałem, aby każdy dowiódł swojej „aryjskości” na kilka pokoleń wstecz. Tylko tak stanowcze kroki prowadziły do oczyszczenia III Rzeszy z szatańskiego pomiotu.
D.: Jaka była reakcja społeczeństwa?
H.: Bardzo pozytywna. To nie powinno dziwić nikogo. Sytuacja materialna obywateli uległa znacznej poprawie. Rozwijał się przemysł zbrojeniowy, więc Niemcy stawały się potęgą nie tylko na papierze. Europa musiała zacząć liczyć się z Rzeszą.
D.: Dochodzimy do kwestii , która najbardziej interesuje naszych czytelników, czyli polityki zagranicznej. Czy zachciałby pan nakreślić ramowy wizerunek tej polityki?
H.: Bardzo chętnie. Przede wszystkim zrezygnowałem z polityki kolonialnej. Stwierdziłem, że polityka jaką prowadzi Anglia nie ma przyszłości. Kolonie stały się przeżytkiem. Chciałem prowadzić politykę kontynentalną. Nie interesowały mnie bynajmniej tereny leżące na południe, czy zachód od Rzeszy. O wiele ciekawsza przestrzeń życiowa istniała na wschodzie. Powstanie państwa polskiego było dla mnie żartem. To państwo nie powinno w ogóle istnieć, tak jak i naród polski. Interesowały mnie tereny leżące na wschód od Odry, a w szczególności ZSRR. To prymitywne państwo istniało tylko dlatego, że od lat było rządzone przez ludzi pochodzenia germańskiego. Słowianie są zbyt głupi, aby samemu coś osiągnąć. Oni powinni zniknąć z powierzchni ziemi. Tak byłoby lepiej i dla nich, i dla mnie, i dla całego świata. Możliwe jest inne wyjście, mniej brutalne, Słowianie staną się rasą, która będzie nam służyć. Tak, taka wizja jest lepsza.
D.: Powróćmy jeszcze na chwilę do wizerunku państwa. Co takiego było w wizji państwa Hitlera, co sprawiało, że miał pan tłumy zwolenników?
H.: Twierdziłem, że podstawą jest wspólnota, a wiadomo, że wspólnota równa się siła i potęga. Cały czas podkreślałem rolę narodu i rasy. To było dla nas najważniejsze. Wie pan, jak to się mówi – „W jedności siła” (śmiech). Już dawno zauważyłem, że jestem obdarzony niezwykłą wręcz charyzmą. Twierdziłem, że walka i przemoc jest czymś normalnym, a wojna jest najważniejszym sprawdzianem wartości człowieka. To mogło budzić kontrowersje, ale byłem przekonany, ze wygra lepszy, czyli My. Chciałem zbudować „nowy świat”, na którego czele stanie naród wybrany, czyli My. Chciałem raz na zawsze rozprawić się z liberalizmem i demokracją, które prowadziły do osłabienia państwa i narodu. Negowałem chrześcijanizm – religie „słabych”. Ludzie mogli mieć mi za złe tylko jedno – „negatywizm”, czyli mówienie tylko o tym, przeciwko czemu się występuje, a nie za czym się jest. Ludzie kochali mnie za politykę państwa opiekuńczego. Ich życie uległo znacznej poprawie.
D.: No dobrze, a gdzie tutaj idea wybicia Żydów w pień, że posłużę się brutalnym stwierdzeniem?
H.: Musieliśmy znaleźć jakiegoś wroga, który był sprawcą wszystkich nieszczęść, a że Żydów było wszędzie pełno, to...
D.: Teraz rozumiem. A obywatel?
H.: Co obywatel?
D.: No jak w tym systemie miał funkcjonować obywatel?
H.: A! O to chodzi. Obywatel był pod stałą kontrolą państwa, które rządzone było przez „elitę”, której można było ufać. Ja, osobiście, nie ufałem obywatelom i na każdym etapie życia państwo ich kontrolowało – od dziecka, do dorosłości.
D.: Dziękuję za wywiad.
H.: Ja również dziękuję.
D.: Życzę powodzenia.
H.: Nie dziękuję, przyda się.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut