profil

Świat rycerzy

poleca 85% 532 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Swiat Rycerzy czyli Grunwald po amerykansku

Przemek Zambrzycki

Dla jednego czlowieka caly swiat jest zbyt duzy do ogarniecia. Tak latwo sie zgubic wsrod ludzi i przestrzeni. Czesto, by poradzic sobie z rzeczywistoscia trzeba stworzyc sobie wlasny swiat, mniejszy, ze specyficznymi - w jego tylko obrebie znanymi wartosciami i prawami. Z takim "ciasnym ale wlasnym" swiatem przyjemniej i latwiej sobie mozna poradzic. W takim odpowiednio mniejszym swiecie latwiej odnalezc siebie i innych. W swiecie, gdzie pamieta sie imiona a nie liczby, mozna znalezc swoje miejsce.

Nagly grzmot kotlow i wrzask fanfar sprawia, ze tlum wzdryga sie jakby oblany kublem zimnej wody. Kazdy przerywa to czym sie w tym momencie zajmowal czujac, ze cos sie zaraz bedzie dzialo. Dziewki wziawszy kiecki w garsc biegna co sil ku miejscu skad razi dzwiek fanfar. Zoldactwo dopiwszy pospiesznie kufle piwa wypelzlo z karczmy i zdaza ku zbiegowisku przy bramie warownego obozu. Tlum gestnieje w miare zblizania sie do miejsca z ktorego dobywa sie sygnal obwieszczajacy wymarsz. Wreszcie za brame warownego obozu z pomiedzy rozchylonych halabard wychodza heroldowie rozpoczynajac pochod poprzez rozgarniecie gawiedzi. Najwiekszy w obwodzie herold obwiewszcza ludowi, ze za chwile przejezdzal tedy bedzie jego niemilosierny monarcha. Orszak krolewski otwiera poczet sztandarowy. Trzech roslych rycerzy w pelnych zbrojach niesie sztandar Krolestwa. Dalej, za pocztem sztandarowym w przypominajacym czworobok wielobocznym szyku idzie rycerstwo prowadzone przez czempiona krolowej noszacego barwy swej Pani na helmie, plaszczu i tarczy. Za zbrojna kolumna kroczy sam Krol z Krolowa w otoczeniu magnaterii. Przed Krolem Jegomoscia stapa pachole dzwigajace z namaszczeniem wzniesiony w gore obnazony miecz monarszy. Na koncu podazaja liczne damy i wielmoze ustepujac kuglarzom i muzykantom. Widok uderzajacy gama barw: lsniace jak lustro zbroje, suknie dam, kolorowe kostiumy dworzan - wszystko wykonane z wielka starannoscia o stylowa prawidlowosc.

Dziesiec innych orszakow z rownie uroczysta pompa zmierza na oficjalne zamkniecie Wielkiej Wojny.

Penn Sic bo tak nazywaja sie te najwieksze w Ameryce a moze i na swiecie sredniowieczne "manewry", odbyl sie tego lata po raz dwudziesty szosty. Przez dwa tygodnie ponad dziesiec tysiecy ludzi stalo obozem na terenie bylego majatku ziemskiego bedacego obecnie pod opieka Departamentu Parkow Narodowych Stanu Pennsylvania. W wytyczonych obozach staly namioty rycerstwa i ich rodzin. Kazdy oboz byl ogrodzony a na bramach wisialy herby mieszkancow.

Towarzystwo Tworczych Anachronizmow......
Przez dwa tygodnie w szczerym polu tetnilo zyciem sredniowieczne miasteczko z wlasnymi uliczkami pelnymi straganow z jadlem, napojem, bizuteria, bronia, ubiorem i innym mniej czy bardziej potrzebnym towarem. Uliczki rozbrzmiewaly gwarem przechodniow. Tu i owdzie slychac bylo lutnie i tonacy we wrzawie glos wedrownego trubadura. Przez dwa tygodnie dzwonily mloty platnerzy, szly w ruch igly krawcow. Dymily w obozach ogniska. Na rozstajach drog zebracy czestowali skapcow zgryzliwymi uwagami. Spod okapow karczm roztaczal sie zapach miesiwa smazonego na roznie. Wsrod przechodniow mozna bylo spotkac rycerza, ksiecia, biskupa, wloczege, kuglarza. Nie braklo nikogo oprocz turystow. Caly wielotysieczny lud to uczestnicy "wewnetrznej" imprezy organizacji pod nazwa S.C.A. (Society of Creative Anachronisms) lub po polsku: Towarzystwa Tworczych Anachronizmow.

Do S.C.A. naleza ludzie reprezentujacy "po cywilu" wszystkie mozliwe zawody. Sa tam mechanicy, aktorzy, prawnicy, ludzie interesu, historycy, studenci i nauczyciele. Trudno S.C.A. zakwalifikowac do jednej grupy wiekowej. Na Penn Sic zjawiaja sie starzy i mlodzi, wielu przywozi swoje male dzieci. Slowem PennSic to dokladny przekroj spoleczenstwa.
Uczestnikom chodzi o odtworzenie warunkow sredniowiecznych, w granicach rozsadku. Ubior, obozowe warunki zycia, gotowanie na zywym ogniu, dbalosc o dawny jezyk i zachowanie cnot rycerskich stanowia ogolny cel. Elementy wiekow srednich jak zaraza czy inkwizycja nie wchodza w rachube.
Przede wszystkim chodzi o dobra zabawe.

Co, gdzie, kiedy ?.........
Broszure z regulaminem, mapa obozu i spisem wydarzen otrzymuje sie przy wjezdzie. Oplata za wstep jest nie wielka, bo $6 dolarow za dzien. To dokladnie tyle samo ile kosztuje biwak w jakimbadz Parku Stanowym. Zelaznym warunkiem wstepu jest sredniowieczny stroj. Turystom w "czystej formie" wstep wzbroniony! Z turystami jest tylko klopot. Gdzies musza zjesc i postawic samochod. Ciagle narzekaja i zawsze sa gotowi zlozyc z byle powodu zazalenie lub wezwac policje. Gdyby wpuszczono turystow cala impreza przerodzila by sie w wyrezyserowany do komercjalnych granic mozliwoasci cyrk jakich pelno wszedzie. Tu chodzi o autentyczna zabawe a nie o zysk.

The Great Pennsic War.......
Nazwa imprezy: Wielka Wojna Sredniowieczna slusznie nasuwa militarne skojarzenia. Przedstawicielstwa wszystkich krolestw na jakie podzielone jest terytorium US przyjechaly tu zeby sie scierac w boju. PennSic nie polega jednak jedynie na walce jakas mniej lub bardziej mordercza bronia. Kazdy kogo ciekawi jakas dziedzina dawnej sztuki czy historii znajdzie tutaj grupe o podobnych zainteresowaniach. Podczas dwoch wojennych tygodni codziennie odbywaja sie wyklady na temat dawnych ubiorow, kursy gry na instrumentach z epoki, kursy iluminowanej kaligrafii, zonglerki, tanca itp. Mozna nauczyc sie rozpalac ogien krzesiwem albo gotowac wedlug zasad dawnej kuchni francuskiej. Krocie rozmaitych prelekcji odbywaja sie we wszystkich czesciach obozu. O kazdym wykladzie mozna sie dowiedziec ze specjalnej broszury lub tablicy ogloszen. Dla tych co nie lubia sie wczytywac, pory wszelkich wydarzen dnia oglaszaja heroldowie.

Kurs gry na bebenku prowadzi brodaty olbrzym. Wielkimi jak bohny dlonmi wybija delikatny rytm na malym bebenku, a kolorowa mieszanina adeptow z identycznymi bebenkami probuje mu dotrzymac tempa. Kolos pomaga swoim sluchaczom udzielajac uwag i nieustannie mruczac tam-tabadam-tadam-padabadam-tam zeby sie nikt nie mylil.

Ci vis pacem para bellum..........
Milosnicy nauki i kultury moga kazdy dzien wypelnic po brzegi roznymi uczonymi wykladami. Chwalic uczonych a i szanowac sie godzi, lecz wojowac ktos powinien aby uczyc sie mogl ktos. W koncu cala impreza stoi pod znakiem bojowego starcia. Teren, ktory wybrano do PennSic idealnie sie nadaje na teatr dzialan wojennych. Na wielkim porosnietym trawa polu calymi dniami odbywaja sie starcia poszczegolnych ksiestw, turnieje grupowe i pojedynki. W innym miejscu tej rozleglej polaci grad strzal zamienia slomiana kukle rycerza w istny kaktus rodem z Arizony. To odbywaja sie eliminacje do krolewskich zawodow luczniczych.
Piec wielkich bitew: bitwa w otwartym polu, bitwa na moscie, bitwa w borze, bitwa w miescie oraz bitwa na gorskiej przeleczy odbeda sie dopiero w ciagu ostatnich pieciu dni Wielkiej Wojny, a wszelkie konkurencje do tego czasu sa jedynie przyjemna rozgrzewka.

W zasadzie rzetelne przygotowania do walki trwaja przez caly rok. Rycerze spotykaja sie raz albo dwa razy w tygodniu, czesto w sali gimnastycznej jakiejs szkoly w swoim miasteczku i cwicza sie w wojennym rzemiosle. W PennSic pierwszym obowiazkiem kazdego woja lub rycerza (rycerz musi byc pasowany) jest zarejestrowac sie jako zdolny do walki. Po rejestracji nastepuje komisyjna kontrola zdatnosci uzbrojenia. Wytypowani platnerze orzekaja czy przedlozona zbroja, tarcza, rekawice, helm i miecz nadaja sie do walki. Dzieki temu obywa sie pozniej bez zlaman zeber lub koniecznosci trepanacji czaszki. Co prawda miecz stosowany w walce to nic innego jak oprawny w mieczowa rekojesc drag o okraglym przekroju srednicy ok.5cm i przeciac nim nie sposob. Jednak uderzenie takim palcatem mogloby skonczyc sie trwalym kalectwem, gdyby nie komisyjnie zatwierdzone zbroje. Rycerz naturalnie nie bylby soba. jesliby nie posiadal conajmniej jednego stalowego miecza i sztyletu. Ograniczen co do posiadania prawdziwej broni nie ma tyle, ze w boju nie wolno jej miec przy sobie. Prawdziwa ostra stalowa bron noszona jest tylko jako ozdoba. "Zatwierdzony" wojownik moze brac udzial w bitwie, rozmaitych pojedynkach albo turniejach grupowych.

Druzyny dwoch wrogich ksiestw staja naprzeciw siebie. Wsciekle, wilcze slepia rycerzy mierza sie wzajemnie. Z nieba leje sie niemilosierny skwar. Nastroszone wystajacymi ze skorupy tarcz pikami i mieczami wojska daja obraz zolwi leczonych akupunktura. Po wymianie wyzywajacych zdan obie druzyny z wrzawa ruszaja ku sobie. Walka, lomot broni o tarcze, zbroje, helmy, ryk dowodcow. Blyszczaca stala, ukraszona barwami herbowymi masa walczacych najezona wiecznie ruchliwa bronia podobna jest do gasienicy tropikalnego motyla. Tak jak ona to kurczy sie, to znow rozciaga przemieszczajac sie w coraz to inna strone, malejac w miare postepu walki, jakby w strasznych konwulsjach pozerala sama siebie.
… Po potyczce z setki rycerzy pozostaje kilku. Przeciwnik wybity "do nogi". Garstka zwyciescow wycienczona do cna schodzi z placu boju. Z ziemi wstaja "zabici" jak w dzien sadu ostatecznego. Wszyscy blogo zmordowani, zlani potem, pragna teraz tylko jednego: wody.

W punktacji podstawa jest honorowy kod. Cios w tors, szyje i glowe oznacza "smierc". "Zabity" rycerz powinien pasc na polu chwaly i ewentualnie odczolgac sie sie nieco na bok dla unikniecia stratowania. Uderzony w reke rycerz chowa ja za siebie i musi walczyc pozostala -"zdrowa". Ranny w noge musi poruszac sie na kolanach. Honor jest podstawa calej imprezy PennSic, dlatego nie ma problemu nieuczciwych "rannych".

Niebywale widowiskowy jest turniej czempionow. Towarzysza temu Krolowe z fraucymerami, dworzanie i ogolna gawiedz. Na polu staje kilkunastu najlepszych rycerzy ze wszystkich krolestw by po serii pojedynkow wylonic zwyciezce. Sa to walki najwyzszej klasy specow w najokazalszych zbrojach. Przed kazdym pojedynkiem dwa stalowe kolosy zblizaja sie do swych Krolowych by odebrac blogoslawienstwo. Rozpoczecie rozgrywki otwiera dzwiek fanfar, to aby tluszcza wiedziala, ze znaczni panowie sie scierac maja. Potem w ruch ida miecze i topory. Pod koniec dnia na polu zostaje jeden wspanialy na ktorego spada tytul Czempiona Wszechkrolestw.

Turniej karlow przeciw gigantom to z pewnoscia najdziwniejsza konkurencja. Rycerstwo w przedziale wzrostu 150cm do 190cm nie bierze udzialu. To walka sily przeciw szybkosci.

Do prawdziwego rozlewu krwi dochodzi kiedy Wielki Han Czarnej Ordy Mongolow urzadza polowanie na dzika.

"Ciesz sie noca".........
Po intensywnym dniu wcale nie nastepuje zasluzony odpoczynek. Poobijane rycerstwo przybiera mine bezbolesna, zas pacyfisci mine bojowa. Miasteczko huczy od uroczystych przyjec. Przy wielkim debowym stole biesiadnicy kosztuja miod. Zapraszaja do uczty. Czestuja pysznym, samodzialowym napojem. Nie wypada i nie warto odmawiac.

Powietrze drzy od szybkiego, dzikiego rytmu, takiego przy ktorym nie da sie ustac bez ruchu. Ogniska prawie nie widac z za plecow gawiedzi. Tlum utworzyl wolne miejsce wokol plonacych klod. Z boku zasiadla zgraja z bebenkami, odpowiedzialna za z dala slyszalny "prehistoryczny" rytm. Rozpostarte wokol "stosy" rycerstwa wielkimi slepiami sledza kolyszace sie w rytmie bebenkow dziewczyny zatopione w transie tanca brzucha. Ktos czestuje swietnym grogiem.

Przy innym ognisku szkocka piesn maluje obraz dawnych bohaterow. Przeciwstawienie dobrych i zlych postaci sprawia, ze wielowarstwowe intrygi, zdrady i spiski pod koniec piesni zazebiaja sie jak tryby wielkiego zegara. Nie ma ucieczki od przeznaczenia.

W centrum miasteczka stoi duza hala pelniaca niegdys role spichlerza jeszcze za czasow rolniczej kariery tego osrodka. Ucharakteryzowana na zamek, za dnia sluzy do obrad koronowanych glow, zas kazdej nocy odbywaja sie tam dworskie tance. Wytworne damy i dostojni panowie poruszaja sie z powaga odpowiednia wiekowi i stanowisku. W sasiedniej sali zacy i dziewki oddaja sie skocznym plasom przy dzwiekach fletow i lutni. Wielkie bryly biesiadnych namiotow bezwiednie wystawiaja teatr cieni. Smolne pochodnie oswietlaja ulice drzacym swialem. Idacy w mroku przechodnie niosa olejne lampki. Cale miasteczko blyszczy tysiacami lampek i swiatelek nasladujac wiszace nad nim gwiazdziste niebo.

Dulce et decore est pro patria mori......
Sierpniowe slonce ma jeszcze duzo sily, aby wyprazyc spod zbroi strugi potu. Na ogromnym polu stoja wspaniale, kolorowe armie krolestw Federacji Srodka oraz Wschodu. Po trzy blisko tysiace zbrojnych po kazdej stronie, to bardzo duzo nawet jak na autentyczna bitwe sredniowiecza. W samo poludnie huknie strzal z armaty i ze straszliwym wrzaskiem rusza ku sobie szeregi. Tymczasem rosnie napiecie. Damy roznosza wode spragnionemu rycerstwu. Pole bitwy otoczono zolta szarfa. Trzy metry dalej stoja widzowie. Ten pas miedzy granica pola bitwy a widzami, to miejsce dla sedziow, ktorzy jak podczas meczu pilkarskiego obserwowac beda akcje, przyznawac punkty i nagany. W tymze pasie neutralnym znajduja sie lekarze z pomocnikami. Upal nieznosny. Damy z woda zostaja odwolane z pola bitwy.
Po chwili rozlega sie strzal armatni. Na pozycje wychodza paweznicy i opieraja swoje olbrzymie tarcze o ziemie jedna obok drugiej. Ich sterczace dlugie kopie czynia z nich wielkiego pancernego jeza. Tu atak jest niemozliwy. Zapora z pawezy to mur nie do przebicia. Zmusza to przeciwnika do uderzenia na przeciwlegle skrzydlo.
Jak lawina rusza na przod ciezka piechota, w rekach zdobne herbami tarcze, miecze i topory. Masa ludzka blyszczaca stala, najezona bronia z wrzawa przemierza przestrzen dzielaca ja od przeciwnika.
Zza szeregu paweznikow sypie sie na atakujacych grad strzal. Mimo oslony tarcz czesc zostaje ranna. Korzystajac z chwilowego wsparcia lucznikow rusza na sparalizowana piechote oddzial zbrojny w piki i halabardy. Pikinierzy probuja rozdzielic atakujacych, lecz zwarty oddzial wie czym to grozi i odcina sie zaciekle. Osaczonej piechocie przychodzi wtedy odsiecz zlozona ze slawnych w boju siepaczy z obozu barbarzyncow. Barbarzyncy nie posiadaja wlasnego krolestwa i wystepuja zawsze jako wojska najemne. Walcza zaciekle po stronie tego, kto im lepiej zaplaci.
Bitwa wre. Z pola schodza "zabici". Walka bedzie tak trwac az do ostatniego rycerza.

Zabici w pierwszych trzydziestu minutach moga oposciwszy pole bitwy "zmartwychwstac" i powracac do boju poprzez tyly wlasnej armi. Po trzydziestu minutach jak sie ktos da zabic to juz na amen.

Bitwa w Borze odbywa sie w lesie na podobnych zasadach z wykluczeniem lucznikow. Celem jej nie jest jednak wybicie przeciwnika do nogi, lecz zdobycie jego sztandaru.

Bitwa na moscie uwazana jest za najbardziej zazarta. Na polu bitewnym stoja dwa rzedy slomianych klocow wyznaczajace most. Mozna pasc od miecza lub zginac w "wodzie". Kto wypadnie za krawedz mostu, ginie. Wygrywa ta strona, ktora opanuje most w calosci.

Bitwa na Przeleczy jest utrudniona mnostwem slomianych klocow zgromadzonych w charakterze glazow na polu bitwy.

Bitwa w miescie jest najtrudniejsza. Na polu bitwy uklada sie zabudowania ze slomianych klocow. Na znak armatniego strzalu armie wkraczaja do miasta z przeciwnych stron. Zwycieza ten kto opanuje wiekszosc terytorium.

Przez piec ostatnich dni rycerze daja z siebie wszystko. W szeregach walcza krolowie i prosci siepacze. Po zakonczonych bojach wszyscy sa rownie zadowoleni. Kto wygra jest wazne przed zakonczeniem wojny, potem licza sie juz tylko wieczorne opowiesci o bojowych przewagach. Pobitej armii zawsze zostaje przyznany lup pocieszenia w postaci Pittsburga okreslanego jako terytorium sporne.

Veni Vidi Vici... i co dalej?..........
Po zakonczeniu bitew odbywa sie walne zebranie wszystkich dworow. Zamek peka w szwach i kipi gawiedzia na zewnatrz. Na podwyzszeniu zasiaduja koronowane glowy. Przed nimi tlocza sie obywatele wszystkich krolestw. Wybitni poddani zostaja wyroznieni pochwala, odznaczeniami lub awansem w drabince feudalnej. Za zaslugi bojowe niejeden rycerz otrzymal tytul barona a nawet hrabiego. Wojsko zawsze bylo dobra droga do kariery. W przypadku krola - jedyna. Krolem zostaje ten kto zwyciezy w pojedynku kazdego chetnego do korony a jego druzyna pokona druzyny innych kandydatow.
Ale krolewskie eliminacje to juz jest sprawa rozstrzygana zaraz po wojnie. Po dworskich ceremoniach nastaje jeszcze jedna noc przy ogniskach.

Nazajutrz miasteczko sredniowiecznych zapalencow zaczyna znikac. Wszyscy sie pakuja, zwijaja namioty. Na teren miasteczka wjezdzaja samochody. Rozwiewa sie wraz z poranna mgla nieuchwytny duch ostatnich dwoch tygodni. Jedynie stroje pozostaja te same, jakby chciano uratowac choc odrobine minionej przygody.
W poludnie ze starodawnej osady pozostaja tylko wypalone slady po ogniskach. Warowne obozy zostaly poskladane i wywiezione tam skad przyjechaly. Poczekaja w piwnicach i garazach do nastepnego lata. Przez caly rok "sredniowieczni" beda sie spotykac w obrebie swoich ksiestw, by moc sie zajmowac dziedzina w ktorej maja upodobanie. Rycerski swiat bedzie drzemac pod skorupa codziennosci.

Jak to Jest?...........
Kilkanascie tysiecy ludzi bawi sie wysmienicie bez awantur bijatyk czy kradziezy. Dziwne, ze w takim zbiorowisku ludzi ktorzy oprocz drewnianych posiadaja tez mnostwo ostrych jak brzytew zelaznych mieczy obejdzie sie bez policji. Mimo sporej ilosci dobrego napoju nie dochodzi do zadnych wybrykow. W ciagu dwudziestu trzech lat nigdy nie bylo zadnej awantury. Nigdy nie doszlo do kradziezy.
Jest to jakis specyficzny swiat, gdzie kazdy rozumie jego kruchosc i samemu stara sie go chronic. Wystarczy tylko jeden wypadek i calosc prysnie jak wielka mydlana bania. Okoliczna ludnosc to bardzo nieskomplikowani obywatele. Mimo mozliwosci letniego zarobku (furaz dla rycerstwa) bardzo by sie cieszyli, jesliby ktos zdolal znalezc prawny powod do wyrzucenia tych sredniowiecznych wariatow z ich podworka. Rycerstwo jest w prawdzie nieszkodliwe, ale "kto to widzial takie rzeczy" poza tym "wiadomo to co tez takim przyjdzie do glowy?"Na szczescie "Sredniowieczni" znaja cene zjawiska ktore tworza. W spoleczenstwie amerykanskim, ktore jest zbiurokratyzowane i sztywne, czlowiek jest bardzo anonimowy. Nie ma ludzi niezastapionych. Liczy sie zespol a nie pojedynczy pracownik. W takich warunkach zachodzi potrzeba bycia zauwazonym, stania sie konkretna osoba a nie numerem w rejestrze. W SCA, odroznianie sie od innych jest zaleta a nie podejrzana przywara jak w codziennym zyciu. Wreszcie mozna miec swiadomosc ze jest pewien maly swiat, gdzie ludzie sa dla siebie uprzejmi i dobrzy. W tym swiecie mozna zostac rycerzem, ksieciem, nawet krolem. Niezaleznie od roli ma sie poczucie istnienia jako indywidualna jednostka.

PennSic to zyjace opowiesci o szlachetnych rycerzach czytane za mlodu.
Ktokolwiek kocha basn, moze ja tu odnalesc, przezyc, stac sie jej czescia.
Kazdy przeciez wie, ze bajka jest piekniejsza niz zycie.

Ameryka

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 13 minuty