profil

Pierwsza miłość

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Były wakacje. Marta w domu umierała z nudów, więc postanowiła pojechać do swojej koleżanki mieszkającej pod Warszawą.
Będąc tam, spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Przez dwa dni nigdzie nie wychodziły. Na dworze padało i padało. Kiedy pogoda poprawiła się, pojechały na wycieczkę rowerową po najbliższej okolicy. Około 22.00 zmęczone dziewczyny wróciły do domu. Siedząc w łóżkach, opowiadały sobie różne historie, kiedy Magda dastała sms-a z propozycją gry w piłkę u jej chłopaka. W nocy Marta długo myślała nad dniem rozrywki: ''To może być świetna zabawa. Na pewno poznam wielu ciekawych ludzi.'' Rano wstały i wybrały się na lody. W sklepie spotkały ukochanego Magdy, która przedstawiła swoją koleżankę i zapowiedziała jej przybycie. Posiedzieli w trójkę na ławce przy sklepie i rozmawiali. Marta zauważyła dziwne zachowanie Marcina (chłopaka Magdy). Co chwilę na nią zerkał. Przy każdym jego spojrzeniu wszystko wrzało w Marcie, jej serce biło jak szalone. Dziewczyna także nie mogła oderwać od niego wzroku. Magda zauważyla coś podejrzanego i co chwilę wypytywała o różne rzeczy-nawet takie, które nie miały nic wspólnego z tematami rozmów. Marta z Marcinem powiedzieli Magdzie, że jak będzie zadawała takie dziwne pytania, to tz rozmowa nie będzie miało sensu. Chyba nie mogła ścierpieć braku odpowiedzi na swoje pytania i powiedziała:
-Marta, chyba czas iść już do domu. Moja mama będzie się o nas martwiła.
Był to nijakipowod, gdyż często nie było ich w domu całe popołudnie. Na początku Marta odmawiala, ale Magda zasłaniała się świetnymi rozrywkami. W końcu dziewczyna została przekonana. Wychodząc, Marta caly czas wpatrywała się w Marcina. W dodatku zaślepiona jego urokiem, zamiast wyjść przez furtkę, weszła w płot.W drodze do domu Madzia nie mówiła takim wesołym głosem jak zawsze. Marta nawet przez chwilę pomyślała, że widzi w niej konkurentkę. Widząc jej minę, nie dreczyła jej rozmową. Magda od razu poszła do pokoju.
Zbliżal się czas gry. Marta wesoło powiedziała:
-Hej!!! Pobudka!!! przecież mialyśmy iśż do Marcina. Wstawaj!!!
-Ja chyba nie idę.-odpowiedziala.
-A czemu nie?-pytała Marta.
-Wiesz...nie za dobrze się czuję.-rzekla Magda.
-Lepszej wymówki nie mogłas wymyślić. Nie myśl sobie, że wpuścisz mnie w maliny. Chyba nie chcesz, żebym sama tam poszła. Nikogo tam nie znam.-stwierdziła Marta fakt.
-Oprócz Marcina.-przerwała jej.
-Nie orzesadzaj! Co prawda, to prawda, a poza tym nie wiem jak tam dojść.-odpowiedziała Marta.
Magda zaczęła mówić:
-Idź nad jezioro. Tam skręć w lewo. Będziesz szła lasem przez około 10 minut. Gdy wyjdziesz z lasu, będziesz na drodze. Około 15 m w prawo jest jego dom. Żółty z numerem 15. Zajdziesz po niego, a on chętnie cię zaprowadzi na swoją łąkę za domem. Tam możecie grać we wszystko:siatkówkę, piłkę nożną... Na pewno będziecie się świetnie bawić, a ja wam nie będę przeszkadzać.
-A ty? Przecież byłaś tym zachwycona.-powiedziała zdziwiona Marta.
-Ale ja na prawdę nie chcę przeszkadzać. Marcin w twoim towarzystwie czuje się jak ryba w wodzie.
-Nie klep głupot. Idziemy!!!-zachęcała Marta.
Wtedy zepchnęła ją z łóżka i ciągnęła za rękę ku drzwiom. Strasznie się opierała. Poszły po rowery i wreszcie pojechały. Mimo krótkich wskazówek Magdy, droga była dość długa. W końcu były na miejscu. Magda została, nie poszła po Marcina. Marta to zrobiła.
-Jak chcesz.-stwirdziła Marta i poszła.
Drzwi otworzył Marcin. Marta powiedziała mu, że mogą już iść. On zaś odpowiedział:
-Mam lody w zamrażarce. Może pójdziemy na podwórko do mojej altanki.
-Dobrze. Jak chcesz. Tylko zaczekaj. Pójdę po Magdę.
-To Magda też tu jest? Myślałem, że przyszłaż sama.
-Przecież to ją zaprpsiłeś. Czy to nie dziwne?! Wysyłasz jej sms-a z zaproszeniem, przypadkowo poznajesz jaj przyjaciółkę i kiedy mamy się spotkać:ja, ty i Magda, to mnie witasz z otwartymi ramionami, a o jej istnieniu zapominasz? Jak to może być?!
Marcin nic nie odpowiedział. Marta poszła po Madzię i poszli we trójkę do altanki na lody. Marcin znów zaczynał swoje. Co chwilę patrzył na speszoną Martę swymi czarnymi oczyma. Wprost połykał ją wzrokiem. A Magda znów zadawała przeróżne pytania. Wiedziała, że coś jest niewporządku. Zwróciła się do Marty:
-Ile nam jeszcze zostało wspólnego czasu do spędzenia?
-Miałam tu przyjechać na tydzień. A jestem tu przez...przez...przez...
-Cztery dni.-powiedziała Madzia-Więc zostały nam tylko trzy.
Marcin słysząc to wszystko, oniemiał z wrażenia.
-Jeszcze tylko trzy dni?! Musimy je dobrze wykorzystać.-powiedział Marcin.
Nawet nie zauważyli, kiedy skończyli lody. Poszli grać. Było ich trzynaścioro, a do siatkóqwki to o jedną osobę za dużo. Ktoś musiał być sędzią. Madzia, gdy to usłyszała, jak poparzona zgłosiła się na ochotnika. Rozpoczęli od wybrania składów. Magda zaproponowała, żeby wybierali:Marta i Marcin. On stanowczo się nie zgodził. ybierał on i Ewka. Zaczął Marcin. Dziwnym trafem wybrał Martę jako pierwszą, nawet nie pytając, czy dobrze gra. Dziewczyna była zaskoczona. Zaczęli grę. A w głowie Magdy kłębiły się różne myśli:"Specjalnie grają obok siebie, a piłki grają w większości między sobą. Jak Marta mogła mi to zrobić?!" Marcie i Marcinowi grało się ze sobą wspaniale. Była to świetna zabawa. Później zaproponował piłkę nożną, ale Marta była tak zmęczona, że padała z nóg. Poprosiła o coś do picia, a Marcin zamiast kubek wody, przyniósł pięć kartonów soku i poprosił, żeby wybierała, na który ma ochotę. Zmieszała się, ale sięgnęła po pomarańczowy. Dziewczyny odjechały. Już były przy lesie, a Marcin je dogonił, odciągnął Martę na bok i poprosił o jej numer telefonu. Bardzo nalegał i w końcu uległa jego prośbom. Koleżanki dojechały do domu w milczeniu. Po kąpieli Marta dostała sms-a od Marcina:"Co powiesz na to, żeby przyjść w ostatni dzień do mnie na grilla i pójdziemy do kina na jakiś romantyczny film." Czytając tego sms-a Marta była podekscytowana. Poszła do pokoju z myślą, że dowie się co ugryzło Magdę. Ona nie odzywała się ni słowem. Głuche milczenie przerwało pytanie Marty:
-Zrobiłam ci coś, że się do mnie nie odzywasz?
Madzia wybuchła płaczem.
-Myślisz, że nie widzę, jak sprytnie zabierasz mi chłopaka?!-powiedziała prosto z mostu zapłakana dziewczyna.
-To nie to, co myślisz. Nie myśl, że Marcin, będąc twoim chłopakiem, nie może kolegować się z jakąkolwiek inną dziewczyną od ciebie?
-Lekko to ujęłaś! Dobrze wiem, że i tak jesteś u niego "oczkiem" w głowie. A to dzisiaj z sokami po meczu to co?! Rzeczywiście nic takiego!!!
-Jak chodzi o to...sama przyznam- troche przesadził, ale to nie moja wina.
Dwa kolejne dni były coraz gorsze. Marcin coraz bardziej zabiegał o względy Marty, a Magda popadła w depresję. A już najgorsze było to, kiedy na schodach leżały róże dla Marty. Magda rozpoznała pismo w liściku. Należało do Marcina. Ten wieczór dziewczyny także spędziły na kłótni. Nadszedł ostatni dzień pobytu Marty. O godzinie 17.00 potajemnie wyszła do Marcina. Grill nie wypalił, ale za to film był świetny. Dziewczyna była tak zmęczona, że nie wróciła do domu. Spała w pokoju siostry Marcina. Rano wróciła do domu. Wszyscy jeszcze spali. Położyła się do swojego łóżka. Rodzice Magdy spieszyli się do pracy i zostawili je same. Do Madzi zadzwoniła siostra Marcina- Natalka i wszystko wypaplała. Znowu się pokłóciły. Marta poszła się spakowac. Było jeszcze wcześnie, więc odwiedziła Marcina, aby się z nim pożegnać. Opowiedziała mu całe zdarzenie. Długo rozmawiali. Było już bardzo późno. Marcin poszedł odprowadzić Martę na przystanek. W ostatniej chwili autobus uciekł. Niestety był to już ostatni. I teraz w dodatku nie miała jak wrócić. Słysząc to, Marcin zaproponował, że zawiozą ją jego rodzice. I tak też się stało. Jego rodzice zawieźli Martę, a sam Marcin odprowadził ją pod drzwi. Po rozstaniu codziennie wysyłali sobie sterty sms-ów. Również pisali do siebie listy. Marta i Marcin codziennie o sobie myśleli, wspominali wspólnie spędzone chwile.
Był drugi dzień ferii i Marta usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła, a w progu stał Marcin z tymi samymi czerwonymi różami, które dał Marcie podczas wakacji.
-Dobrze, że moich rodziców nie ma. Nic im nie powiedziałam.-powitała stojącego u drzwi Marcina i zaprosiła go do domu.
Marta zrobiła Marcinowi herbatę i stwierdziła:
-Może nie warto tego rozbijać. Madzia naprawdę coś do ciebie czuje.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.-odpowiedział zdziwiony chłopak.
-Ona się tak tobą zachwycała, mówiła, że cię kocha i wogóle była taka szczęśliwa. A ty tak poprostu zacząłeś zalecać się do innej.
-Ale ja nie jestem z nią od dwóch lat. Ubzdurała to sobie, bo się rozstaliśmy i to tylko przez nią.
-Więc kłamała? A tyle razy się kłóciłyśmy. Ale już znam prawdę.
Przesiedzieli około dwóch godzin na rozmowie i przyjechali rodzice Marty. Nie wiedzieli, co robić. Wyszedł przez okno. W ferie już jej nie odwiedził. Myślała o nim dniem i nocą. On o niej też. Zbliżały się Walentynki. Marta oczywiście wysłała mu jedną. Otrzymała także Walentynkę od Marcina. A napisal tam tak:
"Jak prędko dawna namiętność przeminie,
Gdy nowa miłość ją z serca wypiera!
Gotów był serce oddać Rozalinie;
Spojrzał na Julię- z zachwytu umiera."
Wyznał także, że kłamał, że Magda była jego dziewczyną w tamte wakacje. Było tam również jego zdjęcie i płatek czerwonej róży. Marta wybaczyła mu kłamstwo.
Czytając walentynkową kartkę, Marta nabrała chęci do życia. To nie była wakacyjna miłość. Odwiedzali się często. Pisali sms-y i listy.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut