profil

Przeżycia ułana i małżeństwa z pociągu

poleca 85% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jechałem z wujkiem i jego psem pociągiem pospiesznym z Iławy (miasto leżące w województwie Warmińsko-Mazurskim nad najdłuższym jeziorem w Polsce o nazwie Jeziorak) do Kłodzka z przesiadką we Wrocławiu. Wsiedliśmy do pociągu i usiedliśmy w przedziale z trzema osobami (mężczyznami). Jednym z nich był młody żołnierz służący w Ostrudzie. Dwaj pozostali wkrótce odeszli, a ich miejsce zajęły trzy starsze osoby. Małżeństwo z Oławy i Pan z Gniezna. Usiedli wygodnie i Pan z Gniezna wyciągną landrynki i wszystkich poczęstował. Potem usłyszałem jak powiedział do Pana z Oławy takie zdanie "Teraz Niemcy Nasi przyjaciele są to ja wolę nie mówić jak było na froncie." Od razu gdy usłyszałem słowo front pomyślałem, że to mogą być interesujące historię. Więc odrzekłem prawie natychmiast, że chętnie bym posłuchał pańskich przeżyć. On się zgodził i zaraz potem słuchałem jak opowiada swoje przeżycia, a małżeństwo z Oławy opowiadało przy okazji swoje. Pan z Gniezna miał 17 lat jak rozpoczęła się wojna. Natomiast Pani z Oławy 6 lat, a jej mąż (nie pamiętam dobrze) prawdopodobnie 9 lat. Oto co powiedzieli: (cytat może być nie dokładny, ponieważ biorę to z pamięci)
"Zaczął Pan z Gniezna- Ja proszę Pana byłem dowódcą samodzielnego batalionu ułanów. Byliśmy zwiadowczą grupą i podlegaliśmy jedynie szefowi. Nasze zadania polegały nie tylko na wypatrywaniu Niemców, ale także na przygotowywaniu miejsc dla sztabu obok frontu. Rozumiesz Pan? Ja byłem w jednej jednostce z Jaruzelskim. Rozumiesz Pan? Chyba 3 czy 4 razy byliśmy za frontem. Dużo do Niemców się nie strzelało, ale za to pod Sanokiem mój batalion został rozproszony w pole. Rozumiesz Pan? Nie było dużo jedzenia i wódki, ale ja miałem. Koledzy dziwili się z kąd to wszystko. Wie Pan, pojechało się do Niemca złupiło się dobro i się miało. To kupowałem za słoninę wódkę i piliśmy. Raz kupiłem wódkę od jednej Ukrainki. Potem wróciłem do kwatery i mieliśmy pić. Pamiętam jak dziś dziewczyny, słoninka, boczuś i wódka. Wyszedłem na dwór. Wie Pan, nic nie ubrałem tylko koszulkę, spodnie, a pistolet dałem do kieszeni. I kiedy otworzyłem drzwi krzyknięto do mnie: ''Ręce do góry".'' W tym momencie Ułan zaczął cytować po ukraińsku albo po rosyjsku, (nie wiem dokładnie co to był za język) ale te trudniejsze zdania, których nie rozumiałem tłumaczył na polski. On zapytał: " Kim wy jesteście?" Doskonale wiedział kim są, a oni mu na to: "UPA". Zapytałem co to jest UPA i odpowiedział mi Pan z Oławy: "Była to Ukraińska Armia Wyzwoleńcza." I zanim Ułan zaczął dalej opowiadać, Pani z Oławy powiedziała: " To byli Ukraińcy, którzy mordowali Polaków. Z Polakami to oni robili tak. Pytali się Lachy czy Ukraińcy (Lachy tak nazywali Polaków). Jak mówili Polacy, że są Lachy to brano ich i przywiązywano do drzewa i siekierą odrąbywali Ukraińcy Polakom głowy." Potem weteran powiedział, że cudem uszedł z życiem, bo go wzięli, a było ich dwóch tych z UPA, do lasu> Myślał, że zaraz go rozstrzelają chciał tak młodszy z nich, ale jego przełożony zabronił. Potem ci polscy ułani razem Panem z Gniezna pracowali w niewoli dla Ukraińców. Uciekli im po pewnym czasie i rozgromili, wielu zabili :*( . Potem resztki jego batalionu wstąpiły dalej do polsko-sowieckiej armii. Był pod Warszawą w sierpniu 1944r. Jego poglądy bardzo mi się nie spodobały. Powiedział coś takiego "Ja muszę przyznać rację Stalinowi, że nie chciał pomóc Komorowskiemu". Zapytałem czemu? A on na to "Jak chciał mieć wolną Polskę to po co mu pomoc sowietów". Ja na to odparłem " Mógł nie pomagać Polakom, ale dlaczego pomagał Niemcom mordują powstańców?"Pan z Gniezna po pewnym milczeniu powiedział "To muszę przyznać, że wielu Polaków wtedy zginęło na Wiśle. Każdy kto złamał rozkaz rozstrzelany. Niektórym się udawało. Ja stałem na Saskiej Kępie i nie dużo stąd przepłynęło na drugą stronę. Z Pragi też nie wielu wszyscy się bali, lecz byli tacy którym się udawało, ale już potem o nich słuchu nie było. Wtedy też Jaruzelskiego zabrano do jakiejś szkoły, bo miał tam coś niedokończone." Potem jeszcze gawędziliśmy o tym jak Pan z Oławy był jako dziecko na robotach w Łodzi. Pan z Gniezna dodał o koledze, który zamordował zalotnika swojej siostry itp. A jak wyszedł, bo dojechaliśmy do Gniezna, Pani z Oławy go skiwitowała z ironią w głosie tak "Ciekawe co z tego co powiedział było prawdą?"
Było to bardzo miłe i ciekawe przeżycie dowiedzieć się czegoś o przeszłości z ust naocznego świadka.

PS.
Przepraszam jeżeli są jakieś niedociągnięcia lub jeżeli obraziłem kogoś. Starałem się jednak pisać wszystko tak jak zapamiętałem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty