profil

"Kordian" to dramat o niespełnionych marzeniach i niezrealizowanych ideałach

Ostatnia aktualizacja: 2022-01-23
poleca 85% 414 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Juliusz Słowacki

Rozbudowana wyobraźnia, imponujące śmiałością marzenia, ambitne dalekosiężne plany – to czynniki schematycznie już wpisywane w pojęcie młodzieńczego wieku. To obecne wyobrażenie o młodym człowieku nie zmieniało się na przestrzeni kilku ostatnich wieków. W romantyzmie ów wizerunek był już ugruntowany i faktycznie można go było zastosować do opisu zbiorowej mentalności młodych romantyków.

Koncentracja na bohaterze jednostkowym wymaga natomiast dokonania pewnej indywidualizacji. „Kordian” Juliusza Słowackiego to dramat o człowieku przede wszystkim wrażliwym. Taka duchowa subtelność naraża go na wiele bólu i rozczarowań. Utwór rozpoczyna się od konfrontacji ze śmiercią bliskiego człowieka – śmiercią przeżywaną bardzo głęboko, analizowaną w odniesieniu do własnej osoby. Rozmyślania te z jednej strony wyzwalają w nastoletnim Kordianie niezwykle silne, gwałtowne emocje, z drugiej – melancholię i apatię. Umierająca jesienna przyroda – krajobraz nagich drzew, gnijących opadłych liści i oszronionych traw – zdaje się oddawać stan wewnętrzny piętnastolatka. W jego duszy wciąż jednak szuka wyrazu pragnienie jakiejś rewolucyjnej odmiany, znalezienia idei, celu, któremu mógłby poświęcić się bez reszty:

Celem uczuć – zwiędnienie; głosem uczuć – szumy
Bez harmonii wyrazów… Niech grom we mnie wali!
Niech w tłumie myśl jaką myśl wielką zapali…


Rady starego sługi Grzegorza są nie do przyjęcia. Postrzegane jako zbyt silnie osadzone w rzeczywistości, zupełnie nie przystają do wizerunku, jaki pragnie stworzyć Kordian. Na proces świadomej autokreacji wskazuje choćby chęć dokładnego wyreżyserowania własnego samobójstwa – dobór scenerii etc. Czytając o targnięciu się przez Kordiana na swoje istnienie, nie można oprzeć się wrażeniu, iż wcale nie jest to ostateczny bunt przeciw światu i zanegowanie wartości życia. Podświadomie wyczuwa się, że bohater uczestniczy jedynie w efektownym „rytuale przejścia” i prawdziwe, nie egzaltowane rozterki mają dopiero pojawić się w jego życiu.

Istotnie, próba samobójcza nie kończy egzystencji chłopca, zamyka jedynie pewien jej etap. Z blizną na czole wyrusza Kordian w romantyczną podróż, wierząc, że w innych rejonach świata odnajdzie autentyczną wartość, która nada sens jego życiu, stanie się szansą zdobycia określonej tożsamości, a przynajmniej wydobędzie z okowów niepoprawnego marzycielstwa. Już pobyt w Londynie doświadcza go jednak boleśnie, bardzo dobitnie ukazuje bowiem siłę, jaka wywiera na świat największy wpływ: pieniądze. Majątek otwiera wszystkie drzwi: kupić można zarówno miejsce na cmentarzu, jak i w parlamencie. Magii bogactwa nie opiera się nawet miłość, co uświadamia młodzieńcowi związek z Włoszką Violettą.

Wobec tych przeżyć ostatnią nadzieją istnienia prawdy i sprawiedliwości wydaje się papież. Odtrącony kochanek poszukuje dla siebie kolejnej roli – tym razem patriotycznej. Na audiencji u głowy Kościoła próbuje pozyskać poparcie dla kwestii niepodległościowej. W odpowiedzi otrzymuje jedynie pogardę – parodystycznie przedstawiony papież, popierający politykę wielkich mocarstw, większe zainteresowanie okazuje papudze niż sprawie losu Polaków. Kordian ponosi więc kolejną klęskę.

Okres romantycznych podróży po Europie zamyka słynny monolog na Mont Blanc. Jest on wyrazem indywidualizmu i egocentryzmu jednocześnie, manifestacją buntu oraz określeniem swojego systemu wartości. Postawa bohatera ukazuje jednak pewną sprzeczność. Kordian waha się między pragnieniem czynu, szalonym zaangażowaniem („Ludy zawołam! Obudzę!”) a znużeniem, zobojętnieniem, niechęcią („A może lepiej rzucić się w lodowe szczeliny”). Kreacji emfatycznej, emanującej powagą patriotyzmu przeciwstawia autor postawę antybohaterską, apatyczną, niechętną jakiemukolwiek działaniu. Stąd też nieprzekonywająco brzmi idea winkelriedyzmu, którą głosi bohater na końcu swego monologu.

Kolejnym etapem rozwoju osobowości Kordiana jest uczestnictwo w spisku przeciw carowi. W podziemiach kościoła znajduje się wśród ludzi gotowych na największe poświęcenie, dla których ojczyzna ma wartość świętości. Staje przed ogromną pokusą odegrania wzniosłej, a zarazem tragicznej roli męczennika za Polskę. Wobec wycofujących się postaw współspiskowców jego uczucia patriotyczne przybierają charakter fanatyczny. Decyduje się samotnie przeprowadzić zamach na życie cara (bez poparcia innych, nie leży bowiem w polskiej tradycji królobójstwo). Przed drzwiami sypialni głowy państwa bohater przegrywa jednak z wytworami swego niezrównoważonego wnętrza – Strachem i Imaginacją. Mdleje z nożem w ręku.

Podejrzany o obłęd, trafia do szpitala wariatów. Pobyt w tym miejscu staje się dla niego kolejnym gorzkim doświadczeniem. Doktor, przywodzący na myśl diabła, prezentuje mu dwóch obłąkanych. Drugi z nich, niczym mitologiczny Atlas, stara się podtrzymać niebo, by nie runęło na ziemię. Można dopatrywać się w tej postaci szyderstwa z romantycznych idei głoszących apoteozę tytanizmu, odpowiedzialności jednostki za cały świat. Odnajdzie w niej Kordian samego siebie, uświadomi sobie, że był tylko żałosną karykaturą Polaka, patrioty, spiskowca, że wyznawał chore, utopijne idee, że działać należy inaczej, bo mesjanizm jest ideologią szaleńców.

Kordian z końca trzeciego aktu jest człowiekiem zupełnie innym niż dziecko poznane na początku utworu. Człowiekiem ukształtowanym przez szereg klęsk i zawodów. Człowiekiem formowanym przez porażkę własnych marzeń i ambicji. Człowiekiem być może przez tę porażkę uszlachetnionym, choć z pewnością nie bardziej szczęśliwym.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury