profil

Epilog baśni

poleca 85% 488 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Długo czekał Królewicz na swą upragnioną Królewnę, która mogłaby go odczarować. Kiedy dobra, mądra i piękna dziewczyna zlitowała się nad obrzydliwym płazem, złożyła pocałunek na jego mordzie, zły czar prysnął. Jak zapewne wiecie, teraz powinni przysiąc sobie miłość i wierność, ale…
-Czy zawsze musi mnie to spotykać? – zapytał Książe.
-Ale co, mój kochany?
-Przecież miała mnie pocałować Królewna! A ty jesteś nie dosyć ze za mala, to w dodatku nie jesteś żadna Księżniczka! Nie mogę się z tobą ożenić. Przykro mi!
-Ach tak?! Właściwie wcale nie powinnam ci pomagać! Jeśli tak bardzo przejmujesz się moim wzrostem, to radz sobie sam! – wykrzyknęła dziewczyna i… wskoczyła na płynący opodal liść nenufaru.
Jeśli się nie domyślacie, była to Calineczka.
Wędrowny Królewicz zdziwił się zachowaniem dziewczyny, lecz po chwili zapomniał o swej wybawczyni. Szedł lasem, Az zobaczył wielka wieże, która nie miała drzwi, natomiast na samej górze znajdowało się okienko. To właśnie z niego wydobywal się cudowny dźwięk. Widocznie śpiewała dziewka, w ten sposób uprzyjemniając sobie czas. Królewiczowi tak bardzo spodobały się piesni nieznajomej, ze usiadl na gałęzi dębu i słuchał.
Gdy słońce powoli zachodziło, zauważył , ze pod wieże podjechała na koniu brzydka czarownica. Zeskakując z konia krzyknęła:
,,Roszpunko, dziewczę moje
Spuśćże mi włosy swoje!’’
I w tej chwili stała się rzecz dziwna. Z okienka został wyrzucony długi i gruby warkocz. Czarownica wspięła się po nim jak po linie. Około północy warkocz został ponownie spuszczony. I tym razem czarownica mogła się dostać na ziemie. Wsiadła na konia i odjechała w głąb lasu.
Królewicz był tak zaskoczony tym, co zobaczył, ze bez zbędnych ceregieli podbiegl do wiezy i zawołał tak, jak poprzednio czarownica:
,,Roszpunko, dziewczę moje
Spuśćże mi włosy swoje!’’
Tym razem stało się tak jak poprzednio. Warkocz został spuszczony, a Królewicz wspiął się po nim. Gdy dotarł do okienka ujrzał dziewczynę piękną, o śniadej cerze i oczach jak gwiazdy na niebie… Po prostu – zaparło mu dech w piersiach! Przez co prawie spadł, ale na szczęście Roszpunka szybko zareagowała.
-Och, czy to ty jesteś Księciem, który przybył mnie uratować?
-Eee… Ja tylko tędy przechodziłem…. Ale… nie zrozum mnie źle… Roszpunko, ja cię kocham! I pomogę ci się stąd wydostać!
-To dobrze, ponieważ nie mogę już znieść tej staruchy! W kółko powtarza, że to dla mojego dobra! A ja chcę wyjść za mąż, mieć dzieci! To chyba oczywiste, prawda?
-Tak, tak.
-Poza tym ciągle muszę szyć i dziergać na drutach, a moje piękne dłonie nie są do tego przeznaczone!
,,Za skromna to ona nie jest…’’ – pomyślał Książę.
,,Ale co mi tam! Może jak ją uratuję, to się zmieni.’’
-Roszpunko… Mam pewien pomysł. A gdybyś tak spuściła mnie na dół i wyskoczyła z okna? Ja oczywiście bym cię złapał! Siła grawitacji pomogłaby nam w tym zadaniu… Co ty na to?
-Hmm… A na pewno mnie złapiesz?
-Oczywiście!
-No więc dobrze.
Jak wymyślili, tak zrobili. Plan się powiódł. Roszpunka i Królewicz udali się do zamku, gdzie niegdyś ona mieszkała.
Powitano ich radośnie. Od razu rozpoczęły się przygotowania do ślubu, lecz… Któregoś dnia do zamku przybył młodzieniec, któremu Roszpunka w młodości ślubowała miłość i wierność. Zgodnie z przyrzeczeniem dziewczyna musiała poślubić chłopaka.
Biedny Królewicz został wyrzucony na próg. Zamieszkał w chatce, na skraju lasu i po kilkunastu latach ożenił się z ubogą wdową. Po 10-ciu latach od ślubu urodzili się Jaś i Małgosia. Królewicz został drwalem. Pracował ciężko, do czego nie był przyzwyczajony ze swymi delikatnymi rączkami, lecz żył długo i szczęśliwie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty