profil

Geneza i przebieg wydarzeń grudnia '70.

poleca 86% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Temat: Geneza i przebieg wydarzeń grudnia ’70.

Rząd polski przeżywał jesienią 1970 roku wielkie chwile, Polska Rzeczpospolita Ludowa podpisała bowiem układ z Republiką Federalną Niemiec o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków. Niemcy Zachodnie oficjalnie uznały granice na Odrze i Nysie Łużyckiej. Był to wielki sukces Gomułki. Kierownictwo PZPR spodziewało się, że to osiągnięcie podniesie autorytet władzy dlatego postanowiono, że nadszedł właściwy moment na nowa regulację cen, która polegała na podwyżce jednych a obniżce innych towarów i była przeprowadzana co kilka lat. Społeczeństwo kojarzyło je wyłącznie z podwyżkami, gdyż podnoszono przede wszystkim ceny towarów codziennego użytku (np. żywności), a obniżano ceny produktów trwałych, kupowanych rzadko (np. telewizorów czy pralek).
O podwyżce społeczeństwo zostało powiadomione 12 grudnia wieczorem za pośrednictwem radia i telewizji. Z dniem następnym wzrosły ceny 46 artykułów, głównie spożywczych. Ceny mięsa podniesiono przeciętnie o 18%, mąki – o 17%, makaronu – o 15%, ryb – o 12%. Rekompensata miło być obniżenie cen 40 towarów głownie przemysłowych. Nie przewidziano żadnych rekompensat. Zapowiedziano jedynie, że rodzinom o najniższych dochodach zostaną przyznane zasiłki. W tym samym, czasie na terenie całego kraju, w zakładach pracy rozpoczęły się zebrania organizacji partyjnych, na których odczytywano list Biura Politycznego KC, tłumaczący rzekomą konieczność wprowadzenia tak znacznych podwyżek cen. W Stoczni Gdańskiej im. Lenina na takim zebraniu partyjnym uczestniczył wicepremier, były I sekretarz KW w Gdańsku, Stanisław Kociołek. Brak poparcia partyjnych robotników stoczni dla decyzji o podwyżkach Kociołek określił jako łamanie dyscypliny partyjnej, oświadczył „ Macie robić swoje!”. Wywołało to atmosferę wzburzenia i nasilenia protestów. Stoczniowcy nocnej zmiany postanowili nie podejmować pracy.· Następnego dnia, w niedzielę handlową kupujący zastali już w sklepach nowe ceny. W poniedziałek rano tj. 14 grudnia 1970 r. strajkowała już cała Stocznia Gdańska. Około 3 tys. Robotników zebrało się początkowo przed gmachem dyrekcji zakładu. Sformułowano pierwsze głownie ekonomiczne postulaty. Mówiono o konieczności rekompensaty za podwyżki cen oraz o fasadowości związków zawodowych, które w tej sprawie nie zrobiły nic. Wobec braku reakcji dyrekcji, masy demonstrantów ruszyły pod gmach KW w Gdańsku., gdzie wraz z rosnącym tłumem śpiewali pieśni patriotyczne, nawoływali do cofnięcia podwyżki i zmian w kierownictwie partyjno-państwowym. Po południu koło wiaduktu Błędnik doszło do pierwszego starcia manifestantów z MO, której niewielka grupa została rozproszona. O 16 rozpoczął się szturm gmachu KW, do akcji ruszyły większe odziały MO używając petard i gazów łzawiących.
Wieczorem w TV gdańskiej przewodniczący Prezydium WRN Tadeusz Bejm apelował o rozwagę i „pomoc społeczeństwa w wyizolowaniu grup niszczycieli”. Do Gdańska przybył tez I sekretarz KW Alojzy Karkoszka, który wraz z wicepremierem utworzył lokalny sztab do walki z demonstrantami. W nocy przyjechali ze stolicy także Zenon Kliszko z Ignacym Logą-Sowińskim, delegowani przez Gomułkę i upoważnienie do „energicznych” działań przeciwko „kontrrewolucji”. Utworzyli oni konkurencyjny sztab, w którym znaleźli się Dowódca Okręgu Pomorskiego WP gen. Kamiński oraz Ludwik Janczyszyn, dowódcy MO i SB .
Trójmiasto objęto blokada telekomunikacyjną.. Starcia trwały do późnego wieczora, padły pierwsze ofiary, było wielu rannych i aresztowanych.
15 grudnia 1970 r. Do strajku przystąpiła stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Spontanicznie wyłoniony komitet strajkowy wysunął kilka postulatów, min. Żądano cofnięcia podwyżki czy sprawiedliwego podziału premii i dla wyrównania dla najmniej zarabiających. Z delegacja strajkujących podjął rozmowy Jan Mariański, przewodniczący MRN. Spisano protokół zawierający postulaty ekonomiczne i socjalne, po czy robotnicy spokojnie wrócili do zakładu pracy. Rozmowy z robotnikami podjęte przez władze Gdyni nie były jednak zgodne z linią postępowania przyjętą przez kierownictwo partii i rządu. Wieczorem do siedziby komitetu wtargnęli więc milicjanci. Aresztowano wszystkich obecnych, bito ich, w końcu przewieziono do więzienia.
W tym samym czasie w Gdańsku strajk rozpoczęły załogi Stoczni Lenina, Stoczni Północnej i Gdańskiej Stoczni remontowej, Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego i kilka innych zakładów. Około 7³º demonstracja uformowała się pod budynkiem MO, gdzie wywiązały się ostre starcia z e specjalnymi oddziałami bojowymi milicji. Na parkingu komendy stoczniowcy podpalili kilka radiowozów. Wkrótce potem podpalono także gmach KW. Po ostrzegawczej salwie pododdziału chroniącego gmach rozległ się szyderczy śmiech manifestantów. Rozpoczęła się ewakuacja pracowników KW, ludzie wyskakiwali przez okna. W całym mieście toczyły się starcia demonstrantów z siłami porządkowymi. Przeciw pałkom i gazom łzawiącym leciały kamienie. Padły kolejne ofiary. O 18ºº wprowadzono godzinę milicyjną oraz zakaz „gromadzenia się w miejscach publicznych bez względu na porę dnia”
Tego samego dnia rano w Warszawie odbyła się narada w której uczestniczyli m. in. Gomułka, premier Józef Cyrankiewicz, przewodniczący Rady Państwa Marian Spychalski, minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski i minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała oraz komendant główny MO gen. Tadeusz Pietrzak. W czasie spotkania Gomułka podjął decyzję o użyciu broni przeciw demonstrantom. Celem działań miało być jak najszybsze stłumienie wystąpień. Wieczorem na posiedzeniu egzekutywy KW PZPR w Gdańsku Kliszko zapowiedział szybką likwidację zamieszek. W tym samym mniej więcej czasie gdy Kliszko zapowiadał pacyfikacje, pierwsze informacje o wydarzeniach przedostały się do publicznej wiadomości. Radio Wolna Europa podało wiadomość o wprowadzeniu godziny milicyjnej w Trójmieście.
Rano 16 grudnia do miasta wkroczyły oddziały wojska przystępując do ochrony dróg i budynków publicznych . w Stoczni Gdańskiej odbywały się wice, których uczestnicy domagali się odezwy na robotnicze postulaty. Gdy grupa manifestantów chciała wyjść za bramę została ostrzelana, zginęły 2 osoby, były ranni. Robotnicy cofnęli się, ale władze chciały złamać strajk siłą. Kliszko domagał się wejścia wojska na teren stoczni, mówił „Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, ze zginie 200 lub więcej stoczniowców, (...)zostanie zburzona stocznia, a na gruzach starej zbudujemy nową - nową załogą.” O 9ºº strajk okupacyjny ogłosiła Stocznia im. Lenina, po południu strajk ogłosiła także Gdańska Stocznia Remontowa i Stocznia Północna. Postulaty strajkowe dotyczyły ukarania winnych złego stanu gospodarki, podwyższenia płac i ustąpienia wojska z miasta. W Gdyni strajkowano w Stoczni im. Komuny Paryskiej i w Porcie. Żądania dotyczyły głownie zwolnienia aresztowanych. Dyrekcja Stoczni im. Komuny Paryskiej rozmawiała z robotnikami, ale decyzje zapadały na wyższym szczeblu. Po południu Kliszko zawiadomił władze Gdyni i dyrekcję stoczni o wojskowo-milicyjnej blokadzie, po czym wyjechał do Warszawy. Do stoczni informacje docierały stopniowo: najpierw o zawieszeniu, potem o przerwaniu pracy. Wiadomości tych nie przekazywano zainteresowanym. Natomiast wieczorem przed kamerami lokalnej telewizji wystąpił wicepremier Kociołek, który wezwał do zaprzestania strajku i stawienia się następnego dnia w pracy. Decyzje Kliszki i Kociołka były wyraźnie sprzeczne.
Rankiem 17 grudnia robotnicy, zgodnie z odezwą Kociołka zmierzali do zakładów pracy, ale w celu podjęcia strajków okupacyjnych. Wiadukt koło stacji Gdynia-Stocznia okazał się obstawiony wojskiem. Ludziom kazano się nagle rozejść, bez ostrzeżenia otworzono do nich ogień. Nadjeżdżały ciągle nowe pociągi, z których wysiadali pracownicy zmierzający do Stoczni. Około 5 tysięcy ludzi toczyło przez 2 godziny walki z oddziałami MO i wojskiem. Padło wielu rannych i zabitych, w tym także kobieta w ciąży. Wojsko i policja strzelały do tłumu zebranego w peronach, patrole policyjne biły do nieprzytomności młodych mężczyzn. Jedna z grup robotników przedostała się do śródmieścia niosąc zwłoki 20-letniego chłopca owinięte biało-czerwona flaga – symbol tragedii.
Ostrzelanie spokojnie idących do pracy robotników było bez wątpienia przejawem ludobójstwa wykonanym z zimną krwią na rozkaz kogoś z „góry”, by zapobiec przekształceniu się demonstracji w strajki okupacyjne. „w przypadku Gdyni można z całą pewnością mówić o masakrze – przynajmniej początkowo- bezbronnego tłumu”. Tego dnia – według oficjalnych danych- w Gdyni zmarło z powodu ran 18 rannych, przyjęto do szpitali 233 rannych, pomocy udzielano 347 osobom, „Ustalenie odpowiedzialności prawnej bądź prawno – konstytucyjnej konkretnych osób [za te wydarzenia] jest praktycznie niemożliwe, a w każdym razie bardzo trudne”.
W tym samym czasie w Stoczni im. Warskiego w Szczecinie robotnicy wysłali swych przedstawicieli do I sekretarza KW Antoniego Walaszaka, który odmówił spotkania i kazał otoczyć stocznię funkcjonariuszami MO. Załoga stoczni uchwaliła postulaty obejmujące między innymi żądanie powołania niezależnych od władz związków zawodowych, podwyżki płac, obniżki cen, oraz „nieszargania honoru wojskowego” poprzez przebieranie się milicji w mundury WP. Po próbach wyjścia ze stoczni manifestanci zostali zaatakowani pałkami przez milicję, cofnęli się jednak ponownie podjęli próby dostania się pod gmach KW i wyszli uzbrojeni w metalowe rury. MO otworzyła ogień raniąc i zabijając wiele osób. Demonstranci siłą przebili kordony policyjne stawiając w płomieniach kilka wozów MO, aż pochód dotarł w końcu pod KW. Przerażeni dygnitarze partyjni zaczęli uciekać do budynku Komendy MO. Willa Walaszaka jak i gmach KW został spalony. Demonstranci atakowani przez funkcjonariuszy MO ruszyli na gmach Komendy podpalając przyległe mu budynki. Drzwi Komendy wyważono, posypały się stamtąd strzały, znów padli ranni i zabici. Do zdobycia budynku Komendy nie doszło, gdyż do akcji wkroczyły jednostki WP , które przybyły spoza Szczecina. Policja rozpoczęła pacyfikację, unikając większych grup, łapała i bestialsko katowała pojedyncze osoby. Akcja w Szczecinie dowodził minister spraw wewnętrznych gen. Ryszard Matejewski.
17 grudnia 1970r. strajkował także elbląski „Zamech”, rejon I portu w Gdańsku ZNTK „Unimor”, Gdańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego i inne zakłady Trójmiasta. W wieczornym wydaniu dziennika podano do wiadomości informacje o ogłoszeniu uchwały Rady Ministrów potwierdzającej zobowiązania „organów ścigania” do podejmowania odpowiednich kroków w celu przywrócenia porządku w tym „wszystkich prawnie dostępnych środków przymusu włącznie do użycia broni przeciwko osobom dopuszczającym się zamachów na życie i zdrowie obywateli, grabieży i niszczenia mienia oraz urządzeń publicznych”. Zamachów na życie i zdrowie obywateli dopuszczało się wojsko, ale prawdopodobnie nie o to chodziło w uchwale. O 20ºº wystąpił premier Cyrankiewicz. Podkreślił chuligański charakter wystąpień pomijając przyczyny robotniczych protestów. Podkreślał straty materialne, wzywał dość dwuznacznie: „Odrzućcie od siebie prowokatorów, nie dawajcie posłuchu awanturnikom”. Premier – podobnie jak przed czternastu laty w Poznaniu – groził i uspokajał.
W piątek 18 grudnia 1970 r. Strajkowały: port i stocznia w Gdyni, stocznie, I i II rejon portu, ZNTK i inne zakłady Gdańska. Nie pracowały „Zamech” i Zakłady Przemysłu Drzewnego w Elblągu, gdzie doszło do starć przed komitetem PZPR, od strzałów policji i wojska znów padły ofiary. Komitet Strajkowy Stoczni z członkiem partii Dopierałą na czele stał się jedyną władzą w Szczecinie.
Obradujące z niewielkimi przerwami Biuro Polityczne zaczęło się dzielić. Na początku użycie siły akceptowali wszyscy członkowie BP, po pewnym czasie , gdy padły dziesiątki ofiar, kontrola nad aparatem przemocy znajdowała się raczej w rękach Moczara i Gierka niż Gomułki, a kontynuacja używania wojska do walki z demonstrantami groziła nieobliczalnymi konsekwencjami wobec zdarzających się wypadków odmawiania wykonywania rozkazów, kierownicze gremium PZPR uległo podziałowi. Już 18 grudnia okazało się, ze większość członków BP jest za politycznym rozwiązaniem konfliktu. Koszty wydarzeń miałby zapłacić w tym przypadku Gomułka i jego ludzie. Szef PZPR znalazł się w mniejszości co do kwestii konieczności zdławienia „kontrrewolucji”. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia gdy nadeszła informacja z Moskwy, ze problem należy załatwić wewnętrznymi siłami PRL. Gomułkę odwieziono do rządowej kliniki, gdyż prawdopodobnie presja okoliczności wywołała atak nadciśnienia. W nocy z 18 na 19 grudnia Biuro Polityczne podjęło decyzję o ustaleniu kandydata na nowego I sekretarza PZPR. Kreml popierał zmianę układu sił w Biurze Politycznym, wskazał na Edwarda Gierka jako nowego szefa partii. Gierek przybył pospiesznie ze Śląska , gdzie czuwał, by „jego klasa robotnicza” poparła go przez „spokojną pracę” i objął władze.
19 grudnia wojsko opuściło Stocznię Gdańską, trwał strajk w Szczecinie, ale policja przestała prowadzić akcje zaczepne. Następnego dnia rano wiadomość o odsunięciu dotarła do Gomułki w klinice. Mimo ciężkiego stanu zdrowia przybył do sali obrad Biura Politycznego i oskarżył zebranych za spiskowanie za jego placami, akcję zakończyli lekarze z kliniki, w której przebywał Gomułka nakazując mu powrót do szpitala, w przeciwnym razie nie będą ręczyć za jego zdrowie ani czyny. Wysłani przez Biuro Partyjne do kliniki Kliszko i Cyrankiewicz uzyskali wreszcie pisemną rezygnację od Gomułki. Zmiana objęło także najbliższych współpracowników Gomułki, m.in. Kliszko i Spychalskiego, na których miejsce weszli DO Biura Politycznego nowi ludzie, poleceni przez Gierka, m.in. Edward Babiuch, Piotr Jaroszewicz i Mieczysław Moczar. W trybie nadzwyczajnym zwołano w stolicy plenum KC, gdzie dokonano oficjalnych zmian, mówiono o 36 zabitych i stwierdzano, ze chuligańskie według propagandy przypisanej Gomułce zajścia miały autentycznie robotniczy charakter. Cała odpowiedzialność za kryzys spadła na Gomułkę i jego czterech współpracowników. Plenum trwało zaledwie dwie godziny, by dać nowemu I sekretarzowi Edwardowi Gierkowi czas na przygotowanie przemówienia dla telewizji. Gierek mówił, iż partii „nie wolno utracić wspólnego języka z ludźmi pracy”. Zapowiedział rozpatrzenie możliwości poprawy położenia materialnego najbiedniejszych oraz zmiany założeń planu pięcioletniego na lata 1971-1975. Pochwalił robotników, którzy nie strajkowali za „dyscyplinę społeczną”, a tym, „którzy się dali ponieść emocjom”, łaskawie wybaczył. Zaapelował o spokój, porządek i „jedność całego narodu”. Przemówienie Gierka zostało na ogół odebrane pozytywnie . Społeczeństwo w głębi kraju, zaintrygowane wydarzeniami na wybrzeżu, lecz ciągle nie znając ich krwawego przebiegu, wydawało się zaspokojone zmianą ekipy i nowym stylem Gierka.
Jednak zmiany we władzach nie ugasiły strajków. Dopiero 22 grudnia wobec groźby interwencji sił MO i wojska przerwano protest w Stoczni Szczecińskiej. W lutym 1971 roku strajkowały łódzkie włókniarki. Uspokojenie kraju nastąpiło w lutym, po cofnięciu przez rząd podwyżki cen. Zapytany po latach Gierek , dlaczego z wycofaniem cen czekał jeszcze dwa miesiące, odpowiedział: „Nie mieliśmy wówczas żadnych rezerw mięsa i żywności. Musieliśmy zaciągać kredyty [...] ze Związku Radzieckiego dostaliśmy dopiero pod koniec lutego” .
W czasie zajść na Wybrzeżu zginęło oficjalnie 45 osób, 1165 odniosło rany. Wśród rannych znalazło się 564 cywili, 531 funkcjonariuszy MO i ORMO, 70 wojskowych. Podpalono 19 budynków. Siły porządkowe zatrzymały prawie 3 tysiące osób.
W akcji na Wybrzeżu wzięło udział łącznie 27 tysięcy żołnierzy ( w tym w Trójmieście 13 tys., w szczecinie 12 tys.), 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 2100 samochodów, 108 samolotów i śmigłowców, 40 jednostek pływających.
Nowe władze zmieniły sposób postępowania z robotnikami - podjęły rozmowy. 24 stycznia 1971 roku Gierek i Jaroszewicz nieoczekiwanie pojawili się znów w strajkującej Stoczni szczecińskiej. Dzień później rozmawiali ze stoczniowcami w Gdańsku. Z trudem, ale udało się im uzyskać poparcie. Końcowe pytanie Gierka „Pomożecie?” i chóralna odpowiedź „Pomożemy!” przeszły do historii.






BIBLIOGRAFIA:
Pronobis W., Polska i świat w XX wieku, Warszawa 1996
Rolich j., Edward Gierek: Przerwana dekada, Warszawa 1990
Roszkowski W., Najnowsza historia polski 1918-1980, Wyd. Puls 1991
www.solidarnosc.gda.pl

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 14 minuty