profil

Inny Świat- stosunek do pracy

poleca 85% 166 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński Inny Świat

Ruch socjalistyczny narodził się z kultu pracy i współdziałania, ale w państwie totalitarnym przekształcił się w kult niewolnictwa, usprawiedliwionego potrzebą dziejową. Łagry traktowano jak przedsiębiorstwa; przedsiębiorstwa – trzeba dodać – doskonale funkcjonujące, bo wykonujące ponad 100% normy przy minimalnym nakładzie środków finansowych. “W roku 1940 Jercewo było już dużym centrum kargopolskiego ośrodka przemysłu drzewnego” - wspomina Herling-Grudziński. ...

Więźniowie byli najtańszą siłą roboczą, niewolnikami, czego nawet nie starali się ukrywać przełożeni. Charakterystyczny jest sposób badania przed zatrudnieniem -
“badanie lekarskie zaszczycał bowiem niekiedy swą obecnością naczelnik oddziału jercewskiego, Samsonow, i z uśmiechem zadowolenia dotykał bicepsów, ramion i pleców nowo przybyłych więźniów”,
co do złudzenia przypominało sceny handlu niewolnikami. Władze obozowe czyniły wszystko, aby upodobnić obóz do fabryki. Oprócz norm, w łagrze obowiązywały plany produkcyjne, system brygadowy, układy biurokratyczne, a nawet tablica “stachanowców” - przodujących robotników. Wypracowanie normy stanowiło o statusie więźniów oraz o ich przydziale do lepszego bądź gorszego kotła z jedzeniem. Pozory te podkreśla opis działalności urzędników – przeliczali oni niby jedzenie na procenty, co powodowało, że więźniowie starali się więcej robić, aby móc więcej jeść. Mało było takich, którzy chcieli mniej pracować i mniej jeść. Ci z “pierwszego kotła” najczęściej byli po prostu za słabi i mało zaradni. Normy wszyscy uważali za zawyżone, dlatego uczciwie nie można było wypracować nawet 100%, a co dopiero 125% czy więcej. W takiej sytuacji nieodzowne stały się “tufty”, czyli umiejętne oszustwa. I tak na przykład w brygadach leśnych najczęściej przekupywano “dziesiętnika”, który mógł “źle policzyć” kloce ściętego drzewa lub przymknąć oko na jego ułożenie (luźne ułożenie wewnątrz, a pozory ubicia z zewnątrz). Jeżeli to nie skutkowało, fałszowano dane za pomocą przenoszenia ostemplowanych fragmentów drzewa. Do tego typu działań potrzebne było zgranie brygady, dlatego szybko pozbywano się tych, którzy z różnych względów nie pasowali do grupy.

Więźniowie pracowali głównie przy wyrębie lasu i ci zwani byli “lesorubami”. Inne brygady były zatrudniane w tartaku, przy pracach ciesielskich w mieście, przy budowie dróg, na stacji pomp, w elektrowni, w bazie żywnościowej. Więźniowie pracowali codziennie, 11-12 godzin w nieludzkich warunkach, przy 40-stopniowym mrozie. Wstawali codziennie o godzinie 5.30, jedli poranny posiłek, a już godzinę później rozpoczynał się “razwod” - wymarsz brygad na miejsce pracy. Więźniowie po przejściu przez bramę otrzymywali eskortę “striełka”, gotowego zabić każdego, kto uchybiał regulaminowi. ... czytaj dalej

Najcięższą pracę miały brygady “lesorubów”, dochodzące do miejsc wyrębu oddalonych o 6-7 kilometrów od obozu. Ich członkowie pracowali cały dzień pod gołym niebem, zanurzeni często po pas w śniegu, zmarznięci, przemoczeni, głodni i bezradni. Nic dziwnego, że najdłuższy czas pracy na “lesopowale” wynosił dwa lata. Więźniowie pozbawieni południowego posiłku (z wyjątkiem stachanowców) wracali z pracy około godziny 18 przeraźliwie głodni i zmęczeni.

Tak samo wyglądały wszystkie miesiące pobytu w obozie. Prac przybywało latem, kiedy to więźniowie uczestniczyli jeszcze w sianokosach.

Praca w obozie spełniała wiele funkcji. Służyła nie tylko wytwarzaniu konkretnych dóbr materialnych, była przede wszystkim narzędziem wyniszczania fizycznego i psychicznego człowieka, złamania go i poniżenia. Była rodzajem tortury fizycznej i psychicznej, środkiem eksploatacji taniej siły roboczej, mechanizmem perswazji odbierającym człowiekowi godność i nadzieję. Bezsensowna praca czyniąca z człowieka ślepe narzędzie pozbawiała go możliwości twórczego działania. Wprowadzanie ostrej rywalizacji łamało solidarność więźniów, wyjaławiało ich duchowo i czyniło z nich narzędzia systemu totalitarnego.

Praca była też sposobem sukcesywnego mordowania więźniów; stwierdzenie “przejść przez las” jest analogiczne do stosowanego w obozach hitlerowskich wyrażenia “przepuścić przez komin” - mowa tu o selekcji czy o celowym dobijaniu. Więźniowie, którzy narazili się systemowi, byli kierowani do lasu, co oznaczało dla nich wyrok śmierci. Potwierdza to historia Gorcewa – śledczego z harcowskiego więzienia, którego dosięgła ręka obozowej sprawiedliwości. Zemstę zaapropobowali przełożeni i posłali skatowanego więźnia do pracy w lesie, wiedząc, że oznacza to dla niego śmierć. Podobny los spotkał chorego na kurzą ślepotę “zabójcę Stalina”, który po ujawnieniu choroby został skierowany na karną brygadę do lasu na pewną śmierć.

W obozie funkcjonował także inny aspekt pracy. Chociaż doprowadzała ona do uprzedmiotowienia więźniów, zniewolenia i wyniszczenia ich, to paradoksalnie stanowiła potwierdzenie istnienia. Człowiek pozbawiony możliwości pracy był jednostką bezużyteczną i zbędną, która należy zastąpić inną. Przekonuje się o tym Grudziński, gdy trafia do “trupiarni” i widzi, że więźniowie z “aktirowki” znajdują się w przedsionku domu pogrzebowego. Skoro nie pracują, nie otrzymują niezbędnego pożywienia, a skoro nie mają możliwości zregenerowania sił organizmu, muszą się liczyć z bliską śmiercią. A więc pracuje się po to, aby przeżyć. ... czytaj dalej

Człowiek, który pracuje, ma mniej czasu na myślenie i wspominanie, a więc więcej szans na utrzymanie normalnego stanu psychicznego. W ekstremalnych warunkach bezczynność także zabija, wystawiając więźniów na działanie “zmor obozowych”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty