profil

Atak Don Kichota na mnichów w oczach Sancho Pansy.

poleca 87% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pozostawiłem w domu żonę oraz dzieci, zabrałem osła i jako giermek Don Kichota postanowiłem wyruszyć w podróż, mającą na celu poszukiwanie przygód. Mój pan żył we własnym świecie i postrzegał go na własny oryginalny sposób. Widział tylko to, co chciał zobaczyć, dlatego też często przytrafiały nam się najrozmaitsze, czasami niebezpieczne sytuacje. Jedną z nich, z której wyszedłem mocno poturbowany, było spotkanie z mnichami.
Pewnego dnia, jadąc spokojnie leśną ścieżką, natknęliśmy się na grupę wędrowców. Byli to dwaj zakonnicy św. Benedykta oraz kolasa otoczona czterema jeźdźcami, Jednak Don Kichot stwierdził, że mnisi to czarnoksiężnicy uprowadzający jakąś księżniczkę i od razu chciał rzucić się na niewinnych ludzi. Próbowałem odwrócić go od tej myśli, gdyż wiedziałem, że są to prawdziwi duchowni, pozostali to zwykli podróżnicy. Jednak mój pan wcale mnie nie słuchał i wbiwszy ostrogi w bok Rosyranta popędził wprost na benedyktynów. Już z góry wiedziałem, że potyczka ta nie wyjdzie nam na dobre, ale Don Kichot to tak zwariowany człowiek, że nie wiadomo, co i kiedy jest w stanie uczynić. Zakonnicy także starali się wytłumaczyć rycerzowi, że nie są żadnymi porywaczami. Jednak on kompletnie nie przyjmował tego do wiadomości i pochyliwszy kopię, natarł na pierwszego z duchownych. Biedny człowiek, gdyby w czas nie zeskoczył z konia, zapewne także leżałby na ziemi, ale nieżywy. Drugi z podróżników, widząc co się stało, popędził przez pola, aby oddalić się od miejsca całego zdarzenia. Ja zaś nie miałem pojęcia, co mam robić. Widząc, że Don Kichot udał się do kolasy, postanowiłem zgodnie z przyjętymi zwyczajami, jako giermek po wygranym pojedynku, wziąć łupy. Podszedłem do leżącego mnicha i zacząłem zabierać najcenniejsze rzeczy. Jednak nie spodobało się to pachołkom jadącym z zakonnikami. Spostrzegłszy, że mój pan stoi w bezpiecznej dla nich odległości, rzucili się na moją skromną osobę i powalili na ziemię. Zbili mnie tęgo i pozostawili rozciągniętego na trawie. Gdy się ocknąłem cały obolały, benedyktyna już nie było, najwidoczniej uciekł, podczas gdy mi „prano skórę”. Don Kichot nawet nie zauważył całego zdarzenia. Zapewne przymilał się do, jego zdaniem, uprowadzonej księżniczki.
Na szczęście z tej całej przygody udało nam się wyjść cało, mimo tego, że zostałem trochę poturbowany. Don Kichot nie był złym rycerzem, ale działał impulsywnie, nie zastanawiając się, czy postępowanie takie jest uzasadnione i właściwe.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Podobne tematy