profil

„Literatura to niewygodny świadek wszystkiego, czego dopuszcza się świat”

poleca 84% 2741 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Przyglądając się wszelkim dziełom literackim możemy zauważyć, choć żadne z tego oryginalne spostrzeżenie, że każdy autor czerpie z czegoś inspiracje. Sprawdzając intencje poszczególnych dzieł, widzimy, zaś, że najwspanialsze, najbardziej wzruszające, ambitne i przede wszystkim szczere, są dzieła, których inspiracją były osobiste przeżycia. Korzystając z okazji, chciałbym zaznaczyć, iż jak dla mnie niewielką wartość przedstawiają dzieła takie jak „Terrorysta – on patrzy” czy „Fotografia z 11.09” Wisławy Szymborskiej. Nie rozumiem, bowiem, jak można pisać o czymś, czego nie było się świadkiem i z czystym sumieniem zbierać za to pochwały i nagrody. Wracając jednak do ścisłego tematu, uważam, że tylko bazująca na prawdziwych cierpieniach i miłości, przejściach i odkryciach, twórczość, ma jakąkolwiek wartość. Ma to szczególne znaczenie, gdy mowa o wydarzeniach globalnych. Wojny, powstania, niewola, nieszczęścia, klęski – to wszystko inspirowało przede wszystkim. Patrząc przez pryzmat postawionej tezy, twórczość jest odzwierciedleniem wszystkiego, co dzieje się wokół nas, choć to oparte na nieszczęściach dzieła, są najdojrzalsze.
W historii polskiej literatury, chcąc znaleźć odniesienie do narodowych tragedii, trzeba szukać stosunkowo późno, gdyż na dużą skalę to najwcześniej XIX wieku, czyli podczas zaborów. W tym, bowiem, czasie rozegrały się największe, w polskiej historii, dramaty. „Dziady, część III” to idealny przykład inspirowanego osobistymi zmaganiami, dzieła. Główny bohater przeżywa podobne zmagania, co Adam Mickiewicz. Ponadto, jak na dłoni widać intencje autora, nawołującego do walki z zaborcą, choć w czasie gdy „Dziady” były pisane, powstanie listopadowe padło. W tym dziele, oprócz reakcji na świat (na niewolę rosyjską, na walki powstańcze), Mickiewicz wyłania swoją wizję rozwiązania problemu. Tymże rozwiązaniem jest heroiczna walka, czyli narodowo-wyzwoleńczy, mickiewiczowski pogląd na świat. Dla caratu tego typu poezja to szczególnie „niewygodny świadek” gdyż tego typu dzieła podburzały następne pokolenia, co zakończyło się powstaniem styczniowym, które choć zwycięskie dla zaborców, z pewnością nie było na rękę.
„Na zachodzie bez zmian” to z pewnością najlepszy przykład omawianego tematu. Książka opisuje brutalność wojny światowej, surowość postępowania, zimno stosunków międzyludzkich, tragizm, kruchość ludzkiego życia i słabość jednostki. Jednak nie na tym chciałem się skupić. Autor tego dzieła Erich Maria Remarque brał udział w pierwszej wojnie światowej – jako młody Niemiec, walczył na froncie zachodnim. W ten sposób osobiście doświadczył ogromu zniszczenia, jaki niosła ze sobą wojna. Jednak część z nas tego typu wyolbrzymianie może nieco dziwić. Przez pryzmat całego XX wieku, a zwłaszcza drugiej wojny światowej, nie dostrzegamy w niej nic tragicznego – wszak zaledwie 11 milionów ludzi zginęło w tym konflikcie, cóż to jest przy 55 milionach ofiar drugiego światowego konfliktu? Jednak „Na zachodzie bez zmian opiera się na starym porzekadle”: „Śmierć miliona osób to statystyka, śmierć jednej, to tragedia”. W tym właśnie tkwi znaczenie książki Remarque’a. Przyjaciele głównego bohatera giną jeden za drugim, żyjąc w spartańskich warunkach i walcząc tak naprawdę nie wiadomo o co. Jak rzadko kiedy, ukazuje się nam w tym momencie znaczenie literatury. Choć żaden z tych, co walczyli, prawdopodobnie nie żyje, czytając tę książkę dowiadujemy się jak było tragiczne i odtąd za każdym razem, gdy pomyślimy o pierwszej wojnie światowej, będzie się nam ona kojarzyła cierpieniem ludzi. Ci, zaś, co doprowadzili do tragedii, z pewnością nie chcieliby być w ten sposób zapamiętani.
W tym momencie dochodzimy do najbardziej charakterystycznego dla tematu zjawiska, jakim było ludobójstwo podczas drugiej wojny światowej, a dokładniej do wszystkich dzieł, które w związku z nim powstały. Ten, największy jak do tej pory, konflikt światowy różni się znacznie od wszystkich pozostałych wojen. W latach 1939-45 doszło do masowych mordów ludności żydowskiej, romańskiej, słowiańskiej, a także homoseksualistów, inwalidów i wszystkich tych, którzy zdaniem nazistów nie byli w pełni ludźmi. Gdyby nie to, nikt by nie wspominał tego konfliktu z takim bólem, z jakim nieraz go wspominają. Setki obozów koncentracyjnych, około 6 milionów ofiar. Te liczby nic tak naprawdę nie mówią. Żadne dokumenty, żadne statystyki, żadni historycy nie są w stanie powiedzieć, co tak naprawdę działo się w Auschwitz, Kulmhof, Majdanku, Belzec, Sobiborze i Treblince. Kilku poetów, którzy wojnę przeżyli w obozach, postanowiło nigdy nie dopuścić do zatarcia pamięci o tych sześciu obozach zagłady i masowym ludobójstwie, aby ludzie mogli wyciągnąć wnioski z historii. Tadeusz Borowski czy Tadeusz Różewicz – tak zwani ostatni Kolumbowie. Są oni najbardziej znanymi nam poetami, których twórczość odnosiła się do czasów wojny. Takie dzieła jak „Prosimy państwa do gazu” czy też „U nas, w Auschwitz” to tylko najbardziej wymowne w tytule wiersze, pełnią pesymizmu opisujące brutalną rzeczywistość obozów zagłady. To brzmi banalnie – napisać wiersz, ale jakże wielkie ma dziś dla nas znaczenie? Bezcenne, bowiem, gdyby nie tego typu relacje z tych miejsc, nikt tak naprawdę nie wiedziałby co się działo z ludźmi w latach 1939-45.
Pod tym względem literatura jest świadkiem. Świadkiem rzeczywistości, który broni pamięci o tym, o czym niektórzy woleliby zapomnieć. Każde jednak wydarzenie powinno być dla nas lekcją, której choć nie musieliśmy tak naprawdę doświadczyć, nie powinniśmy zapomnieć nigdy. Dla poety, zaś, jest to wielka odpowiedzialność. Jego słowa i interpretacja mogą być w przyszłych latach na ustach całego świata.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty