profil

Zycie a religia

poleca 85% 132 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jaki jest sens życia?

Na to pytanie próbowano odpowiedzieć już od początku świata, lecz nikt nigdy nie znalazł na nie jednoznacznej odpowiedzi. Wielu uczonych, oświeconych, mistrzów, kapłanów próbowało znaleźć odpowiedź na to pytanie, z jednakowym skutkiem. Myślę jednak, że uda mi się przybliżyć temat.
Na początku świata panował zupełny chaos. Ludzie nie wiedzieli w co wierzyć, dlaczego akurat w to, i na wiele innych pytań tego rodzaju nie znajdowali odpowiedzi. Co ja tu robię, po co się urodziłem, jaki naprawdę jestem... Takie pytania pozostawały bez odpowiedzi. Jednak w każdym czasie znajdowali się ludzie myślący inaczej niż inni ludzie. I tak zrodzili się filozofowie...
Filozof to człowiek, który drążąc różne tematy stara się odpowiedzieć na główne pytania nurtujące ludzkość od wieków. Bada wpływ zachowań ludzi na ich życie. Ale nie owijając w bawełnę, jak by to powiedział Platon, jeden z największych filozofów greckich, który rozdzielił filozofię na dwa główne nurty: wiedza o zjawiskach i wiedzę o bycie, moim celem jest znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki jest sens życia.
Myślę, że udało mi się znaleźć kilka starannie dobranych odpowiedzi, co według ludzi, ma być sensem życia.
Zacznę od najprostszej: stworzenie rodziny! Każdy człowiek, i kobieta i mężczyzna ma w sobie potrzebę spłodzenia, wydania na świat potomstwa. Mamy to zakodowane w genach, sercu, mózgu, i gdzie tam się wolne miejsce znajdzie. Patrzenie, jak nasze pociechy rosną, uczą się, rozwijają, zdobywają doświadczenie, uczą się żyć... Tylko to większości ludzi wydaje się być sensem życia, który ma na celu przedłużenie ludzkiej egzystencji na tym świecie.
Kolejnym aspektem, który omówię, niech będzie chęć zdobywania pieniędzy, a co za tym idzie, pragnienie pięcia się po szczeblach kariery zawodowej, za którą ludzie dzisiaj pędzą bez opamiętania. Chęć pokazania innym, jacy jesteśmy bogaci, zmusza nas do wzmożonej pracy nad sobą, awansowania, oraz inwestowania, pomijając wszystko inne, pogoń za pieniędzmi... To nie jest dobre, większość takich materialistów nawet nie wie, jakie radości może nam dać życie, nie potrafi się nim cieszyć. Z tym powinno się walczyć, a jeśli zobaczymy u siebie jakiekolwiek objawy nadchodzącej chęci zdobywania pieniędzy ponad wszystko, to musimy natychmiast udać się do psychoanalityka, bo kościół i w tym przypadku nie ma nic do powiedzenia., jak zwykle.
Następną z rzeczy, którą chciałbym omówić, niech będzie w całości oddanie się pracy zawodowej, o czym mówiłem już wcześniej, z tym że z innym skutkiem... Ludzie, którzy chcą pracować całe swoje życie dążą do tego, aby w swoim zawodzie doprowadzić się do perfekcji. Ale w tym wypadku nie chodzi o pieniądze, przynajmniej nie w takim stopniu, jak to było w poprzednim akapicie, nie, chodzi tu o wiedzę, którą można zdobyć, doświadczenie, które się z tym wiąże oraz satysfakcja z wykonywanej pracy. Wiedza jednak może być bardzo niebezpieczna. Od kiedy kościół chrześcijański zyskał sławę, cieszył się uznaniem wśród niewykształconej i „ślepego” na kity, które im się wciska pospólstwa, żyjącego w średniowieczu. Spalono na stosach wówczas wiele niewinnych kobiet, które nie tylko były znacznie mądrzejsze od większości ludzi żyjącej w tamtych czasach, ale zobaczyła na czym tak naprawdę polega „praca” kościoła, jak wielkie zyski czerpie z życia biednych i niczego nieświadomych ludzi, wciskając im kłamstwa o apokalipsie, mogącej zdarzyć się w każdej chwili, o ogniu piekielnym, który pochłonie grzeszników, którzy nie wykupią sobie za odpowiednią daninę odpustu bożego. Pomawiano je o przymierze z diabłem, rzucanie czarów, czynienie uroków, zatruwanie wody w studniach, pomaganie lub szkodzenie w magii miłosnej itp. Procesy czarownic rozpoczęły się w średniowieczu; w Europie przybrały charakter masowy w latach 1560-1590, a ustały dopiero w końcu XVII w., jednak odbywały się jeszcze i w XVIII. Procesy o czary odbywały się także w USA. W Polsce było stosunkowo mało procesów, ale dopiero w 1776 zniesiono karę śmierci za czary. O tak, kościół cieszył się, jeśli mógł tylko spalić na stosie niewinną, starszą panią, która zna się na czarach, jak, za przeproszeniem, papuga na Biblii. Przez ponad trzysta lat, począwszy od XV wieku kościół spalił na stosie ponad 5 milionów Bogu ducha winnych kobiet, które tylko szepnęły złe słowo na szerzący się jak oset kościół. I to niby „W imię Boga!” Gdy się o tym dowiedziałem, natychmiast zmieniłem swoje nastawienie do niby świętoszkowatego i bogobojnego kościoła, który rzeczywiście uważał, że ma nad sobą tylko Boga. I że ludzkie prawo jest poniżej jego godności.
W tym miejscu chciałbym przerwać moje wywody. Można się oczywiście rozpisywać na ten temat, napisać niejedną książkę, dyskutować do końca świata i jeden dzień dłużej...
Podałem tu tylko i wyłącznie moją opinię, bez uzgadniania jej z kimkolwiek z grona mojej rodziny, przyjaciół i znajomych.
Mam tylko nadzieję, że coś z tego niewielkiego wywodu utkwi Wam w pamięci. Chciałbym na zakończenie polecić Wam świetną książkę, która otworzyła mi szerzej oczy, pokazała, na czym tak naprawdę polega kościół, i co ma on wspólnego z naszym sensem życia, pt.: „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Dość kontrowersyjna, nie zalecana dla tych, którzy uważają, że kościół jest największą potęgą świata, co jest największym paradoksem świata, bo mianowicie największą potęgą świata jesteśmy MY, ludzie, bo bez nas, naiwnych i łatwowiernych kościół nie mógłby istnieć.

Zawarta tu opinie są tylko i wyłącznie
moimi poglądami, i mam nadzieję,
że nie zostanę za to spalony na stosie...

Mateusz Sitko
Uczeń kl. III c Gim. w Jerzmankach

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut