profil

Maksymilian Maria Kolbe - patron i przewodnik naszych dusz

poleca 86% 104 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Współczesna młodzież ma wielu idoli ,których najczęściej ślepo naśladuje, bez użycia jakiejkolwiek autocenzury. Dziś podoba sie wszystko co jest głośne, szokujące, inne, odbiegające od normy. Środki masowego przekazu zalewają nas lawą bełkotu, lawiną kolorów, niecenzuralnych słów. Mało kto potrafi być obiektywnym, bacznym obserwatorem. Niewielu może wybrać dla siebie i innych to, co niekoniecznie jest krzykliwe i wulgarne, ale ciche, skromne i niepozorne. Prawdziwą umiejętnością dziś jest patrzeć i widzieć, ale tylko to co dobre i w rezultacie prowadzące do wzbogacenia naszego człowieczeństwa, abyśmy mogli u kresu naszego życia nobejrzeć się w stecz i pomyśleć, jak pięknym i twórczym było nasze życie a nie zatraceniem i bezsensem.
Dziś rośnie obawa, że wielu młodych ludzi popadnie w moralno-psychiczną zgubę i nie będzie umiała przeżywać tego co najpiękniejsze- daru życia. Być może postać świętego ojca Maksymiliana Kolbe, o której młodzież niewiele słyszała, pomoże komuś w odnalezieniu swojej drogi życiowej, bo przecież ,,miłość jest sztuką, tak samo jak sztuką jest życie"
Ojciec Kolbe był niewątpliwie bohaterem, ale przedewszystkim męczennikiem z miłości, który na tyle w ciągu swego życia zdobył umiejętność kochania, że dobrowolnie złożył ofiarę z własnego życia, by ocalić drugiego człowieka. Ważne jest, że poświęcenie to nie było w danym momencie odruchowe ani spontaniczne. O. Kolbe podjął decyzję zdecydowanie, będąc świadom okrutnych cierpień powolnej, głodowej śmierci w bunkrze hitlerowskiego obozu zagłady.
Taka postawa nie obudziła się w o. Maksymilianie nagle, lecz jej podstawy tkwiły dużo wcześniej. Dziś wiemy, że człowieka kształtuje wiele czynników, ale głównym z nich jest atmosfera okresu dzieciństwa- środowisko rodzinne, koleżeńskie, sąsiedzkie, międzyludzkie, a także uwarunkowania historyczne. Tak właśnie było w przypadku Rajmunda Kolbe (prawdziwe imię niezakonne). Jego rodzice byli tkaczami, wywodzili się z ludu i byli przeciętną robotniczą rodziną, z tą jednak zasadniczą różnicą, że tkwiła w nich ogromna kultura religijna i patriotyczna.
Kolbowie prowadzili wzorowe życie, byli sobie nawzajem wierni, dni upływały bez wzajemnych kłutni. Marianna-m matka Mundka, zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci ,,po bożemu" chłopców (3) trzymała mocną sprężystą ręką. Matki musieli słuchać we wszystkim, bo w przeciwnym razie wymierzała kary, np. karę chłosty (często w użycie szedł skórzany pasek). Głównym obowiązkiem chłopców była szkoła i książka.
Gdy Mundek miał 10 lat przydarzył mu się niemiły incydent w związku z tym. Bardzo lubił swoich sąsiadów Zalewskich do których często chodził pomagając im w pracach ogródkowych. Jako, że Zalewska miała kwokę, kupił Mundzio jajko i włożył je pod kurę, żeby wylęgło mu się kurczątko. Matka, gdy dowiedział się o tym wymierzyła mu karę, i to było powodem, że chciała nawet zmienić mieszkanie. Sama Zalewska była zaskoczona, że taka na pozór błachstka doprowadziła do takiego niemiłego rezultatu.Chłopcy dostawali nawet kary za to, że zajmowali się czymś innym niż nauką.
Rodzice pracowali bardzo ciężko, gdyż matka oprócz obowiązków domowych również pracowała po 12 godz. w fabryce. Pomocna była też jako akuszerka (nie miała dyplomu, ale zajmowała się chorymi za zgodą lekarza i bezinteresownie). Mimo, że stosowała surową dyscyplinę była kobietą nadzwyczaj miłą i sympatyczną.
Ojciec pracował na warsztatach tkackich, zarabiając od 4-8 rubli tygodniowo (starczało na podstawowe rzeczy), zajmował się także oprawianiem książek. Był ponadto człowiekiem niezwykle współczującym innym. Choć sam nie był bogaty, chętnie śpieszył z pomocą materialną biedniejszym od siebie. Jako Polak kochał prawdziwie swoją ojczyznę i dlatego w każdej wolnej chwili uświadamiał synów patriotycznie, podsówając im odpowiednią literaturę. Kolbom żyło się ciężko i biednie, dlatego często ze względów materialnych musieli zmieniać miejsce zamieszkania. Młode lata do ślubu włącznie spędzili w Zduńskiej Woli, gdzie urodził m.in. 08.01.1894r. Rajmund (o. Maksymilian). W tymże roku prznieśli się do Łodzi, aby z niej ok. 1896r. przybyć do Pabianic. Tutaj wynajęli mieszkanie przy ul. Jutrzkowickiej 16 i otworzyli mały sklepik z artykułami spożywczo-przemysłowymi, który niebawem zbankrutował, gdyż najwięcej towarów sprzedawano na kredyt, nie żądając uregulowania długu (powód- bieda klientów).
Z różnych przyczyn Kolbowie wielokrotnie zmieniali miejsce zamieszkania. I tak- po wyprowadzniu się od Otomańskiego z ul. Jutrzkowickiej, mieszkali kolejno: w domu Werfla, w domu przy ul. Fabrycznej, w domu Preissa przy ul.Nowo- Cmentownej 11, w domu przy ul. Konstantynowskiej 19 ( w domu p. Zalewskiej), w domu szkopego przy ul. Złotej 5 oraz w domu piekarza Bidorfa (dziś położenia wielu domów nie można już ustalić).
Na okres pabianicki przypadły też ważne wydarzenia w życiu Rajmunda, bo tutaj w 1905r. wraz z bratem Franciszkiem przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej, i tutaj miał pierwsze objawienie. W Pabianicach celująco zdał egzaminy wstępne do Szkoły Handlowej i od razu został przyjęty do klasy drugiej.
Ojciec Kolbe wyrósł więc w atmosferze poszanowania rodziców, miłości rodzicielskiej i niezweykłej miłości do ojczyzny, ale przede wszystkim na gruncie niesamowitej religijności. Całe życie rodzinne Kolbów toczyło się głównie wokół wiary. W zwyczaju mieli wspólne odmawianie modlitwy. Dzień zaczynali od porannej Mszy św., a wieczorem przed spoczynkiem udawali się na nabożeństwo wieczorne. Żywili głębokie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny.
W takich warunkach dorastał Rajmund. Był zwyczajnym chłopcem lubiącym kolegów, wspólne z nimi zabawy. Uwielbiał chodzić do sąsiadów i pomagać im w pracach gospodarkich, ale w większości ślęczał codziennie nad lekcjami. W zeszycie musiało być czysto i porządnie, gdyż matka nie tolerowała niedbalstwa. Przy czytaniu nie wolno było zacinać się i jąkać. Kary więc sypały się na biednego Mundzia często, choć starał się, jak mógł najlepiej. Takie sytuacje wzbudzały w nim ogromny żal i często zadawał sobie wtedy pytanie: ,,co ze mną będzie?". Kiedyś w podobnej sytuacji pobiegł do Kościoła pomodlić sięi pomyśleć. Czuł w sercu piekący żal, ukrył twarz w dłoniach, łzy ciurkiem sączyły mu się przez palce. Nagle poczuł dziwną radość, podniósł oczy, ale nie widział przed sobą obrazu, tylko samo piękno i czystość. Tak, to była Ona, Niepokalana. W rękach trzymała 2 korony. Jedna z nich była olśniewająco biała, a druga- czerwona jak krew.
-To jest czystość i męczeństwo. A potem- niebo.- Którą chcesz?
Mundek podniósł ręce i zawołał!- chcę obie! Odtąd życie Rajmunda przepełnione było jego wyborem i nabożeństwem do NMP. Choć nie myślał wcześniej o życiu duchownym, pod ogromnym wrażeniem nauk rekolekcyjnych, postanowił wybrać się wraz z bratem Franciszkiem ( od początku przeznaczony był przez rodziców do życia duchownego), w wieku lat 13 do seminarium Franciszkańskiego we Lwowie. Mundek wielkie zdolności przejmował w naukach ścisłych. Z matematyki nie było zadania, którego by nie rozwiązałszczególnie zajmowały go: geometria i fizyka, maszyny i przyrządy fizyczne, linie, ruch, światło. To wszystko pochłaniało jego uwagę, do tego stopnia, że wprawiał w podziw profesorów. Był też przedmiot, który wchodził najgorzej- to była łacina. Umiłowanie ojczyzny wszczepione przez ojca, zaczęło dawać swoje owoce. Europa powoli zbliżała się do pierwszej wojny światowej, a Mundek obserwując bacznie wszystkie wydarzenia, zobowiązał się służyć Matce Bożej i Polsce, ale służyć orężnie. Miał wtedy ok. 16 lat. Wcześniej marzył o kapłaństwie, i wyrywał się wprost do niego, ale coraz częściej krążyły koło niego myśli żeby zostać inżynierem, wynalazcą, a swoje zdolności noddać ojczyźnie, aby ją wcześniej wyzwolić. Był już zdecydowany, aby przerwać naukę w bseminarium i wracać do domu, ale i tym razem nie on pokierował swoją przyszłością lecz ta, której zawierzył swoje życie. Decyzja matki o wstąpieniu do zakonu spowodowała, że praktycznie obaj z bratem Franciszkiem nie mięli już dokąd wrócić, a ich najmłodszy brat Józio został, za zgodą ojców, przyjęty do tego samego seminarium. Józio był ważną postacią w życiu Maksymiliana, nietylko ze względu pokrewieństwa, ale głównie dlatego, że w przyszłości obaj współpracowali razem, rozumieli się bez słów i darzyli olbrzymim zaufaniem. Czwartego września 1910r. RAjmund przyjął Franciszkański hobit zakonny. Zdawał sobie sprawe, że było to już pożegnanie swobody, młodzińczych planów i zamiarów. W takich chwilach ,,nowej nieznanej drogi" zawsze szeptał: ,,wszystko dla Ciebie Maryjo- dla Ciebie gotów jestem żyć i nieumierać, walczyć.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut