profil

Czy możemy zaufać naszym zmysłom?

poleca 85% 370 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Widzę, słyszę, odczuwam. Co dzień używamy tych słów. Mówimy je, choć nie wszyscy wiedzą, co sprawia, że akurat widzimy lub słyszymy. Dzieje się to za sprawą zmysłów. Czym właściwie jest zmysł? To zdolność organizmu do odbierania i analizy bodźców zewnętrznych i reagowania na nie. Aby było to możliwe, muszą istnieć jakieś wyspecjalizowane organy, czyli narządy zmysłów. Wyróżnia się siedem zmysłów: wzrok, słuch, dotyk, węch, smak, zmysł równowagi i temperatury. W języku potocznym zmysł określamy jako zdolność do czegoś, mówimy np., że ktoś ma zmysł artystyczny.

Jak wcześniej wspomniałam, aby odczuć jakiś bodziec, musimy posiadać dany narząd zmysłu, np. ucho-słuch, oko-wzrok.
Większość informacji o otaczającym nas świecie dociera do nas przez narząd wzroku, czyli oczy. Według badań naukowców, 80% tego, co pamiętamy, widzieliśmy. Nasze oczy dostarczają nam wielu informacji o odległości, kształcie i ruchu, oraz, oczywiście, o barwach. Dzięki temu, że poruszają się w górę, w dół i w bok, pozwalają nam na najszersze, jak to tylko możliwe, widzenie świata.

Ważną rolę w odbieraniu wrażeń spełnia soczewka. Dzięki jej zdolności do zmiany kształtu – raz jest wklęsła, raz wypukła – możemy wyraźnie oglądać raz przedmioty bliskie, raz dalekie. To akomodacja. Soczewka jest tak zbudowana, że na dnie oka powstaje obraz pomniejszony i odwrócony. Otwór w tęczówce to źrenica, która w zależności od natężenia światła kurczy się – światło zbyt silne i jaskrawe, bądź też się rozszerza – przy słabym oświetleniu, o zmroku lub gdy patrzymy na ciemne przedmioty. Ważnym elementem oka są zlokalizowane na siatkówce fotoreceptory – pręciki i czopki. To komórki światłoczułe. Pręciki są bardziej wrażliwe na światło, ale nie odróżniają barw poza niebieską i zieloną. Czopki różnicują barwy i umożliwiają ostrzejsze widzenie, ale gdy jest mało światła przestają pracować. Dlatego, gdy się ściemnia, widzimy mniej wyraźnie, barwy „znikają”, a obraz jest w zielonoszarej i niebieskiej tonacji. Pracują nadal pręciki. W bardzo jasnym świetle pręciki „zamykają się”, a czopki pracują. Kiedy światło gaśnie, pręciki znów stają się aktywne. Np. po wejściu do pokoju ze słonecznej ulicy mija chwila, zanim oczy przystosują się do tej zmiany, a gdy znów wejdzie się na słońce, jest się przez jakiś czas oślepionym. To wynik pracy czopków i pręcików.

Ruch, tarcie czy zderzenia różnych przedmiotów wprawiają w drgania cząsteczki powietrza, powodujące lokalne zmiany ciśnienia, co wywołuje zaburzenia w powietrzu, rozchodzące się w postaci fali dźwiękowej. Te wibracje mogą być wykryte przez ucho, w narządzie słuchu przetworzone na impulsy nerwowe i za pomocą nerwu słuchowego przekazane do ośrodka słuchu w mózgu, tam są odczytywane jako dźwięki o różnym natężeniu – od szelestu do ogłuszającego ryku startującego odrzutowca.

Nasze uszy są ciągle zajęte wychwytywaniem różnych fali dźwiękowych, a my reagujemy tylko na niektóre z nich. Narząd słuchu dzieli się na trzy części: ucho zewnętrzne, środkowe i wewnętrzne. Przez ucho zewnętrzne drgania dochodzą do błony bębenkowej, wprawiając ją w drganie. Po wewnętrznej stronie tej błony są trzy kostne przewodniki ucha środkowego – młoteczek, kowadełko i strzemiączko - ,które przewodzą dźwięki do okienka owalnego, łączącego ucho środkowe z wewnętrznym, dalej do płynów ucha wewnętrznego. Energia akustyczna jest przetwarzana na impuls nerwowy w ślimaku. Tu znajduje się właściwy receptor słuchu – narząd Cortiego. Wibracje poruszają błoną podstawową do przodu i do tyłu. Wprawiona w ruch błona porusza rzęski, które są połączone z zakończeniami nerwu słuchowego. Pobudzenie to odpowiednio odczytane przez mózg zostaje odczytane jako dźwięk.

W błędniku ucha wewnętrznego jest narząd równowagi, złożony z półkolistych kanałów i przedsionka, w którym są włoskowate komórki receptoryczne i otolity. Kanały są wrażliwe na ruchy obrotowe, a otolity za zmiany po linii prostej i inne zmiany w położeniu ciała.

Smak i zapach w przeszłości były równie ważne dla przeżycia jak słuch, wzrok czy dotyk, ale obecnie za słabo rozwinięte i wykorzystywane w o wiele mniejszym stopniu niż u zwierząt. Te dwa najbardziej zaniedbane zmysły służą dziś niemal wyłącznie do wyboru i oceny jadła i napojów.

Smak i węch to zmysły reagujące na obecność substancji chemicznych w ustach, a wąchając zdajemy sobie sprawę z obecności gazowych związków chemicznych w powietrzu.

Na niewielkim obszarze z tyłu jamy nosowej są zakończenia nerwów wykorzystywane do odbierania zapachów. Ten obszar - pole węchowe – jest wypełniony milionami komórek węchowych, z których każda jest wyposażona w rzęski. Są one stale wilgotne dzięki śluzowi, Gdy substancje chemiczne zostają wciągnięte do nosa, rozpuszczają się w śluzie, przez co rzęski pokrywa roztwór związków chemicznych. Rzęski wysyłają do komórek węchowych odpowiednie sygnały, a te wędrują do nerwów węchowych. Informacja jest przekazywana do węchomózgowia.

Wszystkie komórki węchowe są identyczne. Istnieje sześć podstawowych zapachów: kwiatowy, owocowy, zgniły, korzenny, spalenizny i żywiczny.

Istnieją cztery podstawowe smaki: słodki, słony, kwaśny i gorzki. Zmysł smaku, podobnie jak węchu, jest reakcją na substancje chemiczne. Związki dające uczucie smaku muszą być rozpuszczone w ślinie. Receptorami są tu kubki smakowe. To kępki maleńkich komórek albo zakończeń nerwowych. Są one na języku, podniebieniu i gardle. Każdy kubek smakowy składa się z komórek połączonych z włóknami nerwowymi prowadzącymi do mózgu. Każdy kubek potrafi reagować na wszystkie podstawowe smaki. Każda komórka jest wyposażona w mikroskopijny włosek. Zewnętrzne części kubków są połączone z nerwami, które są zaangażowane w zmysł dotyku. Czubek języka najsilniej reaguje na smak słodki, boki języka na substancje kwaśne, brzegi i części zbliżające się ku tyłowi na słone, a sam tył języka najlepiej odbiera smak gorzki.

To zadziwiające, jak wiele możemy się dowiedzieć za pośrednictwem zmysłu dotyku. Wyczuwając bezpośrednio kształty i faktury dostarczamy do mózgu informacje nawet bardziej szczegółowe niż te przekazywane przez oczy, uszy, nos czy usta. Najtrudniej jest zdefiniować zmysł dotyku. W przeciwieństwie do reszty zmysłów, ten jest rozłożony na całym ciele. Poza tym inne zmysły reagują tylko na jeden rodzaj bodźca, podczas gdy dotyk jest czuły na temperaturę i ból. Zmysł dotyku umożliwia nam wykonywanie wielu czynności. Dzięki niemu czujemy, jak ktoś nas dotyka lub głaszcze, możemy ocenić, nie patrząc, rozmiar i kształt przedmiotów, także ich ciężar, wiemy czy coś jest twarde czy miękkie, gorące czy zimne i czy może być źródłem bólu. Dotyk zapewnia też orientację przestrzenną – nie musimy patrzeć, by wiedzieć, gdzie znajduje się dowolna część naszego ciała. Dotyk spełnia też funkcję systemu wczesnego ostrzegania: informacje o temperaturze i bólu często ostrzegają mózg, że organizm znajduje się w niebezpieczeństwie, zanim sami będziemy tego świadomi. W takiej sytuacji ciało natychmiast uruchamia reakcję obronną.

Włókna nerwowe właściwie nieustannie reagują na rozmaite bodźce, ale tylko bodźce związane z temperaturą i naciskiem są wystarczająco intensywne, by odebrał je mózg. Temperatura i nacisk pobudzają włókna nerwowe do ożywionej działalności, więc te impulsy z większą prędkością docierają do centralnego systemu nerwowego. Prędkość, z jaką impuls przemieszcza się do mózgu, stanowi informację o rodzaju bodźca. Informacje o dotyku są przekazywane z zakończeń nerwowych przez włókna nerwów somatycznych do centralnego systemu nerwowego. Różne pola odbioru mają różną wrażliwość, zależną od koncentracji zakończeń nerwowych w rozmaitych częściach skóry.

Niektóre włókna przekazują informacje tylko w przypadku uszkodzenia, ocieplenia, uszczypnięcia skóry itd. Jednak to nie zakończenie nerwowe reaguje w ten sposób, tylko odpowiedni układ bodźców we włóknach nerwowych, tworzących łańcuch transmisyjny informacji dotykowych od zakończeń nerwowych do mózgu. Prędkość i rozmieszczenie Skoro nasz zmysł dotyku jest taki czuły, może rekompensować brak innego zmysłu. impulsów w długich i krótkich włóknach układają się w charakterystyczny model, który mózg rozpoznaje jako konkretne wrażenie.
Mam tu na myśli alfabet Braille’a, który pozwala niewidomym czytać za pośrednictwem palców.

Omówione wyżej receptory i zmysły są punktem wyjściowym do procesów poznawczych, takich jak wrażenia i spostrzeżenia. Procesy te można uznać za zjawiska świadomości, zróżnicowane ze względu na jej przedmiot. We wrażeniach odzwierciedlają się poszczególne cechy zmysłowe obiektów działających na nasze receptory, takie jak kształt, barwa, twardość lub szorstkość powierzchni itp. W spostrzeżeniach odzwierciedlamy te obiekty jako całość: spostrzegamy kwadrat lub kulę itp. Można je uznać za formy poznawania rzeczywistości przez człowieka.

Nasze spostrzeżenia nie zawsze są prawidłowe, nie zawsze odzwierciedla się w nich dokładnie i wiernie rzeczywistość. Niektórzy są bardzo wierni swoim zmysłom. Są pewni, że spostrzegają po prostu to, co jest, zakładając, że inni spostrzegają to w ten sam sposób. Tymczasem w specjalnych warunkach, przy szczególnych układach bodźców wzrokowych powstają zmienne i zniekształcone obrazy przedmiotów – złudzenia. Jest kilka rodzajów złudzeń: geometryczne; kontrastu (polega na kontraście składników obrazu spostrzeżeniowego, który doprowadza do fałszywej oceny wielkości figury centralnej, umieszczonej w otoczeniu innych figur ); patologiczne(występują w przypadku uszkodzenia różnych części analizatorów. Osoba chora odzwierciedla wtedy zjawiska i przedmioty otoczenia w sposób częściowo bądź całkowicie wypaczony)i halucynacje(polegają na tym, że widzimy na jawie to, co w rzeczywistości nie oddziałuje na narządy zmysłowe, ale jest jakimś urojeniem chorej wyobraźni. Człowiek, który przeżywa halucynacje jest pewien, że naprawdę widzi jakieś istoty, przedmioty, że słyszy odgłosy, dźwięki, ze ktoś się do niej zbliża, a nawet, że jest w otoczeniu jakichś stworów. Zaburzenia te są spowodowane zmianami w ośrodkowym układzie nerwowym. Pod wpływem leczenia można się ich całkiem pozbyć lub przynajmniej zmniejszyć).

To, co spostrzegamy, może nie być tym, czym jest mimo tego, że jesteśmy pewni swojej racji. Przeżyć to można np. pasażerem odrzutowca, wtedy zdaje się, że przy starcie samolotu to ziemia opada w dół, a nie, że oni się unoszą.

Podobnie Księżyc, gdy znajduje się nad horyzontem, zdaje się być dużo większy, niż, gdy jest w zenicie. My doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że to tylko złudzenie, że jego wielkość wcale nie ulega zmianie. Jedno z wyjaśnień tego złudzenia odwołuje się do kombinacji dwóch zasad: zasady stałości wielkości i zasady stanowiącej podstawę „złudzenia torów kolejowych”, według której przedmioty znajdujące się blisko horyzontu spostrzega się jako większe, ponieważ ocenia się, że znajdują się dalej. Jest to błędna ocena, która prowadzi do przełamania zachowanej zwykle zasady stałości wielkości.

Liczne przykłady złudzeń pozwalają stwierdzić, że nasze zmysły mogą nas czasem oszukać. Siatkówka, znajdująca się na dnie oka, otrzymuje wszelką informację sensoryczną przechodzącą przez soczewki i musi przekazać je do mózgu, gdzie zachodzi złożony proces jej przetwarzania. Ale ponieważ siatkówka jest powierzchnią dwuwymiarową, musi przesyłać układy dwuwymiarowe reprezentujące świat trójwymiarowy. A ponieważ jest bardzo małe, soczewki muszą znacznie redukować wielkość tego, co jest na zewnątrz. Ponadto, ponieważ obrazy zostają odwrócone, kiedy światło przechodzi przez soczewki, siatkówka widzi świat do góry nogami.

Oprócz tego oko ciągle porusza się we wszystkie strony. I to będące w nieustającym ruchu oko podlega drganiom o wysokiej częstotliwości. Do tego wykonuje ruchy skokowe – nieregularne poruszanie tam i z powrotem. Ale przedmioty widziane w czasie tych ruchów nie poruszają się tak jak oko, ani nie drgają.

Percepcja pobiera informacje, sprawdza je, sortuje, porównuje, po czym przeprowadza te czynności od nowa. Więc percepcja nie jest bezpośrednim doświadczeniem rzeczy „takimi, jakimi są”, ale pośrednim procesem zorganizowanego wyciągania wniosków o „rzeczywistym” świecie czasu, przestrzeni, przedmiotów i wydarzeń. Proces ten opiera się na znacznie bogatszych danych niż tylko samo wejście bodźcowe.

Czy możemy zaufać naszym zmysłom? Czy odzwierciedlają one w pełni rzeczywistość świata jaki nas otacza? Myślę, że nie zawsze. Gdyby percepcja ograniczała się do przekazywania z siatkówki, to naprawdę mielibyśmy dziwny obraz tego, jaki jest naprawdę. A powyższe przykłady doskonale pokazują, że czasem nasze narządy zmysłów po prostu „oszukują” nas.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut