profil

Wywiad z Moniką Żeromską

poleca 90% 116 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Monika Żeromska, córka wybitnego pisarza Stefana Żeromskiego wraca wspomnieniami do lat swojego dzieciństwa. Przybliża nam postać ojca i reszty członków rodziny w rozmowie z (twoje imie).


A.S: Jak wspomina Pani swoje dzieciństwo , jako córka bardzo zapracowanego i znanego pisarza?
M.Ż: Ojciec miał dla mnie zawsze czas. Dużo spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Poza tym, mogłam oczywiście też liczyć na pomoc mamy i babci. Oni wszyscy byli całym moim dziecięcym światem.

A.S: Czy to prawda, że Pani babcia nie była w stanie występować publicznie z powodu tremy?
M.Ż: Tak. Moja mama mawiała, że wręcz „pożerała ją trema”. Babcia grała pięknie, niezależnie od miejsca i pory. Jej muzyka towarzyszyła nam wszędzie. Staraliśmy się nawet dostosować do tego hotele, w których mieszkaliśmy. To była niesamowita kobieta. Ubóstwialiśmy ją.

A.S: Dlaczego mówi się, że była „zrobiona z innego ciasta”?
M.Ż: Ponieważ znacznie różniła się od nas wyglądem. Jedyna z całej rodziny była blondynka o jasnych oczach.

A.S: Czy miała Pani jakieś szczególne zainteresowania?
M.Ż: Można tak to nazwać (śmiech). Pamiętam jak w wieku 7 lat wyjechaliśmy nad morze do Orłowa. Niestety nie dopisała nam pogoda, więc było szaro, smutno i zimno. Zaczęliśmy więc zbierać małe bursztyny i najróżniejsze, dziwaczne kamyki. Jeden z nich, odkryty przeze mnie tato zawsze nosił przy sobie, przekładając go z ubrania do ubrania. Tamte wakacje rozbudziły we mnie zainteresowanie archeologia... następnie starożytnym Egiptem, piramidami i tajnymi przejściami.

A.S: A co z zainteresowaniem poezją?
M.Ż: Jako dziecko, przez dłuższy czas nie miałam bezpośredniego kontaktu z poezją. Ojciec zawsze pracował w odosobnieniu. Autorem pierwszego w życiu wiersza, ułożonego przy mnie, był mały chłopczyk z Rabki, który miał chore stawy. Utwór brzmiał:
" Leciał chłopczyk, leciał
Aż upadł pod piecem.
Żeby ja upadłem,
To by się stłukecem."
To było piękne bo jego własne i powtarzałam to bez końca.

A.S: Pani rodzina dużo podróżowała. Czy te ciągłe przeprowadzki nie były dla Pani uciążliwe?
M.Ż: Nie... raczej nie. Wielu miejsc nawet nie pamiętam, ponieważ byłam mała.

A.S: A które miejsce wspomina Pani najmilej?
M.Ż: Dom w Konstańcinie- był dla mnie rajem- który mam dostała na imieniny od taty. Dom miał aż dziewięć pokoi, wiec ojciec mógł się tak urządzić, żeby nic mu nie przeszkadzało w pracy. Pamiętam też spory, bardzo ładny ogród.

A.S: Czy miała Pani jakiegoś zwierzaka?
M.Ż: Tak, właśnie w Konstańcinie. Dom nasz został kupiony razem z dość brzydką suczką Figą, która już była szczenna. Po urodzeniu sześciu piesków zmarła.
Wiedzieliśmy, ze pomimo dokarmiania najprawdopodobniej zginął. Wtedy pojawił się pewien kot, który z naprawdę macierzyńską czułością zaopiekował się szczeniakami. Pieski urosły i rozeszły się po świecie, a ja oczywiście zachowałam jednego z nich. Taka jest historia mojego pierwszego psa- Puka.

A.S: Wracając do Pani kontaktów z literaturą- Czy jest jakaś książka, którą Pani szczególnie zapamiętała?
M.Ż: Bez namysłu mogę powiedzieć, że jest nią ”Pinocchio” Colldiego po włosku. Rodzice czytali mi ją na zmianę, każde tłumacząc troszeczkę inaczej, przez co nigdy mi się nie znudziła.

A.S: Dziękuje bardzo za rozmowę.
M.Ż: Ja również dziękuje

Rozmawiała sztasia ;)

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty