profil

Zagubienie człowieka w obcym, niezrozumiałym świecie

poleca 88% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

no coz nie wiem czy ta praca jest w stanie sie komus przydac.jest calkowicie moja bo powstala podczas pracy klasowej i prawde powiedziawszy przez duzy przypadek trafila do komputera. skoro jednak tu jest to ja dodaja nigdy nic nie wiadomo moze komus sie przyda. przedewszystkim jest odwolaniem tylko do jednego utworu, procesu kafki i do spektaklu Matka witkacego wystawianego w teatrze wybrzeze w gdansku. stad wlasnie moje obawy ze moze niepotrzebnie zapycham stronke smieciami... no nic. dodaje


1. Światy powstałe w wyobraźni artystów. Zaprezentuj dzieła dwóch wybranych utworów.
2. Zagubienie człowieka w obcym, niezrozumiałym świecie (na podstawie dwóch wybranych utworów.)
3. Awangarda czy tragedia? Gombrowicz czy Słowacki? Rozwiń, co według Ciebie stanowi wartość kultury?



Czerń. Nieprzenikniona ciemność. Nie widać nic. Ogromna przestrzeń? Niekończąca się otchłań? Nie, zaledwie niewielki skrawek podłoża otoczony czterema bezgranicznie długimi ścianami.
Cisza. Dokuczliwa głusza.
Pustka…
Nagle! Szmer, szelest, świst, krzyk! Dźwięk o potężnym natężeniu przedziera się przez owe pomieszczenie, które teraz, niewiedząc czemu przemieniło się w ogromnie pustkowie. Nie ma już ścian, pozostała jedynie czarna, połyskująca podłoga i…
Światło. Zewsząd uderzają słupy jaskrawej bieli, boleśnie kolącej w oczy. Teraz błękit, zieleń, czerwień. Światło przechodzi w najróżniejsze barwy coraz szybciej i szybciej. Bezustannie, na przemian zmieniają się dzikie kolory.
Teraz ciemność. Znowu ciemność, ale nadal rozbrzmiewa ten sam dźwięk- krzyk, tylko jest jeszcze intensywniejszy. Odruchowo chowam wzrok, zatykam uszy.
Wszystko cichnie.
Niepewnie otwieram oczy. Plac. Jestem na placu! W tym samym momencie autostrady, ulice, uliczki i dróżki zaczynają formować się przede mną. Układają się kolejno, łączą i przeplatają. Budynki budyneczki, sklepy i sklepiki wyrastają z podziemi. Gmachy wielkich szklanych budowli zdają się sięgać nieba, które jest dziwnie seledynowe.
Ludzie. Setki tysięcy podobnych do siebie postaci „wylewa” się niewiadomo skąd. Ruch, gwar, popłoch, zamęt. Jakieś dziwaczne, obce miejsc. Miasto? Jestem w mieście? Nieprzyjemne uczucie lęku rozpływa się po moim ciele. Gdzie jestem?

Budzę się. To był tylko sen. Osobliwy, surrealistyczny sen, ale kto nie miewa takich snów? To tylko moja wyobraźnia spłatała mi figiel, bawiąc się moim kosztem, pozwoliłabym na chwile znalazła się w obcym, niezrozumiałym dla mnie miejscu.

A co jeśli któregoś dnia naprawdę znalazłabym się w zupełnie innym, nieznanym mi świecie? To przecież przydarzyło się głównemu bohaterowi „Procesu” F. Kafki, Józefowi K., któremu nawet nie sen umożliwił przeniesienie się do odmiennego otoczenia, lecz o ironio, sprawiło to przebudzenie. Józef K. budzi się, choć we własnym łóżku to jednak w innym świecie, w świecie absurdu.

K. poznajemy rankiem, kiedy to spodziewa się powitać dzień zwykłym, rytualnym już niemal sposobem – śniadaniem podanym przez jego gospodynię. Nie jest w stanie przewidzieć, że tym razem dzień jego potoczy się inaczej i, że poranne wydarzenie, niczym reakcja łańcuchowa, pociągnie za sobą tok wszystkich innych dni, które czekają jeszcze Józefa w jego życiu. K. bowiem zostaje oskarżony. O co? Dlaczego? Przez kogo? On sam, z pewnością chciałby poznać odpowiedzi na te pytania. Nie będzie to jednak dane ani jemu ani żadnemu z nas, czytelników.

Podobny obraz, obraz sytuacji przedstawiającej jakby przebudzenie postaci w innym, nieznanym jej dotąd świecie odnajdujemy w spektaklu „Matka” Witkacego, z którym tym razem zmierzył się reżyser G. Wiśniewski, a którego premiera niedawno odbyła się w Teatrze Wybrzeże.

Skończył się akt drugi. Aktorzy „rozpłynęli się” w ciemności. z głośników rozbrzmiewa „nowoczesna muzyka”- popularne teraz techn., którego zapewne Witkacy nie umieścił w swoich didaskaliach. Czwórka osób w białych „wdziankach” podświetlanych ultrafioletowymi jarzeniówkami mignęła prze oczami widowni. Z chwilą zapalenia wszystkich lamp rozpoczyna się nowy akt. Na scenie kobieta- tytułowa Matka ( Dorota Kolak). Jednoznaczny gest – wyciąga rękę przed siebie- włącza telewizory, które znajdują się naokoło sceny, nad głowami widzów. Transowa muzyka w tle. Aktorka odgrywa role kobiety, która do niedawna jeszcze jako biedna, samotna matka utrzymywał siebie i syna z robótek ręcznych, a jej syn sprawia, iż stają się bogaci. Widać, że nie przywykła do luksusów. Jest to dla niej zupełnie inny świat. Na jej twarzy nieprzyjemny grymas zdradza zagubienie. Cierpi. Nie umie żyć w taki sposób. Woła o pomoc!

Matka w tym przedstawieniu, próbuje wydostać się ze świata całkowicie jej nieznanego- narkotyki i alkohol- oto jej sposób. Zażywanie, zwłaszcza tego ostatniego, nie było jej, co prawda obce, ale teraz jest to już na tyle drastyczna sytuacja, że doprowadza do jej śmierci właśnie z powodu przedawkowania używek Spektakl ten nie pokazuje jedynie próby ucieczki przed rzeczywistością, w której przyszło żyć Matce i,w której nie umie się odnaleźć, bo na wnikliwszą uwagę zasługują przede wszystkim bezpośrednie relacje matka-syn, ale niewątpliwie też sztuka ta ukazuje zagubienie dojrzałej kobiety, kochającej matki w nowym, obcym dla niej świecie.

Józef. K także jest w innym świecie, choć na pozór wszystko jest takie same: mieszka tam gdzie mieszkał, pracuje tam gdzie pracował, spotyka ludzi, których znał wcześniej, to jednocześnie „zaczepia” go zupełnie nieznany świat. Początkowo stawia jemu opór. Lekceważy domniemaną, jak dla niego, powagę śledztwa, bagatelizuje sytuacje. I tak długo jak zachowuje dystans do owej sprawy zdaje się, że faktycznie jest to błahostka, może jakiś głupi żart. Dopiero z biegiem czasu, gdy daje się złapać w tę pułapkę, a jego usilne próby zdobycia informacji o procesie pogrążają go z minuty na minutę coraz bardziej, zdajemy sobie sprawę z tego, że stąd ucieczki Józef K. już nie znajdzie.

Życie K. jednak staje się ciągłą, usilną próbą wyjścia z tego sądowego labiryntu- z labiryntu, do którego wszedł nie wiadomo, dlaczego i, z którego niestety nikt nie jest w stanie pomóc mu się wydostać. Porusza się niemal po omacku, nie zna zasad sądowych, procedur, nie wie, do kogo się udać. Czytając czuje się zagubienie K. w tym świecie pełnym absurdu, dziwności i niezrozumiałych sytuacji.

Zagubienie Matki ze spektaklu Witkacego czy Józef K. z „Procesu” Kafki choć na pozór są to różne sytuacje, to jednak pozwalają odnaleźć w sobie wspólne cechy, łączące dwie te historie. Matka nie umie odnaleźć się w świecie, który dopiero, co otworzono przed nią - świecie bogactwa, dobrobytu, luksusu. Jest osamotniona. Nie ma wsparcia ze strony syna, brak także zrozumienia ze strony jej gospodyni. Podobnie jest z Józefem K., który tak na prawdę zostaje zupełnie sam ze swoja sprawą, i choć do tak wielu osób zgłasza się z prośbą o pomoc, choć tak wielu ludzi wie o jego procesie, to pozostaje on na tym świecie zupełnie sam. Uczucie samotności dotyczy zarówno matki jak i K. jest jeszcze jeden element, który łączy dwie te postacie- żadna z nich nie spodziewa się wkroczenia do innego, nieznanego jej świata. To toczące się życie zsyła im tę „niespodziankę”.
Pozostaje już tylko zadać sobie pytanie, czy ja też zawsze budzę się święcie- zrozumiałym i jasnym, bo może jednak żyję wśród dziwacznego absurdu. Kto wie może jutro ktoś mi wytoczy proces…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut

Podobne tematy