profil

Dlaczego źli? Twoje refleksje o ludziach, którzy w różny sposób krzywdzili innych. Odwołaj się do utworów literackich i filmowych.

poleca 85% 163 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
William Szekspir Makbet opracowanie Makbet opracowanie Adam Mickiewicz

Ile razy ktoś wyrządzi nam krzywdę zastanawiamy się: dlaczego? Czyja to wina, nasza, niesprawiedliwości świata, a może losu, opatrzności, Boga, który zsyła na nas kolejne nieszczęścia, by nas doświadczyć i nauczyć czegoś (zgodnie z myślą Seneki, że drzewo niesmagane wiatrem nie wyrośnie na silne i zdrowe). Ciekawe, że uznajemy, iż szczęście nam się należy, natomiast, gdy ktoś nas krzywdzi, od razu twierdzimy, iż jest to niesprawiedliwość i szukamy jakiegoś wytłumaczenia. Nie potrafimy się zgodzić na to, że wciąż cierpimy z powodu innych ludzi a oni pozostają bezkarni. Niestety my krzywdzimy innych równie często. Jesteśmy sprawiedliwi do tego miejsca, gdzie zaczyna się nasz grzech, nasza wina.

W świecie powinny działać nienaruszalne prawa: za winę należy się kara, za grzech pokuta i zadośćuczynienie. Krzywdy powinny zostać ukarane. Takie zasady obowiązywały w świecie ballad Mickiewicza. Bohaterka „Lilii” podczas nieobecności męża, który wyjechał na wojnę, zdradzała go. Kiedy mąż wraca- zabija go. Nie czuje skruchy, ukrywa fakt mordu przed wracającymi braćmi nieboszczyka, którzy po pewnym czasie zaczynają czuć coś więcej do porzuconej – jak sądzą- bratowej. Po dwóch latach, bracia chcą sformalizować związek z wdową. Ona wybiera właściciela wianka z lilii- jak się okazuje jest to zamordowany mąż. Niewierną żonę spotyka kara- zostaje wciągnięta pod ziemię. W balladzie „Rybka” tym razem to kobieta jest pokrzywdzona. Biedna Krysia pokochała i zaufała bogatemu paniczowi, który to wykorzystał. Najpierw obiecał jej małżeństwo a potem porzucił dla księżnej. Dziewczyna po urodzeniu dziecka popełniła samobójstwo, rzuciła się w nurt rzeki. Jej dzieckiem zaopiekował się stary sługa. A Krysia zamieniła się w syrenę, by w takiej postaci karmić dziecko. A na księcia-zdrajcę przyszła kara. Któregoś dnia podczas spaceru z księżną nad rzeczką, zostali zamieni w kamień. Można by tak wymieniać w nieskończoność kolejne ballady i kolejnych zbrodniarzy, którzy ponieśli słuszną karę („Świteź” gdzie giną zbóje nastający na cnotę niewinnych kobiet, „Świteziankę” –z niewiernym mężczyzną składającym przysięgi i równie szybko je łamiącym, „To lubię” gdzie podróżnik spotyka duszę pokutującą za nieodwzajemnianie uczuć).Takie były zasady świata ballad: bardzo klarowne, sprawiedliwe. Niewinne cierpienie było zawsze pomszczone, zbrodniarz ukarany. Siły natury sprzyjały człowiekowi i pomagały w wymierzaniu kar. Ale jednocześnie jakże były naiwne. Zdarzenia drugiej wojny światowej ujawniły wstrząsająca naturę człowieka i brak jakiejkolwiek sprawiedliwości na świecie. Pokazały człowieka- bestię, kierującego się zwierzęcymi instynktami. Władysław Broniewski w wierszu „Ballady i romanse” odnosi sytuację wojenną do scenerii ballad. Bezpośrednio przez paralelną budowę wiersza nawiązuje do „Romantyczności” Mickiewicza. Tam- dziewczyna była sama wśród tłumu, bo jej ukochany umarł. Tu Ryfka, młoda Żydówka pozostała sama, bo wszyscy jej krewni zostali zamordowani. Tam, w balladach kara spadała na winnego, słabszy był chroniony prawami natury. Tu panują prawa ustanawiane przez silniejszego. Silniejszy panuje w świecie niesprawiedliwym, gdzie winą jest cierpienie, bycie Żydem, gdzie niewinni cierpią z powodu głupoty SS-manów, z powodu braku praw moralnych. W tamtym świecie to zbrodniarze by ginęli, tu nie ma nikogo, kto by ich ukarał. Niewinny nie będzie pomszczony, ponieważ tu siła krzywdziciela ustanawia prawa.

Zbrodnie drugiej wojny światowej, ucisk Żydów mają również swój wydźwięk w dziełach filmowych. Roberto Benigni w filmie „Życie jest piękne” ukazuje tragedię holocaustu w zupełnie nietragiczny sposób. Podczas tego filmu aż trudno się co najmniej raz nie uśmiechnąć, a widząc perypetie Żyda-błazna Guido trudno nie wybuchnąć śmiechem. Ale to właśnie błazny są najsmutniejszymi ludźmi. Guido, by uchronić swego syna, z którym jest uwięziony w obozie koncentracyjnym, przed koszmarem wojny, przed świadomością wszechobecnej zbrodni wprowadza go w świat zabawy i stwarza niesamowitą iluzję. Sprawia, że dziecko wierzy, że to tylko gra, w której walczy się o czołg. Pomimo prób narzucenia nastroju radości i zabawy, nie da się uniknąć obecności cierpienia, skrzętnie ukrywanego, ale jednak niemożliwego do zapomnienia. Nastrój taki wymaga, by nie mówić za dużo o tych, którzy byli sprawcami tej tragedii. A jednak jest pewna scena, która dobitnie pokazuje obojętność Niemców na cierpiących obok nich ludzi, choć mogliby przecież coś zrobić. Bywalec restauracji, w której Guido pracował jako kelner zabawiając gościa zagadkami, darzył Żyda dużą sympatią. Jednak wtedy, gdy mógł rzeczywiście jakoś pomóc, nie zainteresował się losem dawnego znajomego- chciał tylko poznać odpowiedź na kolejną zagadkę. Może bezpośrednio nie krzywdził Żydów, ale brak pomocy był w tym wypadku niemym przyzwoleniem na krzywdzenie innych ludzi. Bierność była przyłożeniem ręki do cierpienia Żydów. Ludzie bywają tak nieczuli i nie robią nic, by pomóc potrzebującemu. Ta obojętność też jest formą krzywdzenia innych. Skąd to się bierze- z egoizmu, z braku zainteresowania losem innych ludzi? Przede wszystkim z tego, że dopóki nam jest dobrze, dopóki my mamy spokój, ludzie dookoła za bardzo nas nie interesują.

Egoizm ma również inne oblicze: dla własnego zysku krzywdzimy innych. Wyzyskujemy bliskich, naiwnych, tych, którzy nam na to pozwalają. Córki ojca Goriot z dzieła Balzaca wykorzystywały go, nie licząc się z jego stanem zdrowia i jego potrzebami. Zresztą te potrzeby nie były duże- on chciał tylko odrobiny miłości od własnych córek, którym oddawał wszystko, co posiadał. Kiedyś był bogaty. Majątku dorobił się pracując jako handlarz mąką. Znał się na mące i lubił tę pracę. Żonę kochał ponad wszystko, lecz niestety umarła zostawiając go samego z dwiema córkami. Całą tę miłość przelał na Delfinę i Anastazję. Rozpieszczał je, od małego przyzwyczajając do zbytku. Wydał je bogato za mąż- za bankiera i barona. Dopóki miał majątek, mieszkał u córek, później zięciowie go wyrzucili. Goriot skłonny do każdego poświęcenia dla córek ograniczał coraz bardziej swoje wydatki by zaspokoić potrzeby córek. Żył w coraz większej nędzy, coraz bardziej chorując. Delfina i Anastazja nie miały oporów, by prosić o pieniądze, o pomoc. Ich zachłanność nie znała miary. Wzrosła ich wzajemna nienawiść. Ojciec miał dla nich wartość, dopóki dawał pieniądze. Zdawał sobie doskonale z tego sprawę. Wypruwał sobie żyły, byle tylko zaspokoić ich niespożyty apetyt i by zatrzymać je przy sobie. Krzywdziły go bardzo dla osiągnięcia własnych celów. Doprowadziły go do śmierci. Nawet w takiej chwili bal i własne przyjemności okazały się ważniejsze. W chwili zgonu nie było przy łożu chorego tych dwóch istot, które kochał najbardziej na świecie. Wykorzystały do końca ojca, bo wiedziały, że mogą. W swym egoizmie ani przez chwilę nie pomyślały o nim z miłością, przyjmowały od niego pieniądze i podarki póki tylko mogły. Chciały szczęścia. Nieważne, iż musiały je osiągnąć kosztem rodzonego ojca.

Zło bywa czasem wyrządzane nieświadomie. Powodowane brakiem wiedzy, dojrzałości, umiejętności szerszego spojrzenia. Cezary Baryka młody rewolucjonista z „Przedwiośnia” Żeromskiego przez cały czas trwania fabuły przechodzi etap dojrzewania. Dojrzewał psychicznie i uczuciowo. Z Baku uciekał wraz z ojcem przez Moskwę pociągiem do Polski. Do kraju dotarł samotnie, ojciec zmarł w drodze.. Karolinę i Wandę poznał we dworku Wielosławskich. Przyjechał tam do przyjaciela Hipolita i szybko wdrożył się w życie szlacheckie. Spędzał czas bardzo przyjemnie. Flirtował z Karoliną i Wandą, wdał się w romans z piękną Laurą. Obszedł się z nimi w sposób bardzo egoistyczny, przedmiotowy- po prostu niedojrzale. Traktował je jako formę rozrywki. Z Laura połączyło go silniejsze uczucie. Wielka namiętność, która zaprzątnęła mu myśli. Nieostrożność i temperament młodego Baryki sprawiły, że o romansie dowiedział się oficjalny narzeczony Laury. Cezary musiał wyjechać. Zanim to jednak nastąpiło, nieodwzajemnione uczucie popchnęło zahukaną i zazdrosną Wandę do otrucia Karoliny. Cezary, który przyczynił się do tych cierpień pozostał na nie obojętny. Nie interesowało go nic poza jego związkiem z panią Kościeniecką. Pomimo to jednak, można usprawiedliwić jego krzywdzące postępowanie niedojrzałością, bo przecież Cezary dopiero staje się mężczyzną, człowiekiem świadomym i dorosłym. Inaczej ma się sprawa z Zenonem Ziembiewiczem, bohaterem „Granicy” Zofii Nałkowskiej. Trudno szukać usprawiedliwienia w wieku. Zenon przez całe życie potępiał układ, w jakim żyli jego rodzice. Ojciec miewał kochanki, matka przymykała na to oko. Obiecywał sobie, że on nie popełni tych samych błędów. Zenon wrócił do rodzinnego domu w wakacje i wdał się w romans z Justyną, córką kucharki. Kiedy wyjeżdżał do Warszawy mówił sobie, że to zakończy pewien etap w jego życiu (chociaż dziewczynie powiedział, że wróci do niej). W Warszawie odwiedził Elżbietę, swoją młodzieńczą miłość. Zaręczył się. Ale przez przypadek spotkał Justynę na ulicy miasta, zaprosił ja do hotelu... i odnowił starą i zakończoną znajomość. Wszedł dokładnie w schemat, w jakim przez lata żyli jego rodzice. Wyznał Elżbiecie prawdę i zmusił ją, by i ona zajęła odpowiednią rolę. Narzeczona dowiedziała się, że Justyna jest w ciąży. Zenon ożenił się z Elżbietą, Justynie dał pieniądze potrzebne do przeprowadzenia aborcji. Załatwił jej wymarzoną pracę, chcąc się uwolnić z niezdrowego związku. Ale ta trzecia wciąż tkwiła pomiędzy małżonkami. Zenon od początku krzywdził obie kobiety. Justynę traktując jako przejściową zabawkę, Elżbietę okłamują i wciągając w odpowiedzialność za nie swoje czyny. Justyna cierpiała z powodu utraty dziecka. Została doprowadzona do stanu skrajnej depresji. Elżbieta też nie była szczęśliwa. Obie kobiety, które obdarzyły miłością tego człowieka zostały unieszczęśliwione. Przez jego obłudę (wciąż usprawiedliwiał swoje postępowanie dowodząc, iż jego przypadek jest wyjątkowy) i przede wszystkim egoizm.

Dążąc po trupach do celu, nie oglądając się za siebie, ludzie krzywdzą bliskich dla „idei”. Niezależnie od celu nic nie usprawiedliwia takiego traktowania innych ludzi. Św. Aleksy, którego dzieje znamy z legendy dążył do osiągnięcia ideału ascety. Ta myśl natchnęła go niestety dopiero po ślubie, więc przy okazji unieszczęśliwił swoją żonę. Opuścił ją, by zadawać swemu ciału cierpienie, mieszkać pod kościołem bez dachu nad głową, umęczać się- słowem żyć życiem ascety. Osiągnął swój ideał. Został uznany za świętego. Pomimo tego, iż zachował się pod koniec swego żywota niezgodnie z zasadami przykładnego ascety- ujawnił swoje pochodzenie w liście do ojca, który trzymał w dłoni. Można by się zastanawiać, po co to zrobił, czy przypadkiem nie po to, by pamięć po nim nie zaginęła? Pamięć nie zaginęła, ale co najmniej jedna osoba musiała płacić za to swym cierpieniem. Prawdziwa świętość powinna być czystą dobrocią, altruizmem, heroizmem. Nie przekonuje mnie świętość męczenników, którzy umęczają siebie na wzór wschodni. Co komu po ich cierpieniu, chyba zresztą mającym więcej wspólnego z masochistycznym bólem. Ale przede wszystkim nie przekonuje mnie świętość uświęcona cierpieniem choćby jednej osoby. Nie tylko dążąc do świętości ludzie poświęcają szczęście innych. Konrad Wallenrod, stosujący zasadę „trzeba być lisem i lwem”, nim zaczął grać rolę Wielkiego Mistrza krzyżackiego, był Walterem Alfem, kochającym mężem Aldony. Wychowany przez wajdelotę Halbana nie potrafił pogodzić szczęścia domowego ogniska z niewolą Ojczyzny. Nie mógł spokojnie żyć u boku żony, choć kochał ją bardzo, gdy na Litwie panowała ciągła wojna, niepokój i chaos. I on opuścił Aldonę, co prawda nie z egoistycznych pobudek, a z powodu głębokiego patriotyzmu. Wedle planu miał udawać Niemca i gdy osiągnie już odpowiednio wysoką pozycję- doprowadzić do upadku wroga. Dla tego celu porzucił żonę, a ona podążyła za nim i zamieszkała w pustelni. Żadne z nich nie było szczęśliwe, Konrad poświęcił wspólne szczęście, skrzywdził siebie i żonę dla dobra Ojczyzny.

W każdym człowieku znajduje się zło i dobro. Naturę człowieka stanowią dwa przeciwległe bieguny. I w zależności od tego, który ma silniejsze oddziaływanie, człowiek staje po dobrej lub złej stronie. Jeden z najbardziej znanych dramatów Szekspira, „Makbet”, traktuje o zbrodni i skutkach jej popełnienia. Makbet pod wpływem przepowiedni czarownic, które uświadomiły mu pragnienie zostania królem oraz namów ambitnej i żądnej władzy żony, zamordował władcę. Popełnił w ten sposób podwójną zbrodnię. Zabił swego pana, któremu był winien wierność i gościa swego domu, którego winien był chronić. Początkowo pełen wątpliwości, dylematów, po morderstwie nie widział już innego wyjścia jak brnąć dalej w bagno zła popełniając kolejne zbrodnie. Dręczyły go ciągłe wyrzuty sumienia nie pozwalając mu na spokojne życie. Wpędzał sam siebie w coraz większy stan beznadziejności. Mordując Dunkana zabił swój własny spokój, zniszczył samego siebie. Żądza władzy i nieumiejętność przeciwstawienia się własnym złym instynktom pchnęła go do złego postępku. Później tak się zapętlił w swym złym postępowaniu, że nie umiał w żaden sposób naprawić, cofnąć czynu. Mogło już być tylko gorzej. Mógł tylko krzywdzić bardziej i coraz bardziej obojętnieć na wyrzuty sumienia, obojętnieć na resztki ludzkich uczuć i zabijać je tą obojętnością. Jedna zbrodnia pociągnęła za sobą szereg innych, popełnionych po to, by utrzymać bezprawnie zagrabioną koronę. Władza powoduje, że w ludziach budzą się najgorsze instynkty. Posiadanie władzy nad innym człowiekiem, sprawia, że możemy sobie pozwolić na wszystko, bo ta druga osoba jest całkowicie zależna od naszej woli, od naszej łaski bądź kary. Tym gorsze będą efekty, gdy władzę posiądzie ktoś nieodpowiedni do jej pełnienia. Grace, bohaterka filmu Larsa von Triera „Dogville”, znalazła się we władzy mieszkańców małego miasteczka leżącego gdzieś w Górach Skalistych. Uciekając przed gangsterami trafia do Dogville i na nieszczęście znajduje tam schronienie. Po tygodniu mieszkańcy podejmują jednogłośną decyzję o przyjęciu kobiety do siebie. Urocza Grace w zamian chce ofiarować każdemu z mieszkańców drobną pomoc przy różnych pracach. Choć początkowo wszyscy zgodnie twierdzą, iż takowa pomoc jest zbędna, szybko białe ręce arystokratki niszczą się pod wpływem coraz cięższych zadań. Dogville zaczyna pokazywać kły. Pomocy potrzeba coraz więcej, bo i cena przy zwiększającym się zagrożeniu musi być wyższa. „Oddawanie siebie innym w prezencie może być bardzo niebezpieczne”. Mieszkańcy zaczynają mieć coraz bardziej wygórowane wymagania, coraz większe żądania. Im bardziej los dziewczyny zależy od dobrej woli mieszkańców, tym bardziej ujawniają się najgorsze instynkty porządnej dotąd społeczności, tym wyraźniejsza zarysowuje się potrzeba zawłaszczenia życiem uciekinierki. W końcu obywatele miasteczka osiągają swój cel, kontrolują każde posunięcie dziewczyny, mają ją na własność. Uciekając przed światem złym, niemoralnym trafiła do jeszcze gorszego piekiełka. Pragnie być dobra za wszelką cenę, więc, chcąc wierzyć w ludzką dobroć, potrafi wiele przebaczyć. Zostaje wyposażona w łańcuch, obrożę i smycz. Nie buntuje się. Pracy ma coraz więcej, każdy może ją wykorzystać jak i kiedy tylko ma ochotę. Staje się własnością miasteczka. Jednak mieszkańcy i tym się po pewnym czasie nużą. Decydują się wydać ją w ręce poszukujących ją gangsterów. Cóż, nie wiedzą, że mafiozi to rodzinka, która przyjmie z otwartymi ramionami dziewczynę. A Grace w końcu stwierdza, że każdy powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Niszczy miasto. Nie dokonuje aktu zemsty na mieszkańcach, po prostu chce oczyścić świat. Sądzi, że bez Dogville będzie lepszy. Tylko że Dogville jest wszędzie. W każdym człowieku tkwi ten pęd do zła. Uległość zachęca prześladowców do okrucieństwa. Dobro, wystawienie się, podarowanie prawa do rozporządzania swoją osobą jest niebezpieczne. Szczególnie jeśli to prawo otrzymają ludzie słabi, z wieloma zahamowaniami (a tacy ludzie to przecież większość naszej populacji). Otrzymując władzę nad drugim człowiekiem odnajdą w niej możliwość podniesienia własnej wartości (wiadomo, że ludzie z kompleksem niższości poniżają innych, by zagłuszyć swoje kompleksy). Zło to Dogville i jest wszędzie.

„Człowiek człowiekowi wilkiem(...) Człowiek człowiekowi szpadą/człowiek człowiekowi zdradą” jak pisał Stachura. W naturę człowieka jest niejako wpisany grzech, krzywdzenie bliźnich. Egoizm ma tu wiele związku z czynieniem zła innym. Kiedy człowiek ma do wyboru swoje dobro jest w stanie kupić za cenę krzywdy drugiego swoje szczęście. I egoizm jest chyba najlepszym wyjaśnieniem ludzkiej krzywdy, bo w dziewięciu przypadkach na dziesięć człowiek stawia swoje dobro ponad krzywdę bliźnich i nie zawaha się naruszyć prawa do szczęścia drugiego człowieka, byleby jego prawo pozostało nienaruszone. Co więcej, pozostanie bezkarny To zapewne kolejny powód czynienia zła- ludzie krzywdzą innych, bo mogą. Bo nie spotka ich za to kara. Gdyby obowiązywały nas reguły świata ballad, świat były bardziej uporządkowany. Gdyby w każdego szubrawca piorun strzelał, byłoby zapewne mniej krzywd (ale i dużo mniej ludzi). Tylko, że nie byłby to wybór między czynieniem zła albo dobra a wybór między poniesieniem kary lub nie. Patrząc na te wszystkie przykłady ludzkiej niegodziwości, można zupełnie stracić wiarę w dobro, w człowieka. A jednak niektórzy walczą ze swą nikczemna naturą. Nie wszyscy poddają się złym instynktom. Najłatwiej i najwygodniej jest postępować bez zastanowienia, nie myśląc o innych, o tym jak nasze działanie wpływa na nich. I pomimo tych dziewięciu osób z dziesiątki, zostaje jedna osoba, która ratuje ten świat przed kompletnym upadkiem moralnym i sprawia, że można przynajmniej powiedzieć, że jest prawie dobry –odrobina podejścia eufemistycznego nie zaszkodzi (choć powiedzieć, że jest najlepszym ze światów byłoby szaleństwem)- i nie jest zepsuty tak do końca

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut