profil

Opowieść

poleca 85% 204 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Prolog




Historia ta jest niezwykła. Nie wiele brakowało a zmieniłaby historie Imperium Rzymskiego. Działo się to w czasach kiedy główni spadkobiercy Cezara - Antoniusz, Oktawian i Marek Lepidus, jeden z dowódców armii Cezara - zawarli w 710 r. Kalendarza Rzymskiego oficjalne porozumienie, nazwane drugim triumwiratem. Podzielili pomiędzy siebie władzę w zachodnich ziemiach imperium, znajdujących się pod ich wpływami, i zgodnie przystąpili do walki z wojskami senatu. W 711 r. pod Filippi doszło do wielkiej bitwy pomiędzy wojskami triumwirów (Oktawiana, Marka Antoniusza i Lepidusa), a wojskami zwolenników senatu. Triumwirowie odnieśli pełne zwycięstwo.
Znajdujący się pod Filippi zabójcy Cezara, m. in. Brutus i Kasjusz popełnili samobójstwo. Zwycięscy triumwirowie podzielili ponownie władzę pomiędzy siebie. Marek Antoniusz uzyskał wschodnią część państwa rzymskiego i zaczął przygotowywać się do walki z Partami. Oktawian August objął zachodnie ziemie imperium. Lepidus wkrótce zrezygnował z władzy i zadowolił się wysoko cenionym urzędem najwyższego kapłana. Po śmierci Cezara i po pokonaniu wojsk senatu pod Filippi wschodnią częścią imperium rzymskiego zarządzał Marek Antoniusz. Poślubił on Kleopatrę i razem z nią zarządzał Egiptem. Wiele wskazuje na to, że Antoniusz i Kleopatra chcieli stworzyć w pełni niezależne od Rzymu wielkie hellenistyczne królestwo na wschodzie. Doprowadziło to do wojny pomiędzy Oktawianem a władcami Egiptu …







… Wtedy właśnie żył Antonius. Patrycjusz o wielkim majątku, a w dodatku o wielkiej urodzie. Mimo ,że o jego względy ubiegało się wiele kobiet, jedne były piękniejsze od drugich, on jednak je wszystkie odrzucał, bowiem jak mówił: „nie pragnie kobiety, która pożąda jego pieniędzy”. Tak więc żył Antoniusz, czynnie udzielając się w życie miasta, które kochał – Romy. Dbał o swój majątek, wiódł szczęśliwe życie, jednak czegoś mu w nim brakowało. Tak brakowało mu przygody, on i jego dusza wojownika powinny wędrować po świecie, a nie siedzieć na miejscu.
Rekompensował to sobie tym, iż chodził do szkoły gladiatorów w Avaricum, gdzie kontynuował legendę ,, idących na śmierć” rozpoczętą przez Spartakusa. Tam poznał swego przyjaciela Adamusa. Antonius jako ciężkozbrojny Samnita i Adamus z zakrzywionym mieczem i okrągłą tarczą w roli Traka. Ich familia była niesamowicie zgrana, wyszkolona i opanowana. Tam właśnie był drugi świat Antoniusza.
Tak właśnie to trwało swoje gospodarstwo, Rzym i szkoła. Oczywiście uczył się poza tym wielu innych sztuk. Miał wielki talent do pisania poematów do kobiety która istniała tylko w jego głowie. Tak, on naprawdę pragnął spotkać tę kobietę, tę jedyną. Wszyscy myśleli, że wiódł szczęśliwe życie jednak nie wiedzieli jak się mylą. Jedynym jego szczerym przyjacielem był Adamus, który mieszkał w Luce, miejscu gdzie odbył się w 697r.zjazd triumwiratów. On także kochał swe miasto. Mimo, że nie miał tak ogromnego majątku jak Antonius niczego mu nie brakowało. Utrzymywał się głównie z plantacji, hodowli i dwóch z tartaków.
Miał piękną wille na wzgórzu niedaleko miasta.
Pewnego razu, kiedy wracali z wizyty w Avaricum, Adamus powiedział:
- Może wstąpisz, do mnie skoro wracamy za szybko?
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, musze doglądnąć gospodarstwa.
- Ach, praca to nie wszystko, pecuniae imperare non servire oportet.
- Zgadzam się z tobą, jednakże Labor omnia vincit.
- Przestań już, Maiori cede, zapraszam cię do siebie.
- Dobrze więc jedźmy.
Antonius ujrzał wspaniałą ogromną wille, którą otaczał przepiękny krajobraz, z ogrodami i plantacjami. To było tak pięknie, iż nie pohamował słów zachwytu.
- Jak tu pięknie, powiadają, że: Artificem commendat opus.
- Hodie mihi, cras tibi. Wejdź do środka proszę.
Weszli do ładnie przyozdobionego atrium, tam niewolnicy obmyli im nogi, następnie poszli się przebrać.
Dom był piękny, drzwi wejściowe: wysoki obmurowane marmurem, sufity były wspaniale wymalowane, na kolumnach rzeźby.
Adamus, zaczął oprowadzać swego gościa po domu. Antonius nie mógł wyjść z podziwu, wystrój był wspaniały monumentalny, a za razem taki skromny i rozgraniczony. Czegoś takiego jeszcze nie wiedział, to było coś zupełnie awangardowego. Kiedy przechodzili, obok pokoi żony Adamusa, spostrzegł ukradkiem ukochaną gospodarza przygotowuje się do zejścia: służąca układała jej włosy we wspaniałą fryzurę przypominającą gniazdo os, inna niewolnica właśnie przyniosła kleszcze podgrzane w piecyku, do układania włosów, w tym czasie inna rozczesywała koński ogon z tyłu głowy grzebieniem z brązu ozdobionego kością słoniową. Gdy poszli dalej obok perystylu, z kwietnikami, ściany pokryte freskami, a podłoga wyłożona mozaiką. Tam Adamus zaproponował kąpiel:
- Więc jak może zrelaksujemy się po podróży moja żona zaraz do nas zejdzie w tym czasie możemy się wykąpać. Masz ochotę?
- Dziękuję ci za propozycje ale musze odmówić.
- Czemu odrzucasz moją propozycję? Czyżbyś nie czuł zaufania do mnie i do tego co ci oferuje?
- Przecież ty dobrze wiesz jakim szacunkiem cię dążę. Mimo wszystko, jednak czas mnie nagli.
- Dobrze, więc zapraszam cię zjesz coś z nami a potem skoro mówisz wyruszysz .
- Zgoda, niech tak będzie.
Adamus zaprowadził gościa do tablinum , gdzie stał stół, który był zapełniony, aż po brzegi. Uczta przebiegała w wesołej atmosferze, była muzyka i dwoje wspaniałych przyjaciół. Zabawa trwała, aż zabrzmiał głos oznajmujący, że pani dworu schodzi. Gospodarz wstał i przedstawił swoją żonę – Liwie. Antonius nie mógł wyjść z podziwu piękna tej kobiety. Włosy których ułożenie trwało tyle czasu i kosztowało tyle wysiłku niewolnic, teraz sprawiały wrażenie rzeźby z rąk mistrza. Usta pomalowane szminką tak wspaniałego przepisu z ziół, którego dotąd nie spotkał, oczy pomalowane kosmetykiem ze smoły w taki sposób, że zmieniały jej twarz niesamowicie. Antonius wstał, aby się przywitać:
- Gdybym nie wiedział, że jestem w domu mego wspaniałego przyjaciela, powiedziałbym, że to Afrodyta zstąpiła. Widzę, że mój przyjaciel długo ukrywał swój najcenniejszy skarb, ale zarazem wiem dlaczego. Witaj jestem Antonius.
- Witam i dziękuje. Mój mąż wiele mi o tobie opowiadał i to same dobre rzeczy, cieszę się ze mogę się poznać i zapraszam do zabawy.
Antonius skinął głową i powrócił na miejsce. Bawił się świetnie, cały czas podziwiając urodę Liwii. Długo rozmawiali z Adamusem głównie o polityce i o prawach miasta, ale szczególnie długo rozmawiali na temat, Marka Antoniusza i Kleopatry, zastanawiali się czy pójdą na ugodę, czy dojdzie do wojny z Oktawianem. Rozmawiali o tym bardzo długo. I zanim się spostrzegli zaczęło się ściemniać.
- Antoniuszu ściemnia się już, może więc przenocujesz u mnie a jutro z samego rana wybierzesz się w drogę.
- Dziękuję ci za propozycje, ale musze znowu odmówić. Wyruszę już dziś.
- Skoro tak, to niech jedzie z tobą 20 moich najlepszych wojowników.
- Dziękuję ci, mam też nadzieje ze nic mi się nie stanie.
- I ja tak myślę.
Adamus przywołał swojego służącego:
- Posłuchaj mnie Andromachu, przywołaj mi tu 20 najlepszych wojowników. Mają się tu stawić natychmiast.
- Dobrze panie.
Po chwili pojawiło się 20 ludzi świetnie opancerzonych, zbrojnych w długi i krótki miecz, okrągłe tarcze, zbroje, hełm, nagolenniki i naramienniki. Prezentowali się niczym legioniści rzymscy.
- Słuchajcie, służycie mi już tyle lat i uważam was za moich najlepszych żołnierzy i właśnie dlatego będziecie czuwać nad moim przyjacielem, kiedy przekroczycie próg mej posiadłości on stanie się waszym dowódcą, u niego zostaniecie dzień i wrócicie do mnie.
Adamus odwrócił się i klepiąc go po ramieniu mówił do swego gościa:
- Tak wiec czas się żegnać, życzę ci miłej podróży, choć i tak uważam, że powinieneś zostać.
- Dziękuję ci za wszystko i ciebie żegnam Liwio, ale czas już ruszać.
Antonius był bardzo zmęczony dlatego od razu znużył go sen.
Kiedy zaczął się budzić, przez mgłę zobaczył światła pochodni, poruszające się bez ładu. Wyjrzał za kotarę lektyki, a to co zobaczył przeraziło go jego żołnierze walczyli z jakimiś ludźmi, wstał, wyjął miecz i podbiegł do stojącego najbliżej lektyki wojownika Adamusa.
- Co tutaj się dzieje??
- Zostaliśmy zaatakowani przez złodziej, ich jest o wiele więcej nie damy rady pan …
W tym momencie włócznia przebiła jego lewy bok. Ciało upadło bezwładnie na ziemię.
Antonius zabrał jego miecz i pochodnie jednocześnie krzyczał do swoich ludzi:
- Podjąć miecze bracia, walczcie za waszego pana i za cezara.
I rzucił się do walki. Bronił się przy boku dowódcy ludzi Adamusa, walka nie trwała długo, po chwili został sam z trzema innymi żołnierzami. Bronili się zaciekle. Prymitywnie uzbrojeni, w pałki albo zakrzywione krótkie miecze napastnicy, rekompensowali, takie uzbrojenie zaciekłością i dzikością walki. Walka toczyła się w kanionie pomiędzy dwoma zalesionymi pagórkami, na których stało kilku włóczników. To był już koniec, Antonius walczył zaciekle jak i również jego kompani, jednak zaczął się modlić – wiedział że zaraz nastąpi koniec. Jeden z żyjących jeszcze kompanów rzucił się w szaleńczym biegu na wroga. Przebiegł około 5 metrów kiedy, miecz odciął mu głowę. Zakrwawiona upadła około metra od ciała, a hełm doturlał się z brzdękiem, aż pod nogi Antoniusa.
Z transu wyrwał go głośny okrzyk, jakby całego legionu, obejrzeli się wszyscy w stronę z, której dochodził dźwięk ujrzeli parę światełek powiększających się z każdą sekundą. Po chwili poprzez grupę walczących przedarła się grupa wojowników na koniach. Spustoszenie jakie uczynili było ogromne. Po chwili dobiegli do nich jeszcze inni żołnierze i wzięli udział w walce. Konnica rozjechała się na wzgórza czyniąc spustoszenie w stojących tam włócznikach. Po chwili została tylko garstka napastników, która rzuciła się do ucieczki. Żołnierze chcieli się rzucić w pogoń jednak nadjeżdżający na koniu człowiek krzyknął „Stójcie”. Wszyscy uzbrojeni ustawili się w szeregu. Wtedy, człowiek zszedł z konia i podszedł do Antoniusa. A ten powiedział:
- Dziękuję ci człowieku za uratowanie życia i moi wojownicy także ci dziękują. Komu zawdzięczam ten wspaniały gest?
- Nazywam się Urneasz i jestem senatorem, podążałem właśnie do Alezji, kiedy moja straż przednie oznajmiła, że na drodze toczy się walka.
- Jeszcze raz dziękuję ci, jak mogę ci się odwdzięczyć?
- Ty zrobiłbyś to samo dla mnie.
- Mówią, że czyny określają człowieka. Zapraszam cię do siebie, jak kiedyś będziesz w Rzymie wstąp do mnie.
- Alter alterum docet .Dziękuję. Zobaczymy, co czas przyniesie, może się jeszcze spotkamy.
Rozjechali się w różne strony.
Kolejnego dnia szedł, do akademii, nauczycielem jego był Wenaniusz, z Grecji, z miasta Delfy. Zajęcia, nie zainteresowały Antoniusa, ciągle myślał o wczorajszej walce mimo że prawie stracił życie spodobało mu się to niesamowicie, teraz odkrył to co kochał - walkę. Myślał o walce cały czas, zaczął ćwiczyć cały czas, nieraz padając z wyczerpania jednak to go wzmacniało i po chwili wstawał i ćwiczył dalej. I tak to trwało, aż do kolejnego wyjazdu do Avaricum. Tym razem w drogę wziął ze sobą połowę centurii piechoty czyli około 40 ludzi. Droga przebiegała spokojnie, jednak wiedział, że ten wyjazd będzie niezwykły. Po drodze zatrzymał się w Luce u Adamusa. Ten przywitał go u progu i zaprowadził do atrium.
- Witaj! Słyszałem co ci się przydarzyło po drodze, kiedy oczekiwałem ich powrotu zdziwiłem się czemu wracają tylko trzej, opowiedzieli mi całą historie i byłem przerażony cale szczęście, że jesteś cały i zdrowy.
- Pozdrawiam cię! Od razu chciałbym podziękować ci i twoim ludziom. Tak walecznych żołnierzy nigdy nie widziałem. Wyjeżdżasz do Avaricum?
- Oczywiście wszystko już przygotowane
- Tak więc jedźmy.
Nie był to odpowiedni dzień na podróż, słońce grzało nieubłaganie. Wszyscy czuli zmęczenie.
Kiedy dotarli na miejsce, przywitali się z mistrzem szkoły i poszli się przebrać. Było już za późno, aby rozpocząć zajęcia, zeszli wiec na dół na posiłek. Potem udali się do pokoi na spoczynek, przed dniem pełnym ćwiczeń. Kiedy szli do pokoi Antonius spojrzał na główny plac i ujrzał niby ducha, kobietę tak piękną niczym bogini. Już chciał zbiec do niej ale zawołał go przyjaciel:
- Gdzie jesteś pospiesz się!
- Idź dogonię cię.
Lecz kiedy się obejrzał na placu nie było już nikogo.
Dołączył wiec do przyjaciela.
- Co ci się stało? Wyglądasz jakbyś Afrodytę zobaczył.
- Powiedzmy.
Antonius nie mógł spać. Całą noc myślał o tej pięknej postaci którą zobaczył. Jednak zmęczenie wygrało.
Nastał ranek, nieprzespana noc dawała się we znaki.
Zeszli na wczesne śniadanie. Jak zawsze podano jajka, potem gotowany bób, do tego placek z maki, z cebula i czosnkiem. Jeszcze oliwki i wino zmieszane z wodą. Niby zwyczajny posiłek, ale smakował mu wyjątkowo. Pewnie dlatego, że atmosfera i myśl o tym, że zaraz zaczną się ćwiczeni napawały go radością. Zapomniał także o postaci, o której myśli nie dawały mu spać.
Potem nadszedł czas na ćwiczenia rozciągające. Potem trening siłowy. Potem wszyscy poszli się umyć i przebrać. Nastał czas na drugi posiłek. Po nim wszyscy udali się na krótki wypoczynek, który poprzedzał kolejne zajęcia. Wszyscy zebrali się na głównym placu, następnie zostali rozdzieleni na grupy, w ten sposób że każdy rodzaj gladiatora poszedł do innych koszarów zwanych ludi. Tam lenista zajął się ich treningiem. Grupa Antoniusa dostała drewniane miecze i doskonalili sposób walki. Nie był to może trening urozmaicony ale na pewno przydatny. Potem wszyscy udali się na obiad. Kiedy obaj wracali do swoich pokoi, Antonius znowu spostrzegł, kobietę, którą widział wczoraj. Teraz tak wyraźnie, iż był pewien że nie jest to złudzenie. Pobiegł w jej kierunku, dostąpił do niej:
- Kim jesteś?
- Kilo, córka Urneasza.
Antonius krzyknął jeszcze „ zaczekaj ! ” ale bez skutku. Więc poszedł do pokoju. Znowu cały czas zastanawiał się co tak piękna kobieta może robić w szkole dla gladiatorów. Zarazem wiedział, że słyszał już nazwisko jej ojca, lecz nie mógł przypomnieć sobie niczego więcej. Ten dzień upłynął mu szybko. Tym razem zasnął szybko. W nocy miał bardzo realistyczny sen, w którym to walczy między setkami innych żołnierzy unosząc się na morzu.
Nastał kolejny dzień, pogoda była piękna. Nie zapowiadał nic innego, jak ciężką pracę.
Po śniadaniu, ćwiczenia zręcznościowo – siłowe, potem drugi posiłek i zajęcia z lenistą.
Dzisiaj walczyli między sobą, na drewniane miecze. W ferworze, walki usłyszeli głośny krzyk aby zaprzestać ćwiczeń i aby wszyscy stawili się na głównym placu.
Wszyscy ustawili się na swoich miejscach, a obok nich ich nauczyciele. Wtedy wszedł uzbrojony żołnierz wraz z cztero osobową grupą, a obok nich mistrz szkoły. Ustawili się oni obok dowódcy, który wyjął list. Brzmiał on mniej więcej tak:

„Wszystkie szkoły gladiatorów, maja obowiązek wystawić jedną familia gladiatoria, złożoną z co najmniej połowy uczniów szkoły,
do walki u boku cesarza.
Obecny cesarz Oktawian August wyrusza z wojskami, aby pokonać
Dawnych przyjaciół, lecz obecnych wrogów Imperium.
Macie się stawić przy koszarach, szkoły gladiatorów w Rzymie, tam zostaniecie uzbrojeni i przydzieleni do oddziału.
Familie nie będą rozbijane !
Jeżeli szkoła nie wystawi w odpowiednim czasie familii, poniesie karę.”



Potem żołnierze odeszli.
Tymczasem wyszedł mistrz szkoły i powiedział:

„Wiecie jakie to niebezpieczeństwo a zarazem jaka to odpowiedzialność i zaszczyt
Wiem, że strach ogarnia wasze serca, lecz to wy gladiatorzy potomkowie Spartakusa,
Tego który odważył się zginąć, za swoich współtowarzyszy,
Za to w co wierzył.
On i jego ludzie kiedyś, dziś my
Kiedyś on przeciw, dziś my za
Kiedys męczeni, dzisiaj proszeni o pomoc;
Tak więc wy, którzy jesteście wychowani pod moimi skrzydłami,
Opuście gniazdo i wyruszcie w imię, chwały naszego państwa
Ukażcie potęgę gladiatora, niech świat usłyszy o was !!!”

Wtedy i on odszedł i wystąpił jeden z nauczycieli mówiąc:
- Więc kto jest gotowy wyruszyć?
Nikt nie wystąpił.
- Rozumiem was i ja uważam, że nie jesteście jeszcze gotowi, ale to nie jest zbyt ważne, przykro mi ale jak sami słyszeliście musimy wystawić połowę osób.
Nauczyciel rozpoczął wybieranie ludzi.
W głowie Antoniusa pojawiały się niesłychane myśli, przecież on marzył by walczyć, jednak teraz nie mógł się przemóc, strach paraliżował go. Nie bał się, tego iż może zginąć, bardziej bał się, tego że w jego życiu nastąpi jakaś zmiana, tylko, że on chciał zmiany, sam tego nie rozumiał. Postanowił, że będzie to zależało czy go wybiorą.
Czekał i czekał, ale nie został wybrany, spojrzał na ludzi, którzy wystąpili i bez własnej woli przypominał sobie kim są , myślał o tym że mogą nie wrócić.
I w tym właśnie momencie spostrzegł, że wszyscy wybrani są niewolnikami. Nie było ani jednego który stał się gladiatorem z własnej woli. Od razu wyrzucił swe pretensje:
- Czemuż to, każesz iść w nieznane, może i na śmierć, tylko tym których uważasz z gorszych od siebie, czyż nie każdy człowiek jest tutaj równy, czyżbyś nie słyszał słów mistrza, że idziemy także na chwałę czy więc nikt inny nie jest tego godny ?
- Zamilcz!
Zamachnął się żeby uderzyć Antoniusa, ale powstrzymał go głos dochodzący z balkonu. Mistrz zszedł na dół.
- Ten człowiek ma rację, odejdź stąd !
- Ależ …
- Nic nie mów tylko odejdź.
- Dobrze
Tak też zrobił, wtedy mistrz powiedział do Antoniusa:
- Mądrze mówisz chłopcze, tak więc czy chcesz ty iść
- Tak!
- Więc dobrze dołącz do nich
Z tłumu zaczęli podchodzić inni gladiatorzy.
Adamus także wystąpił i stanął u jego boku
- Nie mój przyjacielu – powiedział Antonius – na ciebie czeka żona, dom, gospodarstwo, nie możesz iść.
- Myślisz, że tylko ja mam żonę, uważasz, że ci co staja obok ciebie nie maja żadnych trosk.
- Masz racje, ale…
- I tak pójdę nie powstrzymasz mnie.
- Ech, więc dobrze
Mistrz, życzył im dobrej drogi i wyruszyli, Antonius wziął ze sobą centurie piechoty.
Gdy dotarli do Rzymu zobaczyli tam wiele innych familii, jednak ich była jedną z najliczniejszych. Tam spotkał swojego znajomego, który wydawał broń.
- Witaj Antoniuszu! Co ty tutaj robisz, zapewne ciekawisz się co się tutaj dzieje?
- Nie widzisz, że to jest moja familia, a teraz podaj mi rynsztunek.
- Mój przyjacielu, nie wolałbyś walczyć jako obywatel Rzymu, a nie gladiator niewolnik.
- Milcz głupcze !
Antonius odszedł, próbowała zatrzymać go jeszcze ręka znajomego, lecz on ją zrzucił z ramienia.
Zostali uzbrojeni. Niewielu z nich otrzymało dwa oszczepy, długie na dwa metry, miecz w drewnianej pochwie, sztylet w pochwie z brązu, nową dopiero wchodzącą w wyposażenie legionisty Rzymskiego prostokątną tarcze wysoką na 6 piędzi i szeroką na 4, wykonaną z cienkich drewnianych listew które sklejano tak aby nadać kształt wypukłej płyty i pokryta skórą, na środku znajdował się umbo czyli guz z żelaza służący do odbijania wrogich pocisków. Hełm wykonany z brązu, z osłonami na uszy i szyję, dobrze chroniący barki i szyję. Pancerz z bardzo grubych skórzanych pasów i z metalową płytka na piersi – gdyż to było wyposażenie głównie ciężkozbrojnych principes. Większość została przydzielona do Welitów tworzących piechotę lekkozbrojną – nosili miecz, tarcze i dwa oszczepy. Adamus i Antonius trafili do pierwszej grupy. Kolejnego dnia wyruszyli, tak jak im powiedziano: do Grecji.
Podróż nie była zbyt wygodna. Słońce grzało, ale było znośne. Płynęli dwa dni. Zacumowali w ruchliwym porcie. Równolegle z nimi przybiły inne statki z żołnierzami. Panował niesamowity gwar, ze statków rybackich wyładowywano ryby, z innych zboże, a do jeszcze innych ładowano figi, daktyle i oliwki. Ze statków zaczęli wychodzić legioniści. Kierowali się we wskazane im miejsce i tam ustawiali się w szeregach. Teraz Antonius mógł przyjrzeć się swoim kompanom. Udali się wszyscy dalej od miasta, maszerowali po kamienistych drogach, dość szybkim krokiem. Dotarli do wyniosłej polany płaskiej na górze, na szczycie której wznosił się już ufortyfikowany obóz. Przydzielono ich do odpowiednich namiotów. Po około godzinie, kazano im pomóc w budowie murów. Antonius, Adamus i ośmiu innych ludzi poszli w las, aby ściąć drzewa. Obrabiali je potem to znaczy ścinali gałęzie i zaostrzali końce. Potem transportowali je do obozu, złączali je w segmenty i wbijali w ziemię. Położyli się wcześnie spać. Kolejnego dnia po wczesnym, niezbyt smacznym śniadaniu, zostali wezwani na zbiórkę. Podzielono ich kohorty. Potem każda udała się w inne miejsce aby tam centurion, który nakazał rozpocząć trening. Wielu z nich miało problemy z przyzwyczajeniem się gladiusa – rzymskiego krótkiego miewcza, ćwiczyli rzucanie oszczepami. Rzucane one były za pomocą specjalnego pasa ( amentum )nawet na odległość 60 metrów. Po uderzeniu włócznie łamały się aby uniemożliwić ich odrzucanie przez przeciwnika. Późnym popołudniem wrócili do obozu, tam się posilili. Centurion zebrał ich ponownie i wyznaczył dziesiętników. Niestety Antoniusowi się nie udało, lecz Adamus miał tyle szczęścia, a bardziej umiejętności które pokazał na ćwiczeniach. Dziesiętnikiem pechowca został Patrocjoniusz. Potem zajęcia w obozie czyli np. udoskonalanie umocnień. Ten obóz nie różnił się od innych. Obok praetorium, znajdowało się forum i quaestorium. Pomiędzy dwoma prostopadłymi do siebie głównymi drogami ( decumanus maximus ) znajdowały się namioty dla ludzi. Pośrodku dla Rzymian, a po bokach dla sprzymierzeńców. Obóz był dobrze ufortyfikowany, wał (agger) był znacznie wyższy, a na nim vallum. Fossy nie było. Zbudowane były bramy i kilka przejść w wale. W zależności od kształtu terenu, w obozie użyto trzech ich rodzajów uniemożliwiające wejście z zewnątrz. Były to: clavicula, agricola i tutulus. I tej nocy poszli spać wcześnie. Mieli szczęście, iż nie zostali wybrani do warty, która polegała na tym, że wieczorem podoficer wybierał żołnierza ze swojego manipulu i ten dostawał tessera czyli tabliczkę z hasłem na dany dzień.

Dźwięk trąbki oznajmiał zmianę warty, wtedy 4 osobowa grupa kawalerzystów wraz ze świadkami wyruszała na obchód. Jeździec sprawdzał po kolei tabliczki i jeżeli wartownik zasnął lub opuścił straże świadek musiał to potwierdzić. Rankiem strażnicy oddawali tabliczki trybunowi a ten mógł określić winnego który był karany śmiercią.
Spali dobrze i spokojnie. Antoniusowi przyśniła się kobieta, którą widział jeszcze w Rzymie, w szkole gladiatorów. Nawet nie wiedział kim była, a już nie dawała mu spać.. Z przepięknego snu, wyrwał go dźwięk trąbki. Bynajmniej nie sygnalizowała zmiany warty. Do namiotu wpadł oficer z krzykiem i nakazał się uzbroić i wyjść z namiotów. Wszyscy wiedzieli o co chodzi. Lekko wystraszony Antonius spytał się kolegów:
- Czemu nie wyjdziemy bez pełnego rynsztunku przecież tak szybciej dostaniemy się do wałów ?
- Nie obawiaj się – powiedział Patrocjoniusz, jego dziesiętnik – na wałach już są triarii i hestati. My będziemy stanowić na razie drugą linie dopiero po pierwszym szturmie, jeżeli ktoś dobiegnie, zajmiemy się nimi my.
„Taaaaak, nie mają szans, zabrzmiał zgodny okrzyk w namiocie”. Wszyscy gotowi ustawiali się w szeregach i byli wysyłani do konkretnego miejsca na wałach.
Antonius znalazł się na wschodnim wale, niedaleko rogu z wałem północnym. Hestati miotali oszczepy, trafiając napastników z odległości nawet 40 metrów. Mimo wszystko wielu z nich zaczynało już biec pod górkę w stronę obozu. W miejsce gdzie stał Adamus dobiegła pierwsza fala, która zatrzymała się na włóczniach triariich. Na wale gdzie przebywał Antonius, jeszcze nic się nie działo. Jednak wkrótce i w ich stronę biegły tuziny barbarzyńców.
- Jak sądzisz kim oni są – Antonius spytał najbliżej stojącego kompana.
- Zapewne to tutejsi wrogowie Rzymu, pewnie nie mogą znieść tego, że stali się częścią naszego państwa, a może to małe powstanie.
- Może.
Biegli z niesamowita dzikością, przypomniało to mu napastników z Rzymu, którzy nieomal pozbawili go życia. Tymczasem pierwsza krew zapełniła dół w wale, pierwsze ciała zawisły na włóczniach, triariich. Wielu zaczęło wspinać się po wałach, oszczepy trafiały nielicznych Rzymian, za to wróg padał jeden za drugim. Ciała zapełniały powoli dół. Coraz więcej ludzi, wbiegało na wały. Patrocjoniusz dał sygnał do wspomożenia, ludzi stojących w pierwszej linii. Niemal natychmiast pierwsza ofiara z rąk Antoniusa padła bezwładnie na ziemię. Ten zaś w ferworze walki skupił się jedynie nad tym co działo się przed nim, nie zważając na sytuację po swoich bokach. Ten błąd wkrótce przyniósł skutki. Jeden z barbarzyńców biegł w jego stronę, zamachnął się i … zatrzymał się na mieczu Patrocjoniusza, który odciął mu głowę, Antonius padł na ziemię, a miecz wbił się w nią niecałą piędź od niego. Chciał już powiedzieć „dziękuję” kiedy to, włócznia przebiła jego bok. Natychmiast po tym, mordercę zabito. Przerażony Antonius doczołgał się do swojego dziesiętnika, sprawdził czy ten jeszcze żyje jednak nie miał tchu. Powstał zły i ze zdwojoną siła ruszył na wroga. Walczył zaciekle. Zobaczył, że w północno-wschodnim rogu obozu szyk został przerwany. Zareagował natychmiast: jednemu z żołnierzy nakazał biec po posiłki, a sam z kilkunastoma osobami udał się w tamto miejsce. Jednak i z pomocą ponosili klęskę. Antonius wraz z kilkunastoma kompanami został otoczony, część napastników zaczęła wdzierać się do obozu. Sytuacja wymykała się spod kontroli. Szalę przechylił Adamus, który przybył z dość licznym wsparciem. Obrona obozu trwała jeszcze około 3 godzin. Na ta noc wzmocniono straże. Rankiem umacniano obóz, naprawiano palisady i usypywano wały. Potem zostali zwołani, tam oznajmiono im, że z powodu braku marynarzy. Wybierano ludzi potrafiących dobrze pływać. Dlatego Adamus niestety odpadł. Zaś jego przyjaciel, został przydzielony na galerę, na której kapitanem był Dacynius, pilotem Zewenius, a jego dekurionem Sampotius.
Okręt miał miejsce nieopodal statku dowódcy, którym miał być Marcus Vipsanius Agrippa. Przemarsz do portu nie trwał długo, tam tak jak zostali przydzieleni weszli na statki …
… Płynęli już koło Actium przylądku w Akarnanii, miejscu gdzie kiedyś znajdowało się miejsce kultu boga Apollina.
Był 2 IX 722 roku kalendarza rzymskiego. Nasze okręty nacierały od strony morza pod wiatr. W zatoce Ambrakińskiej czekały już okręty przeciwnika, jego 230 okrętów było podzielone na 3 części dwie na czele i jedna w obwodzie. Okręty Rzymskie których było około 260, głownie lekkie i zwrotne liburny, także podzielone na trzy części, jednak wszystkie ustawione w jednej linii. Agrypa nie mogąc oskrzydlić przeciwnika rozkazał okrętom z prawej strony szyku, podpłynąć do statków wroga a następnie upozorować ucieczkę. Spisali się znakomicie teraz przyszedł czas na naszą centralną eskadrę. Wszyscy popłynęli wprost na przeciwników. Kiedy okręty taranowały nieprzyjaciela, zrzucili kruki (corvus ), czyli pomosty, wtedy załoga zaczęła abordażować wrogi statek. Antonius rzucił się do walki, wszyscy członkowie załogi nacierali z niesamowitą agresją i zaangażowaniem …
… Tymczasem, Adamus i reszta żołnierzy nie próżnowała. Umacniali fortyfikacje obozu. Kończyli budowę drewnianej palisady. Kiedy była skończona wszyscy udali się n spoczynek. Nie trwał on długo gdyż, po chwili usłyszeli alarmujący dźwięk trąbki. Wszyscy przyodziali swój rynsztunek i stawili się przed dowódcami. Wojska Marka Antoniusza atakowały obóz. Żołnierze przygotowali się do ciężkiej walki wiedzieli, że nie będzie to taka lekka potyczka jak noc wcześniej. Daleko od domów, od swych rodzin stawali do walki na śmierć i życie, za cesarza, za swe państwo, za to w co wierzyli, gotowi na śmierć.
Hastati i principes, zajęli pozycje w pierwszej linii, za nimi triarii, a na obwodzie stali welici. Przygotowani do obrony ataku, oczekiwali, aż wróg rozpocznie atak. Nie trwało to długo. Piechurzy wroga rzucili się do szaleńczego biegu, obie strony wypuściły pierwszą salwę oszczepów, po stronie rzymian padła komenda, aby zasłonić się tarczami, dlatego pociski nie wyrządziły większy strat, zaś nieprzyjaciela tak pochłonął bieg, że zapewne nie zauważył, iż wielu z nich padło na ziemię. Mimo wszystko wróg miał przewagę liczebną. Druga salwa oszczepów wyglądała podobnie. Wróg dobiegł do wałów i palisady. Większość sił przeniesiono, na wschodnia stronę obozu, skąd atakował nieprzyjaciel. Zgranie i dobra dyscyplina Rzymian, na początku przynosiła, oczekiwane skutki jednak po chwili przewaga liczebna napastników, ukazała swą moc. Adamus i jego kompani ponosili klęskę na całej linii, a nawet to iż luki były natychmiast pokrywane przez posiłki, nic nie pomagało. Po fatalnym błędzie jednego z fragmentów szyku, kilkunastu ludzi wroga wdarło się do obozu, zaczęli biec w stronę oficera, który kierował poczynaniami swoich walecznych oddziałów. Praktycznie nikt nie zauważył tego w atmosferze walki. Drogę zagrodził im Adamus wraz z kilkoma żołnierzami. Mimo, byli znacznie mniej liczni, nadrobili to zapałem, kilku minutach wycięli napastników w pień. Jednak to nie zmieniało fakt, że wszystko zbliża się do klęski. Adamus rzucił się miedzy żołnierzy ze słowami wsparcia i namowami do jeszcze większego zaangażowania w walce. Nawet to nie pomogło, ale znacznie sytuację poprawiło przybycie kawalerii, która przebiła się przez tyły wroga, niszcząc jego zaplecze i całe dowództwo. W ich stronę biegła w szyku także kohorta legionistów. To natychmiast przechyliło szalę zwycięstwa, mimo że nadal wróg miał przewagę liczebną, swoje efekty pokazało zaskoczenie. Zajęty szturmowaniem obozu przeciwnik, nagle znalazł się w potrzasku. To był koniec potyczki wszystko było już przesądzone.
… W tym samym czasie na morzu rozgrywała się inna bitwa. Znacznie poważniejsza. Kiedy Antonius i załoga jego okrętu abordażowała wrogą jednostkę inny statek staranował ich, tym samym na pokład wdarło się więcej nieprzyjaciół co znacznie zmieniło podział sił. Jednakże to był żywioł Rzymian, więc nawet z przeważającymi ilościami przeciwników dali sobie radę.

Ty nie zmienia faktu, że znaczna części załogi łodzi został zabita.
Kapitan i wszyscy dekurioni nie żyli. Antonius oceniał straty i w tym właśnie momencie ujrzał jak do okrętu Agrypa dobijają dwa wrogie statki. Nakazał płynąć w tamtym kierunku. Kiedy dopływali rzekł do ludzi na statku.
- Rozkujcie wioślarzy. Pomogą nam w walce.
Potem zszedł pod pokład i tak mówił do niewolników:
- Zostaniecie rozkuci. Podejmiecie mieczy które leżą na pokładzie. Liczę na was, ufam wam, mam nadzieję, że staniecie po prawidłowej stronie i nie zawiedziecie mnie.
Wtedy podszedł do niego jeden z ludzi i grożąc mu mieczem powiedział:
- Kim ty jesteś, ze podejmujesz takie decyzje, czy nie widzisz, że im nie można ufać przecież to nie ludzie !
Antonius zwinnie obrócił go złapał za szyje, miecz upadł z brzdękiem na ziemię i sztylet przystawiając mu do piersi krzyknął:
- Nazywam się Antonius, Antonius gladiator, a teraz zamilcz albo to będą twoje ostatnie słowa.
Tak jak nakazał wioślarze zostali rozkuci i stanęli po jego stronie. Kiedy zderzyli się z okrętem Agrypa, władca był już otoczony, Antonius przeskoczył na jego pokład odcinając głowę jednemu z napastników innemu wbił sztylet w tył głowy. Stanął przed swym dowódcą odpierając ataki, wroga. Tym sposobem dał czas na dobiegnięcie straży Agryppa.
Jednak było już za późno, jeden z ciosów miecza przebił pierś Antoniusa. Upadł na kolana, a potem na ziemię …































EPILOG



Po powrocie do Rzymu, Adamus został odznaczony, za poświęcenie i uratowanie życia oficerowi. Został jednym z centurionów. Miał dwoje wspaniały dzieci córkę Tucylie i syna Mantoniusa. Przejął gospodarstwa Antoniusa i ofiarował każdemu z jego służących wolność.

Antonius został odznaczony pośmiertnie, a o jego postaci pisało wielu znakomitych dramaturgów. Tak więc nigdy nie odnalazł tej jedynej kobiety.

W Luce Adamus założył znakomitą szkołę gladiatorów. Nad wejściem widnieje tablica
z pewną historią, a nad nią wznosi się napis:

JEST TO HISTORIA CZŁOWIEKA KTÓRY ŻYŁ INACZEJ NIŻ CHCIAŁ, LECZ SIMIERĆ MIAŁ TAKĄ O JAKIEJ MARZYŁ







- Tak właśnie chciałbym, aby pisano o mnie w książkach.

- Tak, tak starczy tych fantazji Antoniuszu chodzimy zobaczyć co u naszych dzieci

- Dobrze więc chodzimy już moja droga żono. Choć ciekawe Kilo, że nie zareagowałaś na to, iż tak mało było w niej o tobie.

- Ty się kiedyś doigrasz !







Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 30 minut