Wezwano ojca, by ujrzał syna swego
Zatrwożył się mocno, gdy ujrzał żebraka martwego
I trzymany w rękach przedmiot rzucił
Bo żal tak wielki serce jego zasmucił
We dworze całym rozległ się zamęt
A matka w niebiosa wznosiła swój lament
"Syna mego ciało zacne na łożu ułożyć
I wszystkie okna we dworze otworzyć
By świat ujrzał,że syn Eufamijanowy
Co pod ojca schodami bytował
Do pochówku w książęcych salonach będzie nocował
I w niebie wielka czeka go chwała
Bom to ja matka świętego wychowała"
Żona, nad małżonkiem głowę pochyliła
I usta jego swoimi zwilżyła
Wezwano księdza, by ten w grobie złożył
Tego, co na cnoty ludziom oczy otworzył
Że nie ten co majętny będzie niebem się szczycił
Lecz ten co wielkim sercem Boga swego za Życia zachwycił.