profil

Historia Andrzeja Radka na podstawie powieści Stefana Żeromskiego "Syzyfowe prace".

poleca 85% 1943 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski Syzyfowe Prace streszczenie

Jędrzej Radek urodził się we wsi Pajęczyn Dolny, w czworakach dworskich u biednego fornala. Rodzina jego żyła w nędzy i niedostatku, chłopiec nieraz sypiał pod gołym niebem, lub podczas dni dżdżystych - w stodole. Podstawowym obowiązkiem Jędrka był dozór nad gęsiami i trzodą chlewną, a ponieważ zadań tych nie wypełniał sumiennie, już jako dziecko często spotykał się z twardą ręką ojca. Młody Radek przyzwyczajony był do bicia i wiedział, że za najdrobniejsze przewinienie, czeka go kara.

Znaną osobistością w Pajęczynach, był pan Antoni Paluszkiewicz zwany - Kawką. Były student uniwersytetu zajmował się dokształcaniem dzieci dworskich. Kawka przydomek swój otrzymał ze względu na stałe, obrzydliwe pokasływanie. Niemal codziennie, kiedy pan Antoni przechodził przez dziedziniec, dzieci dworskie urządzały pewnego rodzaju koncert. Spośród krzaków dał się słyszeć donośny i głęboki "kaszel", na wzór Paluszkiewiczowego, poprzedzający wybuch śmiechu i chichot. Małe urwisy ukryte pośród gęstych zarośli miały niemały ubaw z całego przedstawienia, które niestety wcale nie drażniło młodego guwernera. Obojętnie spoglądał w stronę z której dochodziły owe głosy i ani trochę nie zmieniwszy swego sposobu kasłania, przechodził dalej.

Niewątpliwie największe umiejętności w przedrzeźnianiu pana Paluszkiewicza, wykazywał Jędrek Radek. Przed rozpoczęciem przedstawienia, malec zakładał długą płachtę, w rękę brał patyk, kudłał sobie włosy i przystępował do dzieła. Sama dziedziczka nieraz dawała mu kostkę cukru, lub na pół zgniłe jabłko, za jego artystyczne występy. Ale i na niego przyszedł czas. Pewnego dnia, Jędrek jak zwykle ukryty pod płotem podczas odprawiania swych codziennych koncertów, poczuł, jak za kark chwyciły go mocne ręce pana Paluszkiewicza. Chłopiec szamotał się, drąc się przy tym z niebogłosy, ale silne ramiona "Kawki" zaniosły go do swego mieszkania. Antoni posadziwszy Radka na kanapie, zapalił papierosa i chwilę odsapnął. Mały urwis niespokojnie patrzył na guwernera, a mając świadomość o laniu, jakie otrzyma od ojca, chciał, by student nareszcie go ukarał i wypuścił wolno. Lecz ten po krótkim namyśle, zaczął przebierać wśród swych książek i wyjął z biblioteczki duży, kolorowany atlas zwierząt. Położywszy go na kolanach Jędrka, rozkazał mu przejrzenia książki.

Mały początkowo nieufnie spojrzał na atlas, czuł bowiem w tym jakiś podstęp, ale zrazu ciekawość jego przemogła lęk. W domu pana Paluszkiewicza, Radek spędził czas do wieczora przeglądając kolejne karty atlasu i obdarzony słodkim ciastkiem, wrócił do domu. Co do ojca się nie mylił - zaraz po powrocie dostał lanie za niewypełnienie swych obowiązków. Od tego zdarzenia, chłopiec bardzo się zmienił. Gdy miał tylko chwilę wolnego czasu, pędem biegł do byłego studenta na ciastka i oglądanie rysunków. Nie wiedzieć jak szybko Jędrek nauczył się czytać, a po roku snuł już rosyjskie bukwy. Guwerner, po kilkuletnim udzielaniu Radkowi korepetycji, postanowił umieścić swego wychowanka w Progimnazjum Pyrzogłowskim.

Chłopak, mimo początkowych trudności, uczył się wybornie i z pochwałą zdał do klasy drugiej. Tymczasem pan Paluszkiewicz, zmarniał zupełnie. Niedługo potem zmarł na gruźlicę, zdążywszy jeszcze resztę funduszów przekazać na utrzymanie stancji, gdzie przebywał Andrzej. Młodzieniec zarabiał na swe utrzymanie udzielając korepetycji dla słabszych uczniów z klas młodszych. W ten sposób poprzez klasy trzecią i czwartą, zdał na patent. Radek pokrzepiony wspomnieniami Paluszkiewicza, zawsze uparcie dążył do swych celi. Postanowił, wedle woli "pana" uczyć się na przekór wszystkiego i starać się być najlepszym. "Nauka jest jak niezmierne morze.. Im więcej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony". Słowa "pana" utrwaliły się w pamięci Radka na stałe.

Kandydat do klasy piątej, przed wyjazdem do Klerykowa, wakacje spędził w swej rodzinnej wsi. Kleryków był wówczas dla niego miastem nieznanym, Jędrek miał nadzieje, że udzielając korepetycji, szczęśliwie przejdzie poprzez kolejne klasy. Myślał nawet o uniwersytecie.

Tymczasem w Pajęczynie Dolnym, wszystko zostało po staremu. Nawet dawni znajomi Radka nie doceniali jego czteroletniej pracy, w wyniku której, z prostego nicponia, przeobraził się we wzorowego ucznia. Klął w myśli tych swojskich, którzy wciąż spostrzegali w nim prostego pastucha i świniopasa. Klął nawet swych rodziców, matkę, która za popisy w naśladowaniu kaszlu pana Antoniego starała się o względy dworu.

Jędrek wstydził się swego pobytu w Pajęczynie. Bał się, że ktoś go może rozpoznać, ale przecież wszystkich znajomych i kolegów miał właśnie tu. Młodzieniec ruszył w drogę, wiedział, że opuszcza wieś już na zawsze. Stąpając po twardej drodze, płakał i on cichymi, chłopskimi łzami.

Droga do Klerykowa była długa i męcząca. Wędrowiec postanowił zatrzymać się w karczmie, by nabrać sił i nieco się pożywić. Za zły znak uznał zaczepki szynkarki, która uznała kawalera za uciekiniera. Chłopcu piwo nie wyszło na dobre. Coraz bardziej czuł zmęczenie, głowa mu ciężała i poczuł się senny. Nieudany interes zrobił Radek z chłopem, który za dwadzieścia groszy dał mu się podwieźć na furze z tarcicami. Chłop, widocznie chcąc przerwać milczenie, spytał o pochodzenie. Młodzieńcowi rozmowa w tym momencie była bardzo niesmaczna. Zsiadł z wozu, ale gdy poprosił o zwrót pieniędzy, chłop stanowczo odmówił.

Wściekły piątoklasista dalej ruszył przed siebie. Niedługo potem, chłopca wyminęła para pysznych koni bułanych, zaprzężonych do bryczki, na której siedział furman. Powóz zatrzymał się i kiedy tumany kurzu opadły, szlachcic przywołał do siebie małego wędrowca. Okazało się, że jegomość zmierzał właśnie do Klerykowa i dowiedziawszy się o planach Jędrka, postanowił powieźć go do miasta. Bryczka zatrzymała się na przedmieściach miasteczka, a protektor wprowadził Radka do swej izby.

Dom pana Płoniewicza był nieco zubożały. Szlachcic, były ziemianin, poszukiwał dobrego i niedrogiego korepetytora dla syna Władzia i córki Mici. Nieco zdziwiony tak szczęśliwym przebiegiem wydarzeń, Jędrek bez chwili namysłu zgodził się na propozycję. Los nareszcie się do niego uśmiechnął. Radość gimnazisty była ogromna. Od razu pokochał on owe miejsce. Przepadał za swym skromnym pokoikiem, który po tylu latach życia w niewygodzie wydał mu się obłędny. Uwielbiał także swe korepetycje, w które wkładał tak wiele pracy, bo przecież to wszystko wynagradzało mu owe mieszkanko. Radek wpatrzony w płomień świecy, przemyślał całe swoje życie. Spostrzegł, jak będąc prostym pastuchem, żyjącym w nędzy i biedzie stał się gimnazistą, zaszczytnym korepetytorem dzieci szlachcica.

Nazajutrz z rana, Władzio zaprowadził Jędrka do gimnazjum. Dyrektor Kriestoobriadnikow przejrzał jego papiery i rozkazał mu iść na lekcje. Klasa nie była przyjaźnie nastawiona do nowego ucznia. Wyśmiewano się z jego wiejskiego pochodzenia, często podczas długich przerw, umyślnie zachowywano ciszę, gdy znany dowcipniś Tymkiewicz, naśladował pospolitą gwarę chłopską. Wstyd jaki czuł wtedy nowy przybysz był ogromny, palący, ale pod maską opanowania, ukrywała się myśl zemsty.

Pewnego dnia nauczyciel arytmetyki, pan Nogacki, przywołał Jędrka do odpowiedzi. Chłopcu silne wzruszenie przyćmiło pamięć i bystrość umysłu. Gdy po raz kolejny źle poprowadził prostą, z ostatniej ławki dał się słyszeć głos Tymkiewicza: "Wojtek, ady k'sobie". Śród klasy dobiegały chichoty, a twarze obecnych miały wyraz pogardy. Nawet na twarzy nauczyciela dostrzec można było lekki wyraz uśmiechu. Wtem Andrzej zebrał myśli, narysował poprawnie linie i zaczął wybornie dowodzić. Po dzwonku na przerwę, podszedł do Tymkiewicza i niespodziewanie, mocno uderzył go w zęby. Bił gdzie popadnie, w nos, gardło, pod oczy. Gdy skrwawionego żartownisia złożono na ławce, do klasy wszedł dyrektor Kriestoobriadnikow. Po relacji gospodarza klasy przebiegu wydarzeń, pryncypał stwierdził: "Zdaje mi się, panowie, że nie będę w niezgodzie z Radą Pedagogiczną, jeżeli Radka wydalę z gimnazjum. Jest to rozbójnik, nie uczeń. Jest to cham, istotny cham." Andrzej z pewnością byłby opuścił gimnazjum, gdyby nie interwencja Marcina Borowicza, który posiadając względy inspektora, wywalczył pozostanie Radka w szkole.

Jędrzej Radek jest szczególną postacią w powieści S. Żeromskiego "Syzyfowe prace". Autor za jego pośrednictwem przestawił nam własną sytuację w społeczeństwie. Upór fornalskiego syna i chęć dążenia do celu, jak również niezastąpiona pomoc pana Paluszkiewicza, pomogły mu przeżyć "metamorfozę", po której ze świniopasa, analfabety, stał się wzorowym uczniem gimnazjum.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut

Teksty kultury