profil

Materiał na powieść - erotyczna przeszłość Justyny Orzelskiej i Zygmunta Korczyńskiego

poleca 88% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Najbardziej przeszkadza mi ten nieznośny kurz. Unosi się niby bezwolnie, a jednak z premedytacją wwierca się do uszu, nosa, oblepia skórę. Za każdym krokiem, skrzypnięciem kolejnego, dębowego schodka, tabuny mgliście szarych drobin unoszą się, jakby nagle obudzone. Pomieszczenie było mrocznie nieprzyjemne. Krok za krokiem, stopień za stopniem, zbliżałem się do szczytu schodów. Rozdzierający względną ciszę, krzyk deptanych przeze mnie desek i cichy świst otaczającego, gorącego powietrza, powodowały, że już teraz chciałem ją odłożyć. "Wytrzymaj" - mówiłem sobie. Na wysokości ostatniego stopnia, do ściany przytwierdzona była lampa. Kryształowa plafoniera oblepiona tysiącami owadzich odchodów, wypuszczała jedynie odrobinę mdłego światła. Szczyt schodów - niepewny czy tego chcę, przekładam stronę.

Moim oczom ukazał się nieskończenie długi korytarz z drzwiami po obu stronach. Ta sama atmosfera, to samo nieznośne powietrze. Starsza kobieta, która mnie tu przyprowadziła, z niechceniem wskazała na trzecie drzwi po lewej.

- To tutaj, "Nad Niemnem". Ona na ciebie czeka. Masz dokładnie godzinę, potem ktoś po ciebie przyjdzie. - Mała, kluskowata, z papierosem w ustach, chrypiący niski głos, tak można podsumować moją gospodynię. Swój niewyszukany monolog zakończyła jednoznacznym, lubieżnym uśmiechem. Odchodząc poklepała mnie po pośladku, później śmiała się nisko, aż zniknęła na schodach. Upewniając się, że na pewno tego chcę zapukałem energicznie do wskazanych drzwi - stuk, stuk...
"Wejdź" wypowiedziane aksamitnym głosem, nie zdążyło jeszcze przebrzmieć w mojej głowie, gdy nacisnąłem bogato grawerowaną klamkę. Zdecydowanym krokiem wszedłem za próg. Szok jakiego doznał mój zmysł powonienia pchnął mnie ku granicy omdlenia. Smród od lat nie wietrzonego pokoju, pomieszany z niewyobrażalnie dużym stężeniem oparów silnych perfum, to mieszanka, na którą nie sposób się przygotować. Po dłuższej chwili odzyskałem ostrość widzenia. Przekładanie kolejnych stron sprawiało mi już niemal fizyczny ból. Moim oczom ukazał się mały pokoik. Wydawał się on jeszcze mniejszym ze względu na niezliczoną ilość niepotrzebnych mebli i mebelków. Wszędzie szafy wypełnione po brzegi kolorowymi, przeżartymi przez mole sukienkami z błyszczących materiałów i małe komódki, których szuflady ukazywały wnętrza zasłane jaskrawo jadowitymi koralami. Obrazu dopełniała duża ilość rozmaitych perkali porozkładanych w każdym możliwym miejscu. W osiągnięciu niespotykanej kiczowatości pomagały dodatkowo poutykane w rozmaitych miejscach wonne kadzidła. Dym z ich żarzących się końcówek, rozmywał widok, łączył i zlewał kolory. Zarówno dla wzroku jak i węchu była to istna średniowieczna uczta i jako taka powinna się była skończyć porządnym wymiotowaniem. A jednak czytam dalej.

Za dymną zasłoną dostrzegłem kobietę. Patrzyła na mnie, na ile mogłem ocenić, bystrymi oczami. Ubrana jedynie w przewiewną, białą haleczkę siedziała w sposób, który nie waham się nazwać wyzywającym. Odkrywając zgrabne i krzyczące o dotyk uda, wywołałaby przypływ namiętności u każdego mężczyzny. A może jednak opłacało się wytrwać. Z tej odległości trudno mi było ocenić jej wiek. Widząc mój wzrok uśmiechnęła się delikatnie, spuszczając oczy ku ziemi. Niepewnym krokiem zbliżyłem się do niej. Jeszcze i jeszcze bliżej. Po krótkim marszu wyszedłem za dymną kotarę przeklętych kadzideł. Teraz dopiero ujrzałem prawdę. Pozbawiona ochronnej osłony, rozmywającego zmarszczki i nadającego tajemniczości dymu, okazała się całkiem inną osobą. Jedyne co pozostało niezmienione to bystre spojrzenie. Nie tylko ja byłem zaskoczony...

- Liceum tak ?! - zapytałaopolzłością. - Tak Tówka - wyszeptałem. Jakby w amoku przebiegła na stojące obok łóżko. Dopiero teraz zwróciłem na nie uwagę. Wielki, solidny, dębowy mebel, stał w rogu pokoju. Niewątpliwie antyk, niegdyś musiał mieć baldachim. W każdym z czterech rogów tlił się pęk winnych zamieszania kadzideł. Kobieta - głupio mi ją teraz nazywać dziewczyną - jednym, szybkim ruchem zerwała z siebie halkę. Ułożona na wznak, odkrywając każdy szczegół swojego ciała, znieruchomiała. Zaszokowany sytuacją cofałem się krok po kroku.

- No na co czekasz, gnojku ! Bierz mnie ! - patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem, iskry złości sypały się z jej oczu - Która klasa !? - Trzecia D - odpowiedziałem zdziwiony, a zarazem onieśmielony jej drapieżnością. - No to nie powinieneś mieć żadnych skrupułów, kilku twoich kolegów już tu było ! Zrobili to dokładnie tak jak chciała wasza pani, szybko i bez głębszych przemyśleń ! NO ZACZYNAJ !!! Nie mam całego dnia, przecież pani dokładnie cię z tego przepyta ! - patrzyła wyczekująco. Cofając się nieuważnie, trafiłem na stary fotel. Opadłem na niego zaskoczony. Kłęby dymu podniosły się za moim dotknięciem. Zacząłem kaszleć, błogosławiąc ten stan, będący w tej sytuacji jedynym możliwym, który pozwoliłby uciec choć na chwilę od jej przeszywającego wzroku.

Po krótkiej chwili doszedłem do siebie. Wytarłem załzawione od kurzu oczy. Kobieta siedziała na skraju łóżka. Naciągała na siebie jaskrawoczerwony, długi szlafrok. Drżącymi rękami sięgnęła w stronę małej szafki, z której szuflady wyciągnęła metalową, zdobioną papierośnicę. Odpaliła od kolorowej lampki nocnej. Siedziała tak na rogu łóżka ze wzrokiem wlepionym w okno. Pojedyncza łza spłynęła na prawy policzek rozmywając po drodze kolejne warstewki makijażu. Papieros pozwalał jej ukoić nerwy, po minucie wydawała się już całkiem spokojna.

- Mam już dość ! - powiedziała przez zaciśnięte ze złości zęby. - On też przychodził, korzystał, zadowalał KAŻDY, choćby najprymitywniejszy instynkt, a później trzaskał drzwiami. Nic tylko szmata z romantyczną maską na twarzy... Zaskoczony ?! Ciebie pewnie też karmili nie związanymi z rzeczywistością interpretacjami, w których jawiłam się jako szczęśliwa, pomimo lekkiego znudzenia, panna. Stek bzdur ! Męska solidarność, żeby nie pokazać co się działo naprawdę. Całe moje życie tak parszywie wygląda. A teraz wynoś się !!!

Odstawiłem książkę na miejsce. Za dużo fantazji, za mało lektury.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut