profil

Baśń współczesna

poleca 85% 1763 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Miejsce wypadku otoczone jest przez radiowozy policyjne z migającymi na dachach czerwono – niebieskimi kogutami. Wszędzie pełno dymu, czuć palącą się gumę. Na środku ulicy dwa samochody – z jednego został tylko kawałek maski i przednie siedzenie, drugi przewrócony na dach z rozbitym całkowicie bagażnikiem. Wszędzie pełno jest kawałków szkła, oleju i krwi. Koło drugiego samochodu leży w szlafroku na ulicy kobieta w wieku lat czterdziestu pięciu. Włosy ma nieuczesane, całą twarz pokrywają tłuste plamy oleju i czarnego smaru. Jest dwudziesty trzeci grudnia, godzina 23.29.
-Nie martw się, zaraz Cię stąd wyciągniemy! Karetka już tu jedzie...Nie po to biegłam nie ubrana przez całe miasto, żebym teraz miała Cię tu zostawić!!! – z przewróconego na dach samochodu da się słyszeć tylko cichy jęk:
-Opowiedz to... jeszcze raz...
-Co mam opowiedzieć?
-O tej... dziewczynie. O tej, co miała przyjaciela...
-Dobrze, opowiem. Trzymasz się?
-Tak, mamo.
-Nie pozwolę Ci tu zostać. Musisz wrócić do domu, założyć rodzinę, mieć dzieci!!!
-Wiem.



-Dawno, dawno temu, kiedy Ciebie jeszcze nie było na świecie w ogromnym bloku w środku miasta mieszkała pewna dziewczyna imieniem Ewa. Mniej więcej w twoim wieku. Wszyscy uważali ją za zdolną i piękną. Była bogata, lubiana i zawsze gotowa do pomocy innym. Chodziła do najlepszej szkoły, miała wielu znajomych, lubiła wieczorami chodzić do kina. Miała też równie przystojnego przyjaciela. Wszędzie, gdzie się pojawili słychać było słowa uznania, powitania i okrzyki aprobaty. Pasowali do siebie tak idealnie, że wszyscy mówili, że są dla siebie stworzeni.
Pewnego dnia dziewczyna musiała pójść na dół, do piwnicy, poszukać starych książek, ubranek i zabawek dla biednych dzieci. Wzięła więc od mamy klucz i zeszłą po schodach. Otworzyła stare, skrzypiące drzwi. Na początku jej oczy nie mogły przywyknąć do panującego tam mroku. Zapaliła latarkę, chusteczką zdjęła wiszącą w drzwiach pajęczynę i ostrożnie weszła do środka. Na podłodze stały kartonowe pudła wypełnione po brzegi zeszytami i książkami należącymi jeszcze kiedyś do babci. Odgarnęła opadające na czoło włosy i przeszła szybko do stojących pod przeciwległą ścianą regałów. Przejrzała kilkadziesiąt książek, z których kilka włożyła do pustego pudła. Zaczęła właśnie wybierać zabawki, kiedy usłyszała za sobą jakiś szmer. Obróciła się i zamarła. Za nią stał mniej więcej dwumetrowy człowiek w podartym ubraniu. Opierał się o ścianę i patrzył na nią z zaciekawieniem. W mroku dostrzegła tylko czerwony świetlik, prawdopodobnie zapalonego papierosa trzymanego przez mężczyznę w ręku. Zastanawiała się, czy powinna już zacząć krzyczeć, ale stwierdziła, że i tak nikt jej nie usłyszy. Szkoda więc nadwyrężać gardło, które może się jeszcze kiedyś przydać. Obrzuciła postać długim spojrzeniem spod idealnych rzęs i zapytała:
„Skąd się tu wziąłeś?” Mężczyzna spojrzał na nią i cicho, ale wyraźnie odpowiedział:
„Mieszkam tu” Mina dziewczyny zdradzała wielkie rozbawienie. Roześmiała się naturalnie odsłaniając bielutkie zęby.
„Mieszkasz tu?” – odpowiedziała – „Nie wydaje mi się. Przez ostatnie dwadzieścia lat ta piwnica była zamknięta i nikt tu nie przychodził. Jakim cudem możesz tu mieszkać tyle czasu? Co jadłeś przez te wszystkie lata? Z kim się spotykałeś? Co tu robiłeś? Jak Ty w ogóle masz na imię?”
„Rupert. Przez te dwadzieścia lat siedziałem tu, z nikim się nie spotykałem. Jadłem rzadko, głównie jakieś drobne robactwo.” Ewa pokręciła głową
„Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo” - powiedziała – „To jest wręcz niemożliwe. Nie wmówisz mi, że siedziałeś tu przez dwadzieścia lat.”
Twarz mężczyzny nagle się zmieniła. Smutny uśmiech zagościł na jego twarzy. Dziewczyna zauważyła, że twarz miał świeżą, młodą ale brudną. W ciemności zobaczyła, że żar papierosa nagle rozbłysnął. Usłyszała syk wydmuchiwanego powietrza a potem wgniatanie papierosa obcasem buta w podłogę.
„Możesz mi nie wierzyć, ale tak było naprawdę. Zresztą...” – zastanawiał się – „Mam dowód!!!” – wyciągnął ku niej rękę ozdobioną złotym zegarkiem. Spojrzała i zamarła. Na cyferblacie złotego zegarka datownik wskazywał dwudziesty trzeci dzień grudnia tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego czwartego roku.
„To niemożliwe!” – wyszeptała
„A jednak”
„Chodź” – powiedziała – „Zabiorę Cię na górę. Pokażę rodzinie, chłopakowi. będziesz chodził ze mną do szkoły, uczył się, będziemy razem jeździli na ryby...” – uśmiechnęła się – „Ile masz lat, Rupercie?”
„Dwadzieścia jeden” – odpowiedział Rupert, obrócił się na pięcie i poszedł w kierunku schodów. Dziewczyna przez chwilę stała bez ruchu po czym pobiegła za nim. „Poczekaj!” – zawołała.
Dogoniła go u szczytu schodów kiedy mijał drzwi jej mieszkania.
„Rupercie, to tutaj!”

Weszli razem do mieszkania. Rupert rozglądał się zaciekawiony. Nagle do przedpokoju wpadł Nicholas, przyjaciel dziewczyny.
„Cześć, kochanie” – pocałował ją w czoło – „A to kto?” – zapytał po czym zwrócił się do Ruperta – „Fuj, człowieku, jak Ty śmierdzisz! Kotku, mogłabyś mu pokazać łazienkę?” Ewa dała Rupertowi ręczniki, mydło, szlafrok i stare ubranie swojego ojca po czym zaprowadziła go do łazienki, odkręciła kran i powiedziała: „Jak wody będzie dużo po prostu zakręć, dobrze?” Chłopak skinął głową.
Wyszła do przedpokoju. Nicholas czekał zniecierpliwiony.
„Kto to jest?” – zapytał – „Skąd on się tu wziął? Kto pozwolił Ci przyprowadzić go do domu?”
Dziewczyna potrząsnęła głową. „Nie wiem. Spotkałam go w piwnicy. Twierdzi, że przesiedział tam dwadzieścia lat!!!”
„To fascynujące” – powiedział chłopak – „A ja umiem latać”.

Następnego dnia dziewczyna zabrała Ruperta do szkoły. Oprócz tego, że był dużo wyższy od swoich rówieśników niczym się od nich nie różnił. Świetnie grał w piłkę i lubił hamburgery.
Na długiej przerwie Ewa, Nicholas i Rupert spotkali się w stołówce. Siedzieli przy stole kiedy podeszła do nich Laura, przewodnicząca samorządu szkolnego. Już miała usiąść kiedy jeden z chłopców z sąsiedniego stolika podstawił jej nogę. Laura potknęła się a taca z jedzeniem zawirowała w powietrzu. Rupert natychmiast się zerwał, błyskawicznie chwycił tacę, w mgnieniu oka postawił ją na stoliku by szybko chwycić upadającą Laurę.
„Dziękuję” – powiedziała zdziwiona całym zajściem Laura. Usiadła naprzeciw Ruperta i cały obiad upłynął w milczeniu.

Po południu Rupert i Ewa wracali do domu. Zapytała:
„Jak to zrobiłeś? Jak udało Ci się tak szybko pomóc Laurze i jeszcze podnieść tę tacę?”
Odpowiedział: „Czasami po prostu widzę takie rzeczy”
Dziewczyna spojrzała na niego z powątpiewaniem i zapytała: „A mógłbyś mi na przykład powiedzieć, co dzisiaj będzie na obiad?”
Rupert spojrzał na nią, mruknął tylko : „Nie lubię pomidorowej...” i przyspieszył kroku.

Kiedy wrócili do domu, w progu czekała już mama dziewczyny.
„Przygotowałam dla Was dzisiaj pyszną zupkę!”
„Pomidorową?” – zapytała dziewczyna
Mina matki wyrażała bezgraniczne zdumienie. „Skąd wiedziałaś?” – wydusiła tylko i poszła do kuchni.

Kilka kolejnych dni upłynęło spokojnie i beztrosko. Rupert i Ewa chodzili do szkoły, wieczorami spotykali się z innymi znajomymi albo po prostu przychodził Nicholas i siedzieli w domu oglądając swoje ulubione filmy. Pewnego piątkowego wieczora Rupert oznajmił dziewczynie, że powinna przestać spotykać się z Nicholasem.
„Ale dlaczego?” – zapytała go wtedy bardzo zdziwiona.
„Dlatego, że długo i tak już razem nie pobędziecie.” – odpowiedział jej Rupert zabierając się do wylizywania słoika po czekoladzie.
Ewa długo nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i wierciła. Cały czas myślała o tym, co powiedział jej Rupert. Zaczęła się zastanawiać, czy takie rzeczy też potrafi przewidzieć. Czy z Nicholasem będzie tak jak z zupą – czy faktycznie stanie się to, co powiedział jej Rupert.

Następnego dnia Ewę obudził telefon. Szybko przetarła oczy i zerwała się z łóżka.
„Słucham?” – powiedziała. Usłyszała czyjś oddech a potem słowa:
„Dzień dobry, mówi dyrektor Liceum imienia Einsteina. Czy mógłbym rozmawiać z Ewą?”
„Przy telefonie” – przełknęła ślinę – „Dzwoni Pan w sprawie zebrania samorządu?” – zapytała
„Nie, Ewo” – odpowiedział – „Mieliśmy tutaj wypadek. Przed szkołą zderzyły się motor i samochód... Chciałbym, żebyś do nas teraz przyjechała.”
„Ale co to ma wspólnego ze mną?” – zapytała nadal nie rozumiejąc tego, co próbował przekazać jej dyrektor
„Motor należy do Nicholasa.”
„Już jadę” – krzyknęła Ewa i rzuciła słuchawkę.

Gdy dotarła do miejsca wypadku wkoło pełno było policji, karetek i straży pożarnej. Wszystko otoczone było policyjną taśmą. Z daleka zobaczyła dyrektora w czarnym płaszczu. Chciała do niego pobiec, ale jeden z policjantów przytrzymał ją za ramię
„Nie może Pani tam wejść. To miejsce wypadku”
„Niech Pan mnie puści! Tam jest mój chłopak!” – wyrwała się, przeszłą pod taśmą i podeszła do dyrektora. Rozmawiał akurat przez telefon. Gdy skończył, odwrócił się do Ewy.
„Mam dla Ciebie złą wiadomość. Co prawda ludziom w samochodzie nic się nie stało ale motor... Powiem wprost. Nicholas nie żyje a Laura...”
„Laura?” – zapytała zdziwiona dziewczyna – „Nie wiedziałam, że też tam była...”
„Tak, była. Jest w szpitalu. Niedobrze z nią. Lekarze próbują jej pomóc.”
Ewa spojrzała na dyrektora i wybuchnęła niepohamowanym płaczem.
„Odwiozę Cię do domu, dobrze?” – zapytał dyrektor. Ewa tylko kiwnęła głową.

Wpadła do domu. Rzuciła torbę na podłogę i wbiegła do kuchni. Przy stole siedział Rupert łyżką wybierając dżem ze słoika. Rzuciła się na niego z pięściami.
„Dlaczego to zrobiłeś? Skąd wiedziałeś? Jak to się stało?” – krzyczała i szarpała Ruperta za włosy
„Uspokój się, Ewo. Niczego nie zrobiłem. Po prostu wiedziałem. Uprzedziłem Cię, żebyś miała jeszcze trochę czasu dla siebie. Myślałem, że będziesz umiała go wykorzystać. Ale widzę, że się pomyliłem.” – spojrzał na Ewę, wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał jej – „Widocznie tak musiało być...”
Ewa spojrzała na niego i uśmiechnęła się smutno.
„Przepraszam, Rupercie. Często zapominam, skąd się tu wziąłeś i jak niezwykłą jesteś osobą. Po prostu wiadomość o śmierci Nicholasa bardzo mnie przybiła...”
„Rozumiem to” – odpowiedział na to Rupert – „Ale często zdarzają się takie rzeczy. Po prostu trzeba to przetrwać i żyć dalej. Jest jeszcze jedna sprawa, o której powinnaś wiedzieć...”
„Tak?”
„Pewnie myślisz, że zabiłem Nicholasa. Wobec tego chwilę na takie wyznanie wybrałem chyba nieodpowiednią, ale już dawno chciałem Ci to powiedzieć...” – zawiesił głos – „Myślę, że Cię kocham.”
„Myślisz czy wiesz?” – zapytała Ewa
„Wiem.”

Następnego ranka Ewa pojechała do szpitala. Laura leżała na łóżku podłączona do wielu maszyn z rurkami wystającymi dosłownie zewsząd. Całą jej twarz pokrywały fioletowe sińce. Oczy miała otwarte. Gdy zobaczyła Ewę, uśmiechnęła się. Ewa podeszła do łóżka i chwyciła Laurę za rękę.
„Jak się czujesz?” – zapytała.
Laura, z właściwym sobie poczuciem humoru, odpowiedziała: „Jakby po mnie samochód przejechał.”
Ewa roześmiała się.
„Przyniosłam trochę owoców i soków. Masz na coś ochotę?”
Laura lekko pokręciła głową ; „Nie mogę teraz nic jeść...Ewo?”
„Tak, kochanie?”
„Muszę Ci jeszcze coś powiedzieć... Ten chłopak, ten, który wtedy pomógł mi w stołówce... On jest jakiś dziwny... Widziałam go na ułamek sekundy przed tym wypadkiem... Stał za jedną z kolumn. Myślę, że Ty jako pierwsza powinnaś się o tym dowiedzieć...”
„Masz rację, Lauro. Porozmawiam z nim o tym. No to trzymaj się, muszę już iść...Odwiedzę Cię jeszcze kiedyś, dobrze?”
„Tak.”

Ewa weszła do domu. Zdjęła buty i kurtkę i szybko weszła do pokoju. Na fotelu siedział Rupert i oglądał album z jej zdjęciami z Nicholasem.
„Zostaw to!” – krzyknęła – „Byłam w szpitalu! Laura powiedziała mi, że byłeś wczoraj pod szkołą! Nienawidzę Cię! Zabiłeś Nicholasa! Jeszcze Ci mało? Wynoś się!”
Chłopak wstał i podszedł do Ewy
„Możesz mi dać klucz?” - zapytał cicho.
„Jaki znowu klucz? Jeszcze Ci mało?” – wrzasnęła
„Klucz do piwnicy.”
„Chyba nie powiesz mi, że będziesz tam siedział przez kolejne dwadzieścia lat?”
„Jeżeli będzie trzeba” – uśmiechnął się – „No, chodź, nie odprowadzisz mnie?”

Zeszli razem na dół. Rupert wszedł do piwnicy. Ewa zamknęła za nim kratę.
„Do widzenia, Ewo.” – powiedział wystawiając przez kratę obie ręce
„Do widzenia, Rupercie” – odpowiedziała ona, podeszła do kraty i podała mu swoje dłonie. Stali tak przez kilka minut patrząc sobie w oczy.
W końcu Rupert odwrócił się i powoli poszedł wgłąb piwnicy.
„Kocham Cię, Ewo” – powiedział tylko
„Ja Ciebie też, Rupercie” – szepnęła cichutko Ewa, ale on był już za daleko, żeby to usłyszeć.
Nagle odwrócił się krzyknął do dziewczyny:
„Wpadnij za dwadzieścia lat, dobrze?”
„Tak” – powiedziała Ewa i zaczęła płakać.




-Mamo...?
-Tak, kochanie?
-To koniec tej opowieści?
-Tak.
-Dlaczego nigdy nie powiedziałaś... jakie imiona nadałaś bohaterom tej opowieści?
-Nie wiem.
-A co się potem stało z Ewą?
-Okazało się, że jest w ciąży. Urodziła ślicznego chłopczyka imieniem Rupert.
-Mamo... jednego nadal nie rozumiem...Dlaczego nazwałaś ich imionami osób z naszej rodziny?
-Nie musiałam ich nazywać. Ta historia zdarzyła się naprawdę.
-Przecież Ty... masz na imię Ewa!
-Tak.
-To znaczy, że zanim poznałaś tatusia... Twoim przyjacielem był Rupert?
-Tak.
-I mój brat jest więc synem... tego Ruperta z piwnicy?
-Tak.
-Jaki dzisiaj mamy dzień?
-Dwudziesty trzeci grudnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku.
-Która godzina? – dziewczyna obróciła się powoli na bok
-Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt sześć.
-Mamo? Idź.
-Dokąd?
-Do Ruperta...
-Nie mogę, kochanie. Mieszkam teraz i żyję z tatusiem.
-Ale... przecież już nigdy więcej go nie zobaczysz... jeżeli nie pójdziesz tam teraz!
-Wiem.
Dziewczyna uścisnęła rękę matki i powoli zamknęła oczy.
-Mamusiu, kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham.
Kobieta podniosła się, wytarła brudną twarz rękawem szlafroka i przeszła koło policjanta pilnującego porządku na miejscu wypadku.
-Karetka nie będzie już potrzebna.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 13 minuty