Określenie daty przyjęcia Polski i innych krajów kandydackich do Unii Europejskiej było przez długi okres niemal dyżurnym tematem w różnego rodzaju rozważaniach , dyskusjach i dywagacjach prowadzonych w środkach przekazu.
Na pytanie kiedy ?, które stawiane było przez polskich polityków podczas rozmów z przedstawicielami Komisji Europejskiej, a także w kontaktach na najwyższym szczeblu państwowym, padała wymijająca odpowiedź, że o terminie zadecyduje stan przygotowań krajów kandydackich.
Jak wiadomo, Polska deklarowała gotowość naszego kraju do wstąpienia do UE od 1 stycznia 2003 roku. Za tą datą przemawiały zarówno sygnały z Brukseli, gdzie początkowo uznawano Polskę za lidera w przygotowaniach i negocjacjach, jak też i wypowiedzi prezydentów i szefów rządów z krajów unijnych, w których deklarowano, że nasz kraj będzie wśród pierwszych przyjęty.
Wielki nadzieje na przyspieszenie i zamknięcie kolejnych etapów negocjacyjnych. Jednak na kilka tygodni przed tym unijnym szczytem,
Kolejne sygnały nadchodzące z Brukseli mówiły o tym, że nasz kraj z pozycji lidera spadł na jedno z ostatnich miejsc wśród krajów kandydackich zamykając o 5-6 rozdziałów negocjacyjnych mniej niż np. Słowenia, Czechy i Węgry.
Również sytuacja w samej Unii nie napawała optymizmem, o czym świadczyły wątpliwości wyrażone przez niektóre kraje członkowskie odnośnie okresów przejściowych w zakresie przepływu siły roboczej, kapitału i zakupie ziemi,
a przysłowiowej oliwy do ognia dodały wyniki referendum w Irlandii. Irlandzkie „nie” dla ratyfikacji traktatu z Nicei, który mówił o rozszerzeniu Unii o nowych członków, uznano za sygnał, który opóźni proces przyjęcia, czyli odsunie ewentualne podanie daty.
Tak więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że unijne spotkanie szefów państw w Goteborgu w połowie czerwca br. nie przyniesie rozstrzygnięć w sprawie terminu przyjęcia nowych członków. Pierwszy dzień tego spotkania zdawał się potwierdzać te pesymistyczne przewidywania, chociaż premier Szwecji Goran Persson jeszcze w piątek 15 czerwca zapewniał dziennikarzy, że Piętnastka znajdzie rozwiązanie, które pozwoli spojrzeć w oczy premierom państw kandydackich, którzy przybyli do Goteborga.
I okazało się, że miał rację. Komunikat końców unijnego szczytu mówi o tym, że do końca 2002 roku powinny zakończyć się rokowania z najlepszymi kandydatami, a ten zapis otwiera Polsce i innym krajom kandydackim możliwość wejścia do UE w 2004 roku.
Ustalenie daty zakończenia negocjacji jest wielki sukcesem gospodarzy, którzy zręcznie wymanewrowali oporne w tej sprawie Niemcy i Francję. To również sukces tych krajów kandydackich, które szybko chcą iść do przodu, nawet za cenę daleko idących ustępstw. Przyznał to sam premier Persson mówiąc , że jest to nagroda dla kandydatów , którzy poczynili znaczący postęp w negocjacjach.
Co to oznacza dla Polski? Premier Jerzy Buzek pytany przez dziennikarzy o to, czy podanie daty nie jest naciskiem na nasz kraj by negocjować szybciej , odpowiedział iż nie ma takiej obawy i dodał, że niezależnie od faktu , że Unia dopuszcza możliwość pierwszego rozszerzenia w 2004 roku , to Polska chce być przygotowana do wejścia w struktury unijne w 2003 roku. Natomiast minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski stwierdził , że uściślenie kalendarza przyjęcia nowych członków do UE pozwoli teraz na zmobilizowanie wszystkich resortów i instytucji państwowych do intensywnych działań w celu jak najlepszego przygotowania naszego kraju i nadrobienia pewnych opóźnień w negocjacjach.
Na pytanie stawiane przez polskich dziennikarzy przywódcom państw unijnych, czy możliwe jest pierwsze rozszerzenie Unii bez Polski, premier Szwecji odpowiedział, że Polska ma sposobność na przyspieszenie negocjacji, ponieważ pozostało jeszcze sporo czasu, i dodał że wspaniale byłoby powitać Polskę w Unii w 2004 roku. Kanclerz Schroder również powiedział, że chciałby widzieć Polskę w pierwszej grupie przyjętych państw.
We wnioskach ze szczytu w Goteborgu zapisano, że celem Unii jest, aby kraje gotowe do przyjęcia mogły uczestniczyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku jako pełnoprawni członkowie. Trzeba przypomnieć, że zapis ze szczytu unijnego w Nicei w grudniu 2000 roku nie był tak jednoznaczny.
Pomyślne dla nas i innych kandydatów rezultaty unijnego szczytu w Goteborgu to przykład na to, że zły początek może stać się dobrym końcem.
Podanie końcowej daty negocjacji niewątpliwie wpłynie pozytywnie na ich przyspieszenie, bowiem jest oczywiste, ze gdy się ma wykonać jakąś pracę w określonym terminie, to robi się wszystko, aby tego terminu dotrzymać.
Dla Polski określenie tego terminu jest bardzo ważne choćby ze względu na przedwyborczą kampanię. Można wyrazić nadzieję, że tak jak dotychczas w sprawie naszego wejścia do UE, wszystkie liczące się siły polityczne będą mówić jednym głosem.
Prawdą jest iż Polska zamknęła mniej rozdziałów niż inne kandydujące kraje, ale trzeba brać pod uwagę przygotowania w tych wszystkich obszarach, w których na razie nie zamknięto rozmów. Negocjacje z Polską są trudniejsze niż z innymi krajami ze względu na wielkość kraju, ale w ciągu najbliższych tygodni może nasz kraj dołączyć do czołówki. Przypomniano także, że żaden z krajów kandydackich nie spełnił jeszcze podstawowego kryterium członkostwa, to znaczy przyjęcia europejskiego prawa i dostosowania struktur administracyjnych.
Ważnym pytaniem jest, co w tym okresie dokonało się w polskim rolnictwie?
Przede wszystkim-dzięki konsekwentnym działaniom resortu rolnictwa udało się uporządkować rynek rolny, szczególnie rynek zboża, wieprzowiny i wołowiny. Została stworzona sytuacja, w której rolnicy mogą lokować na rynku swoje produkty i sprzedawać je po cenach opłacalnych.
Na rynku wołowiny były duże zagrożenia w związku z choroba BSE. Panika wywołana głównie przez media spowodowała istotny spadek spożycia. Obecnie skutecznie weryfikowany błędny pogląd o rzekomym zagrożeniu polskiego bydła chorobą BSE, co daje efekty na rynku polskim i na zewnętrznych. Zostało odbudowane spożycie wołowiny w Polsce, a jest również zainteresowanie naszą wołowiną na rynkach światowych.
Dwa lata temu był potężny zastój na rynku wieprzowiny, z powodu nieopłacalności produkcji. Obecnie ceny wieprzowiny dają dużą satysfakcję rolnikom. Został także radykalnie uporządkowany rynek zbóż, rolnicy dostają obecnie pewną formę rekompensaty niskiej opłacalności produkcji, w postaci dopłaty bezpośredniej do tony wyprodukowanego zboża.
Na rynku mleka mamy trochę inną sytuację, ze względu na złożoność narastających przez lata problemów, a także z powodu niekorzystnych tendencji w handlu światowym wyrobami mleczarskimi. Zapaść na rynku masła-rosnące zapasy i spadająca cena zbytu, wszystko to wynikało m.in. z niekontrolowanego importu masła. Obecnie powstały mechanizmy chroniące rodzimy rynek, a także interwencyjny wykup rządowy nadwyżek masła w pewien sposób uporządkował ten rynek. Wprowadzenie dopłaty do mleka w proszku, w istotny sposób i z korzyścią dla producentów, regulują rynek mleka.
W kategorii działań rynkowych w obrocie międzynarodowym zawarto bardzo korzystne porozumienia o liberalizacji handlu polegające na realizacji tzw. Opcji podwójnego zera w stosunkach handlowych z krajami Unii Europejskiej. Porozumienie to powoduje, że Unia udziela nam koncesji znacznie większych niż kiedykolwiek było to możliwe. Porozumienie to zawarto po raz pierwszy i jest to dobry początek przed zasadniczą fazą negocjacji rolnych z UE.
Nastąpił istotny postęp w negocjacjach rolnych. Jeszcze w 2000 roku Polska złożyła jako 29 ostatnie stanowisko negocjacyjne w obszarze rolnictwa, poprzedzone bardzo szerokimi konsultacjami społecznymi, m.in. ze związkami zawodowymi, opozycją parlamentarną i Kancelarią Prezydenta.
Jest to stanowisko na miarę naszych ambicji i aspiracji, uznając formułę pełnego partnerstwa. Jego przyjęcie przez Komisję Europejską spowoduje, że polscy rolnicy nie będą w Unii obywatelami drugiej kategorii.
Dwa najważniejsze elementy twardego stanowiska Polski w negocjacjach rolnych pozostają takie same: dopłaty bezpośrednie dla polskich rolników od początku członkostwa oraz wysokie kwoty produkcyjne w tych segmentach produkcji rolnej, które są kwotowane w UE. Te dwa elementy nie powinny podlegać dyskusji i nie należy w tym obszarze szukać kompromisu. Właśnie takie stanowisko powinno być przyjęte przez Komisję Europejską, ponieważ pozbawienie polskich rolników dopłat bezpośrednich to skazanie ich na znacznie gorsze warunki konkurencyjności w stosunku do farmerów z UE.
A to już byłoby głęboko sprzeczne z pryncypiami polityki społecznej, która leży u podstaw funkcjonowania Unii Europejskiej jako wspólnoty państw o równych prawach.
Kwoty produkcyjne dotyczą między innymi produkcji mleka i ta kwestia budzi największe emocje, ponieważ zabiegamy o wysoką tzw. kwotę mleczną, na miarę naszych możliwości i potencjału produkcyjnego, a nie wynikającą z obecnej wielkości sprzedaży rynkowej. Ponad 11 milionów ton na początku członkostwa, a w 2008 roku ponad 13 milionów ton mleka sprzedawanego na rynek, to jest bardzo dużo wobec obecnej wielkości skupu nieco ponad 7 milionów ton. Zgłoszona w Brukseli kwota mleczna i progresja tej kwoty jest w pełni adekwatna do potencjału polskiego rolnictwa, a ponadto jest wynikiem szerokich konsultacji w środowisku mleczarskim oraz efektem precyzyjnie spreparowanego kompromisu. Jej wysokość jest uzasadniona głównie możliwościami wzrostu wydajności polskich krów mlecznych, która jest o ponad połowę niższa od wydajności krów w krajach UE. Jeżeli założymy wzrost wydajności chociażby do średniej w UE, to argument zbyt wysokiej zgłoszonej kwoty upada.
Komisja Europejska nie podjęła formalnych negocjacji w obu zasadniczych kwestiach udziału naszego rolnictwa we Wspólnej Polityce Rolnej. Pojawiają się jedynie nieoficjalne wypowiedzi sygnowane przez różnych polityków i wysoką administrację Unii Europejskiej. Jest to w pewnym sensie formuła „negocjacji publicznych” urzędnicy unijni wypowiadają pewne poglądy i dokładnie analizują reakcje po naszej stronie. W niedługim czasie Unia Europejska powinna w sposób formalny odpowiedzieć na podstawowe pytania w zakresie dostępu Polski do udziału w instrumentarium polityki rolnej UE.
Produkcja mleczna jest dominującą działalnością UE i stanowi prawie 18% wartości globalnej produkcji rolniczej Wspólnoty. Mimo osłabienia części swojego rynku, Unia pozostaje pierwszym światowym eksporterem produktów mlecznych. Reforma PAC(Wspólna Polityka Rolna) wynikająca z Agendy 2000 nie zmieniła zbytnio organizacji wspólnotowej rynku mleka (utworzona w 1968 r. i gruntownie odnowiona w 1984 r. poprzez stworzenie kontyngentów mlecznych oraz ograniczenie interwencjonizmu państwowego w 1987 r.)
Ze względu na strategiczne znaczenie sektora mleczarskiego w polskim mleczarstwie, istnieje potrzeba finansowego wsparcia producentów mleka dla zachowania opłacalności produkcji oraz poprawy standardów higienicznych.
Celem nadrzędnym polskiego rolnictwa jest wzrost konkurencyjności w skali Europy i świata. Może się to dokonać jedynie poprzez koncentrację i specjalizację produkcji, co w efekcie powoduje racjonalizację kosztów. Zasady regulacji rynku mleka w Unii Europejskiej.
Rynek mleka w UE należy do najsilniej protegowanych. Służą temu :wysoki poziom wsparcia cenowego, wysokie bariery chroniące rynek wewnętrzny przed importem z krajów trzecich oraz system subwencji do eksportu i spożycia krajowego. Ze względu na rosnące nadwyżki produkcyjne i koszty podtrzymywania cen w roku 1984/85 wprowadzono system kwotowania administracyjnie ograniczający produkcję mleka. System ten wdrożony w latach osiemdziesiątych obowiązuje do dzisiaj i chociaż ulega modyfikacjom , dotychczas w najmniejszym stopniu poddany został reformom. Mimo wielu wad, rosnącej krytyki ze strony ekonomistów niektórych krajów UE, a także
Coraz większych trudności z wywiązaniem się UE ze zobowiązań przyjętych w GATT, system ten utrzymywany jest nadal.
Poziom cen rynkowych na mleko i produkty mleczarski w UE nie jest kształtowany wyłącznie poprzez siły rynkowe, a więc podaż i popyt, ale poprzez wprowadzony centralnie mechanizm cenowy składający się z :ceny kierunkowej na mleko, cen progu oraz cen interwencyjnych na masło i odtłuszczone mleko w proszku(OMP). Podstawą odniesienia dla poziomu cen progu i cen interwencyjnych jest cena kierunkowa. Jest to cena, do której zmierzać powinny ceny otrzymywane poprzez producentów za mleko dostarczane do mleczarń. Ich poziom ustalany jest w drodze politycznych przetargów i dotychczas ustalany był na poziomie pokrywającym koszty produkcji większości producentów.
Wysoki poziom cen wewnętrznych wymuszany jest przez zakupy interwencyjne masła i mleka w proszku, po cenach interwencyjnych, które są znacznie wyższe od cen rynku światowego. Dla zabezpieczenia się przed importem znacznie tańszych produktów stosuje się ceny progu-ustalone powyżej cen interwencyjnych. Służą temu doliczane do cen produktów importowanych cła oraz dodatkowy podatek importowy.
Cena kierunkowa i ceny interwencyjnych zakupów są jednakowe dla UE-15 i pozostają stabilne przez długi okres, mimo inflacji i wzrostu kosztów produkcji. Np. ceny ustalone w 1996/97 r. będą obowiązywały do 2005/06r.
Zakupy interwencyjne
Zakupy masła prowadzone są wyłącznie w systemie przetargowym. Uruchamia się je w każdym momencie roku mlecznego, jeśli ceny rynkowe masła spadają poniżej 92% ceny interwencyjnej, a zawiesza gdy ceny zbytu masła wzrosną powyżej 92% ceny interwencyjnej.
Zakupy mleka w proszku prowadzone są od 1.03 do 31.08 pod warunkiem spełnienia kryteriów jakościowych i posiadania licencji uprawniających do produkcji OMP na cele interwencji. Zakupów interwencyjnych w systemie zakupów po z góry ustalonych cenach dokonuje się do wysokości 109 tys.ton. Po przekroczeniu tej wysokości zapasów zakupów dokonuje się za zgodą Komisji w systemie przetargowym.
Zakupy interwencyjne tracą stopniowo swe znaczenie na rzecz innych instrumentów, mniej zakłócających mechanizm rynkowy.
Subwencje do prywatnego przechowywania zapasów wprowadzono w połowie lat dziewięćdziesiątych i są uruchamiane jako uzupełnienie zakupów interwencyjnych. Objęte nimi są masło i OMP a także w ograniczonym zakresie sery długo dojrzewającej. Okres przechowywania OMP w ramach tego programu może trwać nie mniej niż 60 i nie więcej niż 150 dni, a masła nie mniej niż 90 dni i nie więcej niż 210 dni. Wielkość zapasów interwencyjnych w UE spadła z około 1,5 mln t masła o 0,7 mln ton chudego mleka w proszku w połowie lat osiemdziesiątych do około 40 tys. ton masła i 3,5 tys ton mleka w proszku w 1998 r. W coraz większym stopniu są one zastępowane przez zapasy prywatne, na przykład poziom zapasów masła w 1999 r. wyniósł 184 tys. ton. Koszty przechowywania zapasów masła i OMP w Unii Europejskiej w latach 1994-1998 wynosiły wg danych Komisji Europejskiej od 50 do 200 mln euro rocznie. Sterowanie handlem zagranicznym jest jednym z najbardziej skutecznych narzędzi regulujących rynek mleka w UE. Tworzy go system licencji importowych i eksportowych, który wraz z rozwiniętym systemem subwencji eksportowych, przy wysokich barierach celnych, tworzy skuteczny system stabilizujących rynek wewnętrzny. Ideą refundacji eksportowych jest wyrównywanie różnic między wyższymi cenami wewnętrznymi, a niższymi cenami światowymi, aby produkty unijne mogły konkurować na rynkach światowych. Na refundacje eksportowe przeznacza się około połowy wydatków funduszu FEOGA przeznaczanych na wsparcie sektora mleczarskiego. Wydatki na subwencje eksportowe do produktów mleczarskich w UE stopniowo maleją.
W 1994 r. było to ponad 1,9 mld euro, a w 1998 r. przekraczało 1,4 mld euro, a w 2000 r. poniżej 1,2 mld euro. Unia Europejska zgodnie ze zobowiązaniami WTO zobowiązana jest bowiem ograniczyć wartość subwencji do eksportu produktów mleczarskich o 21%. Ograniczeniu refundacji w 2000 r. sprzyjała poprawa koniunktury na rynkach światowych i 60% wzrost cen OMP, którego ceny przekroczyły 2200 euro/t.
Dla optymalnego wykorzystania potencjalnych możliwości, jakie stwarza unijny system regulacji rynku mleka do stymulowania jego rozwoju, konieczne jest opracowanie takich zasad administrowania kwotami produkcyjnymi mleka, które będą sprzyjały restrukturyzacji branży mleczarskiej, poprawie jej efektywności i konkurencyjności. Niezbędne jest także posiadanie sprawnego aparatu administrującego kwotami mlecznymi. System ten zapewniając skuteczne monitorowanie przepływu kwot produkcyjnych i ich wykorzystania w każdym gospodarstwie mleczarni, a także w skali całego kraju, powinien doprowadzić do minimalizacji liczby gospodarstw, w których przekroczono kwoty, jak i liczby gospodarstw, w których kwoty nie zostały wykorzystane.
Tylko wówczas możliwe jest pełne wykorzystanie kwot, przy minimalizacji podatku specjalnego, a więc pełne wykorzystanie wsparcia produkcji mleka ze strony UE.
Droga polskiego mleczarstwa do Unii Europejskiej może będzie krótsza i mniej wyboista, kiedy podmioty przetwórstwa mleka zamiast walczyć i konkurować ze sobą, zaczną się łączyć, tworząc prężne i silne organizmy gospodarcze.
Proces ten już się zaczął i jeśli będzie dalej postępował, to z pewnością przyczyni się do wejścia naszego mleczarstwa do UE jako pełnoprawnego partnera krajów Piętnastki.