profil

Motyw przyjaźni

poleca 85% 145 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
William Szekspir Ernest Hemingway

Przyjaźń.

Zazwyczaj przychodzi z czasem. Ale nigdy nie pojawia się bez powodu... Nic i nikt nie potrafi jej powstrzymać. Przenika przez mury, kruszy serca... Odmienia ludzi i rzeczy....Dzięki niej wszystko staje się nowe... dzięki niej ludzie stają się ludźmi... Przyjaźń bo o niej mowa... jest dla człowieka tym, czym dla ptaka są skrzydła – wznosi go ponad proch ziemi... Wzbogaca, umacnia...nie pozwala upaść... Bo taka jest istota przyjaźni - syci się sama sobą, jest źródłem wsparcia i ochrony, nakazuje ufność, koronuje ją wierność, a jej fundamentem jest lojalność. Niedościgniony model przyjaźni.... gdy miłość przepełniona jest przyjaźnią, a przyjaźń pełna miłości. Bowiem miłość i przyjaźń – choć tak bardzo rozdzielne, tak blisko siebie trwają, przy czym większa jest przyjaźń. Już samo słowo jakże bogate – przyjaźń - tak blisko, że przy samej jaźni, przy najistotniejszej sensie istnienia. Nie dziwi więc fakt, iż nawet literatura nie szczędzi nam przykładów wyjątkowych przyjaźni...Zamykając tym samym swoich bohaterów w kręgu najważniejszych ideałów życia, a otwierając im serca i dusze na wyjątkowe poznanie siebie i drugiego człowieka... Zaskakujący paradoks ale myślę, że dzięki temu są to tak cenne przykłady obok, których nie sposób przejść obojętnie....
Spróbujmy zatem zastanowić się w jaki sposób motyw ten funkcjonuje w literaturze, jakie prawdy a jakie wskazówki zawiera, dając na tym samym szansę przybliżenia się, do tej wyjątkowej wartości wciąż tak niezbędnej człowiekowi do życia...

Podobno najlepszym sposobem cementowania przyjaźni jest wyznawane takich samych ideałów oraz zmierzanie wspólnie do ich urzeczywistnienia....Ale życie czasem zaskakuje...Krzyżuje ludzkie losy, zwłaszcza te które nigdy nie powinny się skrzyżować. A potem okazuje się nagle, że ludzie ci nie mogą już bez siebie żyć, jeden bez drugiego nie byłby tym kim jest i kim się stał dzięki przyjaźni tego drugiego...Bo bezdyskusyjną prawdą jest to, iż tylko prawdziwy przyjaciel dostrzeże i umocni w człowieku to co najlepsze i najszlachetniejsze... Dlatego warto zaryzykować tak jak to uczynił Ignacy Rzecki w stosunku do Stanisława Wokulskiego... Mimo ideowych różnic i poglądów...pomimo odmiennych racji, przyjaźń trwała przez lata...Myślę, iż w szarym życiu Rzeckiego przyjaźń była szansą... dla Wokulskiego światłem...

Kim zatem był Ignacy Rzecki? Dziwakiem? Marzycielem? Człowiekiem starej daty, który nie rozumiał nowych czasów? Ostatnim romantykiem, nieśmiałym i nieporadnym, który czuł, iż nie pasuje do teraźniejszości? Uważam, że taki w istocie był Rzecki ale był też człowiekiem, który wiele rozumiał i wiele potrafił wybaczyć, człowiekiem który zachował wierność ideałom. A kim był Wokulski? Jego postać od początku budziła kontrowersje... Z dwóch różnych połów sklejony – skrytykował koncepcje tej postaci Świętochowski. Do dziś stawimy sobie pytanie: romantyk czy pozytywista...Sam Prus nazwał go człowiekiem epoki przejściowej. I myślę, iż tak właśnie swojego przyjaciela postrzegał Rzecki. Były chwile, kiedy zupełnie nie popierał Wokulskiego, tak jak nie rozumiał jego ciągłego pośpiechu, trzeźwej spekulacji i chęci dorabiania się.... Ale były też i takie chwile kiedy mógł przejrzeć się w Wokulskim jak w lustrze. Obaj byli patriotami: Rzecki romantyk i idealista, walczył w powstaniu węgierskim, Wokulski był zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym. Rzecki choć czasem zupełnie nie rozumiał miłosnych zapędów Wokulskiego, wspierał go choć uważał, że panna Izabela nie jest kobietą dla tak wspaniałego i uczciwego człowieka. Sam zresztą próbował, naiwnie i nieudolnie, wyswatać Stacha z panną Heleną Stawską. I choć niepokoił się z powodu szalonych pomysłów Wokulskiego, sam nieraz uczestniczył w ich realizacji; (mimo iż jest dziwakiem i odludkiem, godzi się iść do teatru, bo prosi go o to Wokulski). Ignacy podziwiał też dobroczynność pana Stanisława który pomagał min. prostytutce Marii i Wysockiemu. Sam będąc z natury dobrym uczynnym człowiekiem, dobrym z natury, pełnym zrozumienia dla ludzkich słabości, w szlachetnych uczynkach Stacha dostrzega prawdziwą czystą miłość do drugiego człowieka, miłość na którą tak niewielu stać. Dlatego bez względu na zmieniające się koleje losu (Wokulski zostaje właścicielem sklepu, szybko się wzbogaca) przyjaźń ta trwała niezmiennie... Oto w jaki sposób wyraża się ich przyjaźń: Ignacy dbał o nie tylko o interesy sklepu Wokulskiego, dbał też o jego życie, jak o własne, dbał jak ojciec i jak przyjaciel. Nawet wtedy, gdy nie rozumiał celów jego działań, wierzył, że Wokulski ma powody, by postępować w ten a nie inny sposób. Swoje zaufanie do niego wyraża w słowach: tak ci ufam, że gdybyś nawet spalił miasto, jeszcze byłbym pewny, że zrobiłeś to w szlachetnym celu. Fragment ten mówi nam, jak głęboko wierzył Rzecki w słuszność decyzji Stanisława, i jakim bezgranicznym zaufaniem go obdarzył. Mogło by się wydawać, iż przyjaźń w dużej mierze była jednostronna. Zdarzało się, że dochodziło pomiędzy nimi do sporów, ale wyrastały one jedynie na tle światopoglądu. Myślę jednak, iż była by to bardzo krzywdząca opinia. Prawdą jest, iż przyjaźń zdolna do wszelkich poświęceń, ale prawdą jest też, iż tworzą ją i przede wszystkim drobne, czasami ledwo dostrzegalne gest, ale jakże znaczące. Wokulski choć chwilami tak odległy od starego Subiekta, a jednak tak blisko... Zawsze pełen szacunku, wdzięczności i przywiązania. Wokulski doskonale zdał sobie sprawę z roli jaką pełni w życiu Rzeckiego... Doskonale wiedział jaką role spełniał Rzecki i kim dla niego jest ten chwilami wzruszający starzec. Dlatego Wokulski nie pozostaje w niczym dłużny Ignacemu. Wiedział też jak jego przyjaciel jest bardzo przywiązany do sklepu. Chcąc sprawić mu przyjemność, przeniósł mieszkanie Rzeckiego do pomieszczenia znajdującego się tuż obok sklepu. Sprawił tym samym swojemu Ignacemu niezmierną radość. Staruszek widząc swój stary-nowy pokój, w którym mieszkał od lat dwudziestu pięciu tak blisko miejsca, które stało się jego drugim domem. Wodząc wzrokiem po pokoju i napotykając przedmioty, które towarzyszyły mu przez wiele lat czuł się głęboko wzruszony. Ten wyjątkowy prezent znaczył o wiele więcej niż potok słów. Ale myślę, że nie o to chodzi w przyjaźni...Nie opiera się ona przecież na braniu a potem na oddawaniu...To jej fałszywy i skrzywiony obraz... Jak już wspomniałem przyjaźń syci się sama sobą...nie potrzebuje dowodów...wynika z potrzeby serca z istoty miłości, której celem jest przede wszystkim trwanie pomimo dzielących różnic, stanowisk, opinii.
Wokulski oraz Rzecki żyli w dwóch różnych światach, mimo to doskonale się rozumieli... Dlaczego? Bo potrafili się wsłuchać w swoje serca...I jeszcze jedno, w tej przyjaźni, może stać się niezwykle cenną wskazówką dla wszystkich tych, którzy pragną stać się dla drugiego człowieka prawdziwym przyjacielem... Wokulski i Rzecki oparli swoją przyjaźń na głębokim szacunku, na niczym nie zmąconej estymie do własnych odrębności...
Zaznaczyłem wcześnie, że dla Rzeckiego przyjaźń była szansą... dla Wokulskiego światłem... wyjaśnię teraz dlaczego tak uważam... Otóż dla starego Rzeckiego przyjaźń z Wokulskim była szansą na życie w nieustannym poczuciu przydatności i pożyteczności...jego starzejące się serce było komuś potrzebne. Dla Wokulskiego przyjaźń Rzeckiego była światłem...rozpraszało mroki zwątpień i beznadziejności...ileż to razy przyjaźń broniła go nawet przed samym sobą... Przy Rzeckim Wokulski nigdy nie czuł się nikim...Był tytanem życia kto mógł wszystko...

Być przyjacielem czy mieć przyjaciela? Myślę, że czasem warto raz zadać sobie i takie pytanie. Jedno i drugie jest trudną sztuką... ale warto się tej sztuki nauczyć... Bo przyjaźń jak klucz, otwiera każde drzwi... Myślę, że najpiękniejsze w przyjaźni jest to, że otwiera nie tylko serca ale i oczy, dzięki czemu możemy zobaczyć o wiele więcej i sprawić, że każdego dnia możemy odkrywać cuda.... Przyjaźń jednak nie zwalnia od odpowiedzialność, przyjaźń jest jej wynikiem...A jeśli już się oswoi już czyjeś serce należy z uporem trwać przy swoim przyjacielu, choćby cały otaczający świat był na nie...

Przepięknym przykładem przyjaźni jest również relacja łącząca starego rybaka, Santiago i młodego chłopca Manolina z Stary człowiek i morze... Zwłaszcza, że ich przyjaźń nie opierała się na słowach i wylewnym okazywaniu sobie uczuć, wręcz przeciwnie: obowiązywała w niej pewna asceza, nawet oschłość, pod którą kryła się szczera przyjaźń hartowana w trudnościach i pracy na morzu. Zrodzona z ciężkiej pracy, oparta na twardych męskich regułach nie dziwiłaby nikogo gdyby dotyczyła dorosłych mężczyzn... W noweli Hemingwaya dotknęła ona starca i małego chłopca. Tych dwóch bohaterów dzieliło wszystko a łączyło tylko jedno przyjaźń...I aż przyjaźń... Początkowo oboje nieświadomi jej istnienia, choć dzielnie znosząc trudy rybackiego życia, pracą, czasem ponad siły, wypełniali każdy swój dzień. Ale potem zdarzyła się dramatyczna chwila, która przewrotnie stał się początkiem niezwykłej podróży, jaką bez wątpienia zawsze jest przyjaźń. Bo gdy rybak zaczął zabierać Manolina na ryby wbrew woli jego ojca, który zabronił mu pływania z Santiago, ponieważ, jak wierzyli okoliczni rybacy, prześladował go pech, wówczas zbyt silna ryba szamotała się tak bardzo, że groziło to zabiciem chłopca. Santiago rzucił wówczas chłopca na dziób, na zwoje lin a sam starał się ogłuszyć rybę. Gdyby nie szybka, choć brutalna, reakcja, doszłoby zapewne do wypadku. Na tym przykładzie widać jak bardzo Santiago czuł się odpowiedzialny za chłopca, jak bardzo cenił życie chłopca nawet za cenę swojego. Starzec wiedział tylko jedno, musi ochronić to kruche życie bo tylko ono daje mu siłę, na to aby rozpocząć kolejny samotny dzień, ale czy na pewno samotny? Przecież chłopiec, wbrew ojcowskim zakazom pozostał lojalny wobec starca i robił wszystko, co mógł, by pomóc przyjacielowi na lądzie. Chłopiec mówił wprost, że chciałby nadal towarzyszyć staruszkowi, ale ten zawsze liczył się z opinią rodziców Manolina. Gdybyś ty był mój, wziął bym cię z sobą i zaryzykował – rzekł. – Aleś ojca i matki i pływasz w szczęśliwej łodzi Argument, z którym nie można dyskutować, był ponad oczekiwaniami Manolina i Santiago. Ale chłopiec nie opuścił rybaka nawet w chwilach gdy ten borykał się z trudami dnia codziennego, w bezinteresowny sposób pomagał w mu w codziennych czynnościach, a kiedy ten nie złowił ryby od osiemdziesięciu czterech dni, zapewniał mu pożywienie oraz dbał, by ten nie czuł się osamotniony, czy gorszy od innych. Zapewniał go: Jest wielu dobrych rybaków i kilku wspaniałych. Ale nie ma takiego jak ty. Wsparcie psychiczne, jakiego udzielał starcowi sprawiło, iż ten nigdy nie przestawał wierzyć w swoje umiejętności. Ta wielka przyjaźń była również wspaniałą motywacją dla Santiago osamotnionego na morzu. Często myślał o chłopcu i powtarzał: Chciałbym tu mieć chłopca. Po powrocie bohatera do wioski z opisanego w opowieści połowu, Manolin zaopiekował się natychmiast starcem. Poprzez swoje wzruszenie dał czytelnikowi do zrozumienia, iż jako jedyny rozumiał Santiago oraz, że był niezwykle dojrzały, pomimo młodego wieku.
Wzajemne relacje między Manolinem a Santiago ukazują ważną prawdę psychologiczną, że ludzie potrzebują oparcia w drugim człowieku, powinni mieć kogoś, komu będą mogli zaufać, nawet zawierzyć swój los i bezpieczeństwo, powiedzieć o osobistych przeżyciach, skorzystać z ich pomocy. Muszą jednak być jednak otwarci na drugiego człowieka... A zwłaszcza na ich słabości. Zwłaszcza, że potrzeba przyjaźni dotyczy wszystkich bez względu na wiek, charakter, uprawiany zawód. Dzięki opisanej historii Hemingway zwrócił uwagę, iż każdy człowiek, niezależnie od wieku, potrzebuje drugiej osoby. Nawet najwięksi samotnicy muszą mieć kogoś, na kim będą mogli polegać. A najtrudniejsza z ról jaka przypada zawsze człowiekowi to być dla kogoś przyjacielem szczerym i oddanym....Chwilami może wydawać się to niemożliwe zwłaszcza jeśli więcej dzieli niż łączy ale jak widać na przykładzie Manolina a Santiago dla przyjaźni nie ma rzeczy niemożliwych... Człowiek możne pokonać wszystko swoje lęki, słabości, może też i zostać pokonany przez własne lęki i słabość...ale siła przyjaźni pozwoli człowiekowi przeżyć największe klęski oraz dodatkowo wzbogaci smak zwycięstwa.

Literatura przedstawia wzniosłe ideały przyjaźni, jednak człowiek nie zawsze do nich dąży, ponieważ nie leży to w jego ludzkiej naturze. Ludzie z są natury egoistami, co gorsza lubią być nimi być, bo tak lepiej bo tak najprościej... przyjaźń dlatego jest tak trudną sztuką bo wymaga czasem znacznie więcej niż wymaga miłość... ale jest też najpiękniejszym świadectwem człowieczeństwa...
Inny świat?

Człowiek podąża ślepo za przyjaźnią... i nie dlaczego że ufa, że wierzy...po prostu odwiecznym pragnieniem człowieka jest żyć w poczuciu, że istnieją serca stworzone tylko dla niego, przepełnione tym co najistotniejsze: lojalnością, prawdomównością, szczerością. Trzeba jednak uważać, gdyż istnieją ludzie którzy potrafią pod istotę przyjaźni podpiąć fałsz i obłudę.
Dramat Otello, to przede wszystkim przejmujące studium ludzkiej bezsilności wobec mrocznej strony duszy człowieka, to równocześnie opowieść o tym, jak zatrważająco łatwo - właściwie na skutek fałszywych intencji jednego człowieka - zmienić punkt widzenia świata i jego wartości; jak silnie to, co nazywać chcemy nazwać przyjaźnią, sprzężone jest ze sferą nieczystych intencji. Bo nawet jeśli jedna strona bezgranicznie zaufa, druga co prawda może odpowiedź tym samym albo wręcz przeciwnie...
Nie ulega bowiem wątpliwości, że osią całej tragedii były zbrodnicze machinacje Jagona. Kierowany osobistą zemstą Jago potężny był i silny... uzbrojony w dziwną przewrotność, pod maską fałszywiej przyjaźni, nie tylko czynił źle dla określonego celu, ale główne dla samej radości złego, dla samej rozkoszy nienawiści. Ale Jago działa tylko ograniczonymi środkami intrygi. Dlaczego zatem Otello tak łatwo wpada w jego sieć? Myślę, że głównie dlatego, że jeśli nie przyjacielowi... to komu można jeszcze bezgranicznie zaufać?
W pierwszych scenach utworu Otello dał się nam poznać jako wspaniały rycerz, pełen romantycznego czaru a zarazem spokoju i opanowania, którego otaczał powszechny szacunek. O jego przyrodzonej zazdrości nikt nie mówił, zaprzeczają jej nawet słowa Desdemony i nawet samego Jagona... Tylko, że Jago doskonale znał Otella, znał zarówno jego mocne jaki słabe strony. Co gorsze nie wahał się ani przez chwilę wykorzystać swoją wiedzę.... Kiedy więc tylko Otello przyjmuje misję i zaraz po ślubie wyrusza na wyprawę na Cypr, jednocześnie z jaką ufnością powierzając opiekę nad Desdemoną Jagonowi.. Ten natychmiast rozpoczyna swoją podstępną grę, której regułom Otello poddaje się natychmiast – zanim intrygant zdąży mu przedstawić jakikolwiek dowód niewierności, rycerski, rozważny opanowany wódz przeistacza się w opętańca, który miota się jak wściekłe z bólu, zranione zwierzę...iż przyczyną furii jest zazdrość nie mamy wątpliwości... Skąd zatem taka w nim drastyczna przemiana? Czy człowiek może aż tak ślepo zaufać drugiemu? Tak, jeśli nosi w sobie dziecinną nieznajomość świata. Otello ma zbyt ufną naturę, prostolinijną i prostoduszną – prostodusznie też jest porywczy. Żołnierz od dziecka, zna on walki otwarte, zasadzki, ale wojenne, dla otwartego wroga... nie może zatem zdobyć na pojęcie tak wyrafinowanego podstępu Jagona – prawdziwego artysty zbrodni, podstępu i manipulacji. Przecież to on wskazuje czarnoskóremu wodzowi punkt prawidłowego oglądu świata, i zajmie go tym tak zdecydowanie, iż ten całkowicie zapomniana o błogosławionej szarości istniejącej pomiędzy niedosiężnymi bielą i czernią. Jeszcze po zabiciu Desdemony Otello utrzymywał, iż to waśnie Jagon jako pierwszy otwarł mu oczy... A Jago niszczy, Jago się mści i wykorzystuje do tego najpotężniejszą broń...doskonale zdając sobie, że życie oparte na domysłach staje się piekłem, dlaczego zatruwa serce Otella słowami, co prawda lepkimi od kłamstw, ale za to z jakże przyjacielską troską to czyni.
Wymowa dramatu Otello nie jest optymistyczna, otóż tak jak wysoko człowiek potrafi unieść się dzięki przyjaźni, tak też nisko może upaść...Tak wspaniały człowiek jak Otello, jakże nisko upada. Jak łatwo człowiek ulega drugiemu człowiekowi, jak łatwo zasiać w jego sercu ziarenko zła, które bardzo szybko rozrasta się do rozmiarów prawdziwej niezawinionej tragedii... Otella zgubiła wiara w bezwarunkową przyjaźń...ale czy możemy się temu dziwić? Myślę, że nie, człowiek wobec potęgi przyjaźni staje jak dziecko, czasem bezradny, czasem zagubiony ale zawsze ufny....Ale prawdziwy przyjaciel nigdy nie będzie próbował stać się dla drugiego całym światem, nie będzie starać zmieniać na siłę jego postrzegania rzeczywistości i otaczającego świata...Jeśli będzie próbował to machinalnie przestaje nim być...

... O przyjaźni można w nieskończoność...motyw ten jest niezwykle pasjonujący... myślę jednak, że ile serc tyle niezwykłych historii i pięknych przykładów wyjątkowych przyjaźni zresztą niemal każdy może dopisać do niego swój rozdział... Przedstawione przeze mnie przykłady uzmysławiają nam istotę przyjaźni. Człowiek zawsze będzie potrzebował kogoś, komu będzie mógł bezgranicznie zaufać i kogoś, kto jemu będzie ufał. Będzie potrzebował ludzi, wobec których może być zupełnie szczerzy i w czyjej obecności może być sobą. Rolę kogoś takiego pełnią waśnie przyjaciele. Jednak zarówno przyjaźń, jak i miłość są uczuciami, które wymagają ciągłego starania się o nie, ciągłej pracy, pielęgnacji. To nie jest coś, co raz się zaczęło i już się nie zmienia. Przyjaźń nie są czymś z natury trwałym. To uczucia, które z czasem tracą na intensywności. Dlatego o ich trwałość człowiek musi sam zadbać - pielęgnując je jako coś cennego w życiu. Bo przyjaźń jest kluczem do szczęścia, jest kluczem miłości w całym szerokim znaczeniu tego słowa. wydaje się jednak, że jak wszystko i ona powinna być pod kontrolą.
Literackie przykłady to jednocześnie sposób do zrozumienia, iż przyjaźń jest wartością i to nią powinno być nasycone nasze istnienie nawet ta, która się skończyła - jest cennym doświadczeniem.
Przyjaciel to ktoś, kto cię zna i kocha za to, czym byłeś, i kim jesteś, i który podziela twoje nadzieje i marzenia, co do tego, kim będziesz.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut