profil

"Złota rybka" - Koniczynka

poleca 85% 734 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Na świecie istnieje wiele dzieci, które zostały porzucone przez rodziców i zamieszkały w Domu Dziecka. Ja właśnie jestem takim dzieckiem. Mieszkam w sierocińcu odkąd pamiętam – czyli od zawsze. Trafiłam tutaj dzięki Opiece Społecznej, która stwierdziła, że mój ojciec nie jest w stanie mnie wychowywać. Jak się dowiedziałam stał się alkoholikiem. W nałóg ten popadł po tragicznej śmierci mojej matki przy porodzie. Zawsze uważałam, że znienawidził mnie z tego powodu dlatego znajduje się teraz tu gdzie jestem. Mimo jego urazy do mnie nadal bardzo go kocham i tęsknie za nim. Obecnie mam dwanaście lat i od tych dwunastu lat czekam na chwile w której znowu go zobaczę.
Jako osoba cicha i niewyróżniająca się z tłumu nie mam zbyt wielu koleżanek. Tak naprawdę mogę liczyć tylko na moją jedyną przyjaciółkę Ewę która jako jedna ,mnie rozumie i wspiera.
***
Gdy rano otwieram oczy, dzień zapowiada się jak co dzień. Jest kwietniowa sobota, a za oknem świeci słońce. Szybko się ubieram i po cichu wychodzę z pokoju. Schodzę po schodach i udaję się do drzwi wyjściowych, aby jak zawsze pójść do mojego ulubionego miejsca. Sierociniec w którym mieszkam mieści się na obrzeżach miasta w pobliżu lasu, czyli tam, gdzie zawsze znajdzie się jakiś teren godny uwagi. Moją uwagę przyciągnęła niewielka polanka, która znajduje się parę kroków od Domu. Bardzo często przychodzę tam, aby spokojnie pomyśleć lub odpocząć. Jest to mój azyl o którym nie wie nikt, oprócz Ewy.
Gdy już jestem na miejscu usadawiam się pod Dużym Dębem na ,,dywanie” kwiatów. Zaczynam rozmyślać na temat mojego przykrego losu, o ojcu oraz o wszystkich innych rzeczach które mnie spotkały. Po pewnym czasie naszła mnie nagle ochota aby, zwiedzić okolice. Sprawdzam godzinę. Jest 8 rano więc do pierwszych pobudek mam jeszcze godzinkę. Powoli wstaję i zaczynam wchodzić coraz głębiej w las. Mieszkam w Domu Dziecka od dwunastu lat i aż śmieszne wydaję się, że nigdy nie przyjrzałam się bliżej otoczeniu. Gdy tak w ciszy idę przez bór zaczynam dostrzegać rzeczy , które pierwszy raz widzę na oczy. Różne śmieszno-kształtne rośliny oraz zwinne zwierzątka. Najbardziej zaciekawiło mnie jednak ogromne drzewo, którego ogromny pień wydawał się być otworem do jakiegoś innego świata. Na palcach podchodzę bliżej. Stopą sprawdzam stabilność podłoża po czym wchodzę do drzewa.
Powinno się wydawać, że po zagłębieniu się w pniu będzie ciemno, lecz mimo moich oczekiwać wnętrze okazało się bardzo rozświetlone. Patrzę w górę i dopiero wtedy dostrzegam małe otwory wydrążone w ściankach drzewa. Wyglądały one jak miniaturowe żaróweczki. Dzięki temu oświetleniu mogę dokładniej przyjrzeć się wnętrzu tej dziwnej rośliny, które okazało się bardzo przestronne. Nigdy w moi m życiu nie widziałam czegoś tak niesamowitego. Jednak najbardziej zaskakującą rzeczą jaka mogła mnie spotkać, było to że podłoże drzewa było zasiane koniczynami. A w dodatku czterolistnymi. Moje zdziwienie było tak ogromne, że upadłam na ziemie i położyłam się wśród roślinek. Rzadko zdarza się znaleźć choć jedną szczęśliwą koniczynkę. A tutaj? Dosłownie plantacja tych kwiatuszków. Nie jestem zabobonna ale pomyślałam – „co mi szkodzi”. Wśród moich najbardziej skrywanych marzeń wybrałam to na którym najbardziej mi zależy - ,czyli abym mogła choć chwile porozmawiać z moim tatą. Zrywam jedną koniczynkę i chowam do kieszeni. Sprawdzam godzinę. Jest 8.48.! szybko wstaje strzepuję z siebie resztki ziemi i biegnę w stronę Domu.
Gdy już docieram na miejsce wbiegam po schodach na piętro i ruszam w stronę pokoju. Zdejmuje buty i kładę się do łóżka. Nie musze długo czekać. ,,Dzwonek pobudka” zaczyna po chwili dzwonić. Koleżanki z pokoju ospale zaczynają wstawać i nawet nie zwracają na mnie uwagi – do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Gdy udają się one do łazienek ja wyciągam z kieszeni moją ,,złotą rybkę” i zaczynam obracać ją w palcach.
Nadchodzi pora śniadania. Gdy opuszczam pokój ,na korytarzu zatrzymuje mnie Ewa i oznajmia, że mam się pilnie udać do sekretariatu. Po dotarciu na miejsce widzę, że miejsce na przeciwko biurka dyrektora jest już zajęte przez jakiegoś mężczyznę. Nauczyciel pokazuje mi wolne krzesło abym usiadła. Dyrektor zaczyna wyjaśniać mi cel wizyty, czyli adopcji, po czym opuszcza gabinet. Zostaję sama z obcym panem ,który zaczyna ze mną rozmawiać. Po j kilku minutach zaczynam stwierdzać, że skądś znam tego mężczyznę. Długo nie musiałam się zastanawiać gdyż obcy wyjaśnia mi kim jest. Okazuje się on moim ojcem. Zdziwienie moje nie zna granic. Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać? Czy rzucić mu się na szyje czy nakrzyczeć i oskarżyć o porzucenie? Tata powoli zaczyna mi wszystko wyjaśniać i opowiadać od początku. Dlaczego tu się znalazłam, dlaczego on stał się alkoholikiem i dlaczego teraz tu się zjawił.? Okazuje się, że już od sześciu lat regularnie uczęszcza na spotkania AA, znalazł sobie porządną prace i od nowa układa sobie życie którego mam być częścią. Stwierdza też, że od jakiś kilku miesięcy zastanawia się nad walka o prawa rodzicielskie oraz że będzie mnie odwiedzał kilka razy w tygodniu, aż sąd ostatecznie zadecyduje. Nie wiem co ma powiedzieć. Szczęśliwa rzucam się mu na szyje i mocno przytulam. Cały żal jaki do niego miałam po prostu niepowracalnie znika.
Po skończonej rozmowie udaję się na zajęcia. Siadam przy wolnym stoliku i zaczynam rozmyślać. Czy jest to możliwe, że taki jeden mały symbol jest powodem mojego nie znającego końca szczęścia? Czy to będzie już kres mojego życia w sierocińcu oraz początek wspólnego życia z tatą? Mam głęboką nadzieje, że tak. Do mojego stoliczka przysiada się Ewa. Opowiadam jej o dzisiejszym dniu a ona jak zwykle wie jak mnie podnieść na duchu i przytrzymać moje nadzieje o przyszłym życiu.
***
Kilka tygodni później w dzień odwiedzin taty, oznajmia mi on, że proces sądowy dobiegł już końca. Prawa rodzicielskie zostały przywrócone, a ja mogę już zamieszkać z nim bez przeszkód. Czy to możliwe, że ta mała koniczynka okazała się moją przepustka do lepszego życia? Tak. Okazała się moją złotą rybką, która przyniosła mi tyle szczęścia, że chyba stałam się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut