profil

W jaki sposób historia może być jeszcze nauczycielką życia?

poleca 85% 134 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

"Fatalny naturalizm"
W jaki sposób historia może być jeszcze "nauczycielką życia"?

Kiedy czytamy współczesne prace historyczne lub odwołującą się do historii publicystykę nasuwają się pytania: Co to znaczy, że człowiek "walczy o przeszłość" albo "rozlicza się" z przeszłością? I dlaczego z tym procesem tak silnie związana jest aura przemocy? I czym jest to pragnienie przyswojenia przeszłości, czyli jej "uwewnętrznienia", "internalizacji"? Albo: czy naprawdę człowiek współczesny "bierze rozbrat" z historią i czy historia nie ma już dla nas tej fascynującej siły i znaczenia, które miała na przykład dla wychodźców politycznych po powstaniu listopadowym, uczestników powstania warszawskiego albo opozycji demokratycznej?

Czy w normalnym okresie swojego bytowania _i rozwoju, Polacy potrafią się jeszcze fascynować historią? Czy dzisiaj historia może jeszcze pełnić funkcję "nauczycielki życia"? Być może pozostała ona tylko "sługą nauk politycznych", jak pisał niegdyś Niccolo Machiavelli? Czego człowiek współczesny szuka jeszcze w historii?

Teza, że Polak - a może w ogóle człowiek współczesny? - używa historii do celów praktycznych, moralistycznych, że traktuje ją instrumentalnie - _a przecież tak jednostronnie moglibyśmy ocenić nawet odwołania Wielkiej Emigracji do historii, program obozu księcia Adama Jerzego Czartoryskiego oraz pozytywistyczną dydaktykę - odbiera jej szlachetne i ponadczasowe funkcje, które tradycyjnie skłonni jesteśmy przypisywać historii jako nauczycielce życia... Wydaje się nawet, że ów typowy we współczesnej kulturze wzór poznawczych i myślowych zachowań marginalizuje dziś postawy hermeneutyczne.

Często mamy wrażenie, że wraz ze stylem kultury romantycznej, w przeszłość odchodzi też ta swoista postawa "życia na co dzień historią", patriotyczna strategia nauczycielska historii jako - wedle słów Maurycego Mochnackiego - "rozumienia siebie _w przeszłości", a więc hermeneutycznego czynienia własnym przez rozumienie (Paul Ricoeur), jako uwznioślonej przez romantyczny teatr życia codziennego drogi samopoznania, "uznania się w swym własnym jestestwie".

Joachim Lelewel twierdził, że historia jest przede wszystkim dziejami żywego i czującego człowieka. Jakże często o tej prawdzie zapominają historycy piszący współczesne podręczniki, w których pełno jest "podłoża społecznego", faktów i szczegółów, brak natomiast żywych ludzi.

Z tej perspektywy przywoływana refleksja Mochnackiego, Mickiewicza, Norwida a zwłaszcza Stanisława Brzozowskiego, kształtująca się pod silnym wpływem niemieckiej myśli historiozoficznej, nadal z trudem przechodzi w codzienne i praktyczne pożytki polskiego życia, do świadomości historycznej Polaków.

Tymczasem łatwo zauważyć we współczesnej masowej kulturze, tak liczne przykłady zaniku "zmysłu historycznego", a nawet umiejętności myślenia historycznego, w których dostrzec można ucieczkę od historii, obawę przed poznaniem i zrozumieniem swojej sytuacji - strach, który według Nietzschego towarzyszy "świadomości nieszczęśliwej". We współczesnej kulturze historia jako nauczycielka życia najczęściej przejawia skłonność co najwyżej do naiwnego rozpatrywania teraźniejszości za pomocą przykładów z przeszłości. Czy słusznie więc Ortega y Gasset takie postępowanie uważał za przejaw manii oraz chorobliwej afirmacji siebie z udziałem historii? Jakże często w naszych dziejach ten neurotyczny, "straumatyzowany" historyzm oraz manipulacja historią towarzyszą pamięci martyrologicznej i kombatanckiej! Trudno od tych gorzkich spostrzeżeń powstrzymać się... oczywiście, pod warunkiem że poważnie potraktujemy opinię Martina Heiddggera, że historyczne rozumienie jest jednym ze sposobów istnienia człowieka, odnoszenia się do świata i rozumienia siebie. W tym dwudziestowiecznym kontekście szczególnego znaczenia nabierają romantyczne przykłady "życia historią"... historią, jako źródłem "nadziei na lepszą przyszłość".

Okazuje się, że w dramatycznym i aktywnym stosunku do przeszłości najczęściej doświadczamy dyskomfortu psychicznego i dysonansu poznawczego, gdy nie chcemy jakichś prawd i sensów uznać, ponieważ byłyby dla nas "nie do przyjęcia" - niewygodne, szokujące albo zbyt bolesne. Przemiana zdarzeń w doświadczenia prowadzi bowiem nieuchronnie do dezintegracji, a nawet destrukcji systemu przesądów i form, które na trwałe osadziły się w tradycji, a tym samym również w naszej osobowości, światopoglądzie, i zagrażają nawet ludzkiemu doświadczeniu wolności i poczuciu autonomii osobowej. A przecież wydaje się oczywista opinia Hansa Georga Gadamera, który pisał: "Dzieje - tak jak prawdziwe życie - przemawiają do nas tylko wtedy, gdy apelują do naszego powziętego sądu o rzeczach, ludziach i czasach. Rozumienie czegoś, co ma znaczenie zawsze zakłada tego rodzaju przesądy"... Współczesna hermeneutyka skłania nas bowiem do akceptacji opinii, że historia - stapiająca ów horyzont teraźniejszości z horyzontem przeszłości - jest nauczycielką życia, o ile zdolna jest rozszerzać nasze "ja" i o ile umożliwia konfrontację - zderzenie ludzkich przesądów o świecie. Historyczne rozumienie jako "uwewnętrznianie" historii - tak bliskie romantykom - jako Gadamerowskie "pouczanie siebie", jest sposobem ludzkiego bycia. "Człowiek stwarza siebie aktami podejmowanego dziedzictwa" - pisał Józef Tischner komentujący Heideggera. Wysiłek świadomości i pamięci historyka prowadzi do rozszerzenia jego "ja", a owo "sięganie poza siebie" (Max Scheler), historyczne "branie do siebie", jest sposobem "wyrastania ponad siebie" (by użyć słów Romana Ingardena). Wydaje się, że szczególnie piękne - klasyczne - tego procesu przykłady znaleźć można w dziełach przekształcających relację historyczną w produkt sztuki rozumienia i współodczuwania, artystycznej wyobraźni. Mamy w pamięci zwłaszcza dzieła Jakuba Burckhardta, Ernsta Curtiusa i Johanna Huizingi.

Z tego punktu widzenia poznanie przeszłości okazuje się kształtowaniem i wychowaniem, gdy jest elementem procesu przemiany zdarzeń i faktów _w osobiste lub społeczne doświadczenie. Kiedy podejmujemy się rozumienia i wyjaśniania faktów historycznych, dajemy wyraz chęci przekroczenia dotychczasowych wyobrażeń o świecie historycznym, o naszej tradycji. Kierując się ku przyszłości zawsze rozliczamy się z historią. Przyjmujemy - a więc internalizujemy, bo to określenie wydaje się bardziej adekwatne - historyczne "pouczenia", nadając faktom i zdarzeniom sens. Historia jako nauczycielka życia uczestniczy zatem w procesie kształtowania naszej tożsamości, projektowania siebie.

"Gotując się do przyszłości, potrzeba wracać myślą w przeszłość, ale o tyle tylko, o ile człowiek gotujący się do przeskoczenia rowu wraca się w tył, aby się tym lepiej rozpędzić" - zastrzegał się Adam Mickiewicz (Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego).

To uwewnętrznianie jest procesem dramatycznym - wiąże się z przeżyciem dystansu wobec wzorów i wyobrażeń o rzeczywistości, które dotychczas skłonni byliśmy traktować instrumentalnie. Internalizacja w poznaniu historycznym dokonująca się przez współodczuwanie i rozumienie, prowadzi do przebudowy naszego światopoglądu oraz wyobrażeń o przeszłości - jest operacją na naszych przesądach. Uruchamia nowy proces powstawania złóż pamięci. Z tego punktu widzenia narracja historyczna jest zawsze procesem osadzania doświadczeń w pamięci, ich krystalizacji w mitach i narracjach historycznych. Jest wyrazem internalizującej siły ducha. _I jest zawsze "czymś więcej" niż procesem naturalistycznej indukcji - więcej niż jakimś "zwykłym" gromadzeniem materialnych faktów i źródeł z przeszłości, bo jest zawsze - jak przekonywał Edmund Husserl - odkryciem teleologicznego w nich porządku.
"ZŁUDZENIE OBIEKTYWIZMU"

"Ja sam mam więcej wspomnień, niż mieli wszyscy ludzie jak świat światem". "Moja pamięć, panie Borges, jest jak ogromny śmietnik" - mówił "pamiętliwy Funes" ze słynnego opowiadania Jorge Luisa Borgesa. Nie ma bowiem porządku tam, gdzie pamięta się wszystko... Nie znajduje uzasadnienia wiara _w wymowę "czystych" faktów, obiektywistyczna _i naturalistyczna wiara w ich samowyjaśniające się funkcje. Czy w tym kontekście może być jeszcze naszym celem - sformułowane przez Leopolda Rankego jako zadanie historyka - przedstawianie przeszłości w każdym szczególe?

Trafnie wskazywał również Gadamer: "Poznanie dziejów nie polega nigdy wyłącznie na ich uprzytomnieniu. Ale także rozumienie nie jest tylko rekonstrukcją jakiejś struktury sensu, świadomym wykładem nieświadomego wytworu. Rozumieć się wzajemnie to rozumieć się w jakiejś sprawie. Rozumieć przeszłość to - odpowiednio - słyszeć, co chce nam ona powiedzieć jako prawdę. Prymat pytania nad wypowiedzią oznacza w hermeneutyce, że każde pytanie, które rozumiemy, zadajemy sami. Stopienie horyzontu teraźniejszości i horyzontu przeszłości to sprawa historycznych nauk humanistycznych".

Historia jako nauczycielka jest więc swoistym narzędziem "usubiektywnienia" (wg Edmunda Husserla) faktów historycznych - które pojmuje się różnie: jako uwewnętrznianie (Maria Janion, Maria Żmigrodzka np.), oswajanie lub czynienie swoim, albo właśnie jako internalizację - czyli przemiany faktycznego, materialnego świata zdarzeń w świat sensu i wartości, przeniesienia ich - ze sfery materialnej w sferę duchową, ze sfery przypadku w sferę konieczności, ze sfery naturalistycznego wyjaśniania w sferę hermeneutycznego rozumienia. Czyż nie potwierdzają tego np. pragnienia i działania polskich emigrantów - wydających czasopisma historyczne, zakładających stowarzyszenia naukowe, którzy uważali, że historia może być elementem wychowania ogólnonarodowego i wskazówką do budowania nowej przyszłości?

W ten oto sposób rozumiana narracja historyczna - jako aktywność poznania i manifestacja ludzkiej wolności - zawsze łączy się z odkryciem teleologicznego porządku zdarzeń i jest formą refleksji człowieka o sobie, który w tych aktach świadomości - według Edmunda Husserla - wychodzi ponad sferę przedmiotowych naoczności w sferę naoczności eidetycznych, co polega - w uproszczeniu rzecz traktując - na odsłonięciu sensu i istoty tych zdarzeń. Przechodzi ze sfery materialnej w sferę wartości, _w której historia objawia się jako tradycja i kultura. _I taki jest sens poznania historycznego - pojmowanego jako oswajanie, przyswajanie, czyli internalizacja przez rozumienie tego, co jest tylko historycznym "osadem", danym w faktach i źródłach.
HISTORYK JAKO "ZBŁĄKANY RACJONALISTA"

Analiza słynnego wykładu Edmunda Husserla (1935 r.) o przyczynach kryzysu kultury europejskiej pozwala więc wyodrębnić dwa wzory pojmowania nauczycielskich funkcji historii.

Pierwszy - zgodny z teleologią kultury europejskiej - w którym życie ludzkie jest kulturotwórcze _i sensowne, gdy przekracza przez rozumienie świat faktów, dokonując pracy w sferze ducha - "kierując się ku celom". Husserl spostrzegał, że kryzys nauk humanistycznych polega na tym, że odmawiają one służby człowiekowi zajmując się tylko opisywaniem świata, niezdolne do przekraczania ograniczeń _i skończoności "otaczającego nas świata".

Z tej perspektywy historia jest nauczycielką życia wtedy, gdy jest czymś więcej niż tylko taką, ufającą sile indukcji, opisującą nauką, będącą produktem kryzysu kultury europejskiej. Można sądzić, że o jej kryzysie świadczy doprowadzona do technicznej perfekcji skłonność nauk humanistycznych do kolekcjonowania źródeł i faktów, która ucieleśnia - nieludzki, dodajmy - mit obiektywizmu i ścisłości nauki traktowanej naturalistycznie i zapominającej o tym, co duchowe. Trzeba jednak również zauważyć, że w tej perspektywie nieuniknionym aspektem poznania historycznego jest manipulowanie faktami. A wówczas jej wychowawcze oddziaływanie - które tworzy jeden z dominujących we współczesnej kulturze wzorów - sprowadza się do manipulowania człowiekiem, bo tam gdzie jest tylko wyjaśnianie, nie ma teleologii i tych nauczycielskich funkcji wobec życia, które ma historia traktowana jako odkrywanie i wskazywanie sensu.

"Nasze życie historyczne kształtuje otaczający nas świat" - twierdził Husserl, który uważał, że świat otaczający nas jest naszym tworem duchowym, powstałym w naszym historycznym życiu.

Wydaje się, że z refleksji o kulturze europejskiej można wyprowadzić model historii jako nauczycielki życia inny, niż ten jaki upowszechniała kultura pozytywistyczna albo właściwe cywilizacji wiktoriańskiej wyobrażenia o dydaktyzmie i wychowaniu. Humanistyka współczesna cierpi bowiem wciąż na tę samą chorobę, co Europa zapominająca o swojej teleologii, wpadająca w ów "fatalny naturalizm", w którym Husserl dostrzegł przejaw "europejskiego kryzysu bycia człowiekiem". Temu też kryzysowi właśnie przeciwstawiał się nurt refleksji filozoficznej i literackiej już od czasów romantyzmu.

W kontekście zjawisk kultury masowej "kryzys europejskiego sposobu bycia człowiekiem" diagnozował również Ortega y Gasset, przedstawiając ułomności i choroby pamięci historycznej człowieka masowego.

Husserl dostrzegał w otaczającym nas świecie twór duchowy powstały w naszym historycznym życiu, podobnie jak w historycznym świecie Greków widział nie świat obiektywny - "w naszym sensie" - lecz ich "przedstawienie świata", a więc ogół tego, co subiektywne, "co dla nich istniało". Z punktu widzenia nauczycielskich funkcji historii, które nas tu interesują, szczególne znaczenie ma opisywane przez hermeneutykę rozumienie i współodczuwanie, jako przyswajanie i zawłaszczanie, jako sposoby "czynienia subiektywnym" tego, co znajduje się w sferze materialnej i faktycznej świata. Historia w tej roli odsłania bowiem nowe otwarte ku przyszłości horyzonty. Jest projekcją ludzkich potrzeb skierowanych ku przyszłości i wyrazem pragnienia sensu. Jako nauczycielka życia przemienia życie wspólnoty a jej wychowawcze i dydaktyczne funkcje wpisane są w każdy niemal przejaw świadomości historycznej zmierzającej do przekształcenia ludzkiego sposobu życia.

W całej humanistyce i historii - podobnie jak w filozofii - wydaje się niezbędne zachowanie tej majeutycznej postawy, w której szczególną rolę odgrywa rozumienie jako, opisywane przez Husserla, "odkrywcze badanie i kształcenie" oraz "dążenie do bezwarunkowej prawdy". W ten sposób historyczne "dawanie" staje się wychowaniem i nauczaniem przekraczającym ograniczenia naiwnego racjonalizmu obiektywistycznego, przyrodniczego myślenia o świecie. W tym sensie historyk jako "zbłąkany racjonalista" - podobnie jak badacz przyrody - powinien jednak sobie w końcu uświadomić, wedle słów filozofa, że "...stałym fundamentem jego subiektywnej pracy myślowej jest otaczający go świat, w którym żyje".
ZŁUDZENIA KULTURY MASOWEJ

Opisywany przez Husserla kryzys potwierdza również właściwa wielu historykom redukcja historiozoficznej refleksji metafizycznej do refleksji moralizatorskiej (traktowania historii jako zbioru pouczeń i środka wymierzania sprawiedliwości), a także ekspansja sensacyjnych, zmedializowanych narracji historycznych - przekształcanie narracji historycznej w literacką, sensacyjną fantasy, w której ważniejsze są funkcje ludyczne i estetyczne, niż metafizyczne. Przez dziennikarzy i polityków historia przedstawiana jest pospiesznie i traktowana instrumentalnie. W przekazie medialnym wyraźnie dominują różnorodne polityczne strategie korzystania z historii.

Historia nie budzi już takich emocji, jak w czasach zaborów, emigracji czy wojny. Czy wciąż jeszcze pozwala lepiej rozumieć ukryte mechanizmy kształtujące społeczeństwo i państwo? Być może już przestała być podstawowym elementem wychowania patriotycznego i obywatelskiego, kształtowania ludzkiego poczucia odpowiedzialności... Postmodernistyczne zabawy z pamięcią i historią często wydają się raczej trudem pastiszowego i prestiżowego naśladowania wzorów harwardzkich lub sorbońskich - salonowej ekwilibrystyki naukowej...

Łatwo zauważyć, że podobne funkcje mają te narracje historyczne, które są wpisane w tak popularne wydawnictwa sensacyjno-historyczne, w życie takich nawet instytucji jak... Instytut Pamięci Narodowej, a także narracje, które są narzędziem symbolicznej przemocy, instrumentalnego "zawłaszczania" historii i manipulacji nią, w których przejawiają się "nauczycielskie" funkcje historii w postaci zdegradowanej i wypaczonej.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie