profil

Przykładowy felieton: Szturm na Galerię Białą - wspólna retrospekcja z czarnym kotem.

poleca 85% 615 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dawno, dawno temu, kiedy w podlaskiej stolicy brakowało centrów handlowych, ludzkie życie było nudne i szare. Biedni mieszkańcy, chcący zwiedzić wielopiętrową ?świątynię zakupów?, musieli jechać aż do Warszawy. Mały Białystok ze swymi prawami miejskimi i trzystoma tysiącami mieszkańców na tle kraju, nie znaczył nic, bo jedynym hipermarketem była ?Biedronka?. Aż nagle pewnego dnia zaczęto pierwszą inwestycję, a potem następną i kolejną, i jeszcze jedną, i tak powstały białostockie centra handlowe. Białostoczanie poczuli się bardzo dowartościowani tym faktem i postanowili szturmem zdobyć wrota pierwszej dużej galerii ? Galerii Białej.

Wszyscy moi znajomi pobiegli do centrum już pierwszego dnia, rodzina solidaryzowała się ze mną tylko kilka chwil, a babcia wyłamała się od razu. Razem z czarnym kotem oglądałam przez okno sznury samochodów. Pierwszy tydzień otwarcia centrum handlowego był jak Armagedon ? nieprzejezdne ulice, wiecznie zajęte miejsca parkingowe pod domem (to najczęściej wkurzało tatę), a nawet telefony od znajomych z pytaniem, czy znajdą w okolicy wolny parking. Tereny zielone wokół galerii szybko zamieniły się w małe bagienko, brakowało im tylko Shreka. Nie było mowy o ?kulturze jazdy? ? nastąpiła zupełna okupacja trawników, krawężników, a nawet chodników. Obłęd ogarnął wszystkich od najmłodszych do najstarszych : emeryci kupowali plazmowe telewizory, młodzież ciuchy, dorośli odreagowywali chude lata w kafejkach, a dzieci szturmowały sklep z zabawkami. Ktoś zrobił zdjęcie tuż przed otwarciem, gdy ludzie jeszcze ?parli na szkło? drzwi frontowych - potem wszyscy zobaczyliśmy je w gazecie na pierwszej stronie (!). Teraz choć minęło już tyle czasu od tamtych traumatycznych wydarzeń, szał zakupowy wciąż nie minął. Nie przyjmuje niebotycznych rozmiarów jak w trakcie ?trzeciej wojny światowej? przy otwarciu, ale jest.

Według mnie miejscami najbardziej kontrowersyjnymi w całej galerii Białej jest kino Helios i sklep Media Markt. Kiedyś ja i tata chcieliśmy obejrzeć film i od tego zaczęła się nasza przygoda. Jako że obydwoje jesteśmy dość leniwi i lubimy technologiczne nowinki, postanowiliśmy skorzystać z internetowej rezerwacji biletów. Tak się złożyło, że akurat było święto i cały naród uderzył właśnie do kin. Tata i ja spokojnym krokiem i beztroscy powędrowaliśmy (właściwie to POJECHALIŚMY samochodem) do galerii. Kiedy dotarliśmy na miejsce, kolejka sięgała już schodów ruchomych, więc chcąc nie chcąc musieliśmy odstać swoje, aby odebrać zarezerwowane bilety. Minęło 20 minut, zaczęliśmy się lekko denerwować, ale właśnie nadeszła nasza kolej i wtedy pani w kasie powiedziała, że system internetowej rezerwacji im padł i nie ma naszych biletów. ?No tak, a jak wychodziliśmy z domu to system jeszcze działał? ? stwierdził tata i machnął ręką. Wiara w technologię całkowicie go wtedy opuściła. Przygody w sklepie Media Markt też w większości dotyczą taty: raz bardzo długo surfował po Internecie, szukając odpowiedniego monitora LCD, aż w końcu znalazł i zadowolony pobiegł szukać takiego samego w galerii. Na miejscu okazało się, że dostępny egzemplarz jest gorszy i droższy od tego, który sobie upatrzył. Jednak konsultant z szerokim uśmiechem na twarzy proponował monitor tacie twierdząc, że nie ma żadnej różnicy. Wtedy ojciec zacytował chłopakowi hasło sklepu: ?Media Markt nie dla idiotów? i sfrustrowany wrócił do domu. Rodzinnym rekordzistą w robieniu bezsensownych zakupów jest dziadek. Podczas pierwszej wizyty w galerii pozbył się trzech tysięcy złotych, a zakupił telewizor plazmowy (w ogóle z niego z babcią nie korzysta, bo mają tylko sześć kanałów z nieprzystosowaną do tak dużego ekranu rozdzielczością).

Ostatnio przyszedł mi do głowy pewien pomysł: czy da się spędzić cały dzień w centrum handlowym od rana do wieczora? Doszłam do wniosku, że gdyby w galerii Białej był jeszcze sklep z meblami, w którym na składzie byłyby wygodne łóżka, to dałoby się tam spędzić nawet noc. W zasadzie w przeciętnym centrum jest wszystko, co człowiekowi do szczęścia potrzebne: punkty żywieniowe (od KFC, poprzez kebaby i inne fast foody aż do zupełnie zdrowego jedzenia), toalety (dla opornych nawet oznakowanie zamieścili), a wolny czas można spożytkować na konstruktywnym bieganiu od butiku do butiku, z przerwą na jakiś film w multipleksie. Jednym słowem ?żyć nie umierać?, więc jak ktoś posiada zbyt wiele wolnego czasu, to hajda na galerię, bo trzeba przeprowadzić eksperyment!

A ja z czarnym kotem wciąż lubię obserwować sznury samochodów pod galerią w niedziele i święta.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty