Marcin Borewicz i Andrzej Radek to główni bohaterowie powieści St. Żeromskiego pt. "Syzyfowe prace".
Andrzej Radek urodził się we wsi Pajęczyn Dolny. Mieszkał w dworskich czworakach. Był synem ubogiego chłopa, który pracował we dworze. Radek w dzieciństwie musiał wykonywać wiele prac, tj. pasanie gęsi czy pilnowanie prosiąt.
Był bardzo inteligentny. Dzięki pomocy nauczyciela dworskiego Paluszkiewicza, zwanego Kawką, rozpoczął naukę. Rozbudzona ciekawość wiedzy i świata oraz upór pozwoliły mu kończyć coraz wyższe klasy gimnazjum.
Radek postawił sobie cel, którym było pogłębianie swojej wiedzy i wytrwale dążył do niego. Kiedy zmarł mu opiekun, który łożył na jego naukę, zaczął dawać korepetycje bogatszym dzieciom. W jego duszy ciągle były żywe rady, wskazówki, napomnienia udzielane mu przez korepetytora. Ciągle słyszał jego słowa: "Nauka jest jak nieznane morze. Im więcej je pijesz, tym bardziej jesteś spragniony. Kiedyś poznasz, jaka to rozkosz. Ucz się co tylko sił w tobie, żeby jej zakosztować".
Andrzej miał tysiące powodów, by przerwać edukację, zadowolić się skromną posadą, która i tak byłaby dużym osiągnięciem dla fornalskiego dziecka. Nie zrobił tego. Był bardzo wytrwały, umiał znosić najgorsze warunki życia: głód i nędzę. Do odległej szkoły w Klerykowie Radek wybrał się pieszo, nie zważając na trudy podróży. Trzeźwość myślenia i osądu to cech, dzięki którym nie poddał się rusyfikacji.
Jego koledzy wytykali mu jego chłopskie pochodzenie, aż pewnego razu pobił za to jednego z uczniów - Tymkiewicza. Uważam, że postąpił słusznie i odważnie. Załamany po wyjeździe Biruty Marcin Borewicz odzyskał siły "czując uściśnienie kościstej, a jakoby z żelaza urobionej prawicy Radkowej".
Drugim z głównych bohaterów "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego był Marcin Borewicz. Pochodził ze zubożałej, polskiej rodziny szlacheckiej. Był synem Heleny i Walentego Borowiczów. Matka od najmłodszych lat wpajała Marcinowi chęć do nauki. Chciała, aby jej syn wyrósł na mądrego Polka.
Marcin swoją edukację rozpoczął w ósmym roku życia. Podjął naukę w elementarnej szkole w Owczarach. Po ukończeniu progimnazjum wstąpił do gimnazjum w Klerykowie. W szkole był nadzór nad uczniami. Kontrolowano ich mieszkania, nie pozwalano czytać polskich książek, ani mówić po polsku. Borewicz był chwiejny i niezdecydowany, o czym świadczy przygoda z Figą czyli Waleckim. Zabrakło mu sił, aby stanąć po stronie kolegi, który sprzeciwił się rosyjskiemu nauczycielowi w obronie sprawy polskiej.
Marcin stanął natomiast w obronie Radka, gdy tamtemu groziło wyrzucenie ze szkoły. Wykorzystując swe znajomości pomógł chłopcu pozostać w gimnazjum. Borewicz był chłopcem o rozbudzonym poczuciu obowiązku i pewnych ambicjach i dlatego łatwo poddał się zabiegom i presji rusyfikatorów. Coraz bardziej zaniedbywał język polski, a coraz częściej odwiedzał rosyjski teatr i czytał literaturę rosyjską.
Dzięki przełomowi moralnemu, który dokonał się w czasie recytacji "Reduty Ordona" przez Zygiera, w sercu Marcina odezwał się nowy głos, miłość do Polski. Od tego momentu zmienił się. Zaczął organizować kółka literatury polskiej na tzw. "górce u Gontali". Poznawali tam prawdziwą historię Polski, a nie jak uczono ich na lekcji.
Moim zdaniem Andrzej Radek i Marcin Borewicz mają różne charaktery. Andrzej to prawdziwy patriota. To syn chłopski o silnym charakterze, który dla nauki gotów był do wielkich poświęceń. Na podobnego człowieka zawsze można liczyć, że w najtrudniejszej chwili wyciągnie, jak do Marcina, pomocną dłoń. Uważam, że możemy brać z niego przykład.
Natomiast Marcin był obojętny, nieustabilizowany, nie umiał odróżnić dobra od zła. Był podatny na wpływ rusyfikatorów, co było jego najgorszą wadą.