profil

Narkotyki - problem społeczeństwa. Mój problem.

poleca 87% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

NARKOTYKI- problem społeczeństwa? Mój problem.

Czy nie każdy z nas mówi sobie, że narkotyki to nie nasz problem? Też tak kiedyś mówiłam. Też wierzyłam, że mnie to nie dotyczy, że nigdy po to nie sięgnę. Pomogłam dla kolegi, zrezygnował. Ale sama sobie nie potrafiłam pomóc. Narkotyki- problem społeczeństwa??? Mój problem...
Opowiem wam co mi się przydarzyło... może jestem jeszcze młoda, ale wiem, że narkotyki to nie zabawa... może i Wy to zrozumiecie.
Kuba- wakacyjna miłość... Poznaliśmy się na obozie nad morzem, dwa lata temu, był w moim wieku. Śliczny, wysoki brunet o ciemnych oczach. Spędziliśmy razem wiele cudownych chwil. Były wieczorne spacery po plaży, ogniska, nawet romantyczne kolacje. To były wspaniałe wakacje. Niestety skończył się obóz, skończyła się znajomość. Wyjechałam do domu bez słowa pożegnania. Nawet nie wiedziałam gdzie on mieszka...
Po powrocie szybko wróciłam do szarej rzeczywistości. Minął ostatni tydzień wakacji i w poniedziałek 1 IX poszłam do nowej szkoły, rozpoczynając naukę w I kl. LO. Był apel, a potem spotkanie z wychowawcą. Pani przywitała nas, podała plan lekcji i wtedy do klasy raptownie wszedł chłopak. Na początku nawet nie zwróciłam uwagi na to, kto to był. Powiedział, że nie mógł znaleźć klasy, po czym usiadł w ławce przede mną. Nagle coś mnie ruszyło i postanowiłam się zapoznać. Gdy odwrócił się zamarłam. To był Kuba! Oboje bardzo się ucieszyliśmy, szybko staliśmy się klasową parą. Zawsze razem. Minął miesiąc, dwa, półrocze i wtedy zaczęły się problemy. Gdy pewnego dnia wróciłam do domu rodzice oznajmili mi, że wyprowadzamy się... Byłam załamana. Miałam wrażenie, że wszystko się wali. Bez zastanowienia uciekłam z domu- a Kuba ze mną. W domu zostawiłam tylko list:

„Mamo, tato, nie martwcie się o mnie, nic mi nie będzie. Wrócę.
Możecie się wyprowadzić, ale beze mnie. Ja tutaj zostaje. Tu jest moje miejsce,
postarajcie się to zrozumieć. Może zamieszkam pod mostem, pójdę do pracy... nie wiem.
Ale poradzę sobie. A wy? Dalej, ruszajcie w drogę szukać swego miejsca na ziemi.

KAMILA

Wsiedliśmy do pociągu, aby wyjechać jak najdalej, aby być razem.
Dzisiaj już wiem, że to był mój największy błąd, gdyby nie to, pewnie nigdy nie poznalibyśmy Czarnej. Przysiadła się do nas w pociągu. Była miła. Nawet ją polubiłam. Ale ona miała pewien cel. Chciała nam wcisnąć amfę...
-Najlepsza na kłopoty, na koncentrację, na wszystko. Chcecie? Dla was dwie działki za 30 ziko. Bierzecie?
Popatrzyłam na nią i postanowiłam, że chcę do domku! Kuba się ucieszył. Wróciliśmy... przyznam, że bałam się... ale wszystko się ułożyło. Rodzice podjęli decyzję, że zostają, że jednak tu jest ich miejsce, nawet nie krzyczeli. Mama poprosiła mnie, żebym już nigdy więcej tak nie robiła, bo bardzo się o nas bała. Obiecałam jej, że tak się nie stanie.
Mówią że nieszczęścia chodzą parami... Tak też było w naszym wypadku...
Zbliżał się koniec roku szkolnego i trzy zagrożenia. Prosiłam, poprawiałam... nic z tego. Trzy jedynki były coraz bardziej realne. Kuba miał tyle samo. Wiedziałam, że muszę nam pomóc, że to przeze mnie. Szukałam różnych sposobów, ale nic się nie udawało. Któregoś wieczoru szukałam pomocy w necie- szukałam tanich korków- bo na profesjonalnego korepetytora nie mieliśmy kasy. I nagle wpadłam na nagłówek:
„Potrzebna Ci energia, koncentracja? SPEED jest właśnie dla Ciebie!!!” przeczytałam całość i zadzwoniłam do Kuby. Gdy przyszedł powiedziałam mu co i jak. Zaczęłam czytać to co znalazłam:
- „Daje uczucie koncentracji, pewności siebie, stosowana jako środek dopingujący, działanie krótkotrwałe”. To jak?- spytałam.
-Kamuś, ok. A co jeśli wpadniemy w to?
-Przestań! Po jednej dawce? Zaliczymy i tyle! To wchodzisz w to, czy nie?
-Dobra... ale tylko jedna dawka.- odparł Kuba.
Kupiłam dwie działki, poprawiliśmy oceny, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden fakt: Whizz uzależnienia... bardzo szybko. Złapałam doła, sięgnęłam po kolejną dawkę, i następną, i jeszcze jedną... a Kuba razem ze mną...
Gdy wzięliśmy którąś z kolei, Kuba źle się poczuł, położył się, powiedział, że musi się przespać. Wróciłam do domu. Po dwóch godzinach zadzwonił telefon:
-Kuba jest w szpitalu, przyjedź do niego. - usłyszałam.
Jego matka była załamana, a ja uświadomiłam sobie, że to wszystko moja wina, że on tego nie chciał. To ja go na to namówiłam...
Gdy zobaczyłam go podłączonego do tej całej aparatury zaczęłam płakać. Kuba powiedział, że przeżył ze mną najwspanialsze chwile swojego życia, żebym się nie martwiła... Ale jak miałam się nie martwić? Przecież gdyby mu coś się stało, nigdy bym tego sobie nie darowała. Bałam się bardzo. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Nie wytrzymałam napięcia. Lekarze nie pozwalali do niego wchodzić... Było ciężko, a jego stan był krytyczny. Wtedy znowu sięgnęłam po amfę, nie umiałam tego pokonać, chciałam skończyć wszystko, życie...
Ale był jeszcze Kubuś... powiedziałam dla lekarzy co się stało, że wzięliśmy kilka razy. Tylko dzięki temu wiedzieli co dalej robić. Po kilku dniach Kuba wyszedł ze szpitala. Mijały tygodnie, oceny mieliśmy poprawione. Wydawało się, że pokonaliśmy nałóg. Kuba przeze mnie bardzo dużo wycierpiał, nie chciałam już więcej mieszać w jego życiu. Musiałam to skończyć. Rozstaliśmy się. Minął tydzień i nałóg, wydałoby się „pokonany” powrócił. Sięgnęłam po Speed'a. Tamtego dnia odpłynęłam... ale nie wylądowałam w szpitalu tak jak wcześniej Kuba. Chciałam zapomnieć, o nim, o kresce, o wszystkim, ale kochałam Kubę. Wtedy, gdy ja „zapomniałam” on znowu wziął działkę, został przewieziony do szpitala, jego rodzice byli na mnie wściekli, obwiniali mnie o wszystko, ja sama siebie obwiniałam.
Lekarze mówili, że jest bardzo źle, ale pozwolili przy nim być, nawet prosili by nie zostawał sam. Gdy tylko weszłam do sali Kubuś od razu powiedział:
-Moje jedyne marzenie, to być z Tobą, zgadzasz się?
-Kuba, jasne, że tak. Wiesz, przepraszam za wszystko...- odparłam.
-Nie. To ja dziękuję. I przepraszam... ale musisz o czymś wiedzieć. Nie wiem dlaczego do tej pory tego nie powiedziałam, nie daruję sobie jeśli zaraziłaś się... zrób badania.
-O czym mówisz? Co chcesz powiedzieć? Czy...
-Mam AIDS- powiedział . Może się bałem? Odtrącenia... nie wiem. Chciałem to życie jakoś przeżyć. Przy Tobie mi się udało. Gdyby nie amfa żył bym jeszcze długo...
-Kuba! Będziesz żył! A za speed'a... sorki. Gdybym wiedziała... uwierz mi.
-Ok. Nie obwiniam Ciebie. Sam się na to zgodziłem. Kamuś, nauczyłaś mnie życia we dwoje. Dziękuje Tobie za wszystko- odparł.
-Daj spokój, nic takiego nie zrobiłam... hmmm... a może nawet zbyt wiele...
-Skarbie, ostatnie godziny chcę przeżyć bez kłótni. Wiem, to już moja kolej. Kocham Ciebie, nie przestanę i zawsze będę przy Tobie. Pamiętaj.
Wtedy weszli jego rodzice, więc zostawiłam ich samych i wyszłam z sali.
Pamiętam, jak na lekcji biologii nauczycielka mówiła: „Każda, nawet najmniejsza dawka uzależnienia. Nie sięgajcie po to. Nigdy. Rozumiecie? Nigdy...” lecz stało się inaczej. Zapomniałam o tamtych słowach, o tamtej lekcji, o tym co się liczy. Szkoda tylko, że dopiero w obliczu śmierci.
Jeszcze raz weszłam do Kuby. Milczeliśmy przez dłuższy czas. W końcu wziął mnie za rękę, poprosił bym go pocałowała...
Teraz, kiedy o tym myślę, mam mieszane uczucia... Z jednej strony bałam się, a z drugiej? Chyba cieszyłam się, że on nadal pozostawał radosny. Nigdy nie zapomnę tego pocałunku...
W jego oczach widziałam nieograniczoną niczym radość, chociaż był tak słaby to cieszył się. Zamknęłam oczy na moment i pocałowałam go... Wtedy właśnie usłyszałam ten przerażający sygnał. Na ekraniku pojawiła się ciągła linia... jego serce przestało bić... nie wierzyłam. Podobno coś do niego mówiłam, tak twierdzą jego rodzice, którzy weszli do sali. Nawet ich nie widziałam. Powtarzałam tylko: „Skarbie, będzie dobrze, wierzysz w to, prawda? Kocham Ciebie! Już nigdy więcej tego nie weźmiemy, obiecuję!”
Zrozumiałam, że muszę się leczyć... Kuba zmarł przeze mnie.
Minął rok, a ja nadal nie mogę się pozbierać. Na pogrzebie było mnóstwo ludzi, znajomych, cała szkoła... Pamiętam do dziś, każdy moment, każdą chwilę spędzoną z Kubą. A najbardziej pamiętam te ostatnie dni, godziny, a może nawet minuty. Ten śliczny brunet leżący tak nieruchomo, bez życia... Ostatni pocałunek, dotykam zimnych, stwardniałych ust... jego dłoni, lecz nie są one takie jak kiedyś... Ostatnia chwila, słona łza, która spadła na jego usta...
Zostały tylko wspomnienia... zdjęcia... Zrobiłam badania- jestem zdrowa, przede mną jeszcze życie stoi otworem...
Nigdy nie myślałam, że może mnie spotkać coś takiego... Ta historia pozostawiła po sobie niezatarte ślady, ślady, które nigdy nie zginą, poczucie winy, chęć śmierci... Ale to jeszcze nie moja kolej. Dla mnie się udało, lecz przez moją głupotę życie stracił niewinny człowiek. Kuba nie żyje i nic już tego nie zmieni. Teraz spotykamy się na cmentarzu. Wiem, że on mnie słyszy, ale wiem też, że to moja wina. Chciałabym, aby ta historia kogoś uchroniła od śmierci, aby chociaż część z Was zrozumiała, jak wielkim skarbem jest życie...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 8 minut