profil

Dziecko w dawnej Polsce.

poleca 85% 1451 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

DZIECKO W DAWNEJ POLSCE



Dorota Zołądź-Strzelczyk




Od Starożytności ludzkie życie dzielono na okresy, z których początkowe odpowiadały czasom dzieciństwa. Najczęściej wprowadzano podział na cztery lub siedem okresów, chociaż spotkać można także podział na sześć albo trzy. Trzy częściowy podział mamy np. u Hezjoda, który wyróżnia " neos" - młodość, "mesos" - środek, "geron" - starość. Cztery okresy życia spotykamy u Ksenofonta, odpowiadały one czterem porom roku. Natomiast siedem faz odpowiadać miało siedmiu dniom tygodnia. Były one najczęściej siedmioletnie. Do siedmiu lat - " paidion " - dziecko, do czternastu - " pais " - chłopiec, do dwudziestu jeden - " ephebos " - młodzieniec, do dwudziestu ośmiu - " neaniskos " - młody człowiek, dwa kolejne siedmiolecia - " anter " - mężczyzna, następnie - " presbyter " - starzec i " gerentos " - " zgrzybiały " starzec.
Według filozofa Arystotelesa okres do 7 roku życia to czasy, kiedy dziecko w zasadzie nie pobierało żadnych nauk, przy czym przez dwa lata do siódmego roku " winny już dzieci przysłuchiwać się tym nauką, których będą musiały się uczyć ". Następne lata, to okres nauki , podzielony na dwie fazy od końca siódmego roku życia do czasu dojrzewania i znów od tegoż do lat 21. Przy czym Arystoteles podkreśla, że ci, co dzielą wiek na siedmioletnie okresy czynią to słusznie i " należy jednak iść raczej za podziałem podyktowanym przez naturę, gdyż każda sztuka i nauka pragnie jedynie wypełnić pozostawione przez naturę luki ".
Cyceron wyróżniał niemowlęctwo ( infantia ), wiek chłopięcy - dziecięcy ( pueritia ), młodzieńczość ( adulescentia ), młodość ( inventus ), dojrzałość - wiek stabilizacji, zwany potocznie wiekiem średnik i starość ( senectus ).
U Seneki, u którego występuje najwyraźniejsze wyodrębnienie okresów życia człowieka, widzimy okres płodowy ( puerperium ), niemowlęctwo ( infantia ), chłopięctwo ( pueritia ), okres wzrastania i dojrzewania ( pubertas ), lata młodzieńcze i dojrzałość ( inventus ) oraz starość ( senectus ). Niemowlęctwo trwa według niego do około trzeciego roku, dzieciństwo kończyło się wypadnięcie zębów mlecznych , około ósmego roku, kolejne etapy nie miały już tak ściśle wyznaczonych okresów czasowych. W większości antycznych klasyfikacji przyjmowano długość poszczególnych okresów życia człowieka na siedem lat.
Średniowieczna filozofia podjęła te rozważania. Izydor z Sewilli ( 560 - 636 ) życie człowieka dzielił na sześć faz, pierwszą fazą była " infantia " i trwała ona od narodzin dziecka do siódmego roku życia. " Infas " nazywamy dziecko , ponieważ nie opanowało ono jeszcze mowy, ponadto dopóki zęby jeszcze nie wyrosły, mowa nie jest całkiem wyraźna. Druga faza to " pueritia ", kiedy jeszcze nie ma zdolności do płodzenia, trwa do czternastego roku. Bartłomiej Anglik ( XIII w. )w swym dziele " O właściwościach rzeczy " poświęcił VI księgę rozważaniom nad wiekiem człowieka. Wyróżnił siedem okresów odpowiadających siedmiu planetom. " Okres pierwszy to dzieciństwo, gdy rosną zęby, zaczyna się z przyjściem dziecka na świat i trwa do siedmiu lat; w tym wieku to, co się urodziło nazywane jest niemowlęciem, a znaczy to tyle co niemowa, bo nie umie jeszcze dobrze mówić ani należycie formułować zdań, gdyż zęby ma jeszcze nie uporządkowane i nie dość mocne, jak powiadają Izydor i Konstantyn. Po dzieciństwie przychodzi okres drugi, nazywają go pueritia, okres chłopięctwa, bo jest źrenicą w oku, powiada Izydor, i trwa to chłopięctwo do lat czternastu ". Liczba siedem ( dzisiaj ponoć przynosi szczęście ) w średniowieczu miała znaczenie symboliczne, wyróżniano siedem okresów w życiu człowieka, wyróżniano siedem planet, siedem sztuk wyzwolonych, siedem sakramentów, siedem grzechów głównych itd.
Myślicieli odrodzenia, dla których człowiek był największą wartością także i ta problematyka zajmowała ich . Erazm z Rotterdamu pisał o ulotności i krótkości żywota ludzkiego: " rozważ krótkość żywota, który tutaj na ziemi pędzimy. Z dzieciństwa nie zdajemy sobie sprawy, wiek chłopięcy zajęty tym, co nie przystoi, młodość obarczona wszelkimi troskami, na starość tracimy rozsądek ". Tak więc Errazm wymieniał cztery okresy życia : dzieciństwo, chłopięctwo, młodość, starość, zatem w przyjmowaniu podziału życia na cztery okresy nie zmieniło się nic od czasów starożytnego Ksenofonta. W odrodzeniu podobnie sprawa się miała z dzieleniem dzieciństwa na siedem lat, i tak polski komentator Arystotelesa - Sebastian Petrycy z Pilzna, lekarz i filozof, pisał : "od siedmiu lat poczyna się dzieciństwo doskonałe; przed siedmią lat nie jest dzieciństwo, ale infantia, niemowność, o czym sami filozofowie i medykowie uczą". Do myśli tej wyraźnie nawiązywał Krzysztof Radziwiłł hetman polny litewski w spisanej w 1619 roku ostatniej woli wyraźnie zaznaczył, że : " skoro mu ( synowi Januszowi ) siedem lat minie, wtenczas dopiero uczyć się pocznie i to nie znagla do nauk nachylać go trzeba ".
Prawo wyróżniało trzy etapy życia ludzkiego. Dziecko nie miało żadnych praw i określane było jako małoletnie - podlegało we wszystkim ojcu. Drugi etap określano jako " lata sprawne ", dzieci wówczas mogły uczestniczyć w pewnych czynnościach prawnych. Trzeci etap określany był jako " lata roztropne ". Okresy między narodzinami a uznaniem dziecka nie był jednoznacznie określony, mogło to oznaczać, że stosunek do nowonarodzonych dzieci był po prostu obojętny i nie przywiązywano się do nich. W dawnej Polsce dzieci nie posiadały pełnych praw, były kompletnie podporządkowane ojcu i całkowicie od niego zależne. W czasach przed wprowadzeniem chrześcijaństwa do siódmego roku życia dzieci obojga płci pozbawione praw przebywały pod opieką kobiet, później chłopcy po "postrzyżynach" i nadaniu imienia, przechodzili pod opiekę ojca. Ojcowska władza była na tyle rozległa, że mógł on decydować o życiu i śmierci swoich dzieci, mógł je sprzedać, zastawić, a nawet zabić.
Chrześcijaństwo wprowadziło moralność wówczas nie znaną, lecz w przypadkach skrajnych pogorszyło sytuację dzieci, zwłaszcza dzieci pochodzących z nielegalnych związków. Według prawa kanonicznego dziecko to osoba fizyczna, która przed ukończeniem siódmego roku życia nie ma zdolności do czynności prawnych oraz nie podlega ustawą kościelnym i która w czynnościach prawnych zastępowana jest przez rodzica lub opiekuna.
Pierwszą kodyfikację praw uwzględniających zarówno normy prawa zwyczajowego, jak i kanonicznego były statuty Króla Kazimierza Wielkiego. Statut Wiślicki z 1347 roku utrzymał przewagę ojca w rodzinie, w stosunkach majątkowych nadal pierwszoplanową rolę odrgywał ojciec, ale status jednocześnie chronił rodzinę. Dzieci nie mogły zostać sprzedane, maltretowane, statut wprowadzał surowe kary za zabijanie dzieci, także tych nieślubnych. Ojcu przysługiwało jedynie prawo karcenia dzieci.
Do tzw. " lat sprawnych " dzieci obojga płci pozostawały we władzy ocjowskiej. Jeżeli ojciec umarł, to matka przejmowała jego uprawnienia, ale zmieniło się to u schyłku XIV i w początkach XV wieku. Od tego czasu opiekę przejmują nad osieroconym małoletnim inne osoby, najczęściej krewni ze strony ojca, jest to tzw. " opieka przyrodzona ". Powszechne były sytuacje, w których dziecko pozostawało pod opieką matki, ale należny dziecku majątek przejmowali na czas małoletniości krewni ze strony ojca. Jeżeli matka wstępowała w następny związek małżeński, co zdarzało się często, opiekę przejmowali krewni. Opiekunowie pobierali dochody z dóbr powierzonych sobie dzieci, ale spoczywał na nich obowiązek wychowywania ich i wykształcenia. Statut Warcki upoważniał ojców do wyznaczenia w testamencie opiekuna i mogła to być nawet kobieta.
W epoce nowożytnej następuje dalszy rozwój praw członków rodziny. Ograniczeniu ulega władza ojcowska. Ojciec nadal pozostawał głową rodziny, której należało się posłuszeństwo i uznanie, to jednak dzieci nie mogły być sprzedawane, maltretowane, czy zabijane. Najlepiej widać to było w Wielkim Księstwie Litewskim. Dzieci uważane były wcześniej za mienie ojca, ale statut litewski z 1529 roku zmienia dotychczasowy ład. Ojciec przestaje być panem życia i śmierci swego dziecka. Dzieciobójstwo zaczęło podlegać karze. Trzeci status litewski z 1588 roku wprowadza surową karę na ojca za uśmiercenie dziecka, co najwidoczniej jeszcze się zdarzało. Kara ta jednak była mniejsza niż za zwykła zabójstwo, co pokazuje, że dzieci były inaczej traktowane.
Ustalono górną granicę nieletniości dla chłopców na lat 15, dziewczynek na lat 12. Od połowy wieku XVII stopniowo podnoszono ją do 18 lat dla chłopców i 14 dla dziewcząt. Mężczyźni w wieku 24 lat wkraczali w lata dojrzałe, podlegali wówczas pełnej zdolności prawnej.
Prawo miejskie określało lata sprawne dla chłopców na 14 lat, dla dziewcząt zaś na 13. Wprowadzało także lata roztropności do 21 roku życia dla obu płci. W miastach dzieci otaczano lepszą opieką, w rażących przypadkach możliwe było nawet pozbawienie władzy rodzicielskiej ojca lub matki, w związku np. " ze złym prowadzeniem się ". W trosce o dobro osieroconego dziecka konstytucja z 1565 roku nakazywała przy przyjmowaniu opieki sporządzenie inwentarza majątku, który był podstawą rozrachunku po dojściu do pełnoletniości. Spis ten odbywał się w obecności dwóch krewnych ojca i stawał się podstawą rozrachunku opiekuna z podopiecznymi. Bardzo ważne działania dotyczące osieroconych dzieci zarówno w sferze ustawodawstwa, jak i praktyki miały miejsce w XVII - wiecznym Toruniu. Opieka nad sierotami została tam " wkomponowana " w system instytucji miejskich. Wydana w 1605 roku przez burmistrza Henryka Strobanda ordynacja " Patriocinium Pupillorum " zawierała zarządzenia dotyczące kwestii opieki nad sierotami, którą między innymi sprawować miał urząd kwatery. Wcześniej opiekę nad sierotami sprawowała rodzina poprzez wyznaczonych opiekunów i pozostawała w sferze prywatnej. Teraz staje się sprawą publiczną. Powołano urząd sierocy, jeden dla całego miasta, składający się z siedmiu osób - siedmiu kwatermistrzów i jednego z burmistrzów. Zatwierdzał on opiekunów, albo sam ich wyznaczał. Kontrolował on wydatki opiekunów, a gdy upływał termin opieki dbał, aby rozstrzygnąć wszelkie spory między wychowankami a ich opiekunami.
Ustawodawstwo zajęło się także dziećmi chłopskimi. Statut piotrowski z 1496 roku zadecydował, że tylko jeden z synów chłopskich mógł opuścić wieś i iść na służbę, na studia lub do rzemiosła. Jedynak musiał pozostać we wsi. Opuszczając wieś młodzieniec musiał uzyskać od pana " świadectwo wolnego odejścia ", w innym wypadku traktowany był jako zbieg. Prawa chłopskie były bardzo ograniczone, przez co sytuacja dzieci chłopskich od mieszczańskich różniła się diametralnie. Dzieciństwo na wsi trwało stosunkowo krótko, dziecko znacznie wcześniej było zmuszone pracować i bez " świadectwa wolnego odejścia " było dożywotnio przywiązane do pańskiej ziemi. W tamtych czasach ograniczanie chłopskich praw i utrudnianie migracji było gwarantem zabezpieczenia pańskich dochodów.
W okresie przedrozbiorowym liczba dzieci w rodzinie zalezała od wielu czynników - wieku rodziców, szczególnie matki, długości trwania i czasu zawarcia związku, statusu społecznego i materialnego rodziców i oczywiście od czynników biologicznych tj. stanu zdrowia i płodności. Bez wahania można powiedzieć, że dzieci rodziło się więcej, ale także więcej dzieci umierało. Szacuje się, że do pierwszego roku życia umierało 35 % noworodków, a do 5 roku - ponad 55 %, a do wieku rozrodczego dorastało zaledwie 35 %. Ta duża śmiertelność dzieci wynikała z warunków zdrowotnych, bytowych, w których czynniki sprzyjające wysokiej śmiertelności były spotęgowane. Najogólniej stwierdzić możemy, że przeciętna rodzina staropolska miała 4 - 5 dzieci i taka była tendencja w omawianym powyżej okresie.
Jedną z najważniejszych funkcji małżeństwa było posiadania potomstwa. Dziecko stanowiło naturalne przedłużenie rodu, dziecku przekazywano majątek i pozycję. Nie kiedy, z różnych przyczyn latami czekano na upragnionego następcę, jak chociażby perypetie rodziców Bolesława Krzywoustego - Władysława Hermana i Judyty, którzy po długim oczekiwaniu dziedzica wreszcie doczekali się syna. Tak opisał to wszystko Gall Anonim : " Przyszli rodzice chłopca nie mieli mianowicie jeszcze wtedy potomstwa; gorliwie oddawali się postom i modlitwom, rozdając hojne jałmużny biednym, ażeby Bóg wszechmogący - który bezpłodnym matkom pozwala cieszyć się synami, który Zachariaszowi dał Chrzciciela i otworzył łono Sary, aby potomstwem Abrahamowym ubłogosławowić wszystkie narody - dał im takiego syna i dziedzica, który by Boga się bał, wywyższał Kościół święty, czynił sprawiedliwość i rządził królestwem polskim ku chwale Bożej i szczęściu narodu " .
Szczególnie Kościół kładł nacisk na prokreacyjny cel małżeństwa. Regulowały to zarządzenia kościelne. Statut synodalny z 1423 roku stwierdzał, że posiadanie potomstwa jest celem i obowiązkiem małżonków. Z historii wiemy, że dwie polskie dynastie królewskie wymarły z powodu braku potomstwa. Bez efektownie oczekiwali męskiego dziedzica Kazimierz Wielki i Zygmunt August. Kiedy latami bezskutecznie oczekiwano dzieci pielgrzymowano do rozmaitych miejsc kultowych, składano dary. Często przyczyn bezdzietności doszukiwano się w czarach rzuconych z zemsty czy niechęci. Przez wszystkie omawiane okresy bezpłodności lękali się zarówno panujący, czy najbogatsi, ale także inne grupy społeczne. Jedni obawiali się wygaśnięcia rodu, drudzy braku rąk do pracy i pomocy w handlu, rzemiośle, czy uprawie ziemi.
Brak potomstwa mógł być przyczyną rozwodu. Występowali o niego zarówno mężowie, zarzucając żonom bezpłodność, jak i kobiety z powodu impotencji męża. Kobiety zarzucające mężom impotencje a chcące mieć dzieci próbowały ich z niej wyleczyć. Warto dodać, że w ówczesnych czasach sposoby leczenia bezpłodności były fatalne i nieskuteczne, i często kończyły się śmiercią mężczyzny, którego żona w dobrej wierze poczęstowała rzekomo cudownym, a w istocie trującym preparatem.
Obok ciąż wyczekiwanych, upragnionych wiele było niechcianych. Aby zapobiegać zajściu w ciążę stosowano rozmaite sposoby, głównie zabiegi " magiczne ". We wczesnym średniowieczu kobieta, by uchronić się przed zajściem w ciążę skrapiała krwią menstruacyjną krzew czarnego bzu ze słowami : " ty noś za mnie, a ja będę kwitła za ciebie ". Znano i stosowano rozmaite zioła, wierzono, że przeciwdziałają one zapłodnieniu lub wywołują poronienie. Kiedy jednak wszystkie zabiegi się nie powiodły i kobieta zaszła w ciążę starano się doprowadzić do poronienia przez np. przebicie pęcherza płodowego, duży wysiłek fizyczny, lub stosowanie poronnych środków roślinnych. Kościół przeciwny był przerywaniu ciąż i nakładał na kobiety dokonujących aborcji wysokie kary według prawa kanonicznego.
Mimo wielu niebezpieczeństw czyhających na kobietę i dziecko w czasie ciąży i porodu cześć porodów kończyło się pomyslnym rozwiązaniem. Jeżeli dziecko było oczekiwane ojciec cieszył się z jego narodzin, co rozmaicie okazywał, jeżeli było to królewskie dziecko oczekiwane i upragnione radował się cały naród. Szczególnie uszczęśliwiał syn, dziewczynki były mniej oczekiwane.
Po urodzeniu się pierwszego syna Władysław Jagiełło : " nie wyszedł z kościoła, ale modląc się i folgując łzom, spędził dzień na składaniu podzięk i zbożnych dziełach ", ponadto dokonał nadania dla katedry w Przemyślu, jako wyraz wdzięczności dla Boga. Radość Władysława IV po narodzinach królewicza Zygmunta Kazimierza ( 1640-1647 ) opisują kronikarze jego czasów. A.S. Radziwiłł zanotował, że mimo iż król sam w tym czasie niedomagał, kiedy " przyniesiono nowonarodzonego przed oblicze chorego, przykutego do łóżka króla; tak to złagodziło chorobę, że jakby zapominając o niej, z wesołym obliczem zawołał do niego : <Witaj, nowy gościu !>. Z tego powodu w rezydencjach senatorów puszczano ognie sztuczne, a szczególnie u podskarbiego i innych grzmiały działa. Wszędzie śpiewano hymn św. Ambrożego i Augustyna, modlono się o wiele szczęścia dla nowonarodzonego i gratulowano królowi nowego, ojcowskiego tytułu. Z tą samą radością świętowano wszędzie na wieść o nowym polskim królewiczu ". Po otrzymaniu wiadomości o narodzinach przez Marysieńkę syna, Sobieski, który raczej spodziewał się, że będzie córka - Teresa - ucieszył się bardzo i : " lubom ci się tedy był nagotował przywitać Teresę, nie Jakuba, ale i za tę Panu Bogu podziękowałem omyłkę a najbardziej za to, że zachował Mamusieńkę śliczną, jedyne moje kochanie, i z tak ciężkiego wyprowadził terminu, na który ja tylko wspominawszy, zawszem obumierać musiał ( ... ) Na tego franta małego mi niemiło, że tak długo turbował i nie wczasował Mamusieńkę swoją i że do niej niepodobny. A mógł to wiedzieć ten zdrajca, że bym się był i dla tego samego musiał był w nim kochać ! Niech jednak już i tak roście w dobrym zdrowiu na chwałę Bożą, którego woli, opiece i dyspozycji cale go oddajemy ".
Pierwsze dni życia dziecka poszczekano jako okres niezwykle niebezpieczny, okres różnorodnych niebezpieczeństw. Starano się dziecko chronić od pierwszych chwil po przyjściu na świat. Tuż po narodzeniu dziecka, położnicę i niemowlę izolowano od kontaktów z ludźmi. Miało to znaczenie magiczne, ale również służyło właśnie ochronie matki i dziecka, oboje byli w tym okresie bardzo narażeni na działanie złych sił - mamun, nocnic, wiłów, skrzatów. Wierzono, że Mamuny, kiedy matki na chwilę spuściły swe maleństwa z oczu porywały je lub podkładały swoje własne dzieci. Mniej groźne dla dziecka, ale niezmiernie uciążliwe były nocnice, które nękały dzieci w nocy. Jeżeli dziecko płakało w nocy tłumaczono to właśnie działaniem nocnic. Ślady znajomości nocnic pochodzą z XIII wieku, ale wywodzą się one z zabobonów przedchrześcijańskich.
W chrześcijańskim społeczeństwie dziecko jest wprowadzane do społeczeństwa po przez chrzest. Tradycja chrztu dzieci sięga czasów apostolskich, a bezpośrednie poświadczenie tego zwyczaju znamy z II wieku. Praktyka chrztu stała się obowiązująca i powszechna od V wieku. Po Soborze Trydenckim uznano, że chrzest powinien być wprowadzany " jak najrychlej ", 8-9 dni po urodzeniu. Do tego czasu dzieci chrzczono dwa razy w roku - w wigilię Zmartwychwstania Pańskiego i Zesłania Ducha Świętego. W Kościele zachodnim także w czasie Bożego Narodzenia, Objawienia Pańskiego, św. Jana Chrzciciela.
Przygotowany i zaplanowany chrzest odbywał się niekiedy bardzo uroczyście, w kościele w obecności rodziny, znajomych, zaproszonych ważnych gości. Wiązały się z tą uroczystością kwestie wyboru imienia i rodziców chrzestnych. Pierwsze imię zapewnić miało dziecku opiekuna spośród świętych, drugie przydawało splendoru rodzinie.
Zjawisko nadawania imienia spotykamy oczywiście już w czasach przedchrześcijańskich, kiedy wierzono, że imię ma znaczenie magiczne i będzie przez całe życie oddziaływało na swego nosiciela. Uważa się, że pierwotnie każde imię miało jakieś znaczenie magiczne. Często i chętnie wybierano imię zawierające zakończenie - sław, - mir, - mier co znaczyło sława, poważnie ( Więcesław, Bolesław, Unisłąw, Cieszymir, Radomir ); popularne były również zakończenia takie jak - gost ( Miłogost, Radgost ).
Z wczesnego średniowiecza najwięcej wiadomości na temat wyboru imion, ich występowania i nadawania posiadamy odnośnie dynastii piastowskiej. Do XIII wieku widzimy wśród imion piastowskich przewagę imion słowiańskich ( Bolesław, Świętopełek, Kazimierz, Władysław ); chociaż pojawiają się także imiona pochodzenia obcego, przeważnie germańskiego tj. Dytryk, Karol, Herman.
W momencie odchodzenia od tradycji pogańskich do promowanych przez Kościół katolicki następuje zmiana katalogu imion nadawanych dzieciom. Odchodzi się od imion pogańskich do imion chrześcijańskich. Przy czym przy wyborze imienia kierowano się podobnymi, jak wcześniej pobudkami, aby patron chronił dziecko i opiekował się nim przez całe życie. Spośród imion chrześcijańskich najchętniej wybierano imiona apostołów i ewangelistów, patronów państw słowiańskich ( Wojciech, Wacław, Stanisław, Stefan ), świętych - Mikołaj, Marcin, Grzegorz, Michał.
Z czasem przy wyborze imion zaczęły odgrywać rolę inne czynniki, niż względy religijne i tradycja rodzinna, zaczęto kierować się własnym gustem, modą i często kosmopolityzmem. Pojawiają się imiona pochodzące z modnych utworów literackich, m.in. z utworów J.J. Rousseau - Emil, Julia, Edward. Odchodzenie od starych polskich imion, a nadawanie imion obcych krytykował Szymon Starowolski w " Lamencie utopionej matki ". Kiedyś Polacy, " którzy dobrą przed tym sławę miłując, nazywali się Bogusławami, Władysławami, Strzeżysławami, Stanisławami, Wacławami, teraz jako się chrzcić imion cudzoziemskimi poczęli, Maxymilianami, Fryderykami, Ferdynandami, Karolami ". Z imion słowiańskich nadal spotykamy imiona, które weszły do kalendarza chrześcijańskiego - Stanisław, Kazimierz, Władysław.
Przebieg chrztu normowały przepisy kościelne. Do XV wieku zanurzano dzieci w chrzcielnicy, od XVI wieku udzielano chrztu przez polewanie. Dziecko było ubrane w czyste szaty, zawinięte w powojniki, czyli pieluchy. Na głowę w trakcie chrztu kapłan nakładał dziecku czepek. Przy chrzcie asystowali rodzice i rodzice chrzestni. Wybór rodziców chrzestnych był bardzo ważny, w rodzinach zamożnych podnosili oni rangę rodziny. Chrzestna tradycyjnie ofiarowywała płócienną szatkę. Szata była zgodnie z tradycją chrześcijańska biała, jako znak "blasku i piękna otrzymanego na chrzcie". Podczas chrztu towarzyszy rozmaite wydarzenia, na przykład zachowanie niemowlęcia interpretowano jako zapowiedź jego przyszłych cech, czy losów dziecka. Sobieski podaje, że im dziecko mocniej płacze, tym będzie lepiej chowało. Niekiedy spotykamy podwójny chrzest. Urodzony z wielkimi kłopotami i zdający się nie rokować przeżycia syn Matuszewicza Andrzej został natychmiast po przyjściu na świat ochrzczony przez służącego, a w jakiś czas potem, odbył się chrzest uroczysty i oficjalny, uwieńczony wielką ucztą.
Na ucztę zapraszano krewnych, znajomych, sąsiadów, niekiedy księdza i była ona uświetniana śpiewaniem polskich lub łacińskich pieśni. Wystawność uczty zależała od pozycji i majątku rodziców, ale nawet chłopi starali się odpowiednio uroczyście i bogato i uczcić tą uroczystość.
W rozmaitych źródłach pojawia się problem karmienia dziecka. Wielu autorów podkreślało, że najlepiej aby rodzona matka karmiła dziecko piersią. Takie poglądy głosił Plutarch, według którego właśnie matka jest niejako przeznaczona do karmienia dziecka. Matki- pisał- " same powinny dzieci swe żywić i karmić. Gorąco, że tak powiem, już od kołyski je ukochawszy, pewnie z tym większym przywiązaniem zajmą się ich wychowaniem. (...)Przyrodzenie samo wskazuje, że matka to, co na świat wydała, sama powinna karmić i żywić. Ono w tym przecież celu każdej rodzącej istocie mleko dało na pokarm ". W okresie średniowiecza przypisywano karmieniu piersią przez matkę duże znaczenie, uznawano to za symbol miłości macierzyńskiej.
Jeżeli niemożliwym było z różnych względów, na przykład "dla niepotężności zdrowia", albo " dla jakiej niemocy, albo też dla czego inszego " aby matka karmiła swe dziecko, szukano odpowiedniej "mamki", która by ją w tym zastąpiła. Wskazówki jaka powinna być mamka znajdujemy już u antycznych lekarzy. Soranos uważał, że powinna ona być młoda " nie niżej dwudziestu lat i nie powyżej czterdziestu " i co najmniej dwa razy wcześniej rodzić - " taka, która już dwa razy lub trzy razy rodziła ". Soranos opisał także, jakie powinno być mleko w smaku i konsystencji. Według niego, mleko powinno być dosyć białe, nie za rzadkie i nie za gęste, nie kwaśne, ale takiej konsystencji, aby wzięte na palec nie spływało natychmiast. Jeżeli jest innego koloru, konsystencji i zapachu to znaczy, że było złe. Już w tamtych czasach zdawano sobie sprawę, że wartości odżywcze mleka zależały od diety karmiącej i dlatego podkreślano konieczność odpowiedniego odżywiania się kobiety. Soranos pisał tak o odżywianiu : " powinna unikać niepożywnych i niestrawnych potraw, a natomiast przyjmować do siebie takie, które są obfite w soki, pożywne i łatwo strawne. I tak trzeba unikać szczypiorku, cebuli i czosnku, rzodkwi, owoców strączkowych i wszelkich peklowin, gdyż to wszystko powoduje ostrość mleka. Daremna nasza będzie praca, jeżeli jej dobrą nie zlecimy dietę ".
Karmiono dziecko piersią do dwóch, trzech lat. Tak między innymi polecał Awicenna. Odstawienie dziecka od piersi było ważnym wydarzeniem w życiu zarówno dziecka, jak i matki. Było początkiem pewnego uniezależnienia się dziecka od matki. Po odstawieniu od piersi Awicenna zależał, aby dziecko karmić najpierw " przeżutym przez mamkę chlebem " później chlebem z miodem i wodą, rozcieńczone wino lub mleko. Falimirz głosił, aby podawać " jakoby gałeczki albo kołaczki z chleba i cukru, tak iż przyjdzie ku nałogu grubszego a pospolitego pokarmu ". Dykcjonarz zalecał podawanie mleka koziego rozpuszczonego w wodzie lub papki z miękkich kawałków chleba gotowanych przez kilka minut w mleku z dodatkiem ubitego z cukrem jajka. Petrycy uważał, że najpierw należy dzieci karmić " potrawami miękkiem i łącno strawnemi, jako jest mleko, polewki, chleb biały, w mleku umokły, kasze i inne polewczane pokarmy ".
Jeśli chodzi o miejsce do spania dla dziecka, to dzieci z rodzin ubogich nie miały luksusów, najczęściej sypiały z rodzicami, na pryczy we wspólnej izbie. Jedynie dzieci całkiem małe spały osobno, w stworzonym specjalnie legowisku, a wszystko to ze względów bezpieczeństwa aby uniknąć uduszenia dziecka, co niestety się zdarzało. Rodziny zamożniejsze mogły pozwolić sobie, na wydzielenie specjalnej izby przeznaczonej dla dziecka. Soros dokładnie opisał przeznaczone miejsce do spania dla dziecka. Powinno ono leżeć w miękko wyłożonej kołysce lub łóżku zasłoniętym od strony głowy, aby nie przeszkadzało mu światło, czy ruch powietrza. Poduszka nie powinna być ani zbyt twarda, ani zbyt miękka. " Dziecko powinno się układać na miernie miękkim łóżku, jak np. na materacu wypełnionym wełną lub miękkim sianem, a łoże powinno być wyżłobione rynienkowato, żeby się noworodek nie mógł wywracać ". Posłanie powinno być lekko wklęsłe i nie za bardzo miękkie. Zbyt miękkie posłania powodują często problemy z kręgosłupem. Kiedy kładziemy dziecko trzeba zwrócić uwagę na głowę. Takie wskazówki dawał Soros w I wieku naszej ery.
Z około 1500 roku pochodzi kolebka używana w jasełkach z klasztoru klarysek w Krakowie. Jest to drewniana kołyska na biegunach w formie skrzyni bogato ozdobionej ornamentem roślinnym.
W wieku XVI i XVII w genetliakonach pojawia się dziecko leżące w kołysce. W utworze Daniela Nabrowskiego napisanym dla Stefana Radziwiłła widzimy dziecko leżące w kołysce : " Przynieśli do kolebki twojej dar bogaty ". Kołyski często dostawały dzieci jako prezent od chrzestnych. Długosz zapisał, że " Wielki Książę litewski Aleksander Witold ciesząc się nowym potomkiem ( pierworodny syn Jagiełły - Władysław ) przesłał dziecku srebrną kołyskę wartości stu grzywien w srebrze ".
Pierwsze lata życia dziecko niezależnie od płci spędzało w otoczeniu kobiet. Jeżeli matka z rozmaitych względów sama nie chciała, albo nie mogła zajmować się nowonarodzonym dzieckiem wyszukiwano mu " piastunkę", niańkę, opiekunkę. Zdawano sobie sprawę jak ważny jest dobór odpowiedniej kobiety do tej funkcji, ale często wyznaczano do tego zajęcia pierwszą lepszą kobietę we wsi.
Dzieci uczyły się chodzić w specjalnej czapce, która pełniła funkcję ochraniacza. Współczesnym dzieciom zakładamy podobne jak nasi przodkowie kaski, kiedy jeżdżą na wrotkach, hulajnogach lub rowerach. Jednak największym ochraniaczem dziecka była sama matka, która podczas prób chodzenia trzymała dziecko na specjalnych szelkach, których opis spotykamy u Kitowicza : " uczono go chodzić, wodząc na paskach: było to sznurowanie rzemienne jakim płótnem podszyte, na kształt sznurówki kobiecej, mającej z tyłu dwie taśmy długie, którymi piastunka unosiła dziecię ".
Jeśli chodzi o dietę dziecka po wyjściu z okresu niemowlęctwa, to na ten temat, nie wiele posiadamy danych. Prawdopodobnie jadały one bardzo podobnie, jak dorośli i było to zależne od zamożności i zwyczajów żywieniowych w danym okresie, czy rodzinie. W średniowiecznej Polsce podstawę pożywienia stanowiło stosunkowo szczupłe menu potraw. Jadano zboża, rośliny strączkowe, ryby, owoce oraz mięso. Biedni jadali głównie rozgotowane pulpy z rzepy, albo kapusty. Bogatsi mieli bardziej urozmaicony asortyment pożywienia i częściej jadali mięso, ryby przygotowywane w rozmaity sposób- suszone, wędzone, solone. W XII i XIII wieku upowszechnia się uprawę żyta i tym samym wzrasta spożycie chleba, co między innymi znajduje wyraz w Modlitwie Pańskiej - " chleba naszego powszedniego ".
Poszukując wiadomości na temat pożywienia dziecka stajemy przed trudnym zadaniem, ponieważ dysponujemy niewieloma przekazany mogącymi nas w tym temacie uświadomić. Najwięcej wskazówek znajdujemy w dziele Syreniusza i można je traktować jako obowiązujące przez wiele stuleci. Ze znanych potraw wybrał on te, które według niego najbardziej odpowiadają dziecięcym potrzebom, zapewne kierował się także istniejącymi zwyczajami żywieniowymi. Po pierwsze proponuje jagły : " dobrze dzieci małedo tej potrawy zwyczaić mieląc jagły na mąkę, w mleku je warzyć, która daleko zdrowsza i posilniejsza a niźli mięso z którego zamnożenie glist dostają ". Uważał, że dobrze jest przygotowywać potrawy z chleba np : " małym dzieciom potrawa bardzo użyteczna ( ... ) z chleba rżanego ( ... ) ośrzodki suche miałko uwiercić, albo w moździerzu tłuc i w dobrym, gęstym mleku warzyć a jeść dawać. (...) Można jednak ( ... ) tejże ośrzodki suche miałko utartej w wodzie warzyć i przebić do tego jabłek a gruszek warzonych tak wiele przydać, soli i masła włożyć, będzie potrawa, którą Famułą nasi przodkowie zwali. Potrawa o ile dla ubogich dobra, użyteczna bo zdrowa. Jeszcze smaczniej będzie gdzie pierwej ośrodki w maśle usmażyć ". Syreniusz polecał także kaszę owsianą, polecał spożywanie owoców - jabłka i gruszki oraz warzyw, szczególnie kapusta powoduje, że " dzieci często jej używając prędko rosły ".
Literatura Staropolska podała nam wiele wskazówek odnośnie strojów dzieci. Według Mikołaja Reja stroje dzieci nie powinny być zbyt ozdobne. Nie powinny mieć żadnych : " knefliczków, bryżyczków, pstrych sukienek, jako prosięciu, bo jako się tego z młodu nauczy, tak mu się to w pamięć wbije i tak mu się tego na po tym zawżdy będzie chciało, a stąd i swawola na po tym, i wszeteczeństwo snadnie rość będzie mogło, a wszak mu to i na po tym nie zginie, gdy już ku lepszemu obaczeniu przychodzić będzie ". Przed zbytnim strojeniem dzieci przestrzegał też Erazm Glinczer. Według niego posiadania wielu strojów ubiorów, przyczynia się do kształtowania złych obyczajów. Wystarczy jeżeli ma jedną suknię szarą albo dwie. Wierzono, że strojenie dzieci w bogate szaty powoduje budzenie się w nich pychy i zarozumiałości. Według Ermazma dziecko powinno być przyzwyczajone do " mierności a stateczności i szczyrości ".
W minionych epokach zabawy odgrywały inną i bardziej znaczącą rolę niż współcześnie w życiu ludzi. Dzisiaj w świecie dorosłych, ale i częściowo dzieci zostały one zastąpione i wyparte przez inne sposoby spędzania wolnego czasu, głównie oglądanie telewizji. Dzieci obecnie spędzają dużo czasu wpatrując się w ekran telewizora, często w samotności, zamknięci w czterech ścianach domu, a kiedyś wolny czas był okazją do spotkań, wspólnych gier i zabaw, a tym samym sprzyjał integracji i leprzemu poznaniu się. Wspólne gry i zabawy były kiedyś bardzo popularnym sposobem spędzania wolnego czasu, nie tylko przez dzieci, ale i przez dorosłych.
Najbogatszym źródłem wiedzy na temat dziecięcych zabaw jest obraz Piotra Bruegla Starszego " Zabawy dziecięce " z 1560 roku. Jest to kopalnia wiedzy o zabawach XVI wieku, a zapewne i czasów wcześniejszych. Bogactwo zabaw przedstawionych na kilkudziesięciu scenkach świadczy o kulturze dziecięcego świata. Breugel przedstawia aż 78 rozmaitych zabaw, wśród których rozpoznajemy również zabawy dzisiejszych dzieci. W zależności od zabawy dzieci bawią się same , parami, albo w większych grupach. Wykorzystują w trakcie zabaw rozmaite przedmioty - bąki, obręcze, kije itp., niekiedy własną siłę, sprawność czy przebiegłość. W wielu zabawach dostrzec można wpływ kultury rycerskiej, częste wykorzystywanie motywu konia, rozmaite pojedynki, czynności powtarzające rycerskie ćwiczenia.
W polskich źródłach znajdujemy również wzmianki, chociaż nieliczne o zabawach naszych przodków, dorosłych jak i dzieci. Tak więc u Wincentego Kadłubka czytamy o grze parzyste i nie parzyste - w para nie para - jak zapisał kronikarz. W późniejszych źródłach spotykamy wzmianki u Mikołaja Reja, Jana Kochanowskiego, Łukasza Górnickiego. Są to niekiedy do dzisiaj znane gry słowne.
Bardzo popularną zabawą była znana od najdawniejszych czasów zabawa nazywana na naszych ziemiach między innymi " jaworowi ludzie ". Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z Włoch z 1328 roku. Uczeni dopatrują się w niej reliktów dawnych obrzędów, ofiar, które wyobraża zatrzymany uczestnik gry. Inni widzą w tym zwyczajowe opłaty, myto drogowe a jeszcze inni doszukują się w niej elementów obrzędu weselnego - korowodu itp.
Częstym motywem występujących w zabawach na całym świecie jest " kot ". Niekiedy nie wiadomo dlaczego używano tej nazwy na określenie zabawy. W " Wojnie Chocimskiej " Wacława Potockiego spotykamy motyw takiej zabawy polegającej na przekazywaniu sobie zapalonej " trzaski " i karaniu tego, w czyich rekach ona zgaśnie.
Do zabawy używano podobnie jak dziś, piasku, błota, wody, śniegu, rozmaitych roślin, zwierząt itp. Ale obok tych " naturalnych" zabawek były także specjalnie do zabaw przeznaczone przedmioty. Jedną z pierwszych zabawek jak również w dzisiejszych czasach była grzechotka, jak i bąki.
W warstwach średniowiecznych miast śląskich znaleziono kule do gry, wykonane z rozmaitych materiałów figurki zoo - i antropomorficzne. Przeważają w śród nich gliniane koniki, niekiedy z dziurkami umożliwiającymi po umieszczeniu w nich kijka wykorzystanie ich jako kukiełek i pozwalało na inscenizowanie na przykład walk rycerskich. Zabawki w kształcie koni niekiedy z jeźdźcami na grzbiecie uchodzą za bardzo popularne w tych czasach w całej Europie.
W średniowiecznych warstwach osadniczych znajdowano pozostałości wykonanych z kości lub drewna piszczałek, fujarek oraz gwizdków wykonanych z gliny, kości lub drewna, niekiedy także metalowe dzwonki. Przy wyrobie rozmaitych glinianych przedmiotów, głównie nauczyć niejednokrotnie wykonywano miniaturowe naczynia dla dzieci.
Dziewczynki od najdawniejszych czasów bawiły się lalkami. Były to najpierw gliniane lalki, o jakich wspomina Mistrz Wincenty w Kronice Polskiej. Mogły to być również "lalki" wykonane przez dzieci, jak w opisie Jana Brożka : " Pamiętam u przyjaciela mego jednego dwoje dziewczątek małych, we czterech na jedno, drugie w piąci, które za piecem ubierały łątki, a zwały je dzieciami; gdy je już w szmaty uwnieły i sznurami uwiązały, sprzeczały się: moje piękniejsze; drugie zaś: nie twoje, moje; oto oczki u niego piękniejsze, gębusia mała. Usłyszawszy, przystąpię do tak sławnej kontrowersyjnej, obaczę, rozwinę, aliści szczapy smolne; roześmiałem się i odszedłem rzekłszy: Ubierajcie, miłe dziatki." Dzisiejsze dzieci bawią się podobnie wykorzystując chętnie rozmaite przedmioty w trakcie zabaw. Z czasem lalki stają się doskonalsze, zrobione z drewna, z ruchomymi rękami i nogami, malowane przez artystów, nosiły modne peruki i modne suknie.
Chłopcy zawsze chętnie bawili się zabawkami nawiązującymi do zajęć rycerskich. Wspomnieć należy wymienione wyżej koniki z rycerzami, ale również rozmaite elementy uzbrojenia- szable, miecze, tarcze.
Dzieci zawsze chętnie bawiły i bawią się piłkami. Wzmianki o piłkach spotykamy w średniowiecznych źródłach, tutaj wspomnieć trzeba Mistrza Wincentego, którego między innymi właśnie piłkę wspomina jako atrybut dzieciństwa - " posyłam ci piłkę, abyś się bawił, ponieważ jeszcze chłopcem jesteś " miał według Kadłubka przekazać Dariusz Aleksandrowi.
Dzieci bawione były także, opowieściami, literaturą dziecięcą, bajkami i kołysankami. Kołysanki są najstarszymi rymami dziecięcymi. Niestety z naszych ziem najstarsze znane utwory tego typu pochodzą z XIX wieku, ale wiemy, że śpiewano je, jak wszędzie, o wiele wcześniej. W jednym z Trenów Kochanowskiego czytamy :

Jeślim kiedy nad dzieckiem piórko miał zabawić,
A k'woli temu wieku lekkie rymy stawić,
Bodajżebym był raczej kolebkę kołysał
I z drugimi nieważne mamkom pieśni pisał.
Którymi by dziecinki noworodne spiły
I swoich wychowańców lamenty tuliły.
Takie fraszki mnie zbierać pożyteczniej było.

Te " nieważne pieśni " to właśnie kołysanki śpiewane przez mamki małym dzieciom. Młodsze i trochę większe dzieci chętnie słuchały rozmaitych opowieści - najczęściej pochodzących ze wsi piastunki. W opowieściach tych często był wykorzystywany uważany za pouczający motyw strachu. Z literatury staropolskiej znany jest " bobo " występujący m.in. u Solikowskiego i Potockiego - ten ostatni pisał : " straszyć jako dzieci bobem, czy że to wszystko bobo ". Znane nam już rozmaite mamuny i boginki również służyły straszeniu niegrzecznych dzieci.
Niepisana literatura dziecięca znana była zapewne bardzo dawno, są to różnorodne zwroty, najczęściej rymowane tworzone przez dorosłych i skierowane do dzieci. Ich treść jest bez znaczenia, ważny jest rytm. Polskie rymy tego typu są przeważnie ludowego pochodzenia.
Ważną rolę w życiu dziecka od momentu przyjścia na świat i w kształtowaniu jego osobowości odgrywali ludzie z najbliższego otoczenia - rodzina, ale również rozmaici opiekunowie, wychowawcy, nauczyciele. Rodzina odgrywała w życiu ówczesnego człowieka dużą rolę nie tylko dla dziecka, ale również dla dorosłych. Była to rodzina patriarchalna, gdzie główną rolę ogrywał ojciec, niekiedy surowy i bezwzględny dla wszystkich i wyznaczający kierunek edukacji. Obok niego matka, do której należała głównie opieka nad małym dzieckiem. Pedagogika tamtych czasów, podobnie jak wcześniej i później zwracała uwagę na rolę matki i ojca w edukacji młodego człowieka. Mikołaj Rej uważał, że dziecko powinno jak najdłużej wychowywać się w domu, także kiedy już przejdzie spod opieki matki, pod opiekę preceptora. Doceniał przykład rodziców i ich wpływu na dziecko. Podobnie uważał Modrzejewski, który uważał, że rodzice powinni stanowić przykład dla dzieci.
Według Andrzeja Maksymiliana Fredry rodzina powinna służyć dzieciom przykładem w postępowaniu i słowie. Powinna przestrzegać i chronić przed złem. Również zadaniem środowiska domowego było według niego wyrobienie w dziecku samodzielności i zaradności życiowej oraz przyzwyczajenie do schludności, czystości i oszczędności.
Obok rodziców często na dzieci miały wpływ inne osoby z rodziny - np. dziadek, czy babka. Oddawanie dzieci na wychowanie dziadkom wynikało m.in. z braku czasu rodziców zajętych działalnością publiczną, w przypadku ojców, czy życiem towarzyskim, albo zarządzaniem majątkiem, w przypadku matki. Czasami wychowaniem zajmowały się jeszcze inne osoby z rodziny ojca lub matki - rozmaite ciotki, czy wujowie. I w takim przypadku dzieci mogły pod ich opieką mieszkać w domu rodziców lub zostać wysłane z domu rodzinnego do majątku krewnych.
Dzieci są bardzo podatne na wpływ towarzystwa, w tym rówieśników, jak i otoczenia. Patrycy twierdzi nawet, że otoczenie, to w jakim towarzystwie młody człowiek przebywa ma decydujący wpływ na wychowanie, że : " fundament wszystkiego wychowania młodych ludzi zależy na towarzystwie. Bo jako towarzystwo dobrych pomaga ku dobremu, tak złych ludzi towarzystwo młodego prędko zepsuje; potrzeba tedy rodzicom, albo dozorcy doglądać tego, aby synowie nie chwytali się złego towarzystwa ".
Przed złym wpływem towarzystwa kolegów przestrzegał również Fredro. Domagał się on starannej selekcji i doboru towarzyszy. Przestrzegał przed kontaktami chłopcami źle się zachowującymi, upartymi, krnąbrnymi, leniwymi. Z pewnością oni będą mieli zły wpływ na dziecko. Towarzysze syna szlacheckiego powinni być nieco od niego starsi, rozsądni i pilni. Starsi będą imponować chłopcu swoją wiedzą, pozytywnymi doświadczeniami, przy młodszych natomiast byłby bardziej dziecinny.
W okresie staropolskim podstawową i nieodłączną częścią wychowania było wychowanie religijne. Andrzej Frycz Modrzewski wskazywał, że " najważniejsze jest, by młodzież przepoić czcią dla Boga nieśmiertelnego. ( ... ) Trzeba tedy dzieciom ukazać Chrystusa i wsączyć w nie poznanie Boga, aby wiedziały, od kogo trzeba oczekiwać wszelkiego dobra, za czyim skinieniem wszystko się dzieje, kto karze zło, a nagradza dobro ". Podkreślał również konieczność wdrażania dzieci od małego do praktyk religijnych - uczęszczania do kościoła, poznawanie obrzędów i ceremonii kościelnych, wyrabianie nawyku modlitw itp. A więc religijności rozumiana jako wiara i praktyki religijne.
Wiele uwag dotyczących wychowania religijnego zawierają również instrukcje ojcowskie. Jest rzeczą zrozumiałą, że wysyłając synów w dalekie kraje, gdzie mogli zetknąć się z innymi wyznaniami ojcowie starali się umocnić synów w wierze przodków i wskazać im drogę. Ojcowie często w testamentach umieszczali wskazówki dotyczące spraw wiary potomstwa. W ówczesnych czasach, tak bogatych i różnorodnych w wydarzenia religijne, w czasach wielości wyznań i ciągłej rywalizacji między nimi, przygotowując swą ostatnią wolę ojcowie starali się synów umocnić w wyznawanej wierze.
Wychowywanie dzieci przykładając dużą wagę do postępowania według wiary i nauk Chrystusa miało oczywiście duży wpływ na postępowanie moralne u potomstwa. Hieronim Baliński zalecał od małego przyzwyczajać do dobrego postępowania, należy w dzieciach kształtować uczciwość i poczucie sprawiedliwości. Człowiek nigdy nie powinien kłamać i składać fałszywych obietnic, przysiąg. Nie można zdradzać tego, co ktoś w zaufaniu nam przekazał, nie należy mówić " nic pletliwego, nic omylnego i nic takiego, co by w tajemności zostać miało ". Ogólnie mówiąc, wychowywano dzieci na zasadach, powszechnie nam znanych jako przyzwoite i właściwie, zgodne z naukami naszej chrześcijańskiej religii.
Kolejna sprawa to stosunek do innych ludzi. Baliński nakazywał " uczyć aby żadnym najuboższym nie gardził i każdego pożałował ", przyzwyczajać do dobroczynności, uczyć od małego wspomagania biedniejszych. Nie należy przywłaszczać cudzych rzeczy.
Modrzewski polecał uczyć dzieci : " co winne są innym, co rodzicom, co obywatelom, co rzeczpospolitej wobec wyższych, niższych i równych sobie, wobec towarzyszy, przyjaciół, krewnych i powinowatych, wobec urzędników, panów i sług, a nawet wobec wrogów i nieprzyjaciół; i to zarówno w życiu prywatnym jak i publicznym ".
Na stosunki międzyludzkie jako podstawę wychowania moralnego zwracał uwagę w krakowskiej instrukcji Jakub Sobieski. Po pierwsze więc odpowiednie zachowanie się w towarzystwie zarówno u siebie w domu, jak i w gościnie. Młodzi Sobiescy mieli się uczyć również zachowania wobec kobiet, " wszak się nie do kapicy tylko, ani do sutanny ćwiczyć będą ".
Jedną z podstawowych metod wychowawczych przez długie wieki była kara, i to najczęściej kara fizyczna, nasi przodkowie wychowywali dzieci na dobrych ludzi bijąc je gdy te zawiniły. Takie podejście do dziecka reprezentowało średniowiecze. Średniowieczni myśliciele wychodzili z założenia, że miłość do dziecka wymaga stosowania kar fizycznych. Prawdziwie kochający rodzic karze dziecko, a ono powinno z cierpliwością znosić kary pisał w XIII wieku Wincenty z Beauvais.
Następne epoko właściwie przejęły średniowieczne podejście do kar, przez długie jeszcze wieki uznawano bicie za jedną z podstawowych metod wychowawczych. Andrzej Frycz Modrzewski uważał, że rodzice " winni, jak tylko mogą, najusilniej odwodzić dzieci nie tylko od czynów występnych i słów szpetnych, ale i od myślenia o złych rzeczach, " ale jeżeli dzieci " przyciężkie i opieszałe, godzi się słowami zganić, a te, co się obowiązkom mocniej umykają i rózgą pokarać."
Nie dopuszczali właściwie stosowania kar fizycznych Mikołaj Rej i Hieronim Baliński. Pierwszy uważał, że gdy dziecko podrasta nie " trzeba go też nazbyt w grozie chować, bo ona młodość jego, gdyż jeszcze smysły słabe we mdłym ciele być muszą, tedy zbytnią grozą a frasunkiem snadnie może być zgwałcona, iż potym zawżdy straszliwa, tępa a głupia być musi. Ale bez zbytniej grozy a bez frasunku nadobnym napominaniem przed się mu po trosze trzeba ujmować obroków, aby nie rosło jako wirzba, którą jako nachyli, także też rość będzie ". Tak więc według Reja najlepszą metodą jest " łagodne napominanie ", ale nie można dzieci bez ingerencji dorosłych pozostawiać, bo wtedy rosły by na dziko, jako ta " wirzba ".
Baliński zalecał " albo ganić albo pochwalić ", jeżeli dziecko zachowuje się nieodpowiednio, na przykład nie chce się uczyć, lepiej postępować łagodnie niż surowo - " więcej łudząc go aniżeli niewolić, bo za bojaźnią zbytnią dziecię chęć traci i liszej, że nie roście ". Zatem nie można wychowywać w strachu przed karą. Surowe wychowanie może przyczynić się, że dziecko straci chęć do wszystkiego.
Dla Andrzeja Maksymiliana Fredry kara to nie tylko środek represji, ale jako następstwo winy, jest to akt sprawiedliwości mający na celu poprawę źle postępującego. W takim rozumieniu musi ona być uwzględniana w wychowaniu, jest po prostu konieczna. "Nie należy oszczędzać błądzącego chłopca " - pisał. Fredry uważał, że w wychowaniu dziecka należy stosować nagrodę i pochwałę, lecz jeśli dziecko zawini to kara nie powinna być przesadna, ani stosowana nadmiernie, a także nie należy poniżać karanego. " Jeżeli stosownie do przewinienia karzesz, przemawiaj przynajmniej łagodnie, występek, nie osobę piętnując, bez hałasu i zgiełku karz winnego, a częściej łagodnie i skromnie, i pokazuj po sobie, jakoby to czynił przymuszony ".
Gdy dziecko kończyło siedem lat, ich życie ulegało daleko idącym zmianom, niekiedy trudnym do zaakceptowania dla przyzwyczajonych do beztroski wieku dziecięcego młodych ludzi. Gdy dziecko kończyło siedem lat, zaczynała się edukacja. Dzieci szły do szkół, a te które nie mogły sobie na to pozwolić, były edukowane w domu, przez własnych rodziców, szczególnie w przypadku dziewcząt edukacja kończyła się na nauce domowej. Dzieci uczono czytania i pisania, języków obcych - francuskiego, niemieckiego, łaciny, niekiedy muzyki i śpiewu. Było to albo przygotowanie do nauki szkolnej, albo i cała nauka. Niektórym dzieciom nauka przychodziła z taką łatwością, że nawet nie zauważały kiedy się uczyły. Tak było z J.U. Niemcewiczem : " Nie pamiętam, kiedy się zaczął uczyć czytać; w siódmym atoli roku, wiem, żem już czytał gazety ". Oczywiście nie wszyscy wspominali naukę jako coś przyjemnego.
Dzieci bardziej niż dorośli narażone były na rozmaite choroby. Przez cały omawiany okres ludność Europy dziesiątkowana była przez zarazy. Epidemie dżumy, ospy, malarii, czerwonki, cholery, duru brzusznego rozprzestrzeniały się niezwykle szybko wśród niezbyt dbających o higienę ludzi. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi tych i innych chorób było niedożywienie społeczeństwa, w którym przez to zaobserwować można było obniżoną odporność na choroby. Choroby leczono rozmaitymi nie zawsze skutecznymi, a niekiedy wręcz szkodliwymi lekarstwami, próbowano magii, czy modlitw i różnych ślubów mających pomóc w uzdrowieniu. W przygotowaniu leczniczych specyfików wykorzystywano składniki roślinne oraz pochodzenia zwierzęcego, niektóre do dzisiaj uznawane za stosowne.
Niezadowalający stan higieny społeczeństwa, pogorszył się dotkliwie w wieku XVIII. W wieku XVI istniało wiele łaźni, które stopniowo zanikały, a ich masowa likwidacja miała miejsce prawdopodobnie w czasie wojny północnej. Ludzie ówcześni nie mieli zwyczaju myć się codziennie, a kąpano się również rzadko, częściej latem w rzekach jeziorach. Podobnie przedstawia się sprawa utrzymania w czystości odzieży.
W średniowieczu równie jak w starożytności interesowano się chorobami dzieci. U schyłku tej epoki istniało kilka ksiąg poświęconych wyłącznie chorobom dzieci. W 1472 roku w Padwie wydana została książka Pawła Begellardusa Libellus de Aegritudine infantium, w 1473 natomiast Bartłomieja Metlingera Ein Regiment der jungen Kindern. Największe znaczenie miał jednak traktat o chorobach dzieci Hieronima Mercuriale cieszący się do XVIII wieku dużą popularnością.
Dostrzegano, że zarówno nadmierna troska, jak i zaniedbanie są groźne, gdy chodzi o zdrowie, czy życie dziecka. " Dostrzeżono, iż większa część chorob dziecinnych, zwisła od uchybienia baczności, ale z drugiej strony zbyt wielka staranność rodziców jest częstokroć większą przyczyną chorób dziecięcych, jak słabość ich własnej natury.
Dzieci ówczesne, podobnie jak i współczesne często chorowały na rozmaite przeziębienia, katar i kaszel. Przestrzegano przed nieostrożnością podczas przewijania " ponieważ od przeciągu wiatru dziecię się zaziębić i kataru albo kaszlu dostać może ". Bardzo częste były ówcześnie rozmaite zatrucia pokarmowe, których przyczyną było powszechne zaniedbywanie higieny. Żywność produkowana była, sprzedawana i przechowywana w nieodpowiednich warunkach, w miejscach do tego nieprzystosowanych, zaniedbanych i brudnych. Szczególnie częste były rozmaite zaburzenia przewodu pokarmowego w miesiącach letnich, biegunka niemowlęca w lipcu i sierpniu zbierała największe żniwo. Ospa często w tamtych czasach kończyła się śmiercią, albo kalectwem. Mogła spowodować ślepotę, niekiedy głuchotę, w najlepszym przypadku oszpecenie. Największą umieralność na ospę występowała właśnie wśród dzieci, szczególnie ze środowisk biedniejszych, ale nie tylko. Innymi równie groźnymi chorobami dla dzieci były : czerwonka bakteryjna, Odra, dyfteryt - wcześniej znany pod nazwą krup, choroby te także często kończyły się śmiercią dziecka.
Jak wspomniałam wcześniej, śmierć dzieci, jak i śmierć w ogóle, była w omawianych okresach czymś " zwykłym ", czymś spotęgowanym przez choroby, nie dość rozwiniętą medycynę, powikłania przy porodzie, głód, wojny. Dlatego do śmierci podchodzono inaczej, niekiedy obojętnie. Śmierć wówczas była czymś naturalnym, była i jest etapem drogi człowieka, jaki pokonać należy, do innego życia, do życia wiecznego. I rozumiano ją tak wtedy, jak i dzisiaj.
Stosunek rodziców do śmierci dziecka przedstawiają zapiski w pamiętnikach, czy modlitewnikach. Często są to lakoniczne, krótkie notatki o zgonie dziecka, ale ta lakoniczność wynikała najczęściej z konwencji, z nieporadności w wyrażaniu uczuć. Obok tych lakonicznych uwag spotykanych między innymi u Lettowa czytamy o prawdziwym bólu i żalu rodziców po śmierci dziecka. Nie zawsze śmierć dziecka rodzice przyjmowali z pokorą. Wielką tragedią była dla Sobieskich śmierć dzieci, a stracili ich wiele. Najpierw Marysieńka straciła trzy córeczki ze związku z Zamoyskim, z których najdłużej żyła Katarzyna Barbara. Potem w czasie małżeństwa z Sobieskim urodziła jeszcze czternaścioro dzieci, ale do lat dorosłych dożyło zaledwie czworo. W pamiętnikach Kajetana Koźmiana znajdujemy opis przeżyć z zrozpaczonego Sobieskiego, który utracił ukochaną czteroletnią Berbilunę. Opis ten przesączony jest rozpaczą, żalem i wewnętrzną tragedią ojca. Treny Kochanowskiego są kolejnym dowodem, że niektórzy rodzice nie mogli pogodzić się z utratą pociechy.
W społeczeństwach feudalnych , a także później dzieci bardzo wcześnie włączano do życia dorosłych przez co dzieciństwo ulegało znacznemu skróceniu. Nie widziano niczego nagannego w wykorzystywaniu pracy dzieci, nawet kilkuletnich. Była to praca często ponad siły dziecka. Tak było w kręgach uboższych, szczególnie na wsi. Kręgi bogatsze bardziej chroniły dzieciństwo i dzieci do siódmego mniej więcej roku życia przebywając w domu pod opieką kobiet izolowane były od życia dorosłych. Naturalnie były wyjątki, w średniowieczu występował zwyczaj oddawania dzieci do klasztorów w wieku niekiedy kilku lat, włącznie z "oblacją" dzieci, zdarzały się małżeństwa dzieci, czy wreszcie w rodzinach dynastycznych obejmowanie tronu przez małe dzieci. Kiedy w 1434 roku umierał Jagiełło jego najstarszy syn Władysław zwany później Warneńczykiem miał zaledwie 10 lat ( urodzony w 1424 ). Mimo sprzeciwu spowodowanego właśnie jego wiekiem i obawą szlachty, czy w późniejszych latach dotrzyma wszystkich obietnic i zobowiązań, został koronowany.




AUTORZY PRACY TOMASZ <boski> & PAULINA


Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 47 minut