profil

"Ruszający się" prezent

poleca 85% 241 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

W tym roku miałam jedne z najlepszych i najciekawszych wakacji. W czasie tych dwóch miesięcy wspaniale wypoczęłam.
Na początku pojechałam do Babci, na wieś. Było cudownie. Znałam tam wielu ludzi więc nigdy mi się nie nudziło. Na dodatek przyjechała tam malutka kuzynka, z którą zawsze się świetnie bawiłam. Dwa razy w tygodniu jeździłam na ryby, ale nigdy nie miałam udanego połowu. Kilka razy zepsułam nawet wędkę. Mimo to u Babci jak zwykle było wspaniale.
Pod koniec lipca wyjechałam na kolonie do Dźwirzyna. Poznałam tam mnóstwo ludzi, za którymi teraz tęsknię. Zwiedziłam tam również dużo ciekawych miejsc między innymi piękne miasto Kołobrzeg i ciężkie do przejścia wydmy Słowińskiego Parku Narodowego. Codziennie chodziliśmy nad morze i na lody amerykańskie. Byłam w tym miejscu już szósty raz lecz mogłabym tam jeździć co roku i przypuszczam, że i tak by mi się nie znudziło.
Po kolonii przyjechała do mnie kuzynka. Przez cały tydzień bawiłyśmy się jak „małe dzieci”. Kończąc nasze wybryki razem pojechałyśmy jeszcze raz na wieś. W końcu musiałyśmy powracać do miast, ponieważ zaczynał się rok szkolny. Wtedy nie przypuszczałam nawet, że spotka mnie coś „ruszającego”.
Sześćdziesiąt wakacyjnych dni minęło mi na wypoczynku i zabawie. Z tych wakacji przywiozłam nowe doświadczenia i chętnie wracam myślami do dni spędzonych na kolonii i u Babci. Jednak najwspanialsze wspomnienie miało miejsce odrobinę po wakacjach.
Otóż czwartego września podczas dziesiątych urodzin mojego brata Rafałka, postanowiłam wyjść na miasto i kupić mu prezent. Długo zastanawiałam się z czego by się ucieszył. Koleżanka radziła mi podarować mu maskotkę czy coś w tym stylu. Ja sądziłam, że taki prezent jest zbyt prosty i starodawny. Już zbliżała się godzina zamykania sklepów i miałam zamiar kupić bratu misiaczka, aż nagle wpadł mi do głowy pomysł, aby dać Rafałowi jakieś zwierzątko. Hodowałam już kiedyś chomika, ale rodzice nie zgadzali się na kolejnego lecz ja korzystając ze świątecznej atmosfery oraz z uzbieranych pieniędzy kupiłam braciszkowi to słodkie zwierze. W sklepie wybrałam najbardziej rozbrykanego chomiczaka. Jadąc do domu strasznie się wiercił i gryzł torebkę. Nie wiedziałam w czym go będę trzymała, ale przypomniałam sobie, że w domu jest plastikowy pojemnik. Oczywiście miałam zamiar kupić chomikowi klatkę, ale dopiero za jakiś czas. Gdy zadzwoniłam do domu drzwi otworzył Rafałek i ja szybko złożyłam mu życzenia i podarowałam prezent. Gdy zobaczył, że to chomik strasznie się ucieszył i pokazał go tacie. Tata tylko się uśmiechnął, ale gorzej było z mamą. Na początku w ogóle nie chciała wierzyć, że kupiłam chomika ale jak pokazaliśmy mamie, że to naprawdę jest zwierzę troszkę się wkurzyła i od razu nas straszyła, że nie będzie go karmić i myć pojemnika. Zaraz powiedziałam mamie, że ja będę się nim zajmowała i opiekowała. W ostateczności mama się zgodziła. Nie wiedzieliśmy jak go nazwać. Mieliśmy już Gucia więc to odpadało. W końcu ja powiedziałam pieszczotliwie Misiek i tak zostało do dziś. Brat wprawdzie nazwał do Giguś, a tata Alf, ale to nie ma takiego ogromnego znaczenia. W pierwszym dniu Misiek (Giguś albo Alf- jak kto woli) strasznie się wiercił w pojemniku ale nie miał gdzie biegać więc kupno klatki przełożyłam na następny dzień. Poszłam po nią z koleżanką i długo wybierałyśmy, która klatka będzie odpowiednia dla mojego chomika. Był strasznie duży wybór, od parterowych klitek do trzypiętrowych willi. W końcu kupiłam dwupiętrową klatkę z wyposażeniem. Znajduje się w niej kółko do biegania i sprężynka. Cała klatka jest bardzo kolorowa. Nie wiedziałam jak umieścić w niej chomika, ponieważ on jeszcze nie dawał się złapać. Skorzystałam z czarnej, skórzanej rękawicy taty. Z ciężkim trudem wyciągnęłam Alfka z niewygodnego pojemnika i wsadziłam wreszcie do ogromnej klatki. Na początku nie wiedział co zrobić i był strasznie zmieszany. Później natomiast ganiał po nowym mieszkanku jak „wariat”. Mama natomiast nie wywiązała się z przyrzeczenia, ponieważ już w drugim dniu popytu Gigusia u domu dokarmiała go i „rozmawiała” z nim. Misiek zamieszka u mnie w pokoju, dlatego zwierzam mu się z wszystkiego, a on dając znak, że mnie słucha patrzy się na mnie swoimi brązowymi oczkami.
Te urodziny mojego braciszka będą miło wspominane przez każdego. Oprócz tego, że przybył nam osobnik do wyżywienia i noclegu to brat dostał niezapomniany „żywy” prezent. Ja skorzystałam najbardziej, ponieważ dostałam zwierzę, o którym marzyłam.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty