Kurtz jest drugim bohaterem „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Wiemy o nim tylko tyle, ile opowiedział nam Marlow. Był on agentem francuskiej spółki handlowej zajmującej się skupem i sprzedażą kości słoniowej w Afryce. Wyjechał z Europy zostawiając tam ukochaną, przyjechał, by zarabiać pieniądze osiągając przy tym władzę.
Marlow określił go jako człowieka, który „tkwił w nieprzeniknionej ciemności”. Owa ciemność to moralne zło, któremu może ulec każdy człowiek. Stał się on panem życia tubylców. Zmienił się właśnie w tym momencie, w którym przyjechał do afrykańskich kolonii. Skupiony na sobie, na swoich sprawach, odrzucił wszystkie zasady i uczucia, które mogłyby łączyć go z innymi ludźmi. Marlow zdobywa o nim informacje m.in. od rosyjskiego marynarza, który był jego zwolennikiem. I tutaj Charlie bardzo się zawiódł. Ku jego zdziwieniu dowiedział się, że Kurtz najeżdżał wioski, sprzeciwiających się okrutnie mordował i nabijał ich głowy na pale wokół swojego domu. Nadszedł jednak moment poznania. „Chude ramię wyciągnięte władczo, dolna szczęka się nie rusza, a oczy połyskują mrocznie w głębi kościstej głowy, ciało nędzne i przerażające, żywy wizerunek śmierci”. Takimi oto słowami Marlow opisuje Kurtza. Niegdyś poeta, malarz i dziennikarz. Teraz żądny władzy i bogactwa umierający człowiek. Czuje się bogiem, skupiony jest tylko na swoich sprawach i interesie, zauroczony samym sobą, nieustannie walczy ze swoją duszą. Jest typowym przykładem tyrana, który udowodnił jak to jest, gdy ulega się własnemu sumieniu i popędom. Manipuluje ludźmi, odrzuca zasady moralne i staje się panem życia i śmierci powracając do barbarzyństwa. Widzimy tutaj jak zwykły człowiek staje się despotą i człowiekiem bez hamulców. Dlaczego wykrzyknął „Zgroza! Zgroza!” na łożu śmierci? Czyżby zrozumiał swój błąd?
Kurtz okazał się człowiekiem łatwo poddającym się własnym namiętnościom. Pokazał, co władza może zrobić z człowiekiem. Dostał się na sam szczyt swych myśli, na szczyt dziczy, bez poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za ludzki los.