profil

Uruchom Swoją Wyobraźnię - Leżę na łące i wypełniam swoją głowę myślami...

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Leże sobie na łące i patrzę na przesuwające się chmury. Wypełniam swoją głowę myślami...

Pytanie "dlaczego". Przychodzi. Znikąd, tak ot, pojawia się i bezczelnie istnieje. Domaga się odpowiedzi. Nie można jednak go zlikwidować zbywając niczym, jedynie pstryknięciem palców. Jedynym sposobem na usunięcie natarczywego "dlaczego" jest wyczerpująca odpowiedź, a często przekonanie samego siebie o słuszności dalej następujących wniosków. Autosugestia? Pewnie gdzieś na marginesie, owszem...

DLACZEGO zatem? Najczęściej przychodzi to najtrudniejsze "dlaczego", uzupełnione "... jest tak jak jest?". Więc teraz to ja sam siebie zaatakuję, pytając o wszystkie cierpienia i nieszczęścia świata. Trywializm? Nie... Chyba nie.

Człowiek. Gdyby nie był człowiekiem, ile szczęścia byłoby na tym świecie...! Z drugiej jednak strony, gdyby człowiek nie był człowiekiem, na tym samym świecie szczęścia w ogóle by nie było. Czyżby kontrast? Pozostaje jednak faktem, że sprawcą wszystkich nieszczęść jest nie kto inny jak sam człowiek. On stworzył i on zniszczy. Zadając cierpienie i samemu cierpiąc...
Dlaczego? Dlaczego wojny, dlaczego kataklizmy, dlaczego epidemie? Świat dzieli się na dobrych i złych. Może zaprzeczysz, ale czytaj dalej: Zawsze cierpią ci niewinni, w przypadku kataklizmu czy wojny tracą w jednym momencie to, na co pracowali całe swoje dotychczasowe życie. Pow,ód? Ci źli. Ich negatywne ludzkie cechy, które zdominowały pozytywną część człowieczeństwa. Pogoń za pieniądzem, bezsercowość, tumiwisizm. Cierpienie...

Dziwne słowo. Cierpienie. Tyle znaczy, a przecież to niecałe dwie sekundy piórem po papierze. Tak już zbudowany jest ten cały świat, że czymś malutkim określamy ogrom nie do ogarnięcia, niezrozumiałe, wielkie rzeczy, które po prostu są. Nie rozumiejąc ich, nie możemy im zaradzić, zapobiec, rozwiązywać sedna problemu.

Powiedziałem już sobie, że powodem katastrof są ci "źli". Przychodzi następne "dlaczego"...
Dobrze, że ta trawa jest miękka. i że nie ma tu ludzi. Słońce, spokój... cisza.
O, przyszło. Czai się gdzieś tam na skraju podświadomości, ale zaraz bezwstydnie wparaduje i po prostu będzie. Ech...

Dlaczego... ja mam takiego pecha? Cóż, trzeba sie bronić...

Nie mam pecha. Mam niesamowite szczęście. Mogłem przecież urodzić się gdzieś tam daleko w Afryce, i co wtedy? Nie byłbym nawet w stanie wyobrazić sobie trybu życia, jaki pędzę teraz. Walczyłbym o przeżycie, o przetrwanie kolejnego dnia. I następnego. Bez jedzenia, odzieży. Nie miałbym takiej matki, jaką mam teraz. Przyjaciół. Mam szczęście... teraz mam wszystko; doceniam to. Codzienne problemy schodzą na dalszy plan, bo użalanie się nad sobą jest złe. Prowadzi do stania się jednym z tych "złych". A tego nie chcę! Ale... może jestem już tym "złym dla kogoś?

Kolejne pytanie, kolejna odpowiedź. Na tym chyba polega to, co wszyscy wdzięcznie nazywają "Myśleniem"...

Zatem, jestem komuś wrogiem? Na pewno nie chcę nim być dla kogokolwiek. Ale może jednak jestem? Każdy ma jakiegoś wroga, dalszego, bliższego, mniej czy bardziej znienawidzonego. jestem pewny, że moi nawet nie podejrzewają, że są tymi "złymi". Każdy myśli, że to on właśnie jest "dobry". Ważne jest jednak to, że staram się nie być właśnie nikomu wrogiem. Jest to możliwe w 100%? Zapewne tak... po śmierci.

Przywitam kolejne"dlaczego". Dlaczego... śmierć?

Wszystko sie kończy. Imperia, miłość, życie. "Śmierć jest jedynie nowym początkiem, przejściem między starym a nowym światem, przejściem do nowego życia...". Mimo to... śmierć kogoś bliskiego kończy rozdział w życiu innych. Zamyka i pieczętuje. Śmierć przychodzi ze spokojem, pewna, że zabierze to, po co przybyła. To, co jej się należy. Zimna, kamienna, obojętna, bezlitosna. Należy się z nią pogodzić, przyjdzie bowiem do każdego z nas i zajrzy nam w oczy. Ja chcę być gotowy na wytrzymanie tego spojrzenia... Postanawiam też dany mi czas wykorzystać jak najlepiej. Przeżyć życie jako ten "dobry", za priorytet stawiając sobie nie być "złym". To chyba rozsądne...? Mam nadzieję.

Nasze myśli często też nawiedza coś bardzo przyjemnego. Ciepłego. Słodkiego. Miłość... Jedna z tych pozytywnych części człowieczeństwa. Wielu z nas na pewno wie, jak to jest być zakochanym. Opisując to uczucie na pewno odwołam się do własnych doświadczeń; jak inaczej mógłbym próbować cokolwiek w tym temacie napisać? Więc...?

Euforia. Rozpierająca od środka euforia. Niewymowne szczęście, ciepło, słodycz, w jednym momencie to wszystko naraz. Nic się wtedy nie liczy, tylko ona. Miłość... Tak wielu poetów próbowało w swoich wierszach opisać czym jest. i nadal próbuje. Lecz ich wiersze są tylko subtelną drogą naokoło. Wydawać się może, że nikt nie trafił w sedno, w głęboki, prawdziwy sens, znaczenie tego, czym jest miłość. Każdy kolejny opis to jedynie następna warstwa wokół nieopisanego i niewysłowionego. Tego się nie opisuje, to się po prostu czuje. Prosty wniosek.
Ach, odpędziłem wszystkie "dlaczego". Na pewno wszystkie? Tak mi się wydaje. Może były trochę trywialne i stereotypowe, ale właśnie takie są najważniejsze. Trzeba, rozwodząc się nad nimi, przekazywać je w taki genialny sposób, by dotarły w całości do odbiorców. Nigdy nie wiem, na ile uda mi się to zrobić...

Autosugestia? Raczej nie. Tak po prostu jest.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty