profil

„Niechaj ci, co zwykli mówić prawdę, nie liczą na niczyje poparcie na tym świecie”

poleca 86% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Czy to prawda? Czy rzeczywiście moralność, – jaką niewątpliwie jest mówienie prawdy, w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu? Czy tylko ludzie wyrachowani odnajdą się w cywilizacji bogaczy łaknących władzy? Spróbuje odnaleźć odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania dotyczące myśli wygłoszonej przez Monteskiusza.
Dryfując pomiędzy małym naginaniem prawdy (jak to ładnie się mawia) a oszczerczymi kłamstwami znajduję w ludziach wiele postaw. Osoba A to śmiało dążący do obranego celu pyszałek, nie zważa na cudze zdanie czy uczucie – to typowy pan i władca swego życia. Nie używa magicznych słów typu proszę, czy przepraszam. Osoba B to rozbitek
na wyspie pełnej obcych głosów. Nie potrafi odnaleźć się pośród meandrów życia, wyborów. Której osobie jest prościej w życiu? Niewątpliwie A. Potrafi brać z postaci życia polędwiczkę zostawiając B jedynie ochłapy.
Patrząc na taką osobnika A myślę sobie na początku – właśnie taka chciałabym być, przyjmować postawę ofensywną by minąć wszelkie przeszkody bez szwanku. Jednak to trudne… Osoba taka cieszy się szacunkiem, poparciem – jednak nie jest to nić sympatii, to jedynie strach. Boję się odmawiać komuś takiego, ponieważ w każdym jest trochę z tchórza, Judasza potrafiącego wydać swego Nauczyciela, jednak potrafię to robić inaczej utonęłabym wśród morza Dobra i Zła. B nie potrafi kłamać, jest szczera i otwarta. Jednak naiwnie jak dziecko ufa ludziom pokroju B,
bo sądzi, że ludzie z natury są dobrzy. Tysiące razy zostaje skrzywdzona, odrzucona, wyśmiana – a ciągle wierzy we wrodzoną dobroć bliźniego.
Podany przeze mnie przykład może się wydawać skrajny, nieautentyczny, może nawet nierealny w naszej codzienności. A jednak… Poddajemy się mocy A, dołączamy do jego dworu by gnębić, szykanować, kłamać dla własnych korzyści, by znaleźć akceptację. B wtedy chowa się
w kącie pod biczami oskarżeń i niezrozumienia. Nie można w końcu wziąć strony słabszego, kogoś na wskroś prawdziwego… Tak właśnie uważamy. Taką ideologią kierują się setki, miliony, właśnie w poszukiwaniu akceptacji.
Świat wymaga od nas braku skrupułów, siły i ogromnej wiary we własne możliwości by osiągnąć cel. Przez sukcesywne skamienianie własnych serc komuniści opanowali pół świata, dyktatorzy kierowali ogromnymi rzeszami obywateli, a prezesi rozwijali swoje firmy kosztem przemęczonych ludzi. Postawa A rzeczywiście przynosi efekty, dominuje
na wyższych szczeblach struktur państwowych, czy gospodarczych, ba! nawet rodzinnych. To przez to ludzie narzekają na znieczulicę. Słysząc czyjeś miłe słowo, komplement skierowany do nas szukamy w tym jej interesu, zastanawiamy się, po co to mówi. Zamiast podziękować i poczuć się dowartościowanym, deliberujemy nad być może ukrytą w tym geście ironią. W szerszym ujęciu tego procederu pojawiają się kolejne strajki, samobójstwa – do tego prowadzi taka ofensywna gra z uczuciami ludzkimi.
Montesquieu wieki temu wypowiadając tytułową sentencję trafił w sedno. Prawdomówność dla nas jest naiwnością, nieprzystosowaniem społecznym – dlatego osobom o takich cechach nie wierzymy, nie popieramy. Jednak to postawa zła, wybieramy stronę oportunizmu, niegodziwości, jednocześnie deklarując chrześcijańskie wartości krzewione w sobie. Maksyma Monteskiusza jest słuszna, znajduje potwierdzenie w naszym życiu, aczkolwiek nie powinno do mieć racji bytu wśród cywilizowanych ludzi, chrześcijan.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 2 minuty

Podobne tematy